19 rzeczy i rozwiązań, dzięki którym każda rodzina zaoszczędzi sporo pieniędzy!

napisała 29/08/2019 Moim zdaniem, Reklama., Szczesliva po godzinach

Nie wiem, jakie Wy macie plany na rok 2019 i rok 2020, ale my pomału i zupełnie na poważnie przygotowujemy się do tego, aby w końcu być na tzw. „swoim”. Kiedyś marzyło nam się własne mieszkanie, a teraz, kiedy mamy trójkę małych brzdąców, które rozsadza energia, marzymy o posiadaniu własnego domu.

Dlaczego domu? Bo mieszkania w centrum dużego miasta mamy po uszy. ;-) Śni mi się po nocach posiadanie własnego ogródka, trawnika, skrawka zieleni. Wiem, że mnóstwo przy tym pracy. Nie mogę przestać myśleć o tym, że pewnego dnia otworzę drzwi tarasowe i wypuszczę moje dzieci do ogrodu, w którym będą mogły biegać, śmiać się i grzebać w ziemi, zupełnie jak to robią u swoich dziadków. ;-) Jakie one tam są szczęśliwe, mówię Wam!

Ale – jak to się mówi – samo się nie zrobi. Dom się sam nie wybuduje. Potrzeba na to sporo środków. Natomiast żeby te środki posiadać, to warto by było część z nich zgromadzić, zaoszczędzić, chować regularnie do skarpety. Jak kto woli! ;-) Dlatego też przychodzę do Was dzisiaj z listą 19 rzeczy, które warto wprowadzić w życie – dzięki nim udaje nam się sporo zaoszczędzić i śmiało można to liczyć w tysiącach złotych – w zależności od tego, jak intensywnie z danych rzeczy korzystamy.

1. Samochód na gaz!

Niektórzy się śmieją, że na gaz jeżdżą tylko polscy „centusie” i to trochę wstyd tankować samochód na gaz. Mam znajomego, który swoje porsche przerobił na gaz i do pewnego czasu tankował je tylko w nocy, aby jak najmniej było przy tym gapiów. :D Teraz już chłopak nie robi cyrków i tankuje nawet w dzień. :D A my? A my jesteśmy od kilku lat właścicielami samochodu z instalacją gazową i przy naszym intensywnym trybie podróżowania po Polsce udaje nam się zaoszczędzić pokaźne sumy każdego miesiąca! Jeszcze 6 lat temu podróżowaliśmy sporo samochodem z napędem 4×4, który był na benzynę i palił średnio 13–15 litrów na trasie. Teraz podróż np. do naszej rodziny do Wrocławia kosztuje nas w dwie strony 150 złotych, a kiedyś kosztowała nas minimum 400 stówki! Jest różnica? No ba! ;-)

2. Zmiana dostawcy prądu!

Mamy w domu bardzo duże zużycie prądu. Niestety, instalacja gazowa/grzewcza w naszym mieszkaniu nie jest zbyt wydajna i musimy je dogrzewać klimatyzatorem z inverterem. Latem służy on za klimę, a podczas mroźnych zim dogrzewa nasze mieszkanie. Gdyby nie kilka klimatyzatorów zamontowanych w pokojach, marzlibyśmy zimą, a latem gotowalibyśmy się na miękko (bliskość dachu robi swoje!).

Mój mąż odrobinę załamał się rachunkami, które zaczęliśmy otrzymywać od czasu zainstalowania klimatyzatorów, ale nie poddał się i zaczął drążyć temat. Skonsultował temat z kilkoma innymi osobami i wyszło nam, że zmiana dostawcy prądu i taryfy na taką, która jest dopasowana do naszych potrzeb, pozwoli nam zaoszczędzić ponad 3000 złotych rocznie. Jak zdecydował – tak zrobił i oszczędzamy dzięki temu sporo pieniędzy. Polecam Wam zainteresować się tematem, jeśli macie spore zużycie prądu czy gazu. Jest w Polsce kilka porównywarek cen prądu i warto z nich skorzystać. U nas wyszło bardzo na plus.

3. Zmiana telefonu na nowszy korzystając z oferty, a nie poprzez kupowanie telefonu samodzielnie!

Tuż przed wakacjami, kiedy pakowałam moją hulajnogę do samochodu instruktora, żeby zasiąść za kółkiem i zaliczyć kolejną lekcję jazdy samochodem, położyłam mój telefon na dachu „elki”, obiecując sobie, że zaraz go stamtąd zabiorę. Niedoczekanie. :D Tak go niefortunnie położyłam między dachem a pokrywą bagażnika, że instruktor zamykając bagażnik, zamknął ów bagażnik razem z moim telefonem, który został… zmiażdżony. Mea culpa, to se ne vrati, i tak dalej. W moim przypadku brak telefonu to nie tylko brak kontaktu ze światem, lecz także brak narzędzia pracy. Przyszłam do domu, wyglądając jak taki zbity psiak, i zaczęłam dumać, co zrobię.

Mój M. zaczął się tylko śmiać i powiedział, że to było do przewidzenia przy moim roztrzepaniu i że mam się nie martwić. Coś wymyślimy. I wymyślił! Dostałam nowy telefon w ofercie Play i odetchnęłam. Uratowana!

Dlatego – kochani, zanim zaczniecie „smutać się”, że trzeba wyskoczyć z dużej kasy na nowy telefon, bo stary zniszczony albo działa wolniej od ślimaka, to poszukajcie oferty, w której opłaca się kupić telefon. Ja akurat od wielu lat jestem w Play i jestem też jednym z ambasadorów marki, także aż dziwne, że nie wpadłam na to wcześniej. Ale najciemniej pod latarnią, if you know what I mean. ;-)

Dlatego jeśli też myślicie o zmianie telefonu i nie chcecie wydać na to majątku, to na przykład teraz przy wyborze oferty Play HOMEBOX Duet lub Rodziny dostajecie rabat 500 zł na smartfony z najwyższej półki. Wystarczy, że kupicie jednocześnie minimum 2 karty SIM (pierwsza karta SIM z telefonem w promocji musi mieć minimum 50 zł miesięcznej dopłaty za smartfon, druga karta może być z telefonem lub bez niego). Ta promka jest nie tylko dla nowych klientów, lecz także dla obecnych.

4. Kupowanie butów dla dzieci w Internecie, często w promocjach.

Dobre, oddychające i wygodne buty dla dzieci to wydatek, który daje zdrowo popalić w budżecie domowym. Na dodatek stopa dziecka tak szybko rośnie! Ja to wiem i wie to każdy rodzic, który dba o kwestię porządnego obuwia. Ja jestem z tej szkoły, która nie poleca noszenia butów po innych dzieciach. Pisałam już o tym wielokrotnie – but razem z wkładką muszą dopasować się do stopy dziecka. W momencie, gdy wkładka jest już odkształcona po innym dziecku, będzie ona deformowała stopę. Takie są fakty.

Buty kupuję dla mojej trójki w 90% w Internecie. Jestem wierna kilku markom butów, którym ufam, które sprawdzają się u moich dzieci i mam już „obcykaną” ich rozmiarówkę. Korzystam też z miarek, które marki obuwia dają do domu – to świetne rozwiązanie, żeby śledzić wzrost stopy. Dzięki nim i odpowiedniemu pomiarowi mogę kupować buty w Internecie i zawsze trafiam z rozmiarem. Zazwyczaj też kupuję na promocjach. Mam to szczęście, że wiele marek obuwia informuje mnie o promocjach – wtedy też donoszę Wam od razu o tym na blogu albo na Facebooku. Świetne są też kluby zakupowe – tam obniżki sięgają nawet 70% i zamiast wydać na dobre buty dla trójki dzieci 750 złotych to wydaję 350. To ogromna różnica i zaoszczędzona kasa w kieszeni.

5. Kupowanie ciuchów w second-handach.

Ja wiem, że jest to temat, który budzi skrajne emocje. Niektórzy uwielbiają, inni nienawidzą. Trzeci są poirytowani, bo chcieliby, ale nie mogą trafić na tzw. „perełki”. Powiem tak – ja lumpeksy uwielbiam! Po pierwsze – poluję zazwyczaj na rzeczy nowe lub z niewielkimi śladami użytkowania. Po drugie – mam kilka swoich miejscówek, gdzie łowy są zazwyczaj owocne. Po trzecie – dzięki lumpeksom oszczędzam tysiące złotych rocznie. Gdybym miała kupować same nowe rzeczy dla mojej trójki – obawiam się, że nasz budżet by tego nie wytrzymał. Jakość ciuchów w sklepach nie jest najlepsza, a tak mam przynajmniej pewność, że coś już było prane kilkukrotnie i wygląda, jak wygląda.

To, że kupuję w lumpeksach, nie znaczy, że nie kupuję w sklepach nowych rzeczy. Jest kilka marek, których jakości ufam i się ich trzymam. Jeśli kupuję nowe, to też głównie na promocjach. Szkoda, że mój M. nie może przekonać się do odzieży z lumpeksów, ale pracuję nad tym. ;-)

6. Abonament w prywatnej sieci przychodni.

Jako osoba, która zawsze regularnie opłaca składki, w niewielu przypadkach mogłam liczyć na skorzystanie z naszej państwowej służby zdrowia w dogodnym terminie. Jeszcze lekarz pediatra czy internista by się znalazł, ale o lekarzach innych specjalności nie byłoby mowy! Terminy odległe, kolejki ogromne. Szkoda słów. W pewnym momencie zderzyłam się ze ścianą, bo mając guza, który nadawał się do natychmiastowej operacji, musiałabym czekać prawie rok na refundowaną operację. W rezultacie zapłaciłam za nią z własnej kieszeni, aby zrobić ją na cito. W tamtym czasie doszłam do wniosku, że żeby nie wydawać na specjalistów 1–2 tysięcy złotych miesięcznie mając trójkę małych dzieci, tylko abonament w prywatnej sieci przychodni nas uratuje. I uratował nas. Mam przynajmniej pewność, że nie będę czekała na wizyty tygodniami, tylko realizowane są one niemalże od ręki.

7. Robienie zakupów spożywczych w Internecie.

Przy trójce małych dzieci człowiek liczy każdą minutę, którą traci na bzdury. Korki uliczne to jeden z tych elementów codzienności, które wysysają ze mnie energię. W Krakowie korki potrafią zatrzymać człowieka na długie godziny. Zbuntowaliśmy się razem z moim M. i jeśli naprawdę nie musimy, to nie ruszamy się z domu. Nie tracimy paliwa na dojazdy na zakupy, nie tracimy cennego czasu. Dzięki temu możemy go spędzić z rodziną, a zakupy dostarczone zostaną pod drzwi. Tyle wygrać i zaoszczędzić. Korzystacie z zakupów spożywczych online?

8. Zmywarka.

Wiem, że do niektórych nie przemawia fakt, że zmywarka zużywa mniej wody niż podczas mycia ręcznego. Ale ona naprawdę zużywa mniej wody. :-) Moja dociekliwa znajoma dokonała pomiarów i wyszło jej 20% na korzyść zmywarki! Nie wspomnę o czasie, który oszczędzamy w także zaoszczędzonych rękawiczkach winylowych czy lateksowych, które kiedyś wkładałam do mycia. Jestem zdania, że w 2030 roku każda gospodyni domowa będzie miała zmywarkę w domu. A niech ona będzie dołączona wraz z becikowym czy z tym niebieskim pudełkiem, które dostaje się w szpitalach zaraz po urodzeniu dziecka! ;-)

9. Aplikacje na telefon, dzięki którym sporo oszczędzamy podczas zakupów.

Mam kilka aplikacji na moim telefonie, które pozwalają mi bardzo dużo oszczędzić. Dla przykładu – dzięki jednej z nich już na same pieluchy wydaję ok. 50 złotych miesięcznie mniej! :-) Rocznie to 600 złotych. I już bym miała na kawałek płotu wokół domu. ;-)

10. Karta Dużej Rodziny.

Niektórzy się śmieją, że niewiele się da dzięki niej zaoszczędzić. A ja się z tym nie zgodzę. To, ile da się oszczędzić, zależy zwyczajnie od tego, gdzie mieszkamy i z czego korzystamy na co dzień i podczas weekendów. W Krakowie sporo jest miejsc, które respektują KDR. Sporo jest też takich miejsc w innych miastach, do których jeździmy i korzystamy z lokalnych atrakcji. Myślę, że spokojnie rocznie jest to 200–400 złotych dzięki Karcie Dużej Rodziny. Mało? Nie sądzę. To jedna para butów dla dziecka! Albo kilka schodów w nowym domu, jak ja to zaczynam pomału przeliczać… ;-)

11. Ekonomiczna jazda samochodem.

Do napisania tego punktu zainspirował mnie mój 23-letni brat, który przyjeżdżając 2 tygodnie do nas z narzeczoną do Krakowa, powiedział coś w stylu:
– No, dzięki spokojnej jeździe zaoszczędziłam jakieś 5 dyszek.

Nie wiedziałam, co on ma na myśli na początku, dopiero mój M. tłumaczył mi – blondynce :P, że spokojna jazda w okolicach 100–110 km/h zamiast 140–160 km/h sprawia, że samochód o wiele mniej pali. Taka zależność. Dlatego jeśli nigdzie się nie spieszymy i możemy pozwolić sobie na spokojniejszą jazdę, to warto skorzystać z tej opcji, ponieważ to się zwyczajnie paliwowo kalkuluje. ;-)

12. Sprytne, posezonowe zakupy.

Co mam na myśli? Już tłumaczę. :-) Dla przykładu – opony zimowe kupujmy latem! Dlaczego? Ano wtedy właśnie – po sezonie – są one w o wiele korzystniejszych cenach, gdyż sprzedawcy chcą zwolnić przestrzeń magazynową na nowe towary. Meble ogrodowe kupujmy jesienią. :-) Dzięki takiemu „mykowi” ja zaoszczędziłam w zeszłym roku ponad 2000 zł na komplecie mebli tarasowych, który od zawsze mi się podobał. :-)

Jest wiele produktów sezonowych, na które warto poczekać. Jakie zakupy robicie po sezonie? Koniecznie dajcie znać! :-)

13. Chemia domowa bardziej przyjazna dla środowiska i o wiele tańsza.

Jestem na etapie zmian proekologicznych w naszej rodzinie. Idą nam one trochę opornie, z wielu względów, ale staramy się. Nigdy nie będziemy rodziną „zero waste” – jestem już tego pewna, ale staramy się być chociaż „less waste” na tyle, na ile nam nasz tryb życia, codzienność i wygoda pozwalają. To lepsze niż robienie niczego w tej kwestii, prawda? Takie jest przynajmniej moje zdanie.

Jedną ze zmian, którą zaczynam wdrażać, jest zmniejszenie używania sklepowej chemii gospodarczej. W niektórych przypadkach nie znalazłam satysfakcjonujących mnie zamienników. Na przykład orzechów piorących nie znoszę – przy zabrudzeniach moich dzieci i częstotliwości prania – to nie ma w ogóle racji bytu! Ale już kwasku cytrynowego i sody oczyszczonej, którą kupuję na kilogramy, udaje mi się z powodzeniem używać! Kupiłam wielokilogramowe opakowania i np. prysznic, umywalkę i zlew myję właśnie nimi. Wanny się nie da, bo jest z dziwnego materiału, który wymaga szczególnego potraktowania, ale trudno. Dobre i to! Na chemię gospodarczą wydawaliśmy majątek każdego miesiąca, bo my z tych trochę „pedancików”, ale dzięki kwaskowi i sodzie oczyszczonej (ocet u nas nie przechodzi – zapach mnie zabija ;-)) oszczędzamy minimum stówkę miesięcznie!

14. Zakup leków i suplementów w aptekach internetowych, a nie stacjonarnych.

To są oszczędności liczone już nawet nie w setkach, ale tysiącach złotych – jeśli brać pod uwagę kilkuosobową rodzinę, która np. często choruje czy wspomaga się suplementami. Od ponad dwóch lat robię zakupy głównie w Internecie i odbieram je osobiście w krakowskich aptekach. Marża w aptece stacjonarnej bywa tak wysoka, że naprawdę warto sprawdzić najpierw ceny online, aby otworzyć sobie oczy. :-)

Pamiętam do dziś sytuację sprzed wielu tygodni, kiedy w piątkowy wieczór podeszłam do stacjonarnej apteki po syrop dla Gai z ibuprofenem. Zapłaciłam 45 złotych za małą buteleczkę! W Internecie ceny zaczynały się od 17 złociszy… ;-)

15. Oglądanie filmów w kinie w dni powszednie zamiast w weekendy. Zakup karty lojalnościowej.

Wycieczka do kina z całą rodziną w sobotnie popołudnie to olbrzymi wydatek. Razem z moimi chłopcami chodzimy często do lokalnego małego kina we wtorki lub środy, kiedy bilety są o połowę tańsze. :-)

16. Zakup biletu lotniczego w opcji „flexible dates”.

Kilkukrotnie zdarzało mi się kupić bilet lotniczy z dodatkową opcją zmiany terminu wylotu. Gdybym tej opcji nie wykupiła – bilet by przepadł! Są sytuacje, szczególnie gdy ma się trójkę małych dzieci, w których warto mieć taką furtkę bezpieczeństwa. Ja już dwukrotnie z niej korzystałam. Dlatego warto przekalkulować, czy przypadkiem nie zainwestować dodatkowych kilkudziesięciu złotych na tę „furtkę”.

17. Zakup ubezpieczenia zdrowotnego na podróż zagraniczną.

Koszt leczenia za granicą może nas autentycznie „zastrzelić”. Podczas wyjazdu może zdarzyć się wszystko. Począwszy od złamania nogi, a skończywszy na zatruciu pokarmowym, które trzeba leczyć w warunkach szpitalnych. Miałam znajomą, którą podczas wakacyjnego pobytu złamała sobie nogę tak poważnie, że bidulka musiała przez pierwsze dni leżeć z nogą na wyciągu na szpitalnym łóżku. Nie miała niestety ubezpieczenia i finalny rachunek za hospitalizację wyniósł ponad 3000 euro. Dużo. :( Ubezpieczenie nas w takich sytuacjach ratuje. Ja kupuję nawet ubezpieczenie w przypadku, gdy wylatuję na 2–3 dni. I obym nigdy nie musiała z niego korzystać! ;-)

18. Zakup hulajnogi albo roweru do przemieszczania się po mieście.

Dzięki temu, że od kilku miesięcy jestem w posiadaniu hulajnogi elektrycznej, większość spraw (np. urzędowych) czy spotkań „ogarniam”, jeżdżąc na hulajnodze. Miałam plan korzystać z wypożyczalni hulajnóg (co też ma swoje plusy, bo np. można zostawić taką hulajnogę gdziekolwiek), ale kiedy to podliczyłam, to doszłam do wniosku, że lepiej wyjdę na posiadaniu własnego sprzętu. :-)

19. Ubezpieczenie smartfona.

Jeśli macie bardzo dobre smartfony, które są narzędziem Waszej pracy czy też np. są głównym „aparatem fotograficznym rodziny”, bo to dzięki nim cykacie najwięcej rodzinnych fotek (jak w moim przypadku), to rozważcie zakup dodatkowego ubezpieczenia telefonu od zniszczeń wszelakich. Mój znajomy, który uprawia sporty wodne, już dwukrotnie miał sytuację, w której jego sprzęt nie wytrzymał. Dzięki ubezpieczeniu dostał nowy telefon. Bez niego musiałby na nowy smartfon wyłożyć ponad 3000 złotych. A tak był uratowany! ;-)

Koniecznie podrzućcie Wasze propozycje rozwiązań, dzięki którym udaje się Wam oszczędzić trochę grosza. Dajcie znać, jakie są Wasze sprytne sposoby na oszczędzanie i na co obecnie zbieracie mamonę. :-)

Podobno podzielenie się naszym celem z innymi zbliża nas do jego realizacji i działa motywująco! :-)

P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu  ❤ Jeśli zgadzasz się z jego przesłaniem – możesz go podać dalej udostępniając go. Dziękuję!

Partnerem mojego postu jest Play, którego oferta Play HOMEBOX Duet lub Rodzina z rabatem 500 zł na smartfon z wyższej półki uratuje niejedną potrzebującą nowego supertelefonu duszę. ;-)

#teamplay?

Podobne wpisy

1 komentarz

  • Reply Anna Kostek72 05/09/2019 at 13:12

    no kupowanie w necie to w ogole wygod ai oszczędność czasu, ja często robie i staram sie korzystać z promocji

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.