Zastanawiałam się od czego zacząć, ale tak naprawdę to wiem od czego zacząć. Należy zacząć od siebie. Już jakiś czas temu doszłam do tej mojej odkrywczej myśli, że nie warto oceniać świata samemu nie dokonując potrzebnych zmian.
Nie wiem czy tylko ja mam taką manierę podczas moich podróży, aby porównywać odwiedzany przeze mnie kraj do Polski. Mam jednak nadzieję, że nie jestem w tym sama. Mam tę nadzieję, bo uważam że podróże zmieniają człowieka. Każą nam na chwilę przystanąć, zadumać się nad swoim życiem i otaczającą nas rzeczywistością. W najmniej spodziewanym momencie przychodzą nam wtedy do głowy refleksje, które w naszej szarej codzienności mogłyby się w ogóle nie uaktywnić.
Zacznę od początku. Odwiedziliśmy kilka dni temu Ogród Botaniczny w Naples. Miejsce wyjątkowe. Nie tylko dlatego, że zobaczyłam cudne orchidee, które rosną w naturalnym środowisku i dowiedziałam się, że one tak przymocowują się do drzew i większych krzewów, aby z powietrza czerpać potrzebną wodę. Nie tylko dlatego, że zobaczyłam plejadę motyli w jedynej motylarni, którą miałam okazję w życiu zobaczyć. Także nie tylko dlatego, że zobaczyłam kolumny z pnączami, które ewidentnie przypominały mi wrocławską Pergolę przy dawnej Hali Ludowej.
To miejsce dało mi do myślenia z bardzo ważnego powodu: ten ogród botaniczny został totalnie odnowiony i odpicowany dzięki pewnemu małżeństwu, które zdecydowało się przeznaczyć horrendalną kasę na to, aby inni mogli cieszyć się tym pięknym widokiem. Aby małe dzieci mogły poznawać naturę. Aby szkoły przyprowadzały swoich uczniów do tego miejsca i miały możliwość nauki poprzez doświadczalne i namacalne poznawanie przyrody. Co więcej, dziesiątki emerytów i nie tylko pracują w tym ogrodzie nie dostając za to żadnego wynagrodzenia. Zdecydowali się na dobrowolny wolontariat, aby pomagać innym. To jedna z kilkunastu inicjatyw jakie na szybko lokalnie obczaiłam na Florydzie.
Czy to nie jest wspaniałe? Wiem, może wydawać się Wam, że podniecam się tym przesadnie, jednak ja mam inne na ten temat zdanie. Ja zwyczajnie nie jestem przyzwyczajona do takiej rzeczywistości, w której inni robią tak wiele dla reszty. Bezinteresownie pomagają, ulepszają, urozmaicają. Nie widzę w Polsce aż tylu bezinteresownych inicjatyw. My raczej oceniamy naszą szarą rzeczywistość nie wnosząc nic do niej ponad nasze narzekanie. Słabe to, prawda? Narzekamy, że ogrody botaniczne padają w większych miastach zapominając o tym, że sami moglibyśmy się zgłosić do pielenia grządek przez kilka godzin w roku. Oczerniamy brudne i zaniedbane parki nie próbując nic z tym zrobić. Sama zaliczam się do tego grona, które robi dokładnie „0” w kierunku poprawy otaczającego mnie świata. Chyba czas to zmienić.
Wiem, że zmieniając siebie pokażę Ivkowi jak powinien „ogarniać” ten współczesny grajdołek. Paskudzimy opinię polskiej młodzieży, a tak naprawdę to możemy podziękować ich rodzicom za to, że nie uczą ich pewnych zachowań, które mogłyby tak wiele zmienić. Może udałoby się zamiast wszechobecnego olewactwa wzbudzić w innych tę troskę, o to by dbać o to co jest zaniedbane.
Dobra, czas na zmiany. To pisałam ja – Magda, szurnięta idealistka, ale cholera, czy to nie jest tak, że żyjemy w kraju jaki sami tworzymy? Powiedzcie, że to dobry kierunek, aby próbować działać lokalnie i dajcie mi dużego kopniaka. Prrroszę!
8 komentarzy
Ohoho, bardzo trafiłaś w sedno. Właśnie odkąd wyjechałam widzę, jak bardzo narzeka się na otoczenie, nie robiąc nic. Słyszę ciągle „Polacy to, Polacy tamto, polaczkowatość” jakby się samemu należało do innej nacji! Od jakiegoś czasu to obserwuję i zbiera mi się, zbiera, żeby o tym napisać.
Och.. Mieszkałam w Anglii kilka lat. Tam szczególnie było to dla mnie zauważalne :/
Super post! :)
Miałam to szczęście, w wieku naście trafić do harcerstwa, a stamtąd do przeróżnych organizacji pozarządowych. Do dziś mam więc nieraz okazję wesprzeć wybrane akcje bezinteresownie, po prostu. I do dziś, zdarza mi się słyszeć w rodzinnym domu „a po co?”
Więc nawet jeśli nikt nas nie nauczył, każdy może spróbować i być pierwszym ogniwem w rodzie, który dalej przekaże trochę wiary w ideały ;)
czyli jednak harcerstwo może być fajną drogą dla młodziaków!
Zgadzam się! zawsze należy zaczynać od siebie i próbować cos zmieniać. Jaki Ivo zamyślony w hamaku ;)
tak tak tak! zgadzam się!
btw. ten hamak…! ah!
Muszę koniecznie odwiedzić ten ogród botaniczny w Naples!
A wiesz skąd ta pomoc, chęć wolontariatu bierze się u Amerykanów?
Dzieci uczy się tego m.in w szkołach – na przykład,żeby skończyć High School każdy uczeń musi odrobić określona ilość godzin wolontariatu (pomoc w hospicjum, bibliotece, szkole, przedszkolu…) Może przydałoby się wprowadzic coś takiego do polskich szkół?
zdecydowanie by się rzydało, Maggie!