Nie ma co ukrywać, jedni jedzą śledzie , drudzy raczą się czekoladą po nocach [choć jak mawia mój dziadek: ze wszystkich słodyczy on najbardziej lubi śledzie…], a jeszcze inni nie trawią naleśników. Mogłam się spodziewać, że mój Synal też nie będzie przepadał za naleśniorami, jak jego Tata, ale postanowiłam to sprawdzić. Mój kochany Mąż przez długi czas udawał, że ze smakiem wcina moje patelniane wyroby, aż pewnego razu przelała się czara goryczy i wydusił z siebie, ze spuszczonym wzrokiem, że jednak naleśniki to nie jest jego ulubione danie [no chyba, że z mięsem ;-)] Wiwat szczerość! Ja też nie przepadam za ich smażeniem. Toteż sprawa uległa samorozwiązaniu :-D
Czy ta mina nie mówi sama za siebie?
1. Pierwszy etap to było macanie naleśnika.
2. Gdy okazało się, że faktura jest dziwna, buzia sama zaczęła się wykrzywiać.
3. Gdy kawałek naleśnika został w buzi, Ivek przestał się kontrolować – i patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, abym zabrała od niego to miękkie coś.
4. Nie pomógł nawet syrop klonowy, który miał za zadanie zmienić smak i zachęcić obywatela do dalszych prób.
Naleśnikom dziękujemy!
© Wszystkie zdjęcia* i teksty umieszczone na tym blogu chronione są prawem autorskim.
*chyba, że zaznaczone jest inaczej.
Brak komentarzy