Czy warto uszczknąć sobie odrobinę i podzielić się z innymi?
Czy warto rozliczać z naszej pomocy?
Czy warto poświęcić dla kogoś kwadrans zupełnie bezinteresownie, aby wywowałać na jego twarzy uśmiech?
Czy warto pomagać obcym, czy może powinniśmy skupić się tylko na swoich najbliższych?
Czy warto pomagać zwierzętom, skoro tyle ludzi cierpi na całym świecie?
Czy warto przeznaczyć swój 1% podatku na konkretny cel czy lepiej zdać się na loterię?
Czy warto szukać wymówek dlaczego nie pomagamy?
Czy warto określić sobie jakieś ramy naszej pomocy?
Czy pomagamy tylko pieniędzmi, a może dobre słowo też jest ważne?
Czy nie robimy się odporni na wszędobylską biedę i przestajemy ją zauważać?
Czy ufamy każdemu kto potrzebuje pomocy, czy weryfikujemy prawdziwość tej potrzeby?
Czy łatwiej jest nam pomagać na odległość, czy wolimy być blisko osoby, która jest w potrzebie?
Czy pomagamy lokalnie czy globalnie?
Czy jeśli mam niewiele to także mogę pomagać?
Czy sami wyszukujemy inicjatyw wartych uwagi czy zdajemy się na medialne akcje [np.Wielką Orkiestrę]?
Czy pomagamy systematycznie czy doraźnie?
Czy pomagamy więcej zimą, a może latem?
Czy aby pomóc musimy się identyfikować w pewien sposób z osobą, która potrzebuje pomocy [np.byliśmy w podobnej sytuacji, albo problem jest szczególnie bliski naszemu sercu od zawsze], czy jest to dla nas bez znaczenia?
Mnóstwo pytań przyszło mi do głowy w ciągu kilku minut. Pytam Was o to z ciekawości. Nie musicie na nie odpowiadać, choć bardzo jestem ciekawa Waszych odpowiedzi. Zupełnie nie zdziwi mnie fakt, jesli jesteście ode mnie lepiej zorganizowani i zaangazownai w tej kwestii. Do tego postu zainspirowała mnie pewna sytuacja, którą chciałabym zatrzymać dla siebie.
Bardzo lubię pomagać. Sama ustalam sobie zakres, w którym udzielam pomocy. Lubię wesprzeć drugą osobę dobrym słowem. Chętnie też wpłacę drobną kwotę. Wspierałam już kiedyś na odległość dziecko uczęszczające do jednej z afrykańskich szkół. Wychodziłam kiedyś na spacer z psem schorowanej staruszki. Uczyłam języka angielskiego dziecko z niemajętnej rodziny.
Sama dokonuję weryfikacji spraw, w które się angażuję. Zazwyczaj jednak muszą mnie one chwycić za serce – wiecie co mam na myśli, prawda? Zazwyczaj to ta uroniona łza dopinguje mnie do działania. Sytuacja łapie mnie za kolokwialne „jaja” i męczy, nie daje spokoju aż w końcu mobilizuje do spięcia dupy i włączenia się w jakąś inicjatywę. Nie jestem jakimś wielkim „pomagaczem”, ale staram się nie zapominać o tym, aby zostawić po sobie uśmiech na twarzach innych osób. Nie robię tego dla świętego spokoju, jednak czuję podskórnie, że są na świecie więksi ludzie, którzy mają pomaganie we krwi. A ja angażuję się dość płytko, jeśli tak to można określić. Miałko i bez wyrazu działam na tym moim skromnym poletku. Więcej zagarniam pod siebie niż daję od siebie.
Gdy pomagam nie oczekuję rewanżu. Nie oczekuję docenienia, choć przyznaję lubię zobaczyć ten uśmiech, ulgę na twarzy osoby, której udało mi się pomóc. Nie pomagałam jeszcze nigdy zwierzętom, oprócz zimowego ich dokarmiania. Nie angażowałam się jeszcze w pomoc schroniskową. Bliżsi są mi ludzie.
Zdarzyło się, że ktoś nie docenił mojego zaangażowania, ignorując je bądź deprecjonując. Przełykałam ślinę i nie zrażałam się do tego.
Jednak idąc dalej i dumając nad tym czy pomaganie innym jest ważną częścią mojego życia, dochodzę do dość ciekawego i mobilizującego mnie wniosku:
POMAGAM ZBYT MAŁO
POMAGAM NIEKONSEKWENTNIE I CHAOTYCZNIE
NIE DAJĘ MOJEMU DZIECKU WYSTARCZAJĄCEGO PRZYKŁADU
na to, aby za jakiś czas ono samo wykazywało inicjatywę przy pomaganiu innym, gdy będzie na tyle duże, by zrozumieć, że to ważne
MOGŁABYM ZDECYDOWANIE WIĘCEJ DAĆ OD SIEBIE jednak nie mam pomagania w nawyku.
Chciałabym efektywniej angażować się w pomoc innym.
Mam plan, aby zbędną odzież przekazać potrzebującym i trafić bezpośrednio do rodzin, które jej potrzebują. Zbiórki Caritasu do mnie nie przemawiają.
Zaczniemy rozsądne i rozważne dokarmianie zwierząt na zimę. Jest wiele zagród, w których brakuje marchwi, chleba, a u nas zdarza się, że marnujemy takie zwierzęce rarytasy.
Myślę, że mój blog może być dobrym medium-wentylem, do tego różnego rodzaju pomocy. Muszę pomyśleć nad strategią działania i czas ruszyć coś w tym temacie.
Jakie Wy macie pomysły na pomoc innym?
Jak trafiacie do tych naprawdę potrzebujących?
Przyczyną cierpienia jest ignorancja. Ludzie ranią innych w samolubnej pogoni za własnym zadowoleniem.XIV Dalajlama
zdjęcie: lightgalleries.net
8 komentarzy
Ja postanowiłam pomóc Rodzicom małego chłopca zebrać pieniążki na jego operację. Pusciłam info w obieg- im więcej osób się dowie tym więcej może pomóc. Chociaż tak postaram się pomóc bo niestety finansowo nie mam możliwości
Jesteś wielka! <3
To był impuls trafiłam na ich profil…żarówka nad głową się zaświeciła. To jest jakiś znak…ja muszę pomóc …trochę na blogu trochę lokalnie. Kombinuję szukam kontaktów żeby coś zorganizować. Kwota 37500 euro do zebrania do sierpnia. Musi się udać ja nawet nie mam nadziei ja to wiem!
coz, ja osobiscie uwazam, ze kazdy jest kowalem swojego losu, choc wiem, ze czasami los decyduje za nas. sama slabo pomagam, mam niestety niezbyt dobre zdanie o bezdomnych ludziach (przyklad: ostatnio ide sobie po ulicy z chlopakiem a jakas bezdomna sie drze do kogos tam z tyle „get out of my way you idiot!” wiec po prostu nie wiem jak mam czuc sie przykro dla tych ludzi gdy oni sami sobie i nam uprzykrzaja zycie.
ale tak czy siak, ostatnio ogladalam to video
https://www.entertainmentwise.com/news/160903/Watch-What-Happens-When-A-Guy-Asks-A-Homeless-Man-For-A-Slice-Of-His-Pizza-
i rzeczywiscie, nawet jezeli to nie jest prawdziwe, tylko wyrezyserowane – ci co maja najmniej, daja najwiecej.
Ania, dziękuję za Twoją opinię i link!
Ja od kilku lat działam przy fundacji onkologicznej Alivia i wiem, że to dzięki takim właśnie organizacją wiele z chorych osób ma szansę na pokonanie choroby. Fundacja pomaga w zakupie lekarstw niezbędnych do prawidłowej walki z chorobą, a których NFZ niestety nie finansuje. Warto o tym pomyśleć i wspomóc właśnie organizacje, która niesie realną pomoc KRS:0000358654
Na pewno warto pomagać. Ja od paru miesięcy wspieram finansowo Fundację Szlachetny Gest i zachęcam Państwa do wspierania naszych konkretnych podopiecznych.
Zawsze warto pomagać. Nawet jeśli nic z tego nie mamy. A może właśnie dlatego. Żeby zrobić coś dla innych. A przy tym dla siebie, bo w altruizmie zawsze jest nutka egoizmu. Ale nieważny jest powód a sam fakt pomocy. Ja też co nieco na ten temat napisałam, tylko w trochę innym tonie, bo każdy temat można przedstawić w sposób humorystyczny. Do przeczytania tu: https://familywhoexplores.wordpress.com/2017/11/03/czlowiek-czlowiekowi-wilkiem-a-zombie-zombie-zombie-czyli-rozwazania-na-temat-natury-ludzkiej/#more-698