Plan jest prosty – ściągać tyłek z kanapy jak najczęściej się da. Włączam w to całodzienne spacery po Krakowie a także odwiedziny u naszych kochanych rodzin z dolnośląskiego i podkarpackiego. Jednak punktem centralnym ma być pokazywanie Młodemu świata nieco dalszego i nieznanego naszej szczeslivej trójcy.
W 2014 na tapecie będą:
- BILBAO – to hiszpańskie miasto, położone nad Zatoką Biskajską zachwyciło mnie podczas mojej krótkiej, aczkolwiek intensywnej przygody z architekturą i urbanistyką. Właśnie tam Zaha Hadid realizuje jedne ze swoich najciekawszych architektonicznych projektów. To jest miejsce wyjątkowo silnych tradycji baskońskich, jednocześnie łączące w sobie tę przenikającą nowoczesność i otwartość, których brakuje na przykład Madrytowi albo portugalskiemu Porto. To centrum festiwali muzycznych, wystaw i pasjonujących kulturowych spotkań ludzi z całego świata. Moi znajomi, których poznałam podczas różnorakich wycieczek po Europie, powtarzali że Bilbao is a place to be. I czuję, że tak właśnie jest. Może już na wiosnę puścimy Manu Chao i polecimy właśnie tam. 4 dni? Krótki i ciekawy city break się kroi. Arriba arriba andale!
- SANTORINI – ten pomysł wykluł się kilka dni temu. Odwiedziliśmy już Mykonos dwa razy, ostatnio w sierpniu 2013 z naszym wówczas pięciomiesięcznym Ivosławem [ trochę o naszych doświadczeniach przeczytacie TU i TU ], i wypadałoby sprawdzić czy i Santorini zalicza się do tej piękniejszej części morskich greckich zakamarków. Wyspy greckie mają w sobie nieco tej magii, której brakuje mi na przykład na Majorce albo Ibizie, gdzie historia i charakterystyczność miejsca zostały zepchnięte na boczny tor, a liczy się tylko turystyczny konsumpcjonizm. Mam smaka na greckie specjały prosto z targu i dobre, wytrawne wino. A najchętniej to skosztuję zimnej retsiny, którą tak zachwycaliśmy się ostatnio na Mykonosie! :-) Ale wyspy greckie tylko poza sezonem! Koniec września jest idealny, w przeciwnym wypadku ugotujecie się na twardo…
i taaaadaaam:
- BORY TUCHOLSKIE – do których nam nie po drodze od prawie trzech lat! Nie są one ani na trasie do bliskiego nam Wrocławia, ani do Przemyśla. Nie są nawet na trasie do Warszawy, którą zdarza nam się odwiedzić przelotnie. Od tych trzech lat mam nawet wybraną miejscówkę, którą wypatrzyłam od samego początku i wiem, że Gacanek będzie miejscem, w którym chcę spędzić z familią te kilka dni w Borach Tucholskich. Może jeszcze noc w namiocie nam się nawinie, coby przypomnieć sobie jak to się kiedyś spało za dawnych nastoletnich czasów? Będzie to okazja do pooddychania wspaniałym powietrzem [Kraków niestety traktuje nas z buta w tym względzie…] i wdepnięcia w jakieś niegroźne bagna, a także zobaczenia bobra w ferworze pracy.
2014 – oj, będzie się działo! I mam skrytą nadzieję, że uda się zobaczyć jeszcze więcej miejsc!
a gdzie Wy wybywacie w 2014? Szukam inspiracji!
Zdjęcia: images.google.com
Brak komentarzy