Młody ma już 1/3 roku za sobą. Z wiecznie śpiącego malucha wyrasta na takiego, który przez większą część dnia wymaga naszej atencji. Nie można go już zabawiać z oddali grzechoczącą się zabawką. On żąda od nas bodźców w ilości hurtowej a my je staramy się dostarczać. Jest popyt, to jest i podaż. Zresztą ta zasada działa w niezliczonej ilości dziedzin życia.
Jednak Młody nie jest perpetuum mobile i oprócz nocnego snu potrzebuje także kilka drzemek w ciągu dnia. Ich regularność jest zmienna, długość zwykle niewystarczająca by zrobić wszystko co czeka odłożone do zrobienia w szufladce z napisem „na później, gdy Młody spi”. Zazwyczaj staram się ogarnąć dom i siebie za jego aktywności, a na swoje małe przyjemności mam czas gdy on drzemie. Z tym czasem jest różnie, ale gdy ta błoga chwila nastaje to:
■ w panice skaczę z radości [na paluszkach, prawie lewitując by go nie obudzić bo sen jego twardy jest tylko w nocy ] i nie wiem od czego mam zacząć moje 5 minut dla siebie
■ odpisuję na zaległe wiadomości, jeśli nie uczyniłam tego wcześniej podczas karmienia
■ robię przegląd internetowej prasy
■ zdarza mi się zaglądnąć na pudelkowe ploty, które mnie odprężają niczym poranne rozciągnięcie kości u każdego psiaka, dailymail.co.uk też nie pogardzę. Te czynności jednak robię w ukryciu i z niechęcią się do nich przyznaję przed światem
■ uzupełniam online kosmetyczno-higieniczne zapasy Młodego
■ patrzę na swoje dłonie i stopy i obiecuję sobie, że podczas kolejnej Jego drzemki ogarnę je od A do Z
■ zamęczam mojego męża pytaniami o trwający remont naszego mieszkania i analizuję każdy bzdurny detal – kobiety tak mają…
■ farbuję włosy – doszłam już do takiej perfekcji, że jestem w stanie robić to podczas gotowania rosołu
■ robię pospiesznie kawę i bawarkę w megaśnym kubku. obie piję do wieczora [ też tak macie, że jesteście w stanie użyć w ciągu jednego dnia tysiąc kubków i filiżanek, z czego do końca dopić zaledwie garstkę, a później to tylko one zagracają zmywarkę?…]
■ piorę, piorę, piorę – z uporem maniaka. Uwielbiam segregować pranie, z namaszczeniem wkładam je do pralki a później z niej wyciągam. Robienie prania działa na mnie terapeutycznie.
■ prasuję – nie-na-wi-dzę prasowania. Mam genialne żelazko, ale i to nie pomaga. Nieznoszę tej czynności.
■ nakładam na twarz maseczkę algową i modlę się żeby Młody nie obudził się, gdy mam zaklejone usta i oczy i nie mogę przez te kilkanaście minut ani nic zobaczyć ani się odezwać. Jak do tej pory skutecznie uniknęłam jego przebudzenia w tym czasie ;-)
■ pracuję. Kolejna, po robieniu prania, forma terapii.
Idę po czekoladę z karmelem. Młody śpi. Trzeba wykorzystać czas na grzeszne
■ łasuchowanie ;-)
2 komentarze
Och, tak, pamiętam to chodzenie na paluszkach podczas drzemek młodzieży. Ufff, dobrze, że ten czas już za mną – bo drzemki wspominam dość nerwowo. Najbardziej lubiłam się zaszyć pod kocem z zapasem jedzenia i dobrą książką :)
ooo, to ja poproszę o koc i dobrą książkę! :-)