Pewnie się już domyślasz, że marne będą Twoje szanse na to, aby wyjść z jakiegokolwiek zdarzenia cało. Zresztą, nie Ty jeden zginiesz. Zginą także wszyscy ci, którzy tak samo jak Ty, nie postępują wg jasnych wskazówek. Twoi najbliżsi. Twoi znajomi. Oni także nie chcą przeżyć. Wasza sprawa.
A mógłbyś to zmienić. Tylko jedno pytanie przychodzi mi do głowy. Czy Ty w ogóle chciałbyś przeżyć? Może załatwiłeś już wszystko, co miałeś do zrobienia na tym ziemskim padole? Dzieci już odchowałeś? Wnuki zabawiłeś? Zabezpieczyłeś przyszłość swoich najbliższych i możesz ze spokojem pożegnać się tu i teraz? Z uśmiechem na twarzy obrócić na pięcie i odejść?
Zazdroszczę Ci takiego podejścia do życia. Do śmierci także.
A może się mylę?
A może jesteś tak naprawdę w kolokwialnej ciemnej dupie?
Masz mnóstwo rozgrzebanych spraw?
Małe dzieci, które potrzebują Twojej miłości i atencji?
Żonę, która kocha i chce z Tobą dożyć pięknej, spokojnej starości?
Męża, który każdego ranka przygotowuje Ci śniadanie i chce budzić się koło Ciebie z uśmiechem na twarzy?
Rodziców, którzy potrzebują Cię jak nigdy wcześniej?
To weź sprawy w swoje ręce, do cholery.
Zmniejsz prędkość na krajowej dwójce. Do czego potrzebne Ci te 180 na liczniku?
Słuchaj instrukcji stewardess przed odlotem. Wiesz jak poprawnie wyskoczyć z samolotu podczas wypadku i jak nadmuchać kamizelkę ratunkową? Przestań przeglądać menu pokładowe wtedy, gdy słyszysz komunikaty przed odlotem.
Zapnij pasy. Nie tłumacz się bzdurną niewygodą lub minimalną prędkością. Nie jesteś sam na drodze.
Poczekaj na zielone światło. Musisz przebiegać na czerwonym? Czego uczysz wtedy dzieci, które Cię obserwują? Dorosłego, rozważnego obywatela?
Nie pij, gdy planujesz rychłą podróż samochodem. Jedno piwo może kosztować Cię życie. Nie daruję Ci, jeśli komukolwiek z moich bliskich cokolwiek się stanie. Znajdę Cię.
Nie próbuj w panice podczas pożaru pchać się do windy. To właśnie jej powinieneś wtedy unikać. Schody – to Twój cel.
O czym zapomniałam?
P.S. Do zobaczenia. Obyś nie musiał patrzeć na mnie „z góry” z zazdrością, gdy bawię się z moją rodziną. Pamiętaj, dobrze Ci życzę. Decyzja należy do Ciebie.
9 komentarzy
„Nie daruję Ci, jeśli komukolwiek z moich bliskich cokolwiek się stanie. Znajdę Cię.”
Pomogę Ci szukać.
PIONA!
ostatni przypadek paniki na pokładzie samolotu z Turcji pokazuje właśnie, jak ludzie słuchają instrukcji bezpieczeństwa… z drugiej strony – sama byłam świadkiem, jak po macoszemu traktuje te instrukcje sam personel pokładowy… instrukcje wypowiadane z prędkością karabinu maszynowego, byle szybciej odpalić silniki i lecieć. w rezultacie – co innego widzimy, co innego słyszymy. lub nie słyszymy już nic, a widzimy tylko stewardessy uprawiające dziwną pantomimę…
nie znam sprawy z tureckim samolotem. jednak pod cala reszta Twojej wypowiedzi moge sie w 100% podpisac. wiekszosc zalogi w d.upie ma wyrazne podawanie komunikatow. dzisiaj lecialam lufthansa – do nich nie mam zastrzezen.
Z drugiej strony jeśli się regularnie lata samolotem, ile razy można słuchać o tym, jak zapiąć pasy i że maseczkę najpierw sobie, a potem dziecku? Nie dziwię się, że z roku na rok ludzie są coraz mniej zainteresowani.
hmh, niby wszyscy wszystko wiedzą, a jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że „w maskach nie ma tlenu” – jak to było w samolocie z Turcji… ludzie po prostu nie wiedzieli, jak prawidłowo założyć maski… ja rozumiem stres w sytuacji zagrożenia, ale po to właśnie klepane są te instrukcje, żeby wykonywać pewne czynności automatycznie.
To może powinna być możliwość próbnego założenia maski; jakieś punkty na lotnisku, w których można by się było przeszkolić. Słuchanie po raz pięćdziesiąty, żeby „pociągnąć i naciągnąć gumkę na głowę” już raczej niczego nie zmieni.
Mogłybyśmy tutaj dywagować bez końca w ten deseń. Taki komunikat trwa 1-2 minuty, czyli krótko. W trakcie takiego komunikatu warto zorientować się jakim samolotem lecimy. Nie w każdym typie samolotu wszystko wygląda identycznie. Gdzie są wyjścia awaryjne. Gdzie są kamizelki. Co z kamizelka dla dziecka. Co z maska tlenową dla dziecka. Etc.
Jeszcze brak gaśnic w domu. W samochodzie i w biurze mamy bo nam urzędasy i głupie przepisy karzą. A ja u żadnego znajomego – nawet tych z kominkami – ich nie uświadczyłam. Pożar to coś co widzimy na filmach a nas nigdy nie spotka. Dlatego najczęściej każdemu zdarza się góra raz i jest to ostatnie doświadczenie.
ps. ja mam gaśnicę w każdym pomieszczeniu – nawet pokoju dzieci.