6 lat temu zupełnie nie spodziewałabym się, że przed trzydziestką zostanę mamą. Ba! 6 lat temu nie sądziłam, że będę żoną i wytrzymam tydzień bez weekendowych imprez. Co więcej! 6 lat temu nie sądziłam, że będę jadać normalne śniadania i będę zdolna do myślenia o czymś innym niż czubek własnego nosa.
Dlaczego pisze o tych 6 latach wstecz? Bo własnie wtedy byłam zagubiona, chociaż zdawało mi się, że jest zupełnie inaczej. Wtedy myślałam, że mam w ręku receptę na sukces w związku, na sukces w pracy i w ogóle mogłabym wystąpić z powodzeniem w Szansie na Sukces… Toteż 6 lat temu nie miałabym szans, aby przygotować się do jakiejkolwiek ciąży. To ciąża przygotowałaby dla mnie niezłą lekcję życia.
Jak widać na regularnie załączanych przeze mnie obrazkach – można się zmienić. Można się spiąć i zacząć porządkować swoje życie. Nie będę udawać, że proces ten jest łatwy i szybki. Proces ten jest niewygodny na samym początku, ale z biegiem czasu staje się naturalny. Przestaje nas boleć pomału tracone rozbujane ego, by w końcu dojść do momentu, w którym stwierdzamy chóralnie z innymi macicami, że ta przemiana to jest TO na co czekałyśmy CAŁE ŻYCIE! Eureka!
No właśnie, skoro „w ogóle można przygotować się do ciąży”, to „cholera, jak przygotować się do tej ciąży?”
Jeśli należysz do mojego klubu i cudem udało Ci się wyrwać ze szponów młodzieńczej nieodpowiedzialności, to powiem Ci jak to przygotowanie wyglądało w moim wykonaniu.
1. FACET.
Bez faceta nie ma ciąży. Raczej nie ma. Tzn. niektóre dziewczyny uparcie twierdzą, że to halny je zapłodnił. Albo, że podczas kopania ziemniaków coś dziwnego wisiało w polnym potwietrzu i nagle brzuch zaczął się powiększać. Ja należę do tej grupy, która uparcie twierdzi, że to raczej mężczyzna może dokonać tego zastrzyku szczęścia, nie inaczej.
Miałam wielkie szczęście, że w pewien słoneczny, ciepły, wiosenny poniedziałek, spotkałam mojego Męża. Nie zapominajmy, że on także miał szczęście, że trafił na mnie. Ale wracając do meritum, czyli tego samca – gdyby nie mój jedyny, niepowtarzalny, inteligentny, opiekuńczy i rozsądny Mąż, to nie byłoby Szczęślivej. Czytałybyście, albo i nie, Zblazovaną i zamiast zdjęć wśród traw i jarzębiny, wrzucałabym [pół]nagie fotki z imprez.
Warto pokusić się o znalezienie tego jedynego. Tego, przy którym serducho mocniej bije. Tego, który przytuli, gdy ciemno, głucho i nie ma co jeść. Tego, który wysłucha i opierdzieli. Tego, który przemówi do rozsądku. Tego, który kocha. Bez niego jest trudniej, ale jak pokazują niektóre scenariusze – też można i wtedy chylę przed Wami czoło! Nawet dwa czoła [gdybym tylko je miała!].
2. ZDROWIE
Zanim zdecydujecie się ze swoim Mężczyzną na to, że warto postarać się o potomka, należałoby zrobić mały rekonesans własnego zdrowia. Wyjaśnić co to Was swędzi od trzech lat za prawym uchem. Ogarnąć temat bólów w lędźwiach. Sprawdzić, dlaczego wypadają Wam włosy i dlaczego miewacie złe samopoczucie.
Na moim przykładzie powiem Wam, że możecie tylko zyskać jeśli zafundujecie sobie przegląd zdrowia przed niepokalanym poczęciem. Ja po takim przeglądzie wyjaśniłam „powiększony węzeł chłonny”, który okazał się być guzem ślinianki i był do natychmiastowego wycięcia. Miał być wielkości orzecha laskowego, tymczasem trzeba było dokonać głębokiego cięcia i nagle z orzecha zmienił się w twór wielkości pięści.
Poszłam także po rozum do głowy i zainteresowałam się moją nawracającą rwą kulszową. Gdyby nie rehabilitacja, w ciąży pewnie leżałabym plackiem na podłodze.
Gdyby nie kompleksowe sprawdzenie mojego zdrowotnego stanu technicznego nie odkryłabym tego, że mam niedoczynność tarczycy, która [niekontrolowana] mogła uniemożliwić owocny efekt naszych starań.
3. PRACA
Wiem, łatwo powiedzieć: „zmień pracę na mniej stresującą”. Albo postaraj się o etat gdzie indziej. U mnie zmiany dokonały się szybkim cięciem: zrezygnowałam z pracy, która była wg mnie toksyczna i bardzo męcząca. Zyskałam święty spokój i odżyłam. Zajęłam się pracą zdalną i dobrze się z tym czułam. Odzyskałam ustabilizowany stan psyche i byłam gotowa do podejmowania decyzji dotyczących tego czy chcemy powiększać rodzinę.
4. JOD, KWAS FOLIOWY, DHA i inne
Przed ciążą mój kapitalny przegląd zdrowia pokazał mi na czym stoję i co powinnam jeszcze poprawić. Trafiłam na dobrych lekarzy, z praktyką zagraniczną i uniwersyteckim doświadczeniem w jednym. Zalecili przyjmowanie jodu, który miałam niski. Zasugerowali także przyjmowanie preparatu z DHA i kwasu foliowego na 6 miesięcy przed planowanym zajściem w ciążę. Nasze polskie standardy nie zawsze nadążają za zagranicznymi normami i sugestiami. Warto się w tym temacie doszkolić.
5. NAŁOGI
Śmierdzące papierosy rzuciłam dwa lata przed zajściem w ciążę. Tego chyba nie trzeba tłumaczyć, że przyniosło to same korzyści? Byłam cuchnącą papierośnicą, której wydawało się, że papieros dodać może klasy zbłądzonej dwudziestokilkulatce. Co za porążka myślowa. „Na coś trzeba umrzeć” do mnie nie przemawia – na głupotę, umrzesz, Obywatelu. Rzuć fajki. Jesteś w ciąży – nie popalaj!
Alkohol – jedni mówią, że to trucizna [ i mają poniekąd rację]. Drudzy, że umilacz – też mają rację. Ale prawda jest tylko jedna – jeśli chcecie, aby męskie nasienie miało dobrą „jakość” a i kobieta była w pełni zdrowotnego szczytu, to trzeba ograniczyć winko. Przynajmniej w czasie tych jakże upojnych prób.
6. KONDYCJA FIZYCZNA
Całe moje szczęście, że chodziłam na rehabilitację, która pomogła mojemu kręgosłupowi przed zajściem w ciążę. Gdyby nie ona, to moje ciało w ogóle nie byłoby przygotowanie na noszenie dodatkowych kilogramów. A było ich sporo. Gdy było ich 15 przestałam się ważyć. Myślę, że spokojnie mogłam mieć ok.20 kilogramów dodatkowego szczęścia w sobie. Zrzuciłam wszystko w ciągu 12 miesięcy i obecnie ważę mniej niż przed ciążą.
Ale wracając do tej kondycji – niestety cienki Bolek był ze mnie jeśli chodzi o ruch fizyczny. Teraz, gdybym zaszła w ciążę, byłabym na o wiele lepszej pozycji niż z moim pierwszym dzieckiem. Ćwiczenia to podstawa – inaczej odczujecie to w stawach [jak ja] i w ogólnym samopoczucie w trakcie tych cudownych, ale i wymagających 9 miesięcy :-)
Dodalibyście coś do tej listy?
Udało Wam się spełnić te punkty czy coś kulało [jak u mnie] i przy następnym dziecku [ będzie następne? ;-)] pomyślicie o kilku zmianach?
P.S. Od vczoraj możecie subskrybowac mój szczęślivy newsletter ;-) , w którym będę Was informować o novych postach i konkursach. Obiecuję nie spamować codziennie! Newsletterowy Formularz znajdziecie w prawym pasku na każdej stronie i podstronie szczesliva.pl
18 komentarzy
Odkryłam Twojego bloga bardzo niedawno, toteż przyglądam się mu dopiero od kilku notek i….zaskakująco trafiasz z tematami w sedno moich poszukiwań :)
Jestem dopiero na początku drogi przejścia z chaosu do myślenia o tym, że warto może już się trochę uspokoić, znaleźć sobie miejsce i jednak przed 30stką zostać mamą :) Czytając więc tą notkę, uśmiechnęłam się szeroko do siebie na dzień dobry i z podniesioną głową idę ogarniać życie! Dzięki za poranną motywację! :)
W moim przypadku przygotowania ograniczyły się do przyjmowania witamin i rzucenia papierosów. Dziś pewnie powinnam kompleksowo się zbadać, bo czuję się nieciekawie i tez podejrzewam niedoczynność tarczycy.
Haha, rozbroiły mnie słowa ” on też miał szczęście, że trafił na mnie” ;)
Pozdrawiam :)
O rany! Jaka rozprawka! :-D Ja przyznaję się bez bicia, że zatroszczyłam się tylko o punkt 1 i zrobiłam kompleksowe badanie krwi. Fajek, na szczęście, nie kopciłam never. Przed drugą ciążą jednak będę musiała czoło pokornie do podłogi pochylić i poszerzyć moją skąpą listę o rehabilitację kręgosłupa…
Chociaż raz ma zupełnie odwrotnie niż Ty ! :)
Lei nie planowaliśmy – a raczej planowaliśmy, ale „za chwilkę”. Podejrzewam, że poczęta została podczas jednego z wieczorków podlanych winkiem, od palenia odrzuciło mnie samo – jeszcze przed tym jak dowiedziałam się, że coś tam w ogóle we mnie kiełkuje… Kręgosłup leży i kwiczy, a ja razem z nim. ;)
Po ciążowych kg nie zdążyłam zrzucić a już zbierają się kolejne ciążowe…;)
Więc chociaż ten raz stoję w całkowitej opozycji do Ciebie, bo w stanie jestem podważyć niemalże każdy punkt Twojej listy…
Chociaż nie… ;) Też jestem szczęśliwa. ;)
Zazdraszczam! :-) Też bym chętnie drugi raz na żywioł poszła, ale kręgosłup jednak mnie mocno blokuje :-( . I niby tak nie przytyłam w ciąży mocno, bo dychę i po niej już ani widu ani słychu.
A u mnie było właściwie tak, jak u Ciebie. Najpierw przestalam być zblazowaną imprezowiczką, rzuciłam fajki, poznałam tego jedynego, przeglądu zdrowia nie robiłm ale bardzo wkręciłam się w sport, zaczęłam się zdrowo odżywiać, a potem pojawiła się ciąża. Naprawdę nie wiem, jakbym ją zniosła, gdyby nie świetna kondycja fizyczna przed poczęciem (pokalanym). I to chyba najfajniejsza opcja, kiedy taką właśnie drogą dochodzi się do ciąży. Dużo lepsza, niż wpadka w czasach imprezowo-singielskich.
O ile fizycznie byłam do ciąży nieźle
przygotowana (zdrowa jak ryba, niepaląca, aktywna fizycznie, zażywająca kwas foliowy) o tyle psychicznie nic nie mogło mnie przygotować na totalną rewolucje jaka nastąpiła wraz z pierwszymi objawami ciąży. Tylko dzięki cierpliwości, miłości i wsparciu mojego męża jakoś to przetrwałam, ale kolejnym ciążom (z ogromną przykrością) mówię zdecydowane i stanowcze NIE. Ola xxx
Kochana, medal dla Ciebie! I dla Męża!
Palenie rzuciłam jeszcze długo przed ciążą. Alkoholu piłam niewiele, a od szczęśliwej owulacji w ogóle nie piłam. Gorzej było z moim zdrowiem, bo zbagatelizowałam problemy z kręgosłupem. Zemściły się i moja dyskopatia skutecznie uniemożliwiła mi pracowanie w ciąży. Nie byłam w stanie siedzieć a pracodawca jak na złość nie chciał wstawić kanapy do mojego miejsca pracy ;-) Za to kondycję w ciąży miałam rewelacyjną. Codziennie chodziłam wokół bardzo dużego parku. Co dziennie także robiłam serię ćwiczeń na piłce (takie dla ciężarnych).
Wow! Szacun!
Punkt pierwszy to jest to od czego bezapelacyjnie trzeba zacząć :) Ze zdrowiem problemów nie miałam. Fajki i alkohol to nie moja bajka. Więc do pierwszej ciąży jakoś specjalnie się nie przygotowywałam choć starania trochę trwały. Poza dziwnymi alergiami których wczesniej nigdy nie miałam i nadciśnieniem ciążowym nie miałam innych problemów. Teraz jestem w drugiej ciąży która była piękną niespodzianką więc też było bez przygotowań. Znowu ciśnienie jest problemem ale poza tym wszystko idzie idealnie.
Ja tez z tych wysokociśnieniowych w ciąży .
Sobie życzę takiej drugiej niespodzianki jak u Ciebie ;)))
Dodałabym: zrób coś szalonego, na co miałaś zawsze ochotę, bo potem może już zabraknąć odwagi. Mnie po porodzie nawet ulubiona szybka zjeżdżalnia na basenie wystraszyła ;)
Odwagi i czasu, święte słowa!
Zgadzam się we wszystkich punktach i chyba nic bym nie dodała. Przed ciążą zrobiłam sobie gruntowny przegląd, włączając w to konsultacje ginekologiczne pod tytułem co brać przed, co w trakcie ciąży itp. Warto pamiętać, aby w tym przeglądzie uwzględnić również wizytę u dentysty. Nic przyjemnego, ale doprowadziłam paszczę swą do ładu zawczasu, dzięki temu po ciąży nie mam żadnych ubytków :D
Co do nałogów to oczywiście idealnie jest rzucić palenie przed ciążą. Ja rzuciłam je kiedy tylko się o niej dowiedziałam, niestety jestem głupia i wróciłam do popalania. Nie na pełen etat, nie przy Zofii, ale zdarza się.
Chciałabym finalnie dotrzeć do tego o czym piszesz na początku – do tego spięcia tyłka i poukładania sobie życia, bez patrzenia tylko na czubek swojego nosa. Myślę, że jeszcze sporo pracy przede mną:)
Trzymam kciuki! :)
Ten punkt z dentystą to święta prawda!
Doskonały artykuł – bardzo mi się przydadzą te informację, bo jestem na bardzo początkowym etapie planowania ciążowy, na razie głównie mentalnie ;) Do tego spisu dodałabym jeszcze kwestię przygotowania fizycznego mężczyzny – może dziwnie to brzmi, ale to ważne. Ostatnio mój mąż miał dość
trudny okres w pracy, był ciągle przemęczony i nie miał ochoty na seks, nie mówiąc już o intensywnym staraniu się o dziecko –
zaczęło się to ciągnąć już dobrych kilka miesięcy więc postanowiłam coś z tym
zrobić. Ostatnio sporo kosmetyków i suplementów kupuję przez internet, a
trafiłam na cenowo bardzo fajną ofertę na zakup Braveranu więc zdecydowałam
się: https://www.nowafarmacja.pl/braveran-8-tabletek – z perspektywy czasu stwierdzam, że było
warto. Mąż jest w dużo lepszej kondycji i w łóżku jest u nas coraz ciekawiej, a
więc… chyba warto… :) Czy Wasi mężczyźni również zażywają takie suplementy? Jeśli tak, to jakie? Działają? Aaa, dodam jeszcze, że jeśli facet ma siedzącą pracę, a na co dzień w poziomie porusza się autem, a w pionie windą – warto go posłać na jakąś siłownię, basen czy inne tego typu atrakcje :D Pozdrawiam!