A wydawałoby się, że karmienie piersią powinno przyjść każdej kobiecie naturalnie. Bez żadnej walki, bez stresu i niepotrzebnych nerwów. Bez wylanych łez, bez żadnych wyrzutów sumienia i nieprzespanych nocy.
Przecież moglibyśmy się spodziewać, że matka natura tak zaprogramowała wszystkie kobiety, że wraz z narodzinami dziecka zacznie płynąć z naszych piersi rzeka mleka. Długa i szeroka niczym Amazonka, rzeka pełna wspaniałego mleka..
Może nam się wydawać, że przecież nie ma w tym temacie żadnych tajemnic. Że za jednym banalnym psstryk przystawimy dziecko do piersi i będziemy przeżywać piękne chwile jednocześnie patrząc na nasze dziecko, które wraz z mlekiem swojej mamy wypija co najlepsze!
A wcale, że nie! Cholera! Karmienie piersią może być dla niektórych krwawicą! Może być drogą przez mękę! I niekoniecznie musi być genialną i przyjemną, a także kojącą i dopełniającą macierzyńską przygodą!
Do dzisiaj pamiętam pierwsze trzy miesiące mojej laktacyjnej walki przy moim pierwszym dziecku. Do dzisiaj pamiętam godziny spędzone z laktatorem i jego sterylizację z oczami, które ledwo trzymałam otwarte w dzień i w nocy. Nie zapomnę tych dni przepełnionych bezsilnością, zrezygnowaniem i wzrokiem otoczenia, które dziwiło się mi, że mam chwile zwątpienia. A jakże! Bo oprócz klasycznego niewyspania związanego z opieką nad dzieckiem dochodziły także godziny z laktatorem, który był jednocześnie moim przekleństwem a w rezultacie [i szczęśliwie także] drogą do upragnionej rozbujanej laktacji.
Tylko ja wiem co czułam, gdy mówiłam innym, że karmię moje dziecko mieszanie. Dosyć miałam ciągłego tłumaczenia się, że walczę usilnie o to mleko i o to, by mój Syn zaczął pięknie ssać moje piersi. Byłam totalnym macierzyńskim świeżakiem, który martwił się o opinię otoczenia i drżał na myśl o tym, że coś może mu się nie udać. Byłam nie tylko świeżakiem, ale i energetycznym wrakiem człowieka, od którego oczekiwało się w tym najtrudniejszym momencie niewyczerpanych mocy, o które przecież tak cholernie trudno, gdy jest się chronicznie niewyspanym kłębkiem nerwów. Bo nikt nie wpadł na to [no przecież, że nie wpadł…], że totalnie wyczerpana matka może mieć problem z produkcją mleka…
Jednak to dopiero po 3 miesiącach regularnego przystawiania mojego dziecka do piersi i słuchania co trzy godziny klasycznego laktatorowego brzęczenia, zatryumfowałam i od tamtego momentu moje dziecko w 100% było karmione tylko moim mlekiem. Nie dowierzałam, gdy przyszła ta chwila, w której mój Syn bez wicia się przy mnie, bez ciągłego płaczu zjadł moje mleko i najedzony zasnął!
Nasza mleczna przygoda trwała niecałe dwa lata. Dwa piękne lata, których początek wolałabym jednak zapomnieć. Mimo że wiem, że warto było zrobić wszystko co w mojej mocy, aby wygrać tę walkę, nie wiem czy każdemu poleciłabym tę samą drogę. Nie jest ona łatwa i nietrudno było o to, by z niej zboczyć… Potrzebne jest do tego ogromne wsparcie partnera i najbliższego otoczenia. Potrzebne są chwile odpoczynku, może i nawet nocne zmiany z partnerem związane z opieką nad dzieckiem. Potrzebne są wspierające rozmowy, że na pewno się uda a nie przytyki i narzekanie, że jest się słabym. Potrzebny jest pełen support, o którym nasi najbliżsi często zapominają.
Uważam, wg niektórych może trochę zbyt radykalnie i dość ryzykownie, że do pełni macierzyńskiego szczęścia wcale nie jest potrzebne karmienie piersią. Bo by być stuprocentową mamą wystarczy po prostu nią być! Wystarczy kochać to maleństwo i dawać mu tony miłości, o które ono prosi każdego dnia. Bo bliskość nie jest mierzona tym jak blisko naszych piersi trzymamy nasze dziecko, ani tym jak daleko od butelki z mlekiem modyfikowanym je trzymamy! Bliskość to coś, co budujemy od pierwszych chwil na miliony sposobów! I nawet gdybyśmy urodziły się bez piersi lub zostałybyśmy ich pozbawione w okolicznościach choroby, to z pewnością byłybyśmy w stanie równie pełnie uszczęśliwić tego małego człowieka!
I wiecie co? Mam powyżej uszu religijnego traktowania karmienia piersią. Niech każda kobieta ma wybór, jak chce karmić i jak długo ma zamiar to robić. Nie bądźmy sędziami. Nie bądźmy katami. Dajmy innym wybór, którego nie będziemy oceniać nawet w naszych myślach.
Mam także powyżej uszu tej walki, którą zaczynam toczyć po raz drugi przy moim kolejnym synu. Głupia byłam sądząc, że za drugim razem to ja już jestem obcykana w temacie i ogarnę temat pierwszorzędnie. Głupia byłam sądząc, że jestem przygotowana do tego jak nikt inny. Przecież prawie dwa lata karmiłam mojego pierworodnego! I tym razem walczę o to, by mój drugi Syn nauczył się prawidłowo ssać nie raniąc mnie, najadając się i nie frustrując się przy tym. Po raz drugi przeżywam te chwile zwątpienia, które towarzyszyły mi dwa i pół roku temu.
I nie wiem na tym etapie czy wytrwam w tej walce.
Czy wystarczy mi sił.
Czy dam sobie radę.
Chociaż bardzo bym chciała i jeszcze nie złożyłam broni.
Wiem jedno. Bez względu na to jak będę karmiła moje dziecko, to będzie ono szczęśliwe. Będzie miało mamę, która kocha go ponad wszystko. Która już nie biczuje się za to, że jest taka a nie inna. Którą nie zjadają już wyrzuty sumienia z powodu oceny otoczenia…
Bo miłości nie mierzymy w mlecznych mililitrach. Miłość mierzymy w pojemności naszych serc, a one są bez dna, przecież…
32 komentarze
Ja wiem że drugiego dziecka nie będę karmić naturalnie. Jestem zbyt zmęczona karmieniem pierwszego prawie 16 mc. Uważam że to naklanianie do karmienia jest przereklamowane za mało mówi się o jego ciemnych stronach. Niech każda kobieta ma wybór bez oceniania.
uświadamianie – tak, terror – nie. nie wiem, jak jest w innych krajach, ale u nas – mam wrażenie – zawsze królują jakieś skrajności. ludzie, chill out, niech każdy robi, jak uważa, bądź jakie ma warunki. czasem jeden głupi komentarz potrafi na długo zatruć życie – wiem to z własnego doświadczenia, gdy nie od początku udawało mi się karmić wyłącznie piersią. czasem, zwłaszcza będąc w nowej i zarazem tak ważnej roli, nie łatwo się zdystansować. powinnyśmy się wspierać, a nie dobijać. i tak, mówię to głównie do innych matek.
ja ( jak już gdzieś pisałam komentując ten temat)uważam, że depresja
poporodowa jest w dużej mierze spowodowana terrorem laktacyjnym … bo
kobieta z dnia na dzień musi zmierzyć się z nowa rolą i to nie tyle
matki, co 24 godzinnej mleczarni gotowej na każde żądanie ;) no nie
każdy daje sobie z tym radę psychiczni i fizycznie ….. fachowej pomocy
jest bardzo mało za to presja OGROMNA !!!! sankcja za barak chęci ,
barak laktacji , brak determinacji itd. jest jedna JESTEŚ ZŁĄ MATKĄ
albo przynajmniej NIE DOŚĆ dobrą :) w takiej sytuacji trudno jest
złapać dystans i równowagę psychiczną … tak więc ślepej propagandzie KP
mówię nie:)
p.s. ja nie karmiłam , wcześniej jednak fachowo i merytorycznie zgłębiłam temat … wniosek jest jeden KP jest dobre bo naturalne ale mocno przereklamowane;) skład mleka kobiecego wcale nie jest taki zbilansowany bo to w dużej mierze zależy od diety i kondycji mamy a co do przeciwciał ….no cóż …. tak naprawdę są tylko w siarze a po ok 10 dniach ich ilość w mleku mamy jest ŚLADOWA …obserwuje dzieci koleżanek (różnie karmione) no i niestety nie ma takiej zależności że dzieci na cycu są bardziej odporne, mądrzejsze mają prawidłowy zgryz itd. kamienie piersią jest fajne, ma wiele plusów ale i wiele minusów;) ja akurat nie wierzę w jego zbawienny wpływ ( wierzę w zróżnicowaną dietę i hartowanie ;)
Zgadzam się w 100%. Również w pełni świadomie wybrałam karmienie mm i jestem z tego zadowolona. Podobnie najpierw zgłębiłam temat i rzeczywiście KP jest mocno przereklamowane.
Magda, dasz radę. Już raz dałaś, to i tym razem się uda. A to czy będziesz karmiła mieszanie przez dwa miesiące czy pół roku to tylko kwestia, tego żebyście obydwoje byli zadowoleni, choć wiem jak wnerwiające są te medelowe sesje :/ Mój Arek kiedyś stwierdził, że może mechanizm z wibratora lepiej przełożyć do naszego mini electrica co by nie zagłuszał latających nad głowami samolotów ;)
Powodzenia! Wiem z doswiadczenia bliskich jak ciezka moze byc taka walka laktacyjna. Jedna z moich przyjaciolek stwierdzila nawet, ze caly porod przy tym to byl pikus. Walka byla ostra, byl bol, byly lzy, chwile zwatpienia, ale ostatecznie walka byla wygrana :) Chciaz przy drugim dziecku stwierdzila, ze jesli bedzie rownie ciezko, to chyba sobie odpusci…Takze, jeszcze raz powodzenia i nie kieruj sie innymi…
W zwiazku z tematem chcialam sie podzielic krociutkim filmikiem, dla tych ktorzy jeszcze sie z nim nie stykneli (mam nadzieje, ze link zadziala). Nauczmy sie tolerancji, bo przeciez wszystkie stoimy po tej samej stronie, prawda?
https://www.facebook.com/JustEatingRealFood/videos/691652557628848/
WALCZ!!! MASZ TĘ MOC:) WIERZĘ W CIEBIE…..WIEM ZE ZROBISZ WSZYSTKO ABY WYGRAC TE WALKĘ!!!!!!!!!!!!PAMIĘTAJ MASZ TĘ MOC… nie znam cię, ale przypomniałam sobie swoją walkę o karmienie czułam się wtedy tak nieludzko zmeczona i okropnie samotna w tym wszystkim bo cholernie ciężko nyło, ze wsparciem było krucho.. raczej słyszałam po co się meczysz daj butlę i się wyspij… a ja chciałam walczyc i powiedziałam sobie ze zrobie wszystko ze by później sobie nie wyrzucać ze nie próbowałam wystarczająco długo i mocno..tak mi brakowało słow: dasz radę …..
Powiem tak – jeśli będziesz karmić mm – nic się nie stanie. Będziesz tą samą Szczęślivą mamą. Ale coś czuję, że jednak przejdziesz przez ten kryzys :) Buziaki :*
Powiem Wam szczerze, że zupełnie nie rozumiem tej presji na karmienie piersią. Tak jakby młoda mama nie była wystarczająco zmęczona i bez walki o mleko. Wiadomo, karmienie naturalne ma wiele ogromnych plusów, natomiast żeby kazać kobiecie walczyć o to do utraty sił??? Żeby wiązać kwestię karmienia piersią z kwestią tego, czy ktoś jest dobrą matką? Żeby mieć wyrzuty sumienia, że nie próbowało się wystarczająco długo? Uważam, że bardzo słusznie dziewczyny poniżej nazwały to terrorem. KARMIENIE MIESZANE JEST RÓWNIE DOBRE! Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. W klasie mojego dziecka jest 23 dzieci. W niemowlęctwie karmionych i tak, i tak. Wpływ tego na ich rozwój wydaje się być głęboko ukryty, ja nie widzę różnic. Oczywiście że karmić naturalnie jest dobrze, ale uważam, że nie ma powodu, żeby się o to zabijać. A już na pewno nie jest się z tego powodu gorszą lub lepszą matką.
Dajesz, dajesz!!! Dasz radę, skoro poprzednio się udało. Oczywiście gadanie o tym, że lepsza więź jest jeśli karmi się piersią to bzdura. Ale to, że Twojego mleka tak naprawdę nic nie zastąpi wiesz najlepiej. Dlatego walcz! Jak się nie uda nie miej do siebie pretensji, przecież i tak jesteś najlepszą mamą na świecie.
Bardzo mądre rzeczy piszesz. Syna nie karmiłam wcale bo on nie chcial cyca. Córkę 3 miesiące. I oboje ich kocham tak samo mocno.
Karmienie piersią nie determinuje „ilości” miłości przelanej na dziecko…
Kobieto, czytam i łzy mi lecą same. Jakbym o sobie czytała każde jedno słowo. Mnie sił i determinacji starczyło dopiero za trzecim razem, za trzecim dzieckiem! Przy pierwszym czułam, że ktoś w szkole rodzenia mnie oszukał, bo karmienie piersią miało być takie „naturalne”, a nie było, bolało jak cholera, do tego nawał i inne babybluesy. Teza wypowiadana przez położne na oddziale, że jak boli to znaczy, że dziecko źle przystawione jest nieprawdziwa i nie wiem kto ośmiela się wprowadzać ja w powszechne uważanie? Miałam wielkie wyrzuty sumienia, że nie dałam rady, myślę, że głównie z powodu braku świadomości, że boleć przez pierwszych 7 tygodni po prostu musi, że wiele czynników o tym decyduje, takich, na które nie zawsze mamy wpływ. Wielkie rozczarowanie, to uczucie, które oddaje mój stan po zetknięciu z karmieniem piersią. Dzięki wiedzy i głebokiemu samozaparciu przy trzecim dziecku wygrałam, a i tak było bardzo ciężko. Czy warto? Nie wiem, nie jestem przekonana, mam mieszane uczucia :(
Widzę, że podobne klimaty u nas :-) U mnie dzień wcześniej pojawiło się:
https://www.sebucja.pl/nie-czuje-sie-gorsza/
Jestem z tych mam, które karmiły dziecko między innymi z poczucia obowiązku. Czasem tak już bywa, że karmienie piersią to nie nasza bajka ;-) Pozdrawiam. Fajny post :-)
dasz rade ! ja z osobistych powodow nie karmie małego ale od 5 meisiecy sciagam swoje mleko !! kubus b.ladnie przybiera itp a ja jestem szczesliwa <3
Piszesz tak, tylko dlatego, że w końcu Ci się udało. Ja mojej córki nie karmiłam piersią i do dziś mam wyrzuty sumienia, że nie dałam jej „tego co najlepsze” w pierwszych miesiącach jej życia. Teraz po 2 latach karmię swoja 7 miesięczną (drugą) córeczkę. Przy pierwszej płakałam widząc każdy artykuł nt. KP. Ba, nawet reklamy w których pokazane były mamy karmiące swoje maluszki były dla mnie powodem do płaczu. Obiecałam sobie, że jeśli przy drugiej córce nie będę mieć pokarmu, bez żadnych wyrzutów podam jej mm. Jednak kiedy już mialam chwilę zwątpienia, a scenariusz sie powtarzał ryczalam znowu. Na szczęście się udało;) wiedziałam jakie błędy popełniałam za 1 razem i starałam się robić wszystko zgodnie ze swoją „wiedzą”, zdobytą PO pierwszym porodzie. Tak wlasnie po, bo przed wydawalo mi się, ze karmienie piersią jest tak naturalne i ze urodzę i poprostu będę karmić, więc nie przeczytałam na jego temat ani jednego zdania. A niestety jak sama nie masz wiedzy w danym temacie to nikt Ci nie pomoze. A juz na pewno nie polozne w szpitalu – na których polegasz i które powinny dać pierwsze wskazówki
ej! pewnie że dasz radę. wygracie to!
własnie mija 12 dzień kiedy mój syn przyszedł na świat, i mimo, iż wydawało mi się, będąc jeszcze w ciąży, że karmienie to będzie najmniejszy z moich problemów, to oczywiście, jak to w życiu, boleśnie się przekonałam jak bardzo można się mylić w swojej nieświadomości. Mimo ogromnego przekonania i zapału do karmienia piersią już w szpitalu okazało się, że mleka po prostu nie mam, i dokarmiałam synka mm. Po powrocie do domu okazało się, że wcale nie jest lepiej. Nie umiem przystawić go do piersi tak, aby się najadał i natychmiast nie usypiał, budząc się po 10 minutach płacząc z głodu. Dokarmiam więc mm, za każym razem jednak kiedy trzymam butelkę w ręce czuję się kiepską matką :( Jednak, nie złożyłam jeszcze broni, laktator poszedł w ruch, liczę na to, że nam się uda, i trzymam obydwa kciuki za Was i za Waszą walkę; powodzenia
Zajrzyj na hafija.pl i może podpytaj autorkę o pomoc. jeśli masz fejsbuka to na karmię piersią. Tam Ci pomogą,może coś podpowiedzą a na pewno wesprą dobrym słowem. Polecam.Próbuj. powodzenia.
dzięki bardzo, na pewno skorzystam :)
Witam! Jesli ma Pani problemy z karkmieniem to najlepiej poszukac w miejscu zamieszkania doradcy laktacyjnego pomoze i wesprze. Warto podjac trud dojazdu na wizyte nawet jesli poradnia jest daleko. Zycze powodzenia :-) bardzo doceniam pomoc promotorek karmienia piersia (tak jak hafija no) ale prawdziwej porady nie przeprowadzi sie przez telefon ani internet. Ela poradniamammamia.pl
to prawda; temat karmienia i macierzyństwo to dla mnie zupełnie coś nowego, więc trzeba szukać pomocy z każdej strony; dziękuję za ciepłe słowa :)
Już mam dosyć czytania tych pseudo obrazoburczych tekstów. Każdy ma wybór. Kropka. Skupianie się tylko na złych stronach macierzyństwa zaczyna być ostatnio bardzo modne i nudne. Tylko walka pot i łzy. Bzdura. Ty masz tak ja inaczej. Ciebie stygmatyzują za brak kp,a wypowiedzi pań karmiących mm dyskryminują matki kp.I tak w kółko. Kp jest najzdrowsze i pisanie,ze jest inaczej nie wyczyści waszych sumień. Życzę żeby się udało autorce mimo nastawienia. Dla jasności moje początki nie były usłane różami,ale wolę skupiać się na dobrych stronach.Polecam to wszystkim mamom.
Tym komentarzem pokazałaś jaka ogromna frustracja w tobie siedzi…
Już nie siedzi☺wylałam. Udzieliła mi się podczas czytania tekstu i komentarzy. Dziękuję za diagnozę☺ pozdrawiam
sorry ale pierwsza część Twojej wypowiedzi wyklucza drugą… nikt się nie skupia na złych stronach tylko pisze jak jest, bez zbędnego pudrowania … Autorka postu ma bardzo dobre nastawienie i obiektywne postrzeganie sytuacji . A sumienia mam karmiących mm to chyba ich osobista sprawa nie ???
„Niech każda kobieta ma wybór, jak chce karmić i jak długo ma zamiar to robić”
Nie zgadzam się. Bo jak kobieta NIE MA pokarmu, ale walczy …i nie udało się, to zrozumiałe, że przejdzie na sztuczny pokarm.
Ale jak poddaje się bez walki ? Choćby minimalnej ?
Albo gdy MA pokarm, ale „nie będzie karmić, bo się brzydzi (znam takie!), albo boi się, że jej piersi obwisną (!), albo nie chce rezygnować z alkoholu i imprez (znam takie!)” – to sorry, ale dla mnie to jest patologia :-(
Podsumowując,
Nie ma mleka w piersi – karm sztucznie.
Jest mleko w piersi a nie karmisz, bo masz kaprys – nie powinnaś mieć dzieci…
STOP głupim, egoistycznym, niedojrzałym, mającym zerową wiedzę o ciele ludzkim (m.in. o tym jaki bogaty, niezastąpiony i mega-potrzebny dziecku skład ma prawdziwe mleko z piersi) „matkom”…
Presja! Pokarm matki i tylko to… Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Ja przykładam moją pierś z rozmiarem H do dziecka, a nie dziecko do piersi. Walczę drugi miesiąc i gdy napisałaś, że dopiero w trzecim Tobie się udało, to ujrzałam światło w tunelu. Jak to zrobiłaś? Jak Ivek załapał pierś po częściowym butelkowaniu? U mnie miesza się pierś, butelka i smoczek. Czasem chciałabym stracić pokarm. Ale skoro on w jakimś stopniu jest to nie pozostaje nic innego, jak dawanie cyca pierworodnemu. A gdy po karmieniu Mały nadał płacze to wkracza butla. I tak sobie egzystujemy… i czytamy Twojego bloga. Od niedawna. Koleżanka poleciła na fb Twój wpis o drugim macierzyństwie. I oto jesteśmy. Ps. A jak dobrze odciąga się pokarm, czytając Twoje przemyślenia i ta energia od Ciebie płynąca. Jeszcze jedno pytanie do Ciebie i Innych dziewczyn:) Kiedy obudził się w Was instynkt macierzyński? Przed porodem, zaraz po, a może w kilka miesięcy po? A może jakiś tekst o tym;P
Wiedza na temat karmienia jest u nas kiepska. Jak nie bedziesz przystawiać dziecka to mleka nie bedzie. Dokarmiając strzelasz sobie tylko w kolano i na wlasne zyczenie prowadzisz do konca laktacji. Niedojrzale jelita dziecka nie radza sobie z karmieniem mieszanym i pojawiają sie kolki. I tu kolejna frustracja. Poczatki czesto sa ciezkie. U mnie tez kolorowo nie bylo ale sie nie poddalam. Potem to juz czysta przyjemnosc, radosc dziecka, zaden problem. Kochane kto ma sobie z tym poradzic jak nie my kobiety? Tak wiec piers do przodu i walczcie o ta najpiekniejsza przygode z waszym dzieckiem. Edukujcie sie w temacie (jest mleczne wsparcie i kwartalnik laktacyjny chociazby) Korzystajcie z pomocy doradcow laktacyjnych ale tych certyfikowanych! Mm to nie jest lekarstwo na wszystko. Nie kazdy płacz dziecka oznacza głod…
No nie zgodze sie, ze mm powoduje kolki. Moj syn byl na mm od poczatku, bo tal zdecydowalam i jakos nie mial zadnych, podkreslam zadnych problemow z brzuszkiem i jelitkami. Wiec prosze nie wprowadzac w blad.
Wogole nie rozumiem tego beznadziejnego spiecia co do karmienia. Jeeezu karmie to karmie nie to nie co to kogo obchodzi. Karmilam corke do 3 miesiaca potem pojawiły sie problemy i nie karmilam. Bez wsparcia bez tlumaczenia sie komukolwiek. Moja mama ani mnie ani dwoch braci nie karmila i WOW zyjemy i ani troche nie jestesmy slabowici chorowici srici . Wy matki same sie nakrecacie bez sensu. Matka matce wrogiem ot tyle.
A jak juz slysze „nie dokarmiaj” to co ma sie dziecko zawyc z glodu? Matki Polki sie znalazly. I jeszcze poradnia laktacyjna doradcy laktacyjni. Po pierwsze taka mama ktora non stop chodzi wystraszona zmeczona napewno ma czas sile i ochote szukac i latac po doradcach po drugie nie kazdy ma na to pieniądze. To sprawa indywidualna i bez wzgledu na to te mamy kochaja swoje dzieci nawet bez cycusia
Ja karmię już 13 miesięcy ale początki również nie były łatwe. Mleko było i to sporo, chęci były jednak synek nie potrafił dobrze się „dobrać ” do piersi☺ tzn. pił, kilka łyków i pierś wychodziła z buzi ? No cóż… mąż będąc w sklepie z artykułami dziecięcymi zakupił takie osłonki do karmienia które były w tej chwili wybawieniem i lekiem na poranione sutki oraz pusty brzuszek. Synek dosyć długo miał żółtaczkę więc musieliśmy udać się do szpitala na badania. Myślałam że będzie Chop siup i po sprawie lecz czekanie nie miało końca. Po półtorej godziny doczekaliśmy się, pani doktor zbadała a wtedy synek zaczął płakać. Wtedy kazała mi go nakarmić a ja w szale przygotowań do wyjścia zapomniałam o osłonkach (o Mój Boże ). I wiecie co? Nakarmiłam go bez nich :-) byłam z Niego i siebie tak dumna :-) dlatego dziewczyny próbujcie wszystkiego a jeśli nie no to mm. Wszystko jest stworzone po coś i nic się nie dzieje bez przyczyny :-) pozdrawiam
wszystkie mamusie :-)