Po tego typu postach dostaję zazwyczaj kilka komentarzy, w których ktoś próbuje mi wmówić, że nie przystoi tak pisać dorosłej kobiecie. Że powinnam się opamiętać, gdyż bywam czytana przez elokwentne damy, które środkowych palców (i gili w nosie) się brzydzą, mimo że i jedno i drugie posiadają.
Ktoś czasami też wypomni, że się zawiódł, bo myślał, że tutaj zawsze będzie na wysoki połysk, a posty będą dotyczyć wyłącznie namacalnej i grzecznej duchowości, w ramach których każdej matce przystoi się obracać.
I ja w takim momencie siadam sobie po turecku na dywanie, biorę dwa głębokie wdechy i zastanawiam się, jak daleko jeszcze zajdziemy w tym, aby kobieta kobiecie zaczynała wypominać, co jej wypada a czego jej nie wypada :D
I to właśnie a propos tego „wypadania” dzisiaj będzie, bo dostałam całkiem niedawno maila, w którym pewna dama stwierdziła, że my (prawdopodobnie) wszystkie tutaj obecne powinnyśmy stulić twarz kolokwialnie to ujmując i w tym oto momencie wypuścić z rąk nasze telefony i laptopy! Zamiast tego POWINNYŚMY zająć się dziećmi, by zrobić coś pożytecznego dla rodziny, bo czas nam przez palce przecieka. Tymczasem my niby całymi dniami siedzimy „na necie i głupoty produkujemy”. Wszak, kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, aby kobiety przed komputerami tyle siedziały marnując czas!
I gdy ja ten pisemny wywód od niejakiej „Rozsądnej” przeczytałam (tak właśnie się podpisała dziewczyna), to przypomniałam sobie słowa mojej babci, która zapieprzała pół żywota jak ruski ciągnik na ugorze. Wychowywała dwójkę dzieci i niemalże od rana do świtu zajmowała się chałupniczymi pracami, po których ma obecnie artretyzm. Kiedyś babcia powiedziała mi święte słowa:
„Magdalenko, gdyby nie te codziennie choć kwadransowe posiadówki u sąsiadki przy kawie i ploteczkach, kiedy mogłyśmy na chwilę zapomnieć o tym naszym kieracie. Gdyby nie one, to daję Ci Magdalenko słowo, że bym chyba doszczętnie powariowała i by mnie dzieci zielone papiery załatwiły!
Matka chwilę oddechu mieć musi! A jak tej chwili nie ma, to marny jej żywot! To skończy jak świętej pamięci Halinka z piątego piętra, która w wieku 50 lat na zawał zeszła, bo Halince się zawsze wydawało, że ona taka niezniszczalna!”
I tyle w temacie! Ja nie chcę i nie będę Halinką z piątego piętra, która na łeb na szyję, padając na pysk, bała się do sąsiadki zapukać, by wpaść na szybką kawę, bo a co by mąż, teściowa czy listonosz powiedział zapukawszy do niej widząc ją bez roboty, która miała jej się palić w łapach. Ja tutaj chcę bez skrupułów spotkać się z Wami wieczorem, pogadać i poczuć, że i na krótki dialog mam czas. Bez żadnych wyrzutów sumienia, z poluzowaniem gumki w majtkach, z pełną premedytacją i świadomością, że wiem, co robię!
Dlatego środkowy palec wysyłam „Rozsądnej”! Taki ugrzeczniony ten palec wysyłam, życzliwy nawet bym powiedziała, bez złośliwości ale z prośbą o to, byś się opamiętała i zastanowiła, czy aby nie za daleko się posuwasz w tych swoich przytykach. Kochana, Ty się tam w tym kieracie nie zabiczuj tylko. Pozwól sobie choć na chwilę odpoczynku. Kwadrans w sieci Cię nie zabije. On (bez kitu) ma potencjał Cię wzmocnić! A tym, które sobie na ten kwadransik luzu pozwalają, daj żyć!
P.S. I pamiętaj, że jak kochana zapomnisz o sobie i swoich drobnych przyjemnościach, to to najszybsza droga do bycia Panią Halinką.
Uściski, dziewczyny!
13 komentarzy
Długo starałam się odgonić od siebie te myśli – ale już nie
mogę. Od prawie 4 lat codziennie wykonuję ciężką pracę, za którą nie
dostałam ani grosza. Każdego dnia wykonuję najbardziej niedocenianą
pracę w Polsce. Mimo, że praca ta jest mega odpowiedzialna, i NAPRAWDĘ
zależny od niej nasza przyszłość jest totalnie niedoceniana i pomijana
we wszelkich rankingach na wysokość zakroków.
Święta prawda!!! Ja przy 4 dzieci jakbym nie znalazła dla siebie i tylko dla siebie wolnego czasu (kosmetyczka,fryzjer,kawki z koleżankami) to by mnie już dawno w psychjatryku zamknęli ?. Jeżeli ja jestem szczęśliwa to dzieci i mąż również ☺
Na moje oko i ucho to wpis jakiejś teściowej
No popatrzcie….
A niby skąd ta „rozsądna” o „nas” tyle wie, co my robimy i wogóle.
A ona sama siedzi na necie skoro wie co ty i my robimy.
Miała czas aby czytać posty i napisać do ciebie.
Też siedzi na necie tylko chyba do niej to nie dociera. Hello „rozsądna”
A „faka” to często się niektórym należy
Dokładnie to samo pomyślałam :)
I masz rację Magda, trzeba sobie w ciągu dnia pozwolić na luz, chwilkę dla siebie… No matko i córko! Nie szkoda tej „Rozsądnej” było czasu na prawienie Ci (i nam) morałów? Przecież ona chyba z kwadrans musiała poświęcić na to klecenie tych pierdół zamiast się robotą zająć! Bez przesady… Jak dziewczyny chcą elokwencji i poprawności to niech sobie słownik języka polskiego poczytają albo jakąś encyklopedią czy cuś… Fajnie piszesz, poruszasz życiowe sprawy… Od jakiego czasu czytuję Twoje wpisy codziennie, bo to też moja chwila ;)
P.S. Od rana do zmierzchu chyba :) Bo od rana do świtu to chyba wskazuje że ktoś nie śpi ;) Tak mi to nie pasuje… Myślę, że moja uwaga Cię nie ugodzi :) Pozdrowionka dla Ciebie i kobitek z luźnymi gumkami w majtach ;)
To taki typ 'udreczonej matki polki’, która w momencie porodu straciła własne JA.
Najczęściej partner/mąż Pan i król domostwa uświadomił jej, że teraz to ona jest matką i gospodynią, a do garów, pieluch i po ziemniaki nie musi się czesać, malować, itp. Więc ona nieszczęśliwa i niedoceniona czyści codziennie fugi szczoteczką do zębów i jak tylko może wylewa swoje frustracje na kobiety, którym zostanie MAMĄ nie przeszkodziło w pozostaniu odrębną jednostką /KOBIETĄ.
Dlatego osobiście nawet żal mi pokazać palec takiej 'rozsądnej’, żeby nie robić jej przyjemności.
Hmm. Ciekawe skąd ONA wie co my tu robimy skoro jest „Rozsądna” i na necie nie siedzi?
Hmmm… ja bym coś rozsądnego napisała ale zabrakło mi słów. Współczuje kobiecie podejścia. Uświadamianie ciemnogrodu nic nie da ale ocknie sie za pare lat i coś może zrozumie. Ja lubie ppdczytywać Twoje wywody i zajmuje mi to nie 15 a 3 min :)
Popieram. Matka to też człowiek, po prostu. Każdy inny człowiek więc, jej ludzkie potrzeby zrozumie.
przepraszam, ale co ta Rozsądna niby ma do gadania? Skoro ma czas szperać po blogach (skądś przecież te swoje rozsądności bierze), to znaczy, że sama nie zapieprza przez 24 na dobę jak mały motorek. Tyle w temacie.
Dokładnie ten sam wniosek mi się nasunął :D
Matka to praca na pełen etat i to bynajmniej nie w „elastycznym wymiarze godzin”. Matki należy traktować jak osoby zapieprzające w kopalniach po 12 godzin. Należy im się chwila wytchnienia, odpoczynek itp. Inaczej szybko przepoczwarzy się w kogoś, kogo mąż zacznie się bać :P