Rozpisałam się całkiem niedawno o tym, jakimi zasadami kierujemy się podczas wychowywania naszego Iventego [„Bezstresowe” wychowanie VS Kontrolowana dyscyplina – link TUTAJ]. W dużej mierze kierujemy się naszą intuicją, która nas zazwyczaj nie zawodzi. Z dnia na dzień utwierdzam się w przekonaniu, że będziemy mieli nieograniczone pole do popisu a także nigdy nie zabraknie nam wyzwań – Ivo jest wybitnie charakternym dzieckiem i stawia kontrę w każdej niemalże dziedzinie. Ponadto nasze rodzicielstwo jest świadome i spontaniczne zarazem – świadomie zdecydowaliśmy się na dziecko, ale nie mamy w domu arsenału książek ani dyplomów z warsztatów, którymi możemy się pochwalić. Nie mamy w domu ołtarzyka i dekalogu, które ściśle kierują naszą codziennością związaną z wychowaniem młodego obywatela. Często także przyznajemy się do błędów i szukamy nowych dróg. Daleko nam do czarnego pasa w dziedzinie psychologii, jednak staramy się ;-)
Jest kilka zwrotów, które pewnie nie spodobałyby się nawiedzonym psychologom [w ilości jaką mu serwujemy], a którymi karmimy naszego Syna.
NIE WOLNO – tak, jest wiele czynności, których nie pozwalamy mu robić i stanowczym tonem mu to komunikujemy. Nie tłumaczymy przez kwadrans [ nie ten wiek, sorry], że to jest niedozwolone, wbrew naszym zasadom etc. Nie jesteśmy w stanie chodzić za nim krok w krok, więc gdy próbuje włożyć paluchy do kontaktu, nabiera prędkości przy ognisku lub chce wyrwać kotu ogon zdecydowanym głosem komunikujemy mu zanim zabierze się za daną czynność, że: ” Ivo, nie wolno tego robić.” On to doskonale rozumie. Robi w tył zwrot i wydaje z siebie dźwięki, które sugerują nam, że jest to nie po jego myśli. Sorry Winnetou, my dbamy o to, abyś był cały i zdrowy. Gdybyś próbował wybiegnąć na ulicę, to stanowcze i głośne NIE WOLNO uratowałoby Ci życie. A nie proszenie przez kwadrans, czy szanowny Iventy raczy zmniejszyć swoją prędkość rozbiegu, bo byłoby już wtedy „too late”.
PROSZĘ – nie wiem czy Ivo już rozumie magię tego słowa, jednak za każdym razem gdy podaję mu coś do ręki lub wydaję polecenie dorzucam do tego magiczne „Proszę”. Jeżeli mieliście okazję spędzić w Wielkie Brytanii kilka dni lub tygodni i obserwować ich mieszkańców, zauważyliście z pewnością od razu to wszędobylskie „proszę”, które jest drugim angielskim przecinkiem. O tym „…, please” często zapominamy i to jeden z charakterystycznych znaków rozpoznawczych [zaraz po wyraźnym słowiańskim akcencie], pomagającym wyłapać naszych rodaków za naszą granicą. Potrzeby wypowiadania tego słowa przy dziecku na każdym kroku chyba nie trzeba tłumaczyć ;-)
DZIĘKUJĘ – dziękuję Młodemu za to, że pozbierał klocki, za to że pomaga mi w machaniu zmiotką i szufelką, za targanie długiej rury od odkurzacza i za wkładanie mi do buzi chrupków [w gratisie mrówka], które mu spadły na ziemię. Ja mówię „dziękuję” a on się wtedy uśmiecha. Fajny widok, powiadam Wam :-)
WSTAŃ – Ivo jest na etapie układania swojego ciała wzdłuż podłoża, kiedy coś nie jest po jego myśli. Leży wtedy i czeka na wniebowstąpienie. Zamiast tłumaczyć mu, że to wniebozmartwychwstanie nie nastąpi, wyraźnie i donośnie każę mu wstać. Robię zdziwioną minę, czekam cierpliwie aż się podniesie i otrzepuję mojego Brudaska.
CHODŹ DO MNIE – mam bardzo dzielnego Synala, uwierzcie. On nie płacze, gdy upadnie. Nie leją mu się łzy, gdy przytrzaśnie sobie palucha. Nie drapie się nic a nic, gdy ugryzie go chmara komarów i wygląda jakby przechodził ospę. Jednak zdarza się, że wywinie naprawdę zdrowego orła i jego próg bólu zostaje przekroczony. On wtedy walczy z tym, aby grymas twarzy mu się nie skrzywił, patrzy znacząco na mnie, abym choć trochę zrozumiała jego krzywy kącik ust. Ja wtedy rozpościeram moje ramiona i mówię mu, żeby przyszedł do mnie, Zbójnik mały. Przytulam go i już jest lepiej. On wtedy dostaje turbodoładowania i dobrego humoru i wybiega z moich ramion, aby dalej wariować ;-)
BRAWO! [w różnych odmianach] : chwalę mojego Chłopaka. Gdy ładnie ułoży klocki, komunikuję mu, że ułożył je szybko i równo. Uśmiecham się, aby widział że doceniam jego popisy. Gdy tańczy i oddaje się temu bez reszty ;-) tańczę z nim i mówię mu, że wspaniale rusza biodrami ;-D Wiecie o co chodzi. Doceniam jego starania i to werbalizuję. Radochę ma z tego wielką.
A jakimi frazesami Wy karmicie swoje dzieci/ kuzynów?… ? Chętnie się douczę, bo dłuuuga droga [wychowaniem zwana] przed nami :-)
3 komentarze
Stosuję niemal te samy zwroty. Tylko zamiast „nie wolno” wołam „Stop!”
ooo, STOP też zdarzy mi się zawołać! :-)
wszystkie Twoje „frazesy” są obecne i w naszym codziennym słowniku :-)
„nie wolno” stosuję wymiennie z „tak nie można” – zależy od intensywności danej czynności i od poziomu zagrożenia – dla Ka i osób w Jego otoczeniu, oczywiście ;-)
mój Ka ma już 2,5 roku i zauważyłam, że uzasadnianie zakazów, próśb czy nakazów powoduje, że później bez protestów reaguje na krótką „komendę”, bo wie, że mamy podstawy ku temu, żeby Mu czegoś zabronić, itp. – a tłumaczymy Mu od … od zawsze – myślę, że i poszerza to Jego słownictwo, i pozwala spojrzeć z innej perspektywy na daną rzecz niż tylko „muszę tego dotknąć/ciekawe jak to smakuje/wsadzę tam palec/trzasnę sobie tymi drzwiami, a co!”
z histeriami, bo zdarzają się, acz stosunkowo rzadko – tfu! żeby nie zapeszyć ;-) – staramy sobie radzić przy użyciu stoickiego spokoju i mówieniem spokojnym tonem czegoś w stylu „jesteś zdenerwowany, ok, wiem, że chciałeś obejrzeć tę bajkę/popić mleczkiem kiszonego ogórka/spróbować surowego ziemniaka, ale tak nie można, to ja tu poczekam, aż się troszkę uspokoisz, jak będziesz chciał, podejdź się przytulić” – do niedawna od razu podchodził się przytulić, teraz emocje targają Nim bardziej, ale i tak po chwili uspokaja się, przytula i tłumaczę Mu „why not”, mówi, że rozumie, że wie i takie tam, a potem … po prostu zmieniamy temat i łzy znikają :-)
a na każdą ranę/stłuczenie/guza doskonale i niezawodnie działa buziak Mamy ;-) jak biegnie do mnie z „Mamo, tu uderzyłem, boli mnie, poczałuj!” – wymiękam… a zaczęło się od „daj, pocałuję i nie będzie bolało!” ;-)
„brawo! super! nie no, extra! ale Ty jesteś Zuch-Chłopak!” – to działa jak balsam na Jego duszę, od razu widać, jaki jest dumny ze swych czynów, błysk w oku i ten uśmieszek w kąciku ust ;-)
…
dobra, się rozpisałam… ;-)
…
pozdrawiam
kejtuch (potarganerzesy.wordpress.com)