Siedzę wygodnie.
Obok mnie świeci stara, abażurowa lampka. Iventy drzemie. Raz na jakiś czas lekko wzdycha – pewnie śnią mu się dzisiejsze pszczoły latające między kwitnącą koniczyną. Uśmiechnął się lekko. Uwielbiam dostrzegać te ulotne momenty. Zapisuję je sobie trwale w pamięci. Wiem, że warto.
Przykrywam się kocem.
Kocem, który należy do mnie od 7 lat. Policzyłam na palcach dla pewności. Tak, dokładnie siedem lat otulam się nim. Przykrywałam się nim w moim dawnym mieszkaniu we Wrocławiu. Mieszkał ze mną w Angli. A teraz podróżuje ze mną w inne miejsca. Gdybym miała kupić nowy, wybrałabym zupełnie inny wzór. Tymczasem przywiązałam się do tego cętkowanego skrawka materiału i trwamy tak razem podczas wielu wieczorów.
Rozmyślam.
Rzadko rozmyślam w ciszy. Zazwyczaj moje myśli biegają chaotycznie w ciągu dnia. Między zmianą pieluchy, a mieszaniem kaszki. Gubią się. Zdarza mi się je odszukać podczas wołania z drugiego pokoju mojej kochanej, małej zguby, która próbuje wejść na kanapę, ale jeszcze nie opanowała zarzucania kolana na siedzisko. Jeszcze nie.
Szczelnie chowam stopy pod kocem.
Lubię się tak bezpiecznie opatulić. Lubię także sięgnąć po gorącą herbatę z sokiem z czarnego bzu. Dzisiaj mam życzenie, aby ten kubek nie miał dna a herbata była zawsze gorąca. Dopijam ostatni łyk. Siorbnęłam. Zaśmiałam się w duchu. No tak. Wielka ze mnie dama. Wszyscy myślą, że jestem taka elokwentna, a tymczasem tego ostatniego łyka i odgłosów nie powstydziłby się wybitnie spragniony koń. Zdarza się.
Znowu zaśmiałam się.
Młody chyba usłyszał przez sen ten mój chichot. Poprawiłam mu poduszkę, pogłaskałam małe czółko i uśmiechnęłam się w duchu. Dzisiaj moje kochane chłopaczysko samo pięknie wrzuciło wszystkie klocki do pudełka. Zuch. Pochwaliłam go wtedy, a on zgrabnie wtulił się w moje kolana.
Sprawdzę, gdzie jest M. – pomyślałam. Wystukałam numer jego lotu. Środkowa Azja. Pewnie już ma dość niewygodnego siedzenia. Zostało 5 godzin do lądowania. Znowu odliczamy dni do jego powrotu. Już nauczyliśmy się cierpliwości. Cudownie tak trwać razem i czekać na siebie.
Sen mnie morzy.
Piękny dzień za nami.
Feel free to read this post in ENGLISH [click]
Ten wpis możesz przeczytać także po ANGIELSKU [click]
5 komentarzy
Czułam się tak, jakbym razem z Tobą pod kocem siedziała :)
Własnie podaję Ci tę gorącą herbatę! :-)
Jak dobrze się czyta :)
:*
A ja się głupia rozczuliłam…….bo zazdroszczę, dzisiaj zabrakło mi, chyba wczoraj i dobrych kilka dni wstecz, zabrakło mi tej pięknej prozy dnia, coś zabrało mi codzienność, zabrakło mi siły…….pozdrawiam serdecznie.