Wystarczy mała iskra, żeby popłynąć za daleko, powiedzieć za dużo, krzyknąć za głośno, użyć niewłaściwych słów, nadinterpretować czyjąś wypowiedź, obrócić się na pięcie i trzasnąć drzwiami.
A później nie wrócić, nie przeprosić, nie przytulić, milczeć i zostawić to niedokończone, zawieszone w próżni, z bolącym sercem, tysiącem myśli i dziwnych scenariuszy, zostawić rozdrapane, sączące się.
A wiesz, że to nie w Twoim stylu. Że chcesz inaczej. Że kochasz i boli Cię każde złe słowo. Bo nie warto zasiskać zęby i dumą się unosić.
A może jednak wrócisz, otworzysz drzwi, otrzesz łzy i wyjaśnisz. Porozmawiasz. Bez pośpiechu. Bez złych emocji. Bez złości. To nic, że będziesz tą pierwsza, która wyciągnie dłoń. To nieważne. Bo w miłości startujecie z jednego pasa, z tych samych bloków, macie tę samą metę.
Przecież kochasz tak bardzo!
Więc co wybierasz?
Rozmowę czy milczenie?