Słyszałam Cię wczoraj. Słyszałam Cię też przedwczoraj. Od kilku miesięcy odkąd Twoje dziecko przyszło na ten świat, słyszę Cię każdej nocy.
Pierwszy raz usłyszałam Cię kiedyś o dwudziestej. Zapewne wróciliście wtedy z maleństwem ze szpitala. To właśnie od tamtej pory słyszę Cię codziennie.
Wieczorem kąpiesz maluszka i śpiewasz mu kojące piosenki. Mimo że jeszcze Cię nie rozumie, to opowiadasz mu jakie ma maleńkie stópki, liczysz mu wtedy paluszki i tłumaczysz, że jest całym Twoim światem. Pięknie mu ten świat tłumaczysz, wiesz?
Słyszę, że Twój maluszek cieszy się podczas każdej kąpieli, a Ty mówisz mu, że to nic nie szkodzi, że cała jesteś mokra od wody. Bo tak właśnie poznaje się świat. Przez dotyk, przez czułe szepty, przez śpiew. Przez bycie razem i dzielenie tych najdrobniejszych momentów od samego początku. Zapamiętujesz jego zapach, jego kwilący głos i zaczynasz odgadywać każdą jego potrzebę.
Po kąpieli zwalniasz kroku – słyszę to doskonale. Znam Twoje poranne tempo i wiem, że wieczorami zapewne padasz ze zmęczenia. Czasami potkniesz się o buty na przedpokoju, czasami westchniesz z bezsilności.
Pewnie masz momentami dosyć. Myślę, że znam Twój ból. Nie znamy się, a mimo to zdziwiłabyś się, jakie jesteśmy do siebie podobne. Ja też mam chwile zwątpienia, niemocy i chcę krzyknąć, że jestem zmęczona. Czasami krzyknę, wyładuję tę skumulowaną energię i dalej taranuję codzienność. A czasami zwalniam i pozwalam sobie na słabsze momenty. Takie dawanie sobie przyzwolenia na to, by móc przyznawać się przed sobą do tych gorszych emocji, jest kojące, oczyszczające.
Wczoraj miałyśmy chyba podobny dzień. Słyszałam, że krzyknęłaś na Niego a on zupełnie nie rozumiał dlaczego. On też ma czasami gorsze momenty. Zapytał się Ciebie, skąd ta złość i te emocje, a Ty nie miałaś ochoty mu tego tłumaczyć. Nie wiń się za to. Kiedy patrzę na siebie wstecz a nawet patrzę na siebie obecnie, to wiem, że to wszystko po prostu trzeba przejść. Że to zmęczenie, te pierwsze emocje, to poszukiwanie własnej drogi i poznawanie siebie z partnerem w nowej sytuacji – to wielkie wyzwanie. Miałaś ochotę mu to wszystko wczoraj wieczorem wykrzyczeć, ale zagryzłaś zęby, prawda? A czasami pękasz, zupełnie jak ja.
Dzielna jesteś. Wiem, że nie jest Ci łatwo. Nie znam Twojego życia, ale mam tę cholerną pewność, że dajesz z siebie wszystko. Wiem też, że inni czasami tego zupełnie nie widzą a widzą tylko to, co jest dla nich wygodne. Kiedyś otworzą oczy. Mam przynajmniej nadzieję, że je kiedyś otworzą.
Wczoraj w nocy płakałaś. Najpierw ze szczęścia dziękując, że jesteście w komplecie. Zdrowi. Tuliłaś maleństwo do snu i dziękowałaś za to szczęście, które macie w garści. Niewątpliwie je macie. Ja też je mam i łapię się na tych drobnych momentach, w których oczy puszczają swoje dobrze zamknięte wrota i nagle zalewają się łzami.
Gdy już wypłakałaś swoje szczęście, to poczułaś wtedy ogromne zmęczenie. Wiem, ile z siebie dajesz. Wiem, że nie robisz tego dla siebie. To wszystko robisz dla nich. Zagryzasz każdego dnia zęby i pokonujesz kolejne przeszkody codzienności.
Czasami zastanawiasz się, kiedy przyjdzie chwila wytchnienia. Ona przyjdzie. Ja też na nią czekam. Mam te wewnętrzną pewność, że kiedyś wszystkie usiądziemy razem wygodnie i zaczniemy się śmiać jednocześnie trochę się smucąc i wspominając dawne dzieje. Bo te nasze codzienne słabości to zaledwie ułamek tego, co jest jeszcze przed nami.
Wczoraj w nocy budziłaś się do dziecka co najmniej kilka razy. Za każdym razem tuliłaś swoje maleństwo, przewijałaś je i karmiłaś. Koiłaś jego płacz i kładłaś z powrotem do snu. Sama wtedy też układałaś głowę na poduszce. Nie spałaś jednak snem kamiennym. Czuwałaś. Tak jak wilczyca czuwa przy swoim wilczym miocie, tak i Ty byłaś na posterunku na każde dziecka zawołanie.
Piszę dzisiaj do Ciebie, żeby Ci powiedzieć, że jesteś dzielna. Widzę Cię na ulicy, w markecie, w przychodni. Widzę Cię codziennie. Dajesz sobie ze wszystkim wyśmienicie radę.
Nigdy w siebie nie wątp. I pamiętaj, że Twoje dziecko ma najcudowniejszą mamę na świecie.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Dziękuję!
50 komentarzy
dziękuję :) krzepiący bardzo ten tekst, nawet się wzruszyłam…
No i łzy w oczach. Dziękuję ?
Dziękuję ❤
Uwielbiam?! I dziekuje. Potrzebowalam dzis tych słów?
Pięknie ❤ Magda nawet nie wiesz ( zresztą chyba wiesz) ile siły daje taki tekst przeczytany w takim momencie kiedy naprawdę ma się już wszystkiego dosyć. Masz prawdziwy talent.
Uspilam corke, i usiadlam po ciezkich dwoch tygodniach bez meza patrzac jak piecze sie ciasto dla tesciow bo zaszczyca nas jutro obecnoscia i patrzac na balagan po calym dniu czytam i lzy leca strumieniem. Szkoda ze nie wszyscy widza to co powinni a my musimy walczyc …czesto niedocenione.
Dziękuję. Bo widzę tę kobietę codziennie. ❤
Magda dziękuje :*
Za to że każdy post daje mi energię :)
? Dziękuję
Poryczałam się. Dziękuję <3
Dziękuję bardzo. Widzę ją.
trafiłaś w sedno. Jestem taka chora i zmęczona, choć dopiero południe… synek ucina sobie drzemkę, od 6 marudził, a ja zamiast położyć się z nim zabieram się za obiad.
Nie popłakałam się niby, ale smuci mnei fakt, że krzykłam kilka razy na dziecko tylko i wyłącznie z mojego powodu, z powodu mojego złego samopoczucia.
A ja już nie mam sił płakać. Jedne małe cudo obok mnie drugie zaraz przyjdzie na świat. A ja sama bez chwili wytchnienia. Krzyk nic nie daje On przestał rozumieć mnie i moją bezsilność. Najgorsze że coś się chyba wypaliło. Ja staje na rzesach sprzątam gotuje zajmuje się całym domem i opiekuje się dzieckiem żeby on docenił spędził z nami wieczór. Co mam w zamian? On umawia się z koleżanką z pracy na piwo albo uczy druga jeździć autem…. A wiesz co w tym wszystkim najgorsze? On twierdzi że to nic złego. Chciałabym poczuć się znów kobietą
Przykro mi bardzo jak czytam takie komentarze jak Twoj. Facet ktory ma rodzine, jest mezem i ojcem i zamiast po pracy pedzic do domu umawia sie z kolezaneczka na piwo to niedojrzaly smarkacz i jeszcze dlugo nie powinien zakladac rodziny, bo jest kompletnym smarkiem. DNO!!!
Mój, choć już nie mój-siedzi na komputerze i gra. Od chwili kiedy dowiedział się o ciąży udaje, że mnie nie ma… Jak trendowatą… I czasem nie wytrzymuję, a wtedy ludzie w autobusie częstują mnie chusteczkami… A to dopiero 8 tydzień…
To dla odmiany, jednego wieczoru niech on zostanie z dziećmi, a Ty idź na piwo z kolegą. Ciekawe czy dalej nie będzie widział nic złego.
Miło,ze mnie widzisz,bo ja widzę Ciebie. Dziękuję
Trafione w sedno. Podniosi ten tekst na duchu. Tym bardziej ze jestem wiecznie sama z trojką maluchów z czego jedno ma 2 miesiące a dwojka starszych chodzi do zerowki i drugiej klasy. Mąz wiecznie gdzies a ja sama to wszystko musze ogarnac. Nawet jak on jest w domu to tak jakby go nie bylo.. posprzataj ugotuj wypierz poskladaj i wloz do szafek pranie. Zaprowadz odbierz ze szkoly.. pomoz w lekcjach zajmij się maluchem a wieczorem jak padasz na ryj miej jeszcze siłę na seks. Wstawaj w nocy do malucha.. itd itd..
Identycznie u mnie. Wieczorami jeszcze monter dla faceta trzeba być i ci powie CZYM TY JESTES ZMECZONA…
A mój mąż w ostatnią sobotę stwierdził, że musimy iść wcześniej spać, bo jest strasznie zmęczony. Ja cały dzień gdzieś latałam i coś załatwiałam a on zajmował się tym co ja robię każdego dnia w domu na macierzyńskim. Oprócz opieki nad dziećmi (karmienie, przewijanie młodszej, zabawy, kąpanie i położenie spać) zrobił obiad i posprzątał. Oznajmił że wydawało mu się że zdaje sobie sprawę z tego ile wysiłku to wszystko kosztuje ale teraz podziwia mnie jeszcze bardziej ;) choć w rzeczywistości zarówno opieką nad dziewczynkami jak wraca z pracy jak i obowiązkami domowymi zawsze się dzielimy.
Dziękuję…
A tatę ktoś tu widzi ?
Aż się popłakałam…. Wszystkie wiemy, jak to jest. Nie mówię, mężczyźni- ojcowie też często dużo z siebie dają. Ale nie wiem, jak Wam, ale mi skrzydel dodały by słowa otuchy wypowiedziane właśnie przez męża- ojca. Żeby on też to „zobaczył” i „usłyszał” i powiedział, że „docenia” ….ehhhh
Ja też się popłakałam.. tak bardzo nie mam już siły. Od roku nie miałam ani jednej przespane nocy a w marcu kolejna dzidzia przyjdzie na świat.. a mąż? Wiecznie zmęczony i niewyspany, myśli ze jestem niezniszczalna a ja tak bardzo marze o chwili dla siebie, o tym żeby ciągiem przespać choć 5h…
Uwielbiam Twoje teksty .. mam w domu 20 mc malucha , który jest wulkanem energii , od zawsze miał problemy ze snem , nie mówiąc już o nieprzespanych nocach. Mój facet twierdzi , że praca w domu to nie praca , śpi na kanapie w pokoju , bo musi być wypoczęty. A ja ? A ja muszę gotować , prac , sprzątać i nie mam prawa być zmęczona . Macie rację kobiety .. najgorsze jest chyba w tym wszystkim to , że nikt (mało kto) nie docenia naszej walki z codziennością.
A co jeśli z tego zmęczenia krzyczysz na dziecko… Niczemu niewinne, bezbronne, które nie rozumie i nie wie dlaczego nie może spać, dlaczego coś je boli i dręczy… A gdy w końcu zaśnie patrzysz na nie i płaczesz, bo czujesz się beznadziejną matką, bo inaczej sobie to wszystko wyobrażałaś, bo kochasz to Maleństwo nad życie, a nie umiesz tego wszystkiego udźwignąć… Mąż śpi obok, bo jutro wyjeżdża w kolejną trasę, a ja siedzę i płaczę- ze zmęczenia, frustracji, wyrzutów sumienia. Tak wyglądała dzisiejsza noc. Chciałabym być inna, cierpliwsza. Nie wiem czemu tu piszę, chyba temu, że anonimowo. Piękny wpis, znowu mam łzy w oczach, bo nie czuję się dobrą matką. Kolejny raz zawiodłam, przede wszystkim siebie. Pozdrawiam.
Znam to. Trudno sie do tego przyznać, ale zdarza się krzyknąć na dziecko – małe niewinne i bezbronne. Taki wyraz bezradności i jednocześnie odreagowanie.Pomaga tylko na chwilę, bo potem czujesz się jeszcze gorzej i nie wiesz jak mogłaś to zrobić. Dziwne i bardzo skrajne emocje towarzyszą matkom. Mi też czasem brakuje cierpliwości. Całe szczęście, ze maleńki uśmiech dziecka i łapka, która złapie Cię niespodziewanie za rękę wynagradzają wszystko.
Czasami mam ochotę potrząsnąć synem, krzyknąć „cisza!” a potem się uspakajam, to że jestem większa i silniejsza nie oznacza że mam władze. Tak mi potem głupio, że w ogóle coś takiego przyszło mi do głowy, czasami siebie za to nienawidzę. Ale kocham go i zawsze staram się mu jak najbardziej wynagrodzić mój gniew. Chyba mi wybacza, bo się tuli i śmieje. A ja wiem że nigdy bym go nie skrzywdziła. Ty też tego byś nie zrobiła, kochasz swoje dziecko i na pewno jesteś świetną mamą. Nieidealną ale najlepszą jaką twoje dziecko może mieć :)
Ja też płaczę ale nie z bezsilności i bólu. Ale że szczęścia. Mój mąż córeczkę przejmuje jak tylko wraca do domu. Mnie usiłuje wyrzucić na kawę albo do kina, choć nie korzystam, dziwnie mi wychodzić bez niego. Tak po prostu mamy. I chociaż też czasem nie czuje się tak dobrą matką jaką chciałabym być, on mnie pociesza. Obowiązkami się dzielimy. I choć współczuję paniom które tego wsparcia nie mają, nie rozumiem jak można zdecydować się budować przyszłość z osobą która nas nie wspiera. Nie inspiruje i dla której nie jesteśmy całym światem. Wzruszający wpis o samotnej matce-tak ja to odbieram. Dlaczego więc kobiety nadal godzą się na takie traktowanie? Dlaczego nie wymagamy więcej od innych nie tylko od siebie?
U mnie to samo.. płakać to mogę tylko i wyłącznie ze szczęścia. Współczuję kobietom, które nie mają wsparcia w swoich mężach, partnerach.. Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż powiedział cokolwiek złego o tym jak wychowuję nasze dziecko. Po całym ciężkim dniu w pracy od razu przejmuje małą, potem ją kąpie, ubiera, daje jej kaszkę. Nigdy nie narzeka, że coś jest nie zrobione, pomaga mi w domu jak może, robi wszystko o co go poproszę. Najważniejsze jest jednak to, że co by się nie działo to zawsze przekonuje mnie, że jestem dobrą matką, mimo że mnie niekiedy dopada zwątpienie.
Widzę że nie jestem sama. Czekam aż przyjdzie taki chociaż 1 dzień żebym odpoczela od dzieci i domu. Mam 9 mc córkę i 2latka w domu, trzeba mieć oczy dookoła głowy żeby synek nie zrobił małej krzywdy. Do tego trzeba zrobic 90% wszystkich obowiązków domowych (zakładam że 10% robi facet) i byc też dobrą żona (bo mąż to 3 dziecko, ma swoje potrzeby i trzeba się nim zaopiekować). Mąż przyjdzie z pracy i marudzi że czegoś nie zrobiłam, a to zrobiłam źle. Jestem na skraju wykończenia emocjonalnego i fizycznego. Między nami nie jest już to co kiedyś, każdy wykonuje swoje obowiazki jak robot i już na nic więcej nikogo nie stać. Smutne, może to kiedyś minie i będziemy mieli więcej czasu dla siebie. Byle przetrwać tę codzienną walkę. I na koniec ulubiony cytat męża: mąż jest od zarabiania pieniędzy a zona od wychowywania dzieci i zajmowania się domem . Pozdrawiam was mamy :*
Kurcze.. A ja się zastanawiam,jak to się stało, drogie komentatorki, że pozwolilyscie takim facetom być ojcami swoich dzieci.. Wiem,że to łatwo się mówi,ale… Kurczę…
Zgadzam się.
Co z wami, facet ma takie same obowizki w domu i przy dziecku jak kobieta. Skoro nie chce, po co wam taki facet. To jakaś udręka .Walczcie o swoje i proście o pomoc. Nikt wam nie da medalu za męczeństwo, nie czekajcie na jakieś docenienie. Wy potraficie same się docenić. Jeśli nie zadbacie o wlasne samopoczucie, nie bedziecie mogły zadbac wlaściwe o dzieci. A wtedy wlaśnie ze zmęczenia krzyczy sie na swoje pociechy. I fajnie jest pogadać na placu zabaw z innymi mamami które były w podobnej sytuacji, z miłą sąsiadką, koleżanką. One docenią i czsto opowiedzą jak same sobie poradziły z leniwym mężem. A jeśli teściowa wytyka tylko błędy, lepiej jej nie zapraszać przez jakiś czas, aż się nauczy gdzie są granice. Trzymam za was kciuki, odważne i silne mamy wychowują takie właśnie dzieci. I uczcie swoich synów wykonywania prac domowych. Tak na przyszłość dla synowej(;
Dlatego kiedy dowiedziałam się o ciąży zostawiłam go. Żeby chronić dziecko i siebie, bo jest niedojrzały, o czym świadczy na przykład to że odkąd się rozstaliśmy ani razu nawet nie spróbował się dowiedzieć czegokolwiek o dziecku. Moj syn ma teraz 8 miesięcy. Jestem szczęśliwa że go mam, z radością patrzę na jego rozwój, bardzo go kocham. Są jednak też te cięższe chwile, kiedy mam ochotę po prostu wyparować, teraz przy ząbkowaniu jest wyjątkowo ciężko.. Rodzina mi bardzo pomaga, ale właśnie zamiast słów docenienia od rodziców słyszę 'dlaczego go nie ochrzciłam?’ chociaż znają odpowiedź. Mimo tych wszystkich gorszych sytuacji wiem, że w końcu będzie tak jak sobie o tym marzę i że najlepsze jeszcze przed nami:)
Tak, Życie samotnej matki musi być ciężkie.
Potrzebowałam tego tekstu. Mam wspaniałego męża i 2 miesięczną córeczkę. Oboje kocham nad życie. Mąż pomaga mi jak może – sprząta, zajmuje się dzieckiem kiedy chcę wyjść na chwilę. Mimo tego czasami mam ochotę krzyczeć z bezsilności. Wydaje mi się, że jestem ciągle niewystarczająco dobra. Zapominam już powoli kim byłam przed urodzeniem córki.
JESTEŚ wystarczająco dobra, nie musisz nic nikomu udowadniać. Wydałaś samodzielnie na świat istotę ludzką i mówisz, że nie jesteś wystarczająco dobra? :) Spokojnie, to wszystko się ułoży, dwa miesiące to bardzo krótko na przystosowanie się do zmiany życiowej, jaką jest pojawienie się dziecka. Trzymaj się ciepło, wszystko będzie dobrze.
Słyszałaś mnie? Jak to dobrze wiedzieć, że ktoś oprócz męża rozumie…
Wiecie co pomyślałam, żadna z nas nie jest sama, bo jest nas wiele. Siedzę i myślę, że dziś w nocy nie tylko ja będę pracować i jakoś mi lżej
Kiedyś usłyszałam, że dziecko przed urodzeniem samo wybiera sobie rodziców. Trzymaj się tego! Ono Cię wybrało, mimo twoich wad, kocha Cię za to, że jesteś niedoskonała. Robisz wszystko dla niego, każda nieprzespana noc, wylana łza, ostatni kawałek czekolady, który zostawiłaś dla niego, ono to docenia, jak nie teraz to za x lat. Wychowujesz je na dobrego człowieka. Jesteś dla niego wszystkim! Poczuciem bezpieczeństwa, miłości, dajesz siłę do działania, dopingujesz. Nie przejmuj się innymi, oni zawsze zazdroszcza, ale też nie patrz się krzywo na innych, na inną matkę, która ma gorszy dzień, już któryś raz z kolei… Poradzi sobie, ona też jest świetna. A co do mężczyzn… Mój jest idealny. A jak Twój nie to go naucz. Porozmawiaj, poproś, wytłumacz. Jak nie zrozumie to wyjdź, zamknij drzwi i zostaw mu wszystkie obowiązki spisane na kartce. Co zastaniesz jak wrócisz? Opieka nad dzieckiem może być 100razy cięższa niż każda praca fizyczna. Niech się postawi w Twojej sytuacji. A Panowie doceńcie swoje kobiety, nic nie daje im tyle siły co wasze wsparcie i zrozumienie!!! ?
Piękny, krzepiący tekst, ALE… „Miałaś ochotę mu to wszystko wczoraj wieczorem wykrzyczeć, ale zagryzłaś zęby, prawda?” – i tu właśnie podsumowałaś clou całej sprawy. Dziewczyny/kobiety/matki/żony, dlaczego wy u licha zagryzacie te zęby???!!! Ja nie mówię od razu o karczemnej awanturze z dużą ilością „bo ty nigdy” oraz „bo ty zawsze”, ale na Boga, jak będziecie milczeć i zagryzać zęby, to sytuacja nigdy się nie zmieni ! Połowa facetów nie wie, jak wam ciężko, druga połowa wie, ale udaje, że nie rozumie. Z obiema połowami trzeba ROZMAWIAĆ. A jeśli rozmowa nie pomaga, zostawić ich na jeden dzień samych z dziećmi i wszystkim tym, co trzeba wokół nich zrobić. Pięć minut praktyki jest cenniejsze niż pięć godzin teorii. Nie bójcie się, dzieci przeżyją, najwyżej będą trochę bardziej głodne i umorusane niż wtedy, kiedy wy się nimi zajmujecie, ale to tylko jeden dzień, przeżyją. Ja tak zrobiłam – efekt: dzieciaki nakarmione i z grubsza ogarnięte, ale w domu syf i tylko połowa obiadu ugotowana. Za to przekonał się, co ja robię „całymi dniami” i że efekty mojego „corobienia” nie biorą się z sufitu.
A jeśli wasz mężczyzna wyznaje filozofię „Byłem przy zapłodnieniu, nie muszę być przy wychowaniu” (co, sądząc po komentarzach, wcale nie jest takie rzadkie), to czy naprawdę nie będzie lepiej pokazać mu drzwi?
A widzisz geniuszu jak to wygląda w naturze? U innych zwierząt? To samice w większości opiekują się młodymi, choć też zależy od gatunku (koniki morskie są absolutnym wyjątkiem). U tych bardziej stadnych role są podzielone, jednak ZAWSZE samica będzie się nimi bardziej zajmować (nie wspomnę nawet jak to wygląda u owadów, u modliszek albo ptaszników po kopulacji samica pożera samca, ponieważ już spełnił cel swojego istnienia), a u ptaków role obojga rodziców są o wiele bardziej równoważne, bo to samce opiekują się i bronią rodzinę, podczas gdy samica opiekuje się młodymi, lub wysiaduje jajka, albo na odwrót. U np. pingwinów samiec i samica wymieniają się rolami. Jedno z nich trzyma jajko na nogach ogrzewając puchem, żeby nie zamarzło, a drugie poluje i karmi partnera i siebie, i się zamieniają rolami. Wiesz może czym jest partenogeneza? Tak na prawdę do przedłużenia gatunku samce (taak, mężczyźni też XDD) są niepotrzebne, ale istotne, bo istnieją po to, aby mieszały się geny, co jest szalenie ważne, jednak nie niezbędne. Są owady jak patyczaki wietnamskie, bądź straszyki nowogwinejskie oraz gady jak gekony płaczące, które rozmnażają się właśnie partenogenezą, czyli u tych gatunków występują wyłącznie samice (u straszyków samiec czasami się zdarza, raz na 1000 około), a potomstwo jest po prostu klonem matki. Gatunek w którym występowałyby same samce nie ma prawa istnieć. Jednakże u bardziej rozwiniętych zwierząt, jak ptaki i ssaki dzieworództwo już nie występuje, gdyż jest dość prymitywne. Więc, jeżeli twój mąż wyznaje filozofię pt.,,Byłem przy zapłodnieniu, nie muszę być przy wychowaniu”, nie jest to pozbawione sensu, bo tak działa B I O L O G I A i nie ma co się oszukiwać, że jesteśmy ,,ponad nią”, bo mamy super mózgi bla bla bla… Samce istnieją, z biologicznego punktu widzenia, aby mieszały się geny (mowa o bardziej złożonych zwierzętach, tzn. ptakach i ssakach, gdyż u nich rola samca nie ucieka się wyłącznie do przekazania genów, ale też np. obrony stada/młodych oraz patrolowania terytorium, w przeciwieństwie do prymitywnych zwierząt jak owady, u których samce mają rację bytu TYLKO I WYŁĄCZNIE w tym celu(jak modliszki), a jak już wspominałam i tu nie zawsze), a to samice w 90% opiekują się młodymi (zależy od gatunku, u ssaków np. zazwyczaj role są dużo mniej równe niż załóżmy u ptaków). Nie masz co się oszukiwać. Pogódź się z tym ;)
A ja się trochę doczepię. Nie krzycze na dziecko i właśnie uważam, ze należy się za to winić, bo dziecko ma silne emocje i uczucia. Mama powinna trzymać swoje nerwy na wodzy, bo proszę mi wierzyć granice szybko siesię poszerzają. Poza tym moje drogie Panie. Macierzyństwo jest wyzwaniem, to prawda. Matke zrozumie tylko druga matka, ale nie róbmy z tego bohaterstwa na skale światową. Ja przy pierwszym dziecku też wierzyłam, że jestem męczennicą, szybko zmieniłam zdanie jak z drugim dzieckiem trafilam do szpitala tydzień po urodzeniu i usłyszałam niefajne diagnozy… i wiecie co? Wtedy zatesknilam za normalnością i za tym żeby moim jedynym problemem była nieprzespana noc. Nadal nie uwazam się za bohaterke, nadal sadze ze bycie mama jest trudne, ale ten czas mija. Pal pięć porządek, dwudaniowe obiady codziennie itd. Ważne żeby dziecko było szczęśliwe i nie czuło się obciążeniem dla mamy. Dodam, że mąż pracuje od rana do nocy i muszę sobie radzić całą dobę sama, więc nie jestem jedną z tych mam z obstawą rodziny. Po prostu trzeba docenić to co się ma i iść do przodu. Zmęczenie mija, dzieci rosną i trzeba chłonąć każdy dzień jak cud, bo one szybko miną.
Tam nie jest o krzyczeniu na dziecko tylko na faceta
Dziękuję za piękny tekst,chociaż dotyczył mnie 10 lat temu,sama z dzieckiem ,każdy dzień taki sam,kiedy to się skończy,mąż w tygodniu w trasie w sobotę i w niedzielę pomagał ale to było mało,ale ten stan trwał chwilę z perspektywy czasu łatwo mi pisać.Po twoim tekscie ,dziś ,jadę do przyjaciółki,zabieram jej dziecko a ona ma odpocząć,mam nadzieję ,że się ucieszy.Dziękuję,że mi przypomniałaś o tym co się działo ze mną .
Dziękuję.
Mama bliźniąt
Po roku depresji poporodowej (albo czegoś na podobę), po półtora roku rozpadu naszego małżeństwa i po pół roku terapii u psychologa nie chcę mieć drugiego dziecka.
Jestem tak beznadziejna matką, że kolejnej istocie nie chce fundować tego wszystkiego.
I nikt nie rozumie o co Ci właściwie chodzi…o co ciągle płaczesz, czemu nic nie cieszy…i ten tekst..jakbyś Ty jedna na świecie była w ciąży,rodziła i miała ciężko, co mają powiedzieć te które mają kilkoro dzieci jakoś żyją….teraz już wiem , że te inne mi wiszą, wiem że chcę żyć po swojemu mieć jedno dziecko i nikt mu nie będzie wmawiał,że matka je skrzywdziła i będzie nieszczęśliwe bo jest jedynakiem….skończyłam z tym….Ty też się nie daj….ulzy Ci
Chwila wytchnienia? Najstarsze ma 18 lat. Nie będę czarować, nie było tej chwili , jest niepewność razy trzy i nieprzespane potrójnie noce. Jednak warto. Nie wyobrażam sobie świata bez nich.