Dzisiaj dam coś każdej kobiecie. Obiecaj tylko, że to wykorzystasz!

napisała 02/08/2018 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Partnerem postu jest Idea Bank, na 100% go kojarzycie. Ten od mobilnych wpłatomatów i przestrzeni co-workingowej. Idea Bank rzucił mi wyzwanie i zadał mi ciekawe pytanie, na które postaram się odpowiedzieć: „Szczęśliva, jaką jesteś firmą?!”

Znamy się już długo, prawda? Część z Was czyta moje blogowe posty od niedawna, jednak zaryzykuję twierdzenie, że większość z Was jest w tym miejscu zdecydowanie od ponad roku. A niektórzy Czytelnicy są tutaj ze mną od początku!

„Są tutaj od początku?!” – zapytacie. „To znaczy od kiedy, niby?!” Dobre pytanie! Prowadzę mój blog już ponad 5,5 roku. Szmat czasu, prawda? Mój Syn ma 5 lat i 5 lat wydaje się być wiecznością. 5 lat to połowa dekady!

Historia tych 5-ciu lat blogowania jest burzliwa. Jednak jeszcze bardziej burzliwe są lata poprzednie, z których nie jestem dumna, niestety.

Wiem, że obiecałam Wam w tytule postu, że coś Wam dzisiaj „dam”. To nie są czcze słowa. Zanim jednak Wam podaruję coś, co moim zdaniem jest wyjątkowo ważne (dla nas – kobiet przede wszystkim!) muszę przyznać się do czegoś, z czego nigdy nie byłam dumna, a czego się wręcz wstydziłam! Co było prawdopodobnie moją największą z wad, z którą trudno było mi walczyć.

Nie doprowadzałam spraw do końca i bałam się walczyć o moje marzenia, choćby te najmniejsze!

Czego nie doprowadziłam do końca? Choćby moich studiów, a kierunków rozpoczęłam bez liku! Dziewczyny, czego to ja nie studiowałam na głowie stając, aby dostać się na te kierunki, a później… traciłam zapał! Filologia serbsko-chorwacka! Kosmetologia! Marketing i zarządzanie! Architektura i urbanistyka! A nawet… prawo, które zaczęłam będąc w ciąży z pierwszym synem. Zaczęło się od wielkich emocji, starań. Pojawiał się tylko większy wysiłek na horyzoncie, np. egzaminy albo nudne przedmioty i wielki plan szedł na marne, bo ja decydowałam, że to nie dla mnie. Nie wierzyłam w siebie! Nie miałam odwagi, aby stawić czoła trudnościom. Wyszukiwałam swoje słabości, które miałyby tłumaczyć to, że coś jest nie dla mnie. Daleko szukać nie trzeba! Nauka węgierskiego, kurs Business English i kurs prawa jazdy, o czym Wam ostatnio pisałam, to też były sprawy, których nie dokończyłam kiedyś!

Dlaczego nie zostały dokończone? Trochę z lenistwa (nie bójmy się tego słowa, nie ma co ściemniać). Trochę z braku wiary we własne możliwości. Z braku odwagi i myślenia, że chyba i tak nie dałabym rady, bo nie jestem w czymś dobra.

Dziewczyny, to najgorsze co możemy robić! Szukać wymówek, naszych niedoskonałości, słabszych stron i tłumaczyć sobie, że kiedyś będzie na coś lepszy czas!

Macie jakieś plany, które odkładacie albo chcecie dać im szybszy pęd później, bo teraz uważacie, że nie jest na nie właściwy moment? Bo dzieci. Bo ciąża. Bo upalne lato. Bo sroga zima. Bo źle się czujecie. Bo to i tamto? Może chcecie odpalić Wasze zdolności rękodzielnicze i marzycie o własnej działalności? A może chcecie pójść na kurs, który odkładałyście od dawna, a czujecie, że doda Wam skrzydeł? A może wahacie się, czy podjąć pracę choćby na 1/4 etatu, by zawalczyć o siebie i nie wypaść z rynku pracy? Może znacie świetnie jakiś język i marzy się Wam założenie szkoły językowej? Może świetnie gotujecie, pieczecie i dumacie nad założeniem cateringu albo pieczeniem ciast okolicznościowych?

Co jest Waszą mocną stroną, nad której wykorzystaniem myślicie, ale trudno Wam temat pchnąć dalej? Jest coś, co odkładacie i odkładacie, i non stop wisi to w Waszych głowach i planach, i nie przechodzi do tego realizacji?

To właśnie dzisiaj przychodzę, żeby Wam powiedzieć, że w tym momencie, TU i TERAZ, tak jak czytacie ten post:

KONIEC z odkładaniem spraw w nieskończoność!

Że TERAZ jest ten moment, w którym zaczynamy działać! Nie będzie lepszego momentu, uwierzcie mi :-) Teraz jest najlepszy moment, aby spiąć to i tamto, wstać i powiedzieć sobie głośno i wyraźnie, tak jak tutaj sobie siedzimy: DAM RADĘ! POTRAFIĘ. MOGĘ. JESTEM W TYM DOBRA. JESTEM NAJLEPSZA. MAM TĘ MOC, kurczę! :-)

Przyszłam dzisiaj tutaj po to, aby dać Wam ODWAGĘ. Odwagę i ziarno wiary we własne możliwości. Wy to ziarno rozsiejcie  w sobie na potęgę!

Mi też kiedyś ktoś dał odwagę i 5 lat temu powiedział:

„Magda, jeśli to jest to, co chcesz robić, uwielbiasz to, jeśli to daje Ci siłę, rozwija się i chcesz to robić, to rób to! Nie do końca rozumiem, na czym to polega, ale będę Cię dopingował.”

Tak właśnie powiedział mój Mąż. I tak oto … bloguję. Bloguję dla siebie. Dla Was. Dla tych tysięcy komentarzy. Setek wiadomości od Was, dziesiątek ludzkich historii, które dają napęd do życia. Z czasem blogowanie stało się moją pracą również. Założyłam działalność gospodarczą. Usystematyzowałam pewne rzeczy. Małymi krokami zaczęłam posuwać się do przodu. Zaczęłam się rozwijać! Od bloga, którego czytało kilka osób, prowadzę blog który rocznie czytają miliony kobiet. Teraz współpracuję z wieloma osobami. Współdziałamy.

Jestem firmą!

Firmą!” Dziewczyny, poważnie zabrzmiało, co nie? Wielkie słowo dla niektórych, a tak naprawdę to słowo, któremu nadajemy zbyt ciężkie znaczenie. Ja to sobie tłumaczę tak:

Jestem firmą, która jest mamą! Jestem firmą, bo mam odwagę sięgać po więcej i realizować swoje marzenia. Jestem firmą, która jak większość firm prowadzonych przez kobiety będące mamami – jest ekwilibrystycznym przedwsięwzięciem, w którym multitasking gra pierwsze skrzypce. Same na pewno wiecie, co mam na myśli ;-) W którym odbieram telefony jednocześnie mieszając kaszkę, piszę posty bujając moją Gaię do snu, odpowiadam na komentarze obierając marchewkę i staram się z każdego dnia wykrzesać jak najwięcej czasu, dla siebie, dla dzieci i na pracę. Trudna to sztuka, ale nie poddaję się ;-) A kiedy dostaję od jednej z Was maila z twierdzeniem: „Fajnie, że jesteś Szczęśliva!” to czuję, że to ma sens. Wiecie do jakiego wniosku doszłam ostatnio? Że:

skoro jestem Mamą, to już prowadzenie firmy to będzie bułka z masłem! :D

Jaka była moja „historia biznesowa” – moglibyście zapytać, czyli jak wyglądała moja przeszłość związana z pracą jaką wykonywałam? Och, było barwnie! Jako osiemnastolatka świeżo po liceum a tuż przed studiami dostałam pracę jako sprzedawca oklein ściennych trójwymiarowych pod ultrafiolet, z którymi jeździłam pociągami po całej Polsce. Kosmos, co nie? ;-) Mówię Wam – było wesoło! ;-) Następne pracowałam na recepcji salonu fryzjerskiego, którego po jakimś czasie stałam się… właścicielem. To tam nauczyłam się pierwszych kroków jako przedsiębiorca, ale szło mi różnie, przyznam. Życie prywatne wywiało mnie następnie na Wyspy Brytyjskie, gdzie pracowałam jako barmanka, aby po jakimś czasie menadżerować knajpą. Po powrocie do Polski zaczęłam moją ponowną przygodę ze studiami i chcąc nie chcąc pracą za barem, aby się utrzymać. Dostałam propozycję menadżerowania knajpą, co na początku mi się podobało, ale mijały miesiące a ja czułam się wypalona. Zrezygnowałam z pracy na ponad rok, rozpoczęłam moją przygodę z tzw. „social media” i to wtedy również zaczęłam… blogować! I teraz jestem tu. Tu, tu, właśnie tu – pisząc te zdania do Was ;-) Bycie mikro przedsiębiorcą smakuje mi lepiej niż praca na etacie, przyznam. Mogę robić to, co kocham. Mogę realizować moje plany, a nie plany pracodawcy, które często nie były spójne z moimi.

Tworzę świat, w którym świetnie się bawię, ale mam też wielką nadzieję, że daję Wam wartość dodaną. Nigdy nie zatraciłam w sobie pasji, wiary w to, że mogę zmieniać trochę swój, trochę Wasz świat.

BLOGOWANIE to mój pierwszy projekt, który zaczęłam i trwam w nim każdego dnia!

Jest radość, że mnie czytacie. Są łzy, gdy czytam Wasze historie. Są projekty, które napędzają mnie i uczą nowych umiejętności.

Nie jest łatwo, a z trójką dzieci na pokładzie i mężem, z którym mamy totalnie różne charaktery, bywa pod górkę ;-) Z telefonami, które dzwonią i mailami, które przybywają co 5 minut ;-) Ale wiecie co? Nie szukam wymówek. Każda z nas ma jakieś przeciwności, które musimy taranować niczym czołg. Mamy inne wyjście? Zbyt łatwo jest się poddać!

Kasiu, Aniu, Moniko, Magdo, Ewelino, Agnieszko, … każda z nas kiedyś zaczynała! Ten pierwszy krok jest najważniejszy. To on będzie tym fundamentem, na którym zbudujecie Wasze plany. Może założycie działalność gospodarczą i zaczniecie stawiać pierwsze kroki dbając o własny biznes. Może pomyślicie o przebranżowieniu się? Wszyscy chcielibyśmy być od razu: „duzi, silni i zarabiać kokosy” :-) Najpierw zawalczmy o ten start, o pierwszy krok.

ODWAGI, kochane! Napiszcie mi proszę w komentarzu, co Wam w głowach buzuje a brakuje Wam wiary we własne możliwości! W czym jesteście dobre a chciałybyście ruszyć z tym do przodu, tylko cały czas coś Was powstrzymuje? Napisanie „na głos”, podzielenie się swoim planem z innymi to już pierwszy krok. Ja tu będę Was dopingować. Wiem, że dacie radę. Wystarczy tylko…

Przeskoczyć kałużę przeciwności, które same sobie w głowie rysujemy :-)

Idea Bank, który jest partnerem dzisiejszego postu, rzucił mi wyzwanie i zapytał, jaką jestem firmą. Teraz już wiecie, jaką jestem firmą :-) Jestem firmą, która zaczęła od tego, że robi rzeczy, które kocha. Firmą, która nie ma łatwo, bo jestem firmą jednoosobową, z dziećmi na pokładzie, marzeniami w głowie, ale wiem, że kochając to, co robię, jestem …

… na dobrej drodze!

Jeśli szukacie banku, który pomoże Wam w prowadzeniu działalności, ma zaplecze nie tylko pomocnych osób, ale dysponuje też np. hubem, czyli miejscem, gdzie na spokojnie przyjdziecie, odpalicie laptop i zaczniecie realizować swoje pomysły, to Idea Bank S.A. jest właśnie bankiem, który pomaga realizować marzenia o własnym biznesie i wspiera rozwój działalności małych podmiotów gospodarczych. Jest duża szansa, że mnie w Idea Hubie spotkacie, bo ja czasami zostawiam mojego małżonka w domu i lecę do huba, żeby na spokojnie coś napisać, bez krzyków i wrzasków o to, że komuś „kotleciki nie smakują” ;-)

„Wszystkie nasze marzenia mogą stać się rzeczywistością, jeśli mamy odwagę je realizować.”

– Walt Disney

P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu, możecie też wpis podać dalej :* ❤ Dziękuję!

Podobne wpisy

11 komentarzy

  • Reply Agata Łutowicz 02/08/2018 at 21:56

    Niesamowite! Ja właśnie dziś postanowiłam zawalczyć o siebie! Właśnie dziś złożyłam dokumenty na studia magisterskie. Licencjat zrobiłam 4 lata temu. Ostatni rok, byłam w ciąży. Nie pomyślałam nawet żeby z małym bąkiem iść na magisterkę. Ale teraz jest właśnie TEN czas! I cieszę się jak wariatka!
    JESTEM STUDENTKĄ! ! :)

  • Reply Marta Karpus 02/08/2018 at 22:48

    Nie będę za dużo się rozpisywać, napiszę tylko tyle: dziękuję za motywację, aby zawalczyć o siebie ☺️

  • Reply winga 03/08/2018 at 01:00

    To prawda! Ale mysle, ze do niektorych rzeczy trzeba poprostu czasu zeby dojrzeć :) Ja, matka 4latki i aktualnie juz 2 tygodniowej malej kobietki rozpoczelam drugie studia od podstaw w pazdzierniku.. (Nie wiedzac jeszcze ze jestem w ciazy). Pracowalam do 7 miesiaca az moj lekarz kazal mi przystopowac i wybrac praca czy studia. Pierwszy rok pomimo mojej piety Achillesowej – matematyki ukonczylam ze srednia 4,6!! Czasem trzeba kopa w dupe – moim kopem jest 4latka ktora uwaznie obserwuje moje osiagniecia. Zawsze trzyma za mnie kciuki ! Nie moge sie poddac! Nie moge jej pokazac ze mozna rezygnowac bo zrobilo sie ciezko! :)

  • Reply Izabela Rollinger 03/08/2018 at 08:40

    Nieźle trafiony w czasie post. Mój młodszy syn idzie we wrześniu do przeszkola a ja wracam na rynek pracy. I własnie bije się z myślami, bo kocham piec i zrobić torty, mam już kilka stałych klientek, choć zaczęłam pół roku temu. Nie prowadze działalności, wszystko robię sama w domu ucząc się z YT … mam nawet szansę na pracę w tym kierunku, tyle że właśnie… Czuję, że to jednak nie jest właściwy moment. Dlaczego? Praca w sporej części popoludniami, często w weekendy czyli w tym czasie, kiedy dzieci są w domu a nie w przedszkolu. Pamiętam, jak córka zaczynała przedszkole i jak bardzo potrzebowała mnie popołudniu, myślę że z synkiem będzie podobnie. Nie mogę na razie zabrać im tego czasu. Więc najprawdopodobniej wyląduje w biurze parząc kawkę itp. Ale to nic, moje klientki są moje, mówią, że już nie zamówią tortu gdzieś indziej. Pozdrawiam, Szczęśliva!

  • Reply Beatka 03/08/2018 at 18:46

    Kochana Szczęsliva to tak jakbym czytala o sobie przez dłuższy czas staralismy się z mężem o dzieci i jak chłopcy pojawili się na świecie mysłalam jak ja wróce do pracy. Jak ogarnę te wszystkie obowiązki jak to pogodzić:wychowywanie, pranie, sprzatanie, gotowanie i jeszcze pracę(jestem nauczycielką więc roboty dużooo).Ale pomyslałam nie po to kończyłam tyle fakultetów żeby siedzieć w domu;-). I powróciłam dałam radę i odnoszę sukcesy.Dziewczyny wierzcie w Siebie i Swoje możliwości nie poddajcie się.;-)

  • Reply Marlena Łętowska 05/08/2018 at 12:06

    ?

  • Reply Marta 05/08/2018 at 20:34

    Świetnie napisane, jest to bardzo motywujące :) A jeśli jest taka osoba która nie wie co chce robić w życiu pomimo tego, iż na zawód wyuczony, ale wie że chciałaby coś w swoim życiu zawodowym zmienić np obrać inny kierunek ale jeszcze do końca nie wie co chce robić? To jak pomóc takiej osobie odnaleźć swoje JA?

  • Reply Lukasz Pawlowski 07/08/2018 at 12:14

    Hmmm…. Głębokie przemyślenia wzięły się we mnie po przeczytaniu tego artykułu tylko nie zawsze się to da zrealizować choć nie mówię tu że jest to nie możliwe bo faktem jest gdy nie mamy tego „motora,zapalnika”to jesteśmy tylko szarymi ludźmi.

  • Reply Agnieszka Mańkowska 13/03/2020 at 09:45

    Witam , dopiero niedawno trafiłam na Twój blog. Bardzo mi się spodobał. Fajnie, że jest ktoś kto chce i jest i potrafi być szczęślivy.
    Pozdrawiam serdecznie :)

Skomentuj Marta Karpus Anuluj odpowiedź

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.