4 wielkanocne przepisy, które zachwycą smakiem i bez których święta nie istnieją! ;-)

napisała 05/04/2019 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Nie mogłam się doczekać, żeby podzielić się z Wami dzisiejszymi przepisami :-) Po pierwsze – są to przepisy, które zachwyciły moją rodzinę i znajomych, i są już z nimi podczas każdej Wielkanocy. Dlatego mam prawie pewność, że i z Wami zostaną na dłużej!

A po drugie – są nie tylko przepyszne, ale również szybkie w wykonaniu!  Zawsze stanowią gwóźdź programu naszej Wielkanocy! Próbowania ich nie ma końca – moi chłopcy ( z moim M. na czele) paluchy wkładają, gdzie tylko mogą i bywa tak, że w trakcie robienia okazuje się, że trzeba dokupić składników, bo „szkodniki” zjadły połowę, jak to miało miejsce w zeszłym roku z wielkanocną kiełbasą! ;-)

Moim dzisiejszym przepisom towarzyszy marka Tchibo, dzięki której akcesoriom i dekoracjom udało mi się stworzyć wielkanocną atmosferę podczas mojej przedświątecznej próby generalnej. No to zaczynamy! A Wy zapiszcie sobie te przepisy na swoich facebookowych tablicach i nie zapomnijcie z nich skorzystać już … za kilka tygodni ;-) Wiem, wiem, a dopiero co był grudzień, prawda? :D

Żurek wielkanocny przepisu mojej Babci

Pyszny, wyrazisty w smaku, starsze pokolenia zawsze mówią jedząc go przy stole: „prawdziwy żur wielkanocny, jak za dawnych czasów!” I ja im wierzę, bo kto raz spróbował, to wtedy nam ten przepis „podwędza” i przekazuje dalej w świat :-)

Składniki na wielkanocny żurek (inaczej żur czy też barszcz biały)

  • 0,5 kg obranych ziemniaków
  • 0,5 – 0,7 kg białej kiełbasy
  • 2 średniej wielkości cebule
  • 1 butelka zakwasu na żur
  • garść grzybów suszonych
  • 6 jajek
  • liść laurowy
  • ziele angielskie
  • sól i pieprz do smaku
  • 250 ml słodkiej śmietany
  • 2 litry wody

Jak przygotować żurek wielkanocny?

1. W dużym garnku, najlepiej 5 litrowym, gotuję dwa litry wody, następnie dodaję pokrojone/pokruszone suszone grzyby, białą kiełbasę (nie kroję, w całości dodaję, razem z osłonką), posiekane w drobną kostkę cebule (można ją najpierw na masełku zeszklić), ziele angielskie, liść laurowy, pieprz i sól. Po około 20 minutach gotowania na małym ogniu wyciągam kiełbasę, żeby się „nie rozmemłała”, nalewam do garnka 0,5 litra zakwasu i znowu zagotowuję, i tak całość gotuję przez następne 15 minut. Wyłączam palnik pod żurkiem i zalewam śmietaną, i dobrze mieszam drewnianą łyżką.

2. W drugim garnku gotuję obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki. Dodaję wody tyle, aby przykryły ziemniaki, i gdy są już miękkie (też sprawdzacie to zawsze widelcem? ;-)), to wlewam je do garnka z zupą wraz z wodą, w której się gotowały.

Kiełbasę obieram z osłonki i kroję ją na średniej grubości plastry. Dodaję ją do zupy i mieszam dokładnie. Doprawiam pieprzą i solą, do smaku. Zawsze na końcu jeszcze odrobinę dosalam, bo wtedy wiem już, jak finalnie składniki się połączą i jak mają smakować. Jajka gotuję na twardo, obieram i nie dodaję ich już bezpośrednio do garnka a do miseczek, żeby podczas mieszania się nie rozwaliły i prezentowały się wielkanocnie ;-)

Gosposia Szczesliva ;-) ma na sobie kwiecisty fartuszek od Tchibo (w rzeczywistości jest jeszcze piękniejszy niż na zdjęciach!), i nie jest za długi, za co propsuję! <3  A żurem własnej roboty zajada się w porcelanowej, wielkanocnej miseczce od Tchibo. Mam w domu cały komplet kwiecistych naczyń i mam nadzieję, że rodzina padnie z wrażenia, jak udekoruję nimi stół ;-) Bym zapomniała – na stole jest wielkanocno-wiosenny obrus w kwiaty również od Tchibo. Mam też wersję w kolorze „miętowym”. Nie mogłam się zdecydować, którą Wam pokazać na zdjęciach. Są cudne!

Przepis na torcik biszkoptowy z masą malinową i galaretką

To jest mój popisowy numer, którym wszyscy się w rodzinie zachwycają. Nie tylko rozpływa się w ustach, ale to połączenie słodkości z kwasowością malin uzależnia i w trakcie jedzenia żałuje się, że ta uczta nie może trwać bez końca! Planuję na Wielkanoc zgrzeszyć i zjeść jedną porcję – mam nadzieję, że mój diabetolog i pani dietetyk mi to wybaczą! ;-)

Do zrobienia biszkoptu potrzebne są:

  • 3 jajka
  • 3 łyżki cukru drobnego
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • 3 łyżki mąki tortowej
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia

Dno tortownicy o średnicy 26 cm (może też być nieco większa) wyłóżcie papierem pergaminowym. Całe jajka ubijcie z drobnym cukrem i cukrem waniliowym do uzyskania puszystej masy. Do ubitych jajek przesypcie już przesiane pozostałe składniki i delikatnie całość wymieszajcie. Następnie całość wlejcie do tortownicy i włóżcie do uprzednio nagrzanego piekarnika do 180 ° C na około 10 – 12 minut ( góra i dół, może być też termoobieg. )

Po upieczeniu i wystudzeniu kroimy za pomocą na 3 części za pomocą obręczy do przecinania biszkoptu.

Do zrobienia masy malinowej potrzebujecie:

  • 400 g 30% kremówki
  • 400 g gęstego jogurtu
  • 150 g serka homogenizowanego
  • 3-4 łyżeczki cukru waniliowego
  • 1 łyżka cukru pudru
  • 2 galaretki malinowe
  • 1 łyżeczka żelatyny
  • 250 ml gorącej wody
  • 250 g malin ( można użyć mrożonych, tylko trzeba je wcześniej rozmrozić i lekko odsączyć)

Galaretki wraz z żelatyną rozpuszczamy w szklance gorącej wody i wystudzamy. Zimną kremówkę ubijamy z cukrem pudrem i cukrem waniliowym. Następnie do ubitej kremówki wlewamy jogurt, dodajemy serek homogenizowany i maliny. Całość mieszamy wlewając przy tym gęstniejącą galaretkę z żelatyną. Masę wlewamy na biszkopt warstwowo i odstawiamy całość do lodówki aż stężeje.

Moje warstwy wyglądały od dołu następująco: BISZKOPT – MASA MALINOWA – BISZKOPT – MASA MALINOWA – GALARETKA – MASA MALINOWA – BISZKOPT – MASA MALINOWA i rozkruszona galaretka na samej górze.

Do zrobienia galaretki (na górę torciku i jedną ze środkowych warstw, jeśli macie ochotę) potrzebujecie:

  • 2 galaretki malinowe
  • 750 ml gorącej wody

Galaretki rozpuszczamy i odstawiamy aż będą gęstnieć. Ja zawsze wkładam je na 20-25 minut do zamrażarki dobrze ten proces kontrolując, żeby się nie zamroziły, po czym rozkruszam ją lekko łyżką i „wsypuję” na samą górę, na masę ze świeżymi malinami.

Prawda, że torcik wyszedł zacny?! Zdradzę Wam, że do momentu robienia zdjęć uchowała się z niego tylko 1/4, bo moje gagatki większość pochłonęły :D

Na powyższych zdjęciach Gosposia Szczesliva ;-) ma na sobie kwiecisty fartuszek od Tchibo <3 A upieczony biszkopt dzieliłam na 3 części, dzięki genialnemu wynalazkowi! Dlaczego ja nie wiedziałam o nim wcześniej?! Regulowana obręcz do krojenia biszkoptu z długim nożem, który w sekundę, równiutko ten biszkopt kroi. Majstersztyk! A piętra torciku wykładałam za pomocą specjalnej „szpatułki” do tortów od Tchibo (w zestawie jest duża i mała) w superszczelnej tortownicy od Tchibo, w której można też piec. Tortownica ma przezroczystą, szklanką podstawę i wystarczy ściągnąć silikonową obwolutę i na stół postawić szklaną podstawę, na której torcik prezentuje się uroczyście :-) A te wielkanocne porcelanowe talerzyki z zajączkami i kwiecisty kubek na herbatę (mieści aż 0,5 litra!) też są z Tchibo. Teraz każdy z chłopców ma swój talerzyk z zajączkiem. Każdy z innym, rzecz jasna ;-)

Babka piaskowa cytrynowa wilgotna i puszysta w środku

Uwielbiam babki piaskowe, ale nie takie suche, tylko takie wilgotne, jakby mokre w środku, i ta właśnie taka jest! A posmak cytryny jest w niej tak rozkoszny, że chciałoby się tylko nalać ciepłego mleka, przykryć kocem i potajemnie całość wszamać ;-)

Składniki na babkę piaskową:

  • 1 czubata szklanka mąki
  • 2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • 150 gramów masła w temperaturze pokojowej
  • 3 jajka w temperaturze pokojowej
  • 3/4 szklanki cukru
  • sok z małej cytryny
  • skóra starta z małej cytryny

Wszystkie produkty muszą mieć temperaturę pokojową.

Masło miksujemy z cukrem na puszystą masę, tzw. puch. Dodajemy powoli po jednym jajku, miksując za każdym razem po dodaniu kolejnego jajka. Dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia, skórkę i sok z umytej i sparzonej cytryny. Mieszamy wszystko łyżką aż do połączenia składników. Wykładamy całą masę na keksówkę wyłożoną papierem do pieczenia albo papierowymi formami do keksówek, jak wolicie.

A następnie pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około 50-60 min. aż do momentu, w którym patyczek włożony do środka ciasta będzie suchy. Jak babka ostygnie, to ściągam papierową osłonę do pieczenia i kroję.

Fajny przepis na babkę (ale z majonezem!) ma też Edyta. Jeszcze jej przepisu nie próbowałam, ale bardzo mnie korci ;-)

Pastelowa, miętowa keksówka jest z Tchibo a dekoracje wielkanocne z jajkami w roli głównej, które maltretuje Teosiek i które widzicie na naszych kwiatuszkach i obrusie (w tym lampki wielkanocne w kształcie jajek) również są z Tchibo :-) Genialnie mieszkanie udekorowała blogerka Ania, zerknijcie tutaj

 

Muffinki jogurtowe, wilgotne w środku i rozpływające się w ustach!

Och, jak ja je uwielbiam! Kocham je miłością szaloną i gdyby nie moja dieta, to nie ręczyłabym za siebie, bo co Wielkanoc wcinałam zawsze kilkanaście, dlatego zawsze robiłam je z poczwórnej porcji składników. I teraz nie dziwota, że zgubiłam ostatnio prawie 20kg! Te 20kg nie wzięło się z powietrza, a z łasuchowania również ;-)

Składniki na muffinki jogurtowe:

  • ok. 170 g drobnego cukru do wypieków (1 szklanka)
  • ok. 170 g jogurtu naturalnego (może być maślanka)
  • 100 g rozpuszczonego masła (pół kostki)
  • 200 g mąki pszennej (1,5 szklanki) – pół na pół z mąką orkiszową też wychodzą pyszne!
  • 3 jajka
  • 3/4 łyżeczki sody
  • skórka otarta z jednej sparzonej cytryny
  • szczypta soli

W średniej wielkości misce łączymy składniki suche, tj. mąkę, sodę, cukier i sól. W drugiej misce roztrzepujemy jajka, dodajemy jogurt, dodajemy rozpuszczone masło i skórkę otartą ze sparzonej wrzątkiem cytryny. Łączymy te dwie masy masy, mieszając łyżką (nie mieszamy mikserem, bo masa będzie zbita a muffinki wyjdą nam zupełnie niepuszyste) tylko do czasu połączenia się składników i nie za długo, bo uzyskamy gumowatą konsystencję. Przelewamy uzyskaną masę do formy na muffinki wyłożonej papilotkami (mi wychodzi zazwyczaj ok. 8 sztuk muffinek, bo używam większych papilotek) i wkładamy do uprzednio nagrzanego piekarnika. Pieczemy ok. 20-30 minut w 170°C, do suchego patyczka). Z termoobiegiem piekłam ok. 20 minut, bez termoobiegu u mojej Teściowej piekę zazwyczaj ok. 28 minut.

Czy wy widzicie na powyższym zdjęciu ten mój proszący wzrok, który może świadczyć tylko o tęsknocie za tymi słodkościami, które ograniczam znacznie od grudnia?! ;-)

I gotowe! Następnie dekoruję masą śmietanową albo z serkiem mascarpone. Przepis na masę zawsze znajduję online. Są ich tysiące. Ostatnio zaszalałam z masą z dodatkiem zielonej herbaty – wyszły obłędne!

Gosposia Szczęśliva piekła muffinki w silikonowej formie od Tchibo (genialna i muffinki odchodzą od niej z łatwością i nie przywierają, następnym razem będę piekła nawet bez papilotek), a następnie zapakowała je do przenośnego pojemnika do muffinek od Tchibo, który jest równocześnie blachą do pieczenia z pokrywą do transportu. Pojemnik jest idealny do transportowania ciast, co zamierzam niebawem sprawdzić robiąc sernik nowojorski i zawożąc go do rodziny ;-) Mój ulubiony i chyba nawet popełnię go na Wielkanoc ;-)

Mam nadzieję, że cieknie Wam teraz ślinka! ;-)

Wszystkie wymienione przedmioty znajdziecie na Tchibo.pl oraz w sklepach stacjonarnych Tchibo.

Cudownej Wielkanocy, kochani! Dużo słodkości i spokoju w rodzinnym gronie <3 Mam nadzieję, że moje wielkanocne przepisy zagoszczą u Was na dłużej. Koniecznie podrzućcie w komentarzu inne Wasze świąteczne specjały. Bardzo chętnie umieszczę je w naszym rodzinnym przepiśniku :*

P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu   Możecie też się nim podzielić ze swoimi znajomymi, jeśli  nie chcecie zgubić wielkanocnych przepisów.

Podobne wpisy

Brak komentarzy

    Odpowiedz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.