Nie będę próbowała udowadniać tym tekstem, że zapierdzielam jak dziki osioł i często ciągnę na dwa etaty, chociaż pewnie nie pomyliłabym się. Od jakiegoś czasu pracuję zdalnie w domu i jednocześnie zajmuję się dziećmi, na zmianę z moim mężem, który również pracuje zdalnie i dziećmi także się zajmuje. Czasami też wylatuje na długie tygodnie, ale to temat na osobny wątek.
Nie będę też tym tekstem udowadniać, że mam od kogokolwiek gorzej czy lepiej. Zresztą mam dokładnie tak, jak sobie na to zapracowałam. Albo jeszcze inaczej: tak, jak to sobie zorganizowałam. A że coraz lepiej mi idzie z tą organizacją, bo spinam poślady, to robię postępy. Jednocześnie robiąc wg niektórych „te wątpliwe organizacyjne postępy”, bo przecież mogłabym jeszcze szybciej, mocniej i intensywniej latać ze ścierą, to muszę dobitnie coś tutaj podkreślić, że ja n-i-e mam najmniejszego zamiaru udowadniać gapiom, że ja „n-i-e siedzę w domu”.
Jestem na tyle bezczelna [o! bezczelności!] a tak naprawdę to nauczona doświadczeniem i cholernie pewna siebie [na stos ze mną!], że mam w głębokim poważaniu, kiedy ktoś patrzy na mnie spod byka i myśli, że siedzę w chacie, sączę kawkę i pierdzę w stołek od czasu do czasu stukając w klawiaturę próbując zarobić na chleb. Wg niektórych to raz po raz sobie ziewnę przyglądając się moim dzieciom jak się „grzecznie” bawią, zamacham chochlą, pochichram się z chłopakami, wyjdę na zakupy i cała w takich cholernie radosnych skowronkach popodskakuję sobie orgazmicznie w takt macierzyńskich rytmów.
No mówię Wam. Nic tylko pierdzielnąć sobie setkę na leżaku w najnowszym bikini i zasnąć. A otoczenie zacznie grzecznie wirować, jak te błyszczące liście w disnejowskich bajeczkach, okręcające się wokół wypucowanych księżniczek w rytm szumiących podmuchów wiatru. Idylla i różowe jednorożce, normalnie.
Pal licho, że my – kobiety wg co mądrzejszych „siedzimy” w tym domu [„siedzimy”, japierdzielę :D] i się nudzimy z dziećmi. No cholernie narzekamy, psioczymy na tę codzienność i wylewamy swoje żale. Serio, pal licho to poprzednie zdanie, które w mojej opinii jest zdecydowanie przesadzone i nieprawdziwe. Największy ból dupy [wybaczcie kolokwializmy, ale co ja tu się będę spinać, skoro gdybyśmy poszły na wino, wódkę czy kawę, to tak bym tu z Wami rozmawiała, a nie rzucała co elokwentniejszymi frazami], no więc największy ból to ja mam nie z tym, że komuś się wydaje, że ja leżę jak Merlin Monroł i się wyginam z nudów siedząc czy tam leżąc w towarzystwie moich dzieci. Największy ból, a tak naprawdę to szlag trafia mnie największy, gdy ktoś mi mówi, że „ON PRACUJE”, to ja mam shut the fuck up innymi słowy i powinnam wracać do mojego relaksu z dziećmi. Bo jaśnie Pan pracuje, ma mieć święty spokój, zasłużył na odpoczynek i wara od niego. Pfff. Taki mami klimat, że praca pracy nierówna. My pracując w domu odpoczywamy, a ten, który zarabia i tyra, to pada na pysk, dlatego po robocie musi odpocząć.
Zaraz tu ktoś doda w gratisie, że przecież to sama przyjemność zajmować się dziećmi. Że on czy ona jak się nimi zajmują, to jasność z niebios w nich zstępuje, zmęczenie znika a wszystkie komórki ciała zalewa niewyobrażalna dawka endorfin. Spoko. Skoro procent społeczeństwa ma takie sielankowe doświadczenia, to chylę moje czoło i dygam raz na jednej raz na drugiej nóżce. Nie każdemu trafiły się cudowne egzemplarze, które śpią na komendę i jedzą, co się pod nos podstawi. U nas za każdym razem jest godzinna nie kończąca się walka z zasypianiem a w bonusie w porze posiłku walka o każdą kolejną łyżkę. Gdzieś pewnie popełniamy błąd, ale darujmy sobie dygresje – to temat na osobny wątek.
Toteż uściślijmy sobie co nieco, w kwestii tego pracowania i opierdzielania się, bo my tu niegłupi jesteśmy a wiedzą i opiniami warto się dzielić: praca ojca zarabiającego pieniądze nie jest ani trochę ważniejsza od pracy matki wychowującej dziecko. W niczym nie jest ważniejsza. Powiedziałabym nawet, że praca matki bywa często bardziej wymagająca niż praca ojca, choć pewnie nie zawsze.
Nie wiem również dlaczego praca kobiety zajmującej się dziećmi bywa często w naszym społeczeństwie deprecjonowana i marginalizowana. Prawda, że z dziwną rzeczywistością przyszło nam się zderzyć? Przykład, który zaraz podam, trafi pewnie w podobne klawisze tych, którym przyszło szukać opiekunki dla swojego dziecka. Jakże piekielnie docenia się ten fakt, gdy trafimy na właściwą osobę, która zajmie się naszym dzieckiem. To niczym dar z niebios, gdy opiekunka naszego dziecka robi w godzinach swojej pracy dokładnie to, co robiłaby matka dziecka. Słowem: zapierdziela, tuli, karmi, przewija, zderza się ze ścianą, bo trudno odgadnąć potrzeby małego człowieka. Jakby to powiedział mój Tata: „Niejeden by ocipiał pracować w takich warunkach.” Cholernie szanujemy wtedy ten fakt, gdy opiekunka naszego małego stwora to właściwa osoba, prawda? Z opinii wiem, że niektórych boli cholernie, gdy muszą takiej osobie płacić grube pieniądze, jednak doskonale wiedzą, że taka opieka jest tych pieniędzy warta. Czyli praca matki też jest wycenialna, tylko nikt za nią nie chce zapłacić. Aniedajpaniebosze przyjdzie takiej kobiecie i mężczyźnie zapragnąć czwórki dzieci, to wyjęcie takiej matki z rynku pracy na długie lata sprawi, że po względnym odchowaniu dzieci postawi ją z ręką w nocniku o jakiejkolwiek ludzkiej składce emerytalnej nie wspominając.
Tak, nie ukrywam, że trochę żal mi tego, że matki wychowujące dzieci nie otrzymują wynagrodzenia za swoją pracę. Miłość dziecka jest wspaniałą nagrodą, jednak nie chciałabym tutaj wchodzić w tego typu dyskusje. Jesteśmy każdego dnia wynagradzane przez nasze dzieci, czułością, ciepłem, przytuleniem, tulącymi porankami. Mogłabym wymieniać bez końca.
Warto jednak podkreślić jedną ważną rzecz: my – kobiety wykonujemy jedną z najważniejszych prac świata w niczym nie ujmującą pracy ojca-męża, który zarabia na utrzymanie rodziny, jeśli taka była nasza decyzja co do rodzinnego budżetu. Dlatego też i nam należy się odpoczynek po całym dniu w pracy w przyznacie dość trudnych warunkach ;-)
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
44 komentarze
Z różnych względów podjęliśmy z mężem decyzję, że on będzie pracował, a ja będę zajmowała się naszym synem. Syn ma już dwa i pół roku i może dopiero w przyszłym roku pójdzie do przedszkola. O ile ta sytuacja nam nie stwarza problemu to reakcja otoczenia czasem mnie szokuje. Wkurzam się kiedy słyszę „tyle lat się uczyłaś, a teraz siedzisz z dzieckiem w domu i na co Ci to było?” albo „widzisz ta… i ta… pracują. A TY?”.
„Siedze” w domu 4 lata (4 latek przedszkolak juz i roczniak) mam dokładnie to samo, otoczenie ciagle pyta po co mi studia, co z prężnie rozwijająca sie kariera zawodowa … Cóż nic ! Taki moj wybor, teraz projekt dzieci a jesli kariera mi pisana to za rok czy dwa tez ja zrobie, a czasu z dziecmi i lat ich pierwszych zycia nikt mi nie odda :)
Pozdrawiam
Ps dodam ze rodzicow mam 400km dalej i siostre tez, tesciow wcale, meza w delegacjach i rozjazdach wiec sama sobie jestem sterem i okrętem mojej „bandy” ;)
Ja rodzinę mam ponad 1000 km dalej. A syn aktualnie nie może iść do przedszkola, więc kto się nim lepiej zajmie jak nie ja :) Mimo, że czasem jest ciężko cieszę się, że mam taką możliwość opiekować się moim sznem w domu.
Masz za duzo czasu wolnego, skoro piszesz ten post ;)
Pisanie bloga jest nie tylko moją przyjemnością, ale również pracą :)
Szczerze zawsze się zastanawiam, jak Ty to robisz…samo ogarnięcie dziecka/dzieci plus jakieś tam częściowe ogarnięcie domu plus obiadu to wydaje mi się mój max – przekonam się już na przełomie grudnia i listopada ;) A gdzie tu jeszcze z sensem pisać i jakieś tam magie na laptopie uprawiać. Zajmowałam się sporo cudzymi dziećmi i nie jest mi obce siusianie w towarzystwie czy przy otwartych drzwiach, nie spuszczałam ich z oka a jak zasnęły to latałam na paluszkach patrzeć czy oddychają jak za długo spały i nasłuchiwałam pod drzwiami pomimo elektronicznej niani. Swoje młode zapewne będę przez pierwsze tygodnie również strzec podczas jego snu. A gdzie tu czas i siły na stukanie w klawiaturę. Szacun :)
A Ty jeszcze więcej skoro mało ze przeczytałąś post to jeszcze masz czas odpisywać :D ;)
Tekst bardzo mi bliski. Mąż pracuje, ja „siedzę” (hłe hłe) w domu z dwiema córkami. Z tym że moje „siedzenie” to ogarnięcie domu, dzieci i mojej pracy, którą wykonuję w domu przed komputerem przez kilka godzin zazwyczaj późnym wieczorem i nocą. Dla ludzi praca w domu to nie praca. Praca przed komputerem to siedzenie na fb, a nie praca. Krótko mówiąc pasożytem jestem i lenię się na potęgę ;)) gomuummygo.blogspot.com
A ten co wymyślił pojęcie „urlop” macierzyński chyba sam nigdy go nie doświadczył. Ja to bym nazwała ETATEM macierzyńskim!
Wiecie co to zależy jaką się miało pracę wcześniej. Ja przez ostatnie dwa lata miałam akurat taką, że owszem z dzieckiem w domu odpocznę :)
A mnie śmiać się chce z pojęcia „urlop macierzyński”. To jest urlop? To charuwa 24h na dobę bez pensji. Kiedy wróciłam z macierzyńskiego po pierwszym dziecku do pracy mówiłam: ” idę do pracy odpocząć”!!!!!!
Nie gadaj bo na macierzyńskim dostajesz wypłatę ?chyba że nie jesteś nie Byłaś zatrudniona wtedy i o urlopie macierzyńskim nie ma mowy …pozdrawiam
Amen. Kobieto uwielbiam Cię za te słowa ?❤
Jakie to prawdziwe:) dość często słyszę, że siedzę i po czym chce odpocząć. Jak mnie to wkurza… chociażby odpocząć psychicznie i wyjść samej do sklepu. Ale pracy jaką wykonujemy w domu to już nikt nie widzi. Też chciałabym pracować i przyjść i popalić się i poleżeć.
Nie mam dzieci, ale właśnie jestem pełnoetatową nianią i bardzo cenię sobie, że po powrocie do domu mogę położyć się na kanapie z nogami do góry ;) a pełnoetatowe mamy po 8 godzinach ze swoim dzieckiem ogarniają jeszcze męża, obiady, pranie, sprzątanie, zakupy, sczepienia, wizyty u dentysty itp, itd… Jak Wy dajecie radę? Bo ja po 8 godzinach z JEDNYM pięciolatkiem jestem pozbawiona sił, choć to bardzo fajny pięciolatek ;)
Najgorsze jest jak własny mąż ma takie zdanie na ten temat bo resztę społeczeństwa które myśli ze nic nie robię mam daleko w poważaniu ale mąż to mnie czasem dobija. Często się o to kłócimy bo przecież on 8 godz na budowie pracuje. Ale że ja 3 razy w nocy dziecko karmię piersią i czasem jeszcze 2-3 pobudki – to się nie liczy. Bo on się do pracy musi wyspać a ja i tak nic nie robie to w dzień odpocznie.. ?
Mój maz ma podobnie i ja zalatwilam to tak ze jak byl w domu na urlopie to robilam tak zeby sam musial sié nimi zajmowac np dlugo wieszalam pranie albo nie reagowalam jak wyly a on chcial zebym sie nimi zajela. A jak mu sie nie podobalo to mu powiedzialam ze ja chcial odpoczywac po pracy to mogl nie robic dzieci i czeka go jeszcze takich 18 lat. A potem pytaøam czy czuje sié zrelaksowany? Bo ja mam taki relaks codziennie 24h. ( mam 11 msiécznego syna karminego piersiá i 2 letniá córke wiéc jest wesolo) Kilka takich zabiegów i mezowi rozum wrócil. Teraz nie sypie swoich mádroßci o nic nie robieniu i relaksie w domu.
A nie mowią Pani, że „możesz przecież w dzień odespać jak dziecko śpi”? Jak mnie hasło to wkurza. KIEDY??? Moje dziecko rano robi drzemkę max.30 min. Ok. 13 zasypia na 2godziny pod warunkiem że jesteśmy na spacerze i idzie spać dopiero po 19. To kiedy mam odespać? Jak mały śpi to trzeba ogarnąć dom, pranie, co drugi dzień piekę chleb, czasami przygotowuję obiad na drugi dzień. I mniej więcej co 2h lecę karmić. Po wszystkim jestem tak padnięta, że zazwyczaj to chce mi się spać ale zasnąć nie dam rady. A czasami mój maluch w środku nocy się budzi i chce się bawić bo czuje się wyspany. Mając 6 tygodni przez trzy dni w ciągu dnia nie drzemnął ani chwili, aż się wystraszyłam, że coś nie tak i poszłam z nim do lekarza a Pani doktor zbadała, się uśmiechnęła z litością i powiedziała „on już tak ma”. Słów mi brakło bo wszędzie czytałam, że noworodki jedzą, śpią i brudzą pieluchy. Na szczęście mąż mi zaczął pomagać w domu, ale nóż mi się w kieszeni otwiera jak słyszę „siedzisz w domu” i „w dzień możesz odespać”.
Bardzo ważny temat poruszyłaś. Oczywiście, że pan domu i mąż nie zostaje zwolniony automatycznie z obowiązków domowych w momencie przyjścia na świat dziecka i zakotwiczenia pani domu w domowych pieleszach. Jesteś domownikiem – sprzątasz, proste. Zostałeś ojcem – dostajesz niewyspanie gratis. A po pracy dziecko w ramiona. Jednakże to wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Ja i ojciec mojego dziecka jesteśmy oboje imigrantami. Pracujemy poniżej kwalifikacji, fizycznie. (ja w 6mies. ciąży i właśnie przeszłam na zwolnienie jupi!!!:)) Widzę jaki nieraz on jest zmęczony po jego twarzy i owszem podstawiam wtedy obiad pod nos i sprzątam po posiłku a jego wyganiam pod prysznic, poprawiam łóżko i sprawdzam czy nie zapomniał nastawić budzika. To ja mu najczęściej robię kanapki do pracy i pamiętam żeby kupić codziennie świeże pieczywo. Po prostu w ciąży dbam o swoje śniadania do pracy wię przy okazji o jego. A że ja sama nie wiem co bym zjadła to nie mogę wymagać od niego, żeby on to wiedział. Choć często pamięta, co ostatnio jadłam i gdzieś tym przy okazji mi kupi. Jeździ też po świeżą wołowinę „do najlepszego mięsnefo w mieście” i ją przyrządza i mnie nią karmi, bo dopadła mnie anemia. Wie, że sama bym tego nie zrobiła (generalnie nie jem mięsa a teraz tylko ze strachu). To nie chodzi o to, żeby było po równo w ilości wykonywanych obowiązków. Chodzi o wzajemny szacunek i docenianie się nawzajem.
Jesteśmy w trakcie urządzania się w nowym mieszkaniu. Dobrze, że za ścianą w regularnych odstępach czasu miauczy mi jakiś noworodek, dzięki temu wpadłam na pomysł by wstawić dodatkowe łóżko bądź kanapę do dziecięcego pokoju. Żebym w razie awaryjnych nocy mogła spać tam z dzieckiem i dać wyspać się temu, kto wychodzi z domu o 6 rano na 12 godzin i w pracy nie siedzi. A podkreślam, że on nie będzie w tym czasie jedynym żywicielem rodziny, bo będę na zasiłku macierzyńskim, który sobie wypracowałam. Dla mnie kłótnie o to, kto jest bardziej zmęczony, i kto co ma zrobić, są bez sensu. Wystarczy ze sobą szczerze porozmawiać, powiedzieć „pomóż mi”.
Jeśli facet wymaga od kobiety, że ona zrobi w domu wszystko, od umycia podłóg do lśnienia, 3-daniowego obiadu z deserem przez wyprasowanie jego koszul i ogarnięcie jego dziecka a na koniec wskoczy w pas do pończoch i strój pielęgniarki i będzie czekać na pana domu w pełnym makijażu, a on zje obiad, beknie i zażąda, żeby mu przyniosła piwo z lodówki, przy okazji zaś skrzywi się bo nie daj Boże nadepnie na jakiś niewidzialny okruszek albo ona mu przypomni o wyniesieniu śmieci, to coś tutaj jest nie halo. Chyba cały sekret tkwi w tym, by dostrzegać drugą osobę i szanować jej potrzeby, doceniać się nawzajem i nie traktować instrumentalnie.
Twój Tata to bardzo mądry człowiek! I ma absolutną rację ;)
Oczywiscie ze praca zawodowa nie jest ważniejsza od pracy pt.wychowywanie dziecka. jestem mamą pracująca na pełny etat zawodowo plus wychowuje 4latke (razem z tata z którym dzielimy się obowiazkami) a domu i zakupów nie ogarnia mi żadna 'pani’, tak więc czy mam dostawać podwójna pensje za wychowanie dziecka i prace zawodowa?
dlaczego podwójną? W czasie gdy jestes w pracy nie zajmujesz się dzieckiem, prawda?
Chciałabym zwrócić uwagę , ze często to my kobiety z dziećmi dowalmy innym kobieta , ze ” siedzą” w domu i ” tylko ” tyle… Tak! Ja właśnie od takich usłyszałam to i owo, co mnie zszokowało!sam termin” siedzenie w domu” jest krzywdzący! Dlatego teraz gdy ktoś mnie pyta czym aktualnie się zajmuje , to mowię , ze jestem menedżerka firmy , która bardzo prężnie się rozwija( mam 2 małych dzieci) i basta!
Zgadzam się! ależ to oczywiste, że mamy mają gorzej, że już nie wspomnę o sytuacji, gdy kobieta matka chodzi do pracy,,i ciągnie dwa etaty, a zasrany mężuś narzeka, że on po pracy odpocząć musi, i nawet śmieci mu się nie chce wynieść…żenada,,,większość z Was to Piotrusie Pany, Panowie, bo kobieta nie ma kiedy odpocząć w domu…po pracy – pracuje, czyt.: zapierdziela dalej.
Ja wam powiem jak sie rozwiązuje takie problemy. Wystarczy takiego delikwenta który uważa ze zajmowanie sié dziećmi to relaks zostawic na pare godzin z tym relaksem.ale nie umawiac sié tylko tak bez zapowiedzi.
amen :D !!
Hmm zostawiam..to on tylko się pobawi ..zrobi mleko albo owisanke i pójdzie na spacer hmm a gdzie reszta..planowanie posiłków..pranie ,sprzątanie..ja jeździe z 8miesiecznym niemowlakiem autobusem do szkoły ..mieszkam na wsi gdzie tylko jeden autobus dojeżdża i jeździ co 1.5h muszę zaplanować tak żeby młody był najedzony i przyjechać tak żeby mógł zjeść i mieć druga drzemkę ..żeby mi nie spał w busie bo po drzemce w domu a później jest marudny i płaczliwy
.nie mówiąc o pogodzie..chlip mówi to idź na dwór jak młody co marudzi aa lekcje z pierwszakiem to kto zrobi..hmmm a następny posiłek młodego a starszego ..tak właśnie jest..wszystko takie proste i mi pieprzy że on ogarnia rachunki..ale mi to wyczyn ja też puszczam przelewu i to jest pikuś ..chłop robi od 7 do 18jestem wykończona codziennością ..i samotnością
.mam dzieci ale chciałabym porozmawiac z dorosłym ..chciałabym na kogoś liczyc a nie tylko na sama siebie .tu nie mówimy o nudzie ale o rutynie..jeszcze mój 7lqtek jest zazdrosny
wychowałam dwójke dzieci (juz dorosłe) mam jeszcze dziewięciolatke-a co potem jak się mój etet matki skończy? takie czasy byly mąż zarabiał ja w domku a moja emerytura gdzie?
Cholernie dobrze napisane! :-) Od niedawna czytam, a raczej poczytuję w tzw. „wolnych chwilach” Twojego bloga i już nie raz zgadzałam się w duszy z tym co napisałaś, ale z braku czasu nie mogłam zostawić komentarza. Dzisiaj – uwieszona jak zwykle dwójką maluchów (w tym z jednym nawet w tym momencie u tzw. „cyca”) -zaszaleję, good job Kobieto! ;-) Świetny blog, ciekawe tematy i „moje” poczucie humoru. Pozostaję z Tobą na dłużej i pozdrawiam :-)
To prawda, my kobiety-matki jesteśmy zbyt mało doceniane. Tymczasem wykonujemy nie tylko ciężką pracę każdego dnia, ale przede wszystkim wychowujemy nowe pokolenia, które są przyszłością.
Sama prawda, choć ja jeszcze lubię pytanie „nie nudzisz Ci się tak cały czas w domu?” Nuda co to takiego?
Świetne napisane. Zwłaszcza z tymi roznicami odnosnie temperamentu dzieci. Ja mam bardzo aktywnego juz 1,5 roczniaka z ktorym bardzo ciezko wyrabia jedna osoba (o niani nie ma mowy, bo nie mialaby do niego cierpliwosci) ze wzgledu na jego temperament, upartosc i zawzietosc w dazeniu do celu a co za ttm idzie – złości. Ojciec od momentu urodzenia nawet jeden dzien sie nim nie zaopiekowal bo pracuje i jest zmeczony..Tylko kiedy dziecko bylo chore to JA musialam sie zmuszac aby resztkami sił jak karmiłam pojechac jeszcze sama zmeczona i wycienczona do szpitala z małym. Noe licząc wielu innych nieprzespanych nocy, wylanych łez i wycieńczenia. Takie mialam „przyjemnosci” i „wypoczynek” na „urlopie macierzynskim”.
Z takim sratusiem się tylko można rozwieść
dokładnie chyba jedyne wyjście, najgorsze jeżeli mąż nie potrafi docenić pracy swojej żony w domu. Niestety w domu nic nie robi się samo. samo pranie nie wskoczy do pralki, nie powiesi się nie wyprasuje, do tego niestety trzeba rąk i czasu. Obiad również sam nie ugotuje się na daną godzinę- do tego trzeba przemysleć plan obiadowy, zrobić zakupy i w końcu upichcić obiad na który czeka cała rodzina. po obiedzie trzeba posprzatąć. Dziecko (zależy jakie) też poptrzebuje stałej uwagi, spacer, pora jedzenia spania. Niestety nic nie robi się samo- no chyba że bałagan. Ale niestety kobiety są niedoceniane przez swoich mężów bo to one siedza w domu i „nic nie robią”. A jeżeli kobieta już pójdzie do pracy to pierwsze- i tak nie zarobi tyle co facet (nie ukrywajmy), drugie-przychodząc do domu po pracy dalej jest natłok obowiązków domowych. Ale niestety drogie Panie takie jest mniemanie że w domu z dzieckiem siedzimy, pachniemy i pijemy kawkę-więc wracam do swoich przyjemnych obowiązków ;) zapachu płynu do naczyń, zapachu płynu do podług, świeżej bryzy z odkurzacza i tej pysznej „mrożonej kawy”….a…..zapomniałam jeszcze….oglądnę wszystkie zaległe seriale ;) powodzonka
Dokładnie! Opekunka zajmująca się dziećmi to ma pracę. Jeśli robi to matka nagle w magiczny sposób praca znika i nierób „siedzi w domu”
Brawo dla tej Pani :)
W dodatku opiekunka nie pierze, nie gotuje, nie prasuje nie sprząta i nie robi wielu innych rzeczy, które robi „siedząca mama”… Serce m i się kraja gdy pomyślę, że będę musiała oddać synka do żłobka bo nikt nie da mu tyle miłości i bliskości co ja. Dzieci powinny być z mamą przynajmniej przez trzy lata bo takim maluchom już jako tako można wytłumaczyć dlaczego zostaje bez mamy na tyle godzin i że mama wróci.?
Nie martw się tak, żłobek to też cenne doświadczenie dla dziecka, moja córka musiała pójść mając 9 miesięcy i to było trochę za wcześnie ale bardzo szybko się odnalazła i usamodzielnila, teraz przyszła kolej na jej brata który ma prawie rok, wierzę że będzie dobrze choć serce pęka gdy zostaje z płaczem
My teraz jesteśmy na etapie przyzwyczajania sie do żłobka (mała ma 14 mcy) codziennie zostaje na 2 godzinki to już 2 tygodnie a ona nadal płacze 😣serce się kraje ale nie mamy wyjścia na początku lutego muszę wrócić do pracy. Mam tylko nadzieję że się przyzwyczai bo jest mega uparta i narazie się buntuje 😒
Bardzo trafnie napisane. Kobiety dzisiaj są niedoceniane a stereotyp chłopa pracującego, który zasługuje na odpoczynek wciąż prosperuje. Najgorsze jest to, ze wielu mężczyzn, których spotykam myśli, ze ich praca wystarczy jako wkład w budowanie rodziny. Pracuje nad tym u siebie:) Myślę, że Wasza robota jest ważniejsza bo kształtuje charakter i postawę przyszłych pokoleń. Czas, aby mężczyźni obudzili się i zaangażowali się również w „prace” z dziećmi.Takich panów zapraszam na męski blog a ja stanę się stałym bywalcem ósmego. Dziękuję za ten wpis.
zwyklytata.wordpress.com
Ja siedziałam, ale jak pracowałam zawodowo :D teraz bedąc mamą 3 dzieci, zdarza mi się nie siedziec wcale :D często i jem na stojąco ;)
Szczęśliva EKSTRA artykuł!! :) Sama racja!! Juz myslałam, ze jesteś kolejną, która będzie się TŁUMACZYĆ.. a tu miłe zaskoczenie :) BO wiadomo tylko winny się tłumaczy :) więc mamusie – róbmy swoje jak najlepiej i miejmy gdzies gadanie innych.
Praca mamy nalezy do tych najbardziej odpowiedzialnych (rownie odpowiedzialne sa zawody gdy odpowiadamy za czyjeś zdrowie i życie).
Nie zapomnij, że śpisz do 12, pracujesz masz godzinę dziennie i masz milion hajsu za nic. Przecież jesteś blogerką, więc wszystko dostajesz za darmo :D
Więc zrób coś z tym,żeby nie mieć poczucia niedoceniania.Inaczej albo odbije się to na dziecku,bo będzie obwinione za „poświęcenie”matki i ucieknie od Ciebie,żeby nie czuć się w obowiązku spłacania długu,albo przestaniesz pracować ze złości na męża,co rozpocznie wojnę domową. .Żadne z tych pomysłów nie służą rodzinie,ani Tobie.
Gdy mój M odważył się wypomnieć mi, że on ciężko pracuje, więc mogłabym trochę przyspieszyć ruchy i więcej w domu ogarniać, powiedziałam, że służącym i nianiom się płaci niemałe pieniądze, więc możemy wycenić moją pracę. Kiedy kolejny raz próbował zrobić to samo, zaczęłam się pakować i powiedziałam, że zostaje sam na weekend z naszą córką. Dodałam do tego listę zadań do wykonania. Wbiło go w podłogę, potem trochę otrzeźwiał i zaczął się głupio tłumaczyć, że jest przęmeczony, ze ma za dużo na głowie. Przedyskutowaliśmy sobie te sytuacje i doszliśmy do porozumienia, ale zaczęłam więcej wymagać JA od mojego faceta i robię to zupełnie bez wyrzutów sumienia!
Chętnie pojde z toba na wodke zeby odpoczac od tego bajzlu, ktorego i tak nie da sie ogarnąć, pracujac na 8h a „po godzinach” w domu przy trójce :)