Czasami chce się po prostu ryczeć. Wyć. Łkać. Schować pod kołdrą. Albo w jakimś cichym kącie i stać niewidzialną. Tak, aby nikt nas nie zobaczył i nikt nie mógł wytrącić z tego bycia samą.
Samą i bez tego wszystkiego, co obciąża na codzień. Co wkurza. Co osłabia. Co zabiera siły i te ostatki entuzjazmu, który trzeba każdego dnia wskrzeszać w sobie na nowo. A nikt nie wie jak trudno zawalczyć o te odrobiny uśmiechu. Tylko my wiemy. Ja wiem. Ty wiesz.
Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Nikt. My to wiemy, że trzeba każdy kolejny dzień zdobywać na nowo. Zdobywać i pokazywać tym najmłodszym, że nam się chce. Że życie jest piękne. Że trzeba być aktywnym. Twórczym i uśmiechniętym od samego rana. Bo oni tych łez nie potrzebują. Nie potrzebują ich dopóki ich nie zrozumieją. Na razie ich nie rozumieją.
I w tym łkaniu, w tym cichym kącie, tak dobrze jest sobie pomarzyć, że ktoś nagle przychodzi do nas i głaszcze po ramieniu. Albo że przytuli. Przytuli i powie, że to tylko chwilowe. Że przecież razem zawalczymy o tę codzienność. Że postaramy się wspólnie budować coś, co nam się marzyło. Że mamy przed sobą mnóstwo takich gorszych momentów, i nic nie szkodzi, że one są. Bo one są potrzebne.
Ale nikt do tego naszego cichego kąta nie przychodzi. Nikt tego nie widzi. Nie widzi nas. I nikt nie głaszcze. Nikt chyba nie rozumie. Albo nie chce rozumieć. Albo jest zbyt zajęty. Albo też nie ma już siły. Bo czasami jest tak, że w tym samym czasie razem wszystkim te siły nam odchodzą. I wtedy jest jeszcze smutniej. Bardziej przejmująco. A my w tym cichym kącie ocieramy łzę i kiedy z tego kącika wychodzimy na światło to udajemy, że jej nie było. Do nich wychodzimy. Do tych najmniejszych, których kochamy. A którzy nie rozumieją.
I gdy tak jesteśmy w tym cichym kącie, i jesteśmy niewidzialne, to myślimy. Myślimy o tym co chciałybyśmy bardzo, a tego nie mamy. Albo o tym, co nas boli. Boli nas bardzo i cholernie wkurza. I obiecujemy sobie, że jak z tego kąta wyjdziemy, to zdobędziemy ten kolejny, przeklęty dzień. Że kto jak nie my. Że kiedy jak nie teraz. Że gdzie indziej jak nie tu.
I walczymy o to tu. O to teraz. I o to my. O nas walczymy. O nich. Walczymy, żeby tych łez było mniej a uśmiechów więcej. Żeby tej energii przybywało, a nie ubywało. Żeby wszystko było ładniejsze, czyściejsze, szybsze, mądrzejsze, łaskawsze. Żeby smaczniejsze było. Żeby się podobało. Żeby zachwyciło.
Bo to dla nich wszystko. I po troszę dla nas. A czasami tego „dla nas” jest za mało, dla nas matek. Dla nas kobiet. Dla nas żon. A przecież my też w tym wszystkim jesteśmy ważne. Tylko tak jakoś to się rozmywa. Tego „dziękuję” nie ma, a bardzo byśmy chciały. Tego „chodź się przytulić” brakuje. Tego „nie płacz, będzie dobrze” nie słychać. Ale to nic. I bez tego pokonamy ten dzień, który chce nas docisnąć. Zgnieść chce nas, zmiażdżyć i dobić.
Ja w takim momentach zaciskam pięści, spinam się w sobie i adrenalinę uwalniam. I za cholerę nie chcę się poddać. Że niby ja? Teraz i tutaj miałabym osiąść, zatrzymać się i zwolnić na dobre? O nieeee. A za cholerę nie dam się. Nie dam i koniec! I Ty też się nie dajesz.
Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny. – Ernest Hemingway
I jeśli mogę czegoś życzyć nam. Tak na koniec. To by do tych naszych cichych kątów jednak ktoś czasami zawitał. Podał rękę. I przytulił. I ukochał. Bo ja wiem, że jesteśmy dzielne, ale w tej dzielności bywamy bardzo samotne..
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*
23 komentarze
Oj bardzo samotne…’nikt tego nie widzi albo nię chce widziec’ prawdziwe, a zarazem strasznie smutne?
;(((((((((((
Gosia, nie smutaj się!
Doskonale wiem o czym piszesz. Smutne jest samotne macierzyństwo i brak tego z którym powinno się te radości i smutki i obowiązki dzielić. Co z tego że wychodzisz z kąta z uśmiechem na ustach i adrenaliną jak w sercu kamień i ciężar nie do opisania? Tak,przed dziećmi trzeba grać
bo chociaż jesteśmy mega silne i twarde to same się przytulić nie potrafimy….
Pięknie to ujęłaś!
Chylę czoła przed wszystkimi samotnymi matkami, bo poza moim pojęciem jest sposób, w który ogarniają rzeczywistość znajdując jeszcze siłę, energię i uśmiech. Ja takich chwil, jak opisujesz, miewam całą masę, a nie jestem samotną matką. Jest mi ciężko to wszystko udźwignąć, chociaż mam pomoc. A wy jej nie macie i też musicie to udźwignąć. Jesteście bohaterkami!!!
Jeszcze nikt od ponad trzech lat nie pomogl mi przy dziecku, jestem ciagle sama z chorym dzieckiem. Mam dosyc. Jestem wyczerpana tydzien temu pani psycholog powiedziala ze mam depresje ktora trzeba leczyc lekami u psychiatry
Głowa do góry! Słuchaj, jeśli jesteś pod opieką psychologa to jesteś na dobrej drodze! :* Ściskam!
nie bój się psychiatry, lecz się! Lepiej wcześniej niż wcale! Ja mam dwójkę dzieci, 8,5 i 2,5 i dopiero jak męża kopnęłam w d… i wyprosiłam z domu przypomniał sobie że ma dzieci, nigdy nic przy nich nie zrobił. Ani jeden raz kaszki nie zrobil, nie zmienił pieluchy nic… Mam nadzieję że Twoje Maleństwo wyzdrowieje W naszych dzieciach nasza przyszłość:*
Kochana tez bylam samotna mama. I tez pod stalą opieka psychologa i psychiatry dostalam tabletki ktore pomogly nabrać mi dystansu do swiata i do moich problemow a co najwazniejsze pozwolily skupic sie na córci. Po roku moj psycholog odstawil leki dalam radę i ty tez dasz kochanie
Nie tylko samotne Matki tak się czuja. Duzo kobiet które maja męża czy Ojca dziecka przy sobie mimo wszystko jest samotna w macierzynstwie. Bo to my jestesmy Matkami dla swoich dzieci, nikt inny.
To okropne ale milo wiedzieć ze w tej samotności i kopaniu samego siebie w tylek zeby sie podniesc nie jestem sama tylko sa kobiety ktore tez sie kopia :)
Trzymamy sie i sie nie dajemy:)
Pozdrawiam
Takie prawdziwe, niestety prawdziwe. Co jakiś czas sama tak staje w kącie i … kopnęłabym w tyłek tego moje męża by zauważył mnie tam ;) I wyciągnął … choć chłop dobry i mądry ale jak to chłop mało widzi ;) Trzymajmy się!
Trzymajmy się, ot co! ;-)
Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyną, która tak ma, bo już się bałam :)
Bardzo mądry artykuł. Ja obserwuję mamy dzieci z niepełnosprawnością i sama jestem taką mamą i muszę powiedzieć, że ta dzielność i samotność tu jest widoczna jeszcze bardziej. Może też mamy za dużo chcą? Mieszkanie musi być posprzątane, lodówka pełna, dziecko z jednych zajęć na drugie. A czas dla siebie? Tylko mama sama ze sobą? Albo ewentualnie ze swoim psem?
Trafiłam na ten wpis dopiero teraz choć jestem z Tobą już jakiś czas i chociaż nie mam w zwyczaju zostawiać komentarzy to dzisiaj wyjątkowo nie mogę się oprzeć żeby napisać jak bardzo w punkt trafiasz i jak bardzo potrzebny był mi ten post bo dokładnie opisuje to jak często się ostatnio czuję ja. .. dziękuje
Taka natura kobiety. dobrze jezeli pan mąż nas dobrze zna i wie kiedy wyciagnąc do nas rekę…
..gorzej jeśli nie zna…, albo nie chce…albo mi się tak wydaje…
Wydawało mi się, że jednak zna… :(
dobrze ze nie jestem sama w swojej walce…kochane mamy…te ktore sa same i te ktore nie sa…..usciski….damy rade…dla nas samych i naszych pociech a najlepsze jeszcze przed nami…..sama nie wierze ze to napisalam w zaistanialej mojej sytuacji ale znaczy to ze widze swiatelko:)
Polubilam strone jakies 25 min temu przez ten czas przeczytalam trzy pelne posty. Jestem zaskoczona tym ze w koncu jakas mama glosno mowi ze tez nie ma sily czasami,ze ma dosc, ze chce czasu dla siebie i ze z mezem nie jest juz tak fajnie bo nie maja najnormalniej w zyciu czasu dla siebie! Szok mega podziw od dzis od poczatku bede wertowala ta stronke! Weszlam przez przypadek a mega mi pomoglo poczytanie akurat dzis ciezki dzien… To przeznaczenie chyba bylo ;-) Kobieto kawal dobrej roboty robisz!
Czasem nie ma siły byc silną. Tylko czasem….
Trafione w samo sedno!!!!!!