Wczoraj zastanawiałam się jak funkcjonują rodziny, które nie posiadają prywatnej opieki medycznej. Czy są w ogóle w stanie na bieżąco wyjaśniać dolegliwości, z którymi przychodzi się im zmierzyć? Czy nie posiadając pozasystemowego ubezpieczenia zdrowotnego mają możliwość kontrolować swój stan zdrowia nie czekając miesiącami [albo jak niektórzy latami] na to, aby rozwiązać swoje problemy zdrowotne [ a czasami nawet uratować życie] ?
Ponieważ mój Syn urodził się z niską masą urodzeniową od samego początku jesteśmy pod kontrolą Wojewódzkiej Poradni Szczepień, w której zarówno personel jak i cała opieka są wzorowe. Wszystkie osoby tam pracujące sprawiają wrażenie ludzi z powołaniem, dla których to miejsce jest nie tylko źródłem dochodów, ale także ma za zadanie pomagać tym, dla których zostało stworzone. Poza jednym małym szczegółem: gdy zapisuję się na kolejną wizytę nie zawsze mogę zrealizować ją o czasie. Z prostego względu – czas oczekiwania to średnio trzy-cztery miesiące. Nie obgryzam jednak paznokci, gdyż wiem, że jeśli nie uda nam się znaleźć dogodnego dla nas terminu, zawsze mam wentyl bezpieczeństwa jakim jest prywatna przychodnia, w której mamy abonament i tam mogę podać mojemu synowi kolejną szczepionkę. A co jeśli abonament byłby dla nas nieosiągalny?
Ja natomiast jestem pod stałą kontrolą endokrynologa. Gdy chciałam zapisać się na wizytę u lekarza tej specjalności refundowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia [który może i „Zdrowie” ma w swojej nazwie, jednak w moim przekonaniu jego misja się rozmija z faktycznym stanem] musiałam czekać na nią 8 miesięcy. Przez te osiem miesięcy mogłam wróżyć sobie z fusów, czekać aż moje hormony tarczycowe będą siały spustoszenie w moim organizmie a w konsekwencji mój stan pogorszy się. Całe moje szczęście, że [jeszcze] nas stać na to, aby oprócz normalnych składek ZUS, płacić dodatkową kwotę za prywatny abonament medyczny. Dzięki temu, że jestem pod stałą opieką endokrynologa mam się dobrze i moja tarczyca jest w stabilnym stanie. A co jeśli prywatne wizyty u lekarza tej specjalności byłyby dla mnie nieosiągalne?
Nie dalej jak trzy lata temu przyszło mi się zmierzyć z guzem, który kwalifikował się do natychmiastowego wycięcia. Po długich poszukiwaniach lekarza z wprawną ręką, który byłby w stanie podjąć się dość skomplikowanej operacji w odcinku szyi i głowy [pamiętając o tym, aby nie uszkodzić nerwów i nie doprowadzićw w rezultacie do paraliżu twarzy], znaleźliśmy placówkę w Warszawie, która się w tym specjalizowała. Nasza radość była ogromna. Zgasła jednak szybko, gdy otrzymaliśmy informację, że najbliższy możliwy termin operacji jest dopiero za półtora roku. Za półtora roku to mój guz [wielkości pięści] mógłby mutować, objąć zdecydowanie większy obszar i kto wie czy nie okazałby się nieoperowalny. Całe moje szczęście, że udało się przeskoczyć procedury szpitalne i dokonać tego prywatnie w tym samym szpitalu, niestety odpłatnie, omijając tak długą kolejkę oczekujących. A co gdybym była wśród tych na oddziale, którzy musieli swoje sprawiedliwie odczekać na koniec odbierając zły dla nich wynik histopatologiczny [spowodowany tą półtoraroczną zwłoką]?
Te trzy opisane przeze mnie sytuacje, które są zapewne kroplą w morzu innych [często zdecydowanie poważniejszych] problemów, prowadzą mnie do pewnego wniosku: nasza publiczna opieka zdrowotna, za którą słono płacimy, jest zupełnie bezradna. Co więcej, system ten jest na tyle wadliwy, że nie ma nic „wspólnego ze słowem „zdrowotny” a właściwie powinien zyskać przyimek „anty”. Ale o tym wiemy wszyscy. Nie odkrywam Ameryki.
Natomiast zastanawia mnie co innego: co byśmy zrobili bez tej prywatnej opieki zdrowotnej, na którą stać niektórych, a inni mogą jedynie o niej pomarzyć? Serce mi pęka, gdy pomyślę o rodzinach, które są zdane tylko na to co oferuje NFZ. Może i oferuje on wiele [w porównaniu do publicznej służby zdrowia np.w Stanach Zjednoczonych – oferuje on paradoksalnie bardzo wiele!], ale czas oczekiwania, czyli czas realnej reakcji zabija swoją powolnością! Na wiele interwencji jest już za późno! Stan niektórych ulega katastrofalnemu pogorszeniu właśnie ze względu na zwłokę! Kto wie czy gdybym czekała cierpliwie w NFZowej kolejce pisałabym do Was teraz ten tekst.
Idąc za danymi z ostatniego roku: „W Polsce dodatkowo na zdrowie ubezpiecza się już ponad 2,5 mln ludzi. Z tej liczby 754 tys. osób płaci z własnej kieszeni. Reszta to etatowi pracownicy firm, którym pracodawca zaoferował abonamenty medyczne.„ Czyli pozostałe kilkadziesiąt milionów Polaków jest zdana albo na kuljejącą publiczną opiekę, albo musi słono płacić prywatnym lekarzom nierzadko odejmując sobie z ust?! Prywatne przychodnie są obecnie przeludnione i czas oczekiwania na wizytę z każdym rokiem się wydłuż. Co może potwierdzić tylko pewną prawidłowość: mimo, że system publiczny jest odciążany przez prywatne placówki jego stan wcale się nie poprawia.
Pytanie moje, które wykrzykuję w próżnię i pewnie nikt nie udzieli mi na nie odpowiedzi:
Jak długo żylibyśmy bez prywatnej opieki medycznej? [I dlaczego tak krótko?!] I pytanie do tych z Was, którzy mogą polegać tylko na NFZ – jak sobie radzicie? Bo dobrze radzą sobie chyba tylko Ci, którym zdrowie dopisuje. A reszcie nie pozostaje nic innego jak czekać na cud, aby to za co płacą mogli kiedykolwiek otrzymać…
Przytoczony cytat pochodzi z artykułu Gazety Wyborczej, dotyczącego wydatków Polaków na prywatną opiekę medyczną. Do napisania tego postu skłonił mnie kolejny odległy termin, którym próbowała nakarmić mnie poradnia szczepień..
„Nie ma odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni.”
Antoni Gołubiew
Oby nas źle trafiało, albo nie trafiało wcale. ..
17 komentarzy
Polecasz jakiegoś ubezpieczyciela prywatnego? Takiego o zasięgu ogólnopolskim?
Najbardziej byłam zadowolona z Inter Polska http://www.interpolska.pl. Na swojej stronie mają wyszukiwarkę placówek medycznych i można sprawdzić dostępność usług dla wybranego miasta. Posiadając to ubezpieczenie korzystałam z ogromnej ilości przychodni i miałam naprawdę duży wybór. Przy pakiecie Diamond prawie wszystko miałam w pakiecie, łącznie z MMR. Niestety w kolejnym roku podnieśli mi znacząco składkę [300%] i interes nie był dla mnie już opłacalny.
Firmę oceniam na 10/10.
Teraz korzystam z Luxmedu i jestem zadowolona. Pakiet rodzinny wychodzi bardzo korzystnie. 8/10. Wiele placówek. Dogodne lokalizacje.
Korzystałam także z Enel-Medu – nie mam zastrzeżeń. Mają niestety mało placówek.
Ja (tfu, tfu) nie miałam poważnych problemów zdrowotnych, ale chyba dawno bym zeszła z nerwów, gdybym nie mogła sprawdzić od razu tego, co sprawdzić mi kazano u Zołziny. Jak coś się nazywa usg mózgu to nie ma opcji – nie dałabym rady czekać miesiąc czy ileś tam…
Dobre pytanie… Zaczęłam się zastanawiać nad odpowiedzią. Ja mam prywatny abonament medyczny i nie wyobrażam sobie inaczej. Ale moja Babcia z cukrzycą insulinozależną bardzo od X lat i chorym sercem przeżyła tylko na NFZ 93 lata! I była stale pod kontrolą poradni kardio i diabetologicznej. Da się, tylko trzeba szukać. Są takie placówki, które mają krótkie kolejki, bo ludzie np. nie wiedzą, że mają podpisane kontrakty z nfz. Babcia mi zawsze mówiła, że jak się przeżyło wojnę, to wszystko inne to pikuś.
Ja w krytycznych momentach (urodziło mi się chore dziecko) dostałam od NFZ wszystko i jeszcze więcej. Sto razy spłaciły mi się składki, ale głównie dlatego, że mieliśmy wielkie szczęście i należymy do tych mniej bezradnych, którzy wiedzą, czego chcą i od kogo mogą tego oczekiwać, gdzie szukać. Na co dzień rejonowe przychodnie omijam szerokim łukiem (dokładnie dzisiaj o tym pisałam:).
Ale to nie tylko wina NZF. Jest wielu takich, którym się należy. Problem w tym, że jak im już się należy, to właśnie mają w dupie i nie przychodzą, blokując kolejki niemiłosiernie. Moje dziecko było dzisiaj w państwowej klinice okulistycznej. Czekaliśmy pół roku, nic pilnego. Weszliśmy półtorej godziny wcześniej (byliśmy po drodze, sporo przed czasem), bo czterej (sic!) pacjenci nie przyszli i nie raczyli o tym nikogo powiadomić. W związku z tym kolejni czterej będą czekać pół roku.
Hmm? A gdyby taka klinika dzwoniła do pacjentów na dzień przed wizytą? jak to robią prywatne gabinety? Aby nie doprowadzić do strat?
Ludzie są niestety niepoważni. Takiego blokowania miejsca zupełnie nie rozumiem.
To wielki moloch, kombinat, nie ma kompletnie żadnego porównania z prywatnym gabinetem – musieliby mieć kilka pełnych etatów tylko na to. A nie mają.
A ludzie? Po prostu mają w dupie innych ludzi:)
Jak? A no właśnie tak, że do dermatologa, ortopedy czekałam ostatnio po dwa miesiące… I wiesz co… mam plan, że jak już uszyję te Noszki i sprzedam to pierwsze co zrobię to kupię abonament medyczny…. inaczej nie mam jak go wykupić i co gorsza nie jestem jedna lecząca się tylko na fundusz. Zwyczajnie na prywatną opiekę mnie nie stać…
Martowe noszki: https://noszki.blogspot.com/
Życzę Ci tego kochana. Jeśli jesteś z W-wy rozglądnij się za promocyjnymi pakietami. Kiedyś takie roczne wrzucił u siebie doz.pl.
Nie wyobrażam sobie funkcjonowania mojej rodziny, a szczególnie 1,5 rocznej córeczki bez prywatnej opieki medycznej i pakietu szczepień. Był cholernie drogi, ale to inwestycja na całe życie.
Nie wyobrażam sobie prowadzenia ciąży w placówce NFZ – dwa pierwsze miesiące tak właśnie prowadziłam i jedyne co z tego okresu pamiętam to ciągłe kolejki i przepychanki z innymi kobietami w ciąży … przykre, a jednak prawdziwe :)
Nie wyobrażam sobie prowadzenia i kontroli cukrzycy, którą ma mój mąż w placówce NFZ – tam nawet ze zwykłą receptą na śmieszne paski jest problem :(
Nie wiem jak sobie radzą Ci, którzy nie mogą sobie pozwolić na prywatną opiekę medyczną – w Polsce ta dziedzina jest mocno „do tyłu”.
Szczerze to wolę polski NFZ niż amerykański prywatne ubezpieczenia, gdzie po pobycie w szpitalu można skończyć z rachunkiem na kilkadziesiąt tyś $ (pomimo tego prywatnego ubezpieczenia, które nie pokrywa nigdy 100% ). A co mają zrobić ci, którzy wogóle nie mają ubezpieczenia. Dopiero z perspektywy emigracji, można docenić system w Polsce.
Maggie, wszystko zależy od tego w jakim kraju mieszkasz. USA w moim przekonaniu sa krajem dla ludzi młodych, zdrowych i pracujących. Skandynawia jest bardziej łaskawa dla chorujących. Ja od naszego polskiego NFZu pomimo wkładanej regularnie kasy do ich puli dostałam okrągłe NIC. A gdyby raczył mi coś dać byłoby już pewnie za późno.
Własnie mieszkam w USA. Rozumiem też twój punkt widzenia. Ja akurat miałam dobre doświadczenia z NFZ w Polsce. Owszem, parę razy zdarzyło mi się iść do lekarza prywatnie,ale nie nadszerpneło to mojego budżetu. Nie możliwe,że NIC nie dostałaś od NFZ. Czy naprawdę od dziecka chodziłaś tylko prywatnie do lekarza?A co z porodem, czy był w prywatnej klinice? Ja mimo wszystko, bezpieczniej czułam się w Polsce pod względem opieki zdrowotnej (pomimo,że w USA mam ubezpieczenie).
Wiem co masz na myśli.
Wiem, że zdrowie kosztuje. Jednak jestem zdania, że lepiej wyszlibysmy na tym gdyby kwoty ZUSowskie były przez nas pomnażane/inwestowane a nie wpłacane na rachunek, z którego w rezultacie i tak nie można skorzystać we właściwym czasie a nie wtedy gdy NFZ pozwoli.
No w końcu nie słyszę narzekania na Polskę. 5-teczka!!!
W Angli z kolei wszystko leczą paracetamolem, dziecko mojej przyjaciółki przywoziła do Polski odwodnione i ledwo przytomne, bo w Londynie nic więcej nie chcieli mu dać.
Polska ma dużo wad i słabości, jedną z nich jest zdecydowanie Służba Zdrowia, ale w każdym kraju coś funkcjonuje źle, jak nie ten sektor gospodarki to inny. Każdy ma nad czym pracować.
Żaden lekarz w polce nie bierze już łapówki! To dobrze, szkoda tylko, że ten sam lekarz koperty nie weźmie, tylko zaprosi do swojego gabinetu, często jest to ten sam, w którym przyjmuje własnie pacjenta, bo dzięki prywatnej wizycie, łatwiej będzie w Państwowym szpitalu. Mając w rodzinie lekarza, wiem, że to nie pacjenci, ale służba zdrowia jest chora. Jasne, tylko skoro to wszyscy ten banał znają… Powiem tak, nic się nie ruszy, nic się nie zmieni, nikt palcem nie kiwnie, bo każdy żyje przekonaniem „tak być musi”. Nie, tak być nie musi. Ale trzeba chcieć coś zmienić, choćby iść na wybory, bo 60% polaków nie chodzi, czyli… jest im dobrze.Ale zaraz, zaraz jak nie wiadomo o co chodzi… moje spostrzeżenie jest jedno. Lekarzy w przychodni jest sporo, ale kolejki masakryczne. Niech ktoś mi powie, przychodnia czynna od 7:00, godzina 5:30 już stoją ludzie i to nie zależnie od pogody. Znaczy się stać pod drzwiami 1,5h będąc chorym? No chyba chorzy, sami starsi, zapewne z tym samym co wczoraj. Choroby przewlekłe. Na nich koncerny farmaceutyczne zarabiają krocie, bo taki ciśnieniowiec lub cukrzyk, jak leków nie weźmie, to wiadomo. Tylko, że takich ludzi łatwo umówić na wizytę, gdy się leki kończą, łatwo zaplanować, łatwo określić ilu, itd. To teraz, ci potrzebujący pomocy, typu „mam guza nie wiem co to”, do puki nie padną na ulicy, to widząc kolejkę przejdą bokiem. A ilu jest takich, co nie wiadomo do końca co im jest, bo to grypa, bo coś boli. Dostaną się do lekarza i co? Kolejna kolejka, ale na badania. Dadzą sobie spokój. Zresztą, oni sporo kosztują, a zarobek na nich firm farmaceutycznych mały… A gdyby tak, w szpitalach były centra diagnostyczne, których zadaniem nie byłoby „położyć pacjenta” na 3 dni, bo NFZ lepiej zapłaci, tylko szybko zbadać i zrobić badania, ale jak najwięcej liczbie osób i podejrzewam tylko, że sumarycznie wyszłoby to taniej, bo szybkie wykrycie raka, cukrzycy czy innej cholery, sprawi, że koszt leczenia też będzie niższy.Tylko, nie mówicie mi, że się nie da…
My płaciliśmy za wszystko: za prywatne badania, wizyty, zabiegi, narkozy, wszystkie badania kontrolne w ciąży, przed i po, wizyty z dziećmi, szczepienia. I kiedy za ceną idzie jakość, to jest ok. Jednak często lekarze w prywatnych gabinetach są po dyżurach i nasze wizyty trwały 3 lub 5 minut. W pewnym momencie mówię: kurczę! (ups) jestem rodziną wielodzietną, coś mi się należy, nie mam zamiaru płacić za coś, co mogę mieć za darmo. Trafiłam w państwowych, przyszpitalnych przychodniach na rewelacyjnych specjalistów, którzy prywatnie nie przyjmują, a uwierzcie mi, że oddałabym każde pieniądze za prywatne wizyty u nich. Czekam na wizyty po kilka miesięcy, ale wiem dlaczego i że warto! Jak słyszę w rejestracji: Zapraszamy za 3 miesiące, to już mi nie wrze krew, tylko odpowiadam: tak szybko? :)