Kontrowersyjna, ale ważna rzecz, której chcę nauczyć moje dzieci!

napisała 11/12/2017 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Tamtą sytuację pamiętam jakby miała miejsce wczoraj. Właściwie to najdokładniej pamiętam pewien wyraz twarzy, który zwalił mnie wtedy z nóg, a jednocześnie spowodował, że o mało nie wybuchnęłam szyderczym śmiechem.

Sytuacja miała miejsce podczas jednego z pierwszych miesięcy licząc od momentu poznania mojego Męża. Było upalne lato. Ja z rozwianym włosem. On z równie wtedy rozwianym włosem jak ja. Większość wolnego czasu spędzaliśmy wtedy na skuterze odwiedzając znajomych i łapiąc ulotne chwile beztroski, którą czasami zdarza mi się powspominać z łezką w oku ;-)

Zostaliśmy zaproszeni na kawę do miejscowości oddalonej kawałek od domu rodzinnego mojego Męża. Na miejscu okazało się, że oprócz nas było jeszcze kilka innych par. Towarzystwo się rozgadało. Po kawie i ciastku okazało się, że wszyscy są głodni, a za nic w świecie żadna knajpa niczego nie dowoziła na tamto odludzie.

I nagle odzywa się męski głos jednego z panów:

– No to panie wiedzą już, co mają robić, jak panowie są głodni. Prawda? – odezwał się facet mniej więcej w moim wieku (już ex mojej znajomej), którego wtedy po raz pierwszy widziałam na oczy.

Zamarłam w bezruchu i z lekka mnie przytkało.

– Dziewczyny, my Wam nie będziemy przeszkadzać. Czyńcie swoją powinność a my pójdziemy na taras napić się browara. – dodał G.

Zaczęłam się z lekka gotować. Nie dlatego, że nie lubię pichcić, ale dlatego, że ktoś próbował sugerować mi, co ja powinnam robić i że podobno to jasna sprawa, co robią panie, kiedy panowie są głodni.

– Kasia, mam pomysł. To my pójdziemy na taras na ploty napić się piwka, a panowie obiorą ziemniaki i zamarynują mięcho. Kacha, reflektujesz? – dodałam.

Kasia struchlała w jednej sekundzie. Jej facet nabrał wody w usta, ale widać było, że moja uwaga zupełnie nie była mu po drodze.

– Damy radę, Madzia. Niech sobie pójdą porozmawiać. – rzuciła Kasia.

– Kasia, ja wiem, że my damy radę. Ale założę się, że G. obiera ziemniaki o wiele szybciej i sprawniej niż my. Będzie miał przyjemne z pożytecznym. – rzuciłam puszczając jej oko.

G. czerwony jak burak. Już bidulek chciał opuścić kuchnię i wyjść na taras, a tu taka jedna mu zaczęła psuć szyki. Mój M. natomiast podchwycił temat i palnął

– Stary, ziemniaków nigdy nie obierałeś? Tu w domu przynajmniej komary nie gryzą.

Mój wtedy jeszcze niemąż ;-) wziął wiadro z ziemniakami, dwa noże wyciągnął sobie ze stojaka. Jeden nóż wziął dla siebie a drugi dał G., a my z Kachą wyszłyśmy na taras.

Daję Wam słowo, że wyraz twarzy tamtego panicza jest niemożliwy do zapomnienia! :D Obrał tamte ziemniaki, o dziwo! Co prawda z owalu stały się kanciastymi wielobokami, ale dało się? Ano dało! :D

To właśnie wtedy obiecałam sobie, jeśli kiedykolwiek będę miała Syna, za nic w świecie nie wypuszczę go w świat z dwiema lewymi rękami!

Nie ma szans, abym podpisała się pod jego wychowaniem jako matka, jeśli nie nabędzie on podstawowych umiejętności i … CHĘCI do tego, żeby angażować się do rzeczy oczywistych, które dla niektórych oczywiste nie są, jak widać!

Pomoc w kuchni, sprzątaniu, współdzieleniu obowiązków domowych to podstawa! Moja mama od zawsze angażowała mnie i brata do pomocy. Kiedy jedno z nas obierało ziemniaki, to drugie marchewkę. Sprawa była jasna jak słońce!

Żeby nie było, że jestem gołosłowna. Dzisiejsze kadry zdjęciowe, na których moi synowie występują w roli głównej, to nie żadna ustawka. Oni autentycznie każdego dnia pomagają mi w kuchni!

Założę się, że kiedy wysyłana była do mnie propozycja przetestowania zabawki Friggi Friggi, którą widzicie na zdjęciach, ktoś pewnie przez sekundę pomyślał:

” Hmmm Szczęśliva ma dwóch synów, czy aby na pewno da radę z tym testowaniem i opiniowaniem zabawki? Może lepiej by było, gdyby przetestowały ją jakieś dziewczynki zamiast chłopców? Byłoby bardziej wiarygodnie? „

Pudło! Po pierwsze, nie pogodziłabym się z myślą, gdyby sugerowano małym dzieciom, czym jedne powinny się bawić, a czym nie powinny.

Zabawki nie mają płci, serio! :-)

Po drugie – najlepsze, co możemy zrobić jako matki chłopców, to nie tylko podtykać im pod nos autka i narzędzia. Nasza, matek w tym rola, abyśmy fundowały im zabawkową różnorodność, dzięki której nie wyrosną kiedyś na melepetów nie potrafiących trzymać patelni, o obieraniu ziemniaków nie wspominając! :D

Moi synowie korzystając z Friggi Friggi Magic Fry są w swoim żywiole. Zdecydowanie bezpieczniejszym niż wtedy, gdy próbują towarzyszyć mi podczas smażenia naleśników albo placków, czego nigdy nie chcą mi odpuścić a ja wtedy drżę na samą myśl, bo jednak z olejem nie ma żartów.

Friggi friggi to bezpieczna zabawka. Zamiast gorącego oleju jest chłodna woda, która „bąbelkuje” i skwierczy na ich zabawkowej patelni. Pod jej wpływem podczas zabawy i gotowania warzywa, owoce, rybka, mięso będące na kuchence zmieniają po pewnym czasie kolor sugerując, że „oho, właśnie ten oto produkt jest już gotowy do podania do stołu.”

Na czym polega zabawa zabawką Friggi friggi – Magic Fry, zestawem do gotowania dla dzieci?

Do mini kuchenki wlewamy odrobinę zimnej wody pod wpływem której frytki, mięcho, ryba i warzywa zmieniają pomału kolor, czyli tak jakby się gotowały. Można dodać też kostki lodu, co przyspieszy wtedy proces zmiany koloru. Kiedy z jednej strony jedzenie jest już gotowe, tj. zmieniło kolor, to można śmiało je wtedy przerzucić na drugą stronę. Moi chłopcy zajarani na maksa, co matkę cieszy okrutnie. Problem mamy jeden, bo obydwaj by chcieli kucharzyć, a jeszcze niespecjalnie lubią się dzielić nową zabawką, dlatego przede mną teraz intensywny czas nauki i tłumaczenia, że aby wspólnie się bawić, trzeba poskromić swoje nerwy i nauczyć się wzajemności ;)

No, to miejmy nadzieję, że za parę lat śniadanie Matka Polka będzie dostawać od synów do łóżka z dodatkową dedykacją: „Mamo, spoko. Śpij sobie jeszcze, a my zajmiemy się siostrą! „ ;-)

P.S. Za punkt honoru obiecałam sobie wypuścić w świat dwóch facetów, którzy będą wiedzieli nie tylko jak zmieniać koło (nad czym będzie pracował mój mąż), ale również nauczą się, jak ugotować pomidorową, kiedy żona wróci z maleństwem ze szpitala, ot co! ;-)

Partnerem tego postu i niezbędnej aktywizacji małych dżentelmenów jest Friggi friggi :-)

Podobne wpisy

13 komentarzy

  • Reply Monika 12/12/2017 at 03:20

    Super. Popieram w 100%. Mój mały mężczyzna ma dopiero 11 miesięcy ale napewno zostanie również tego nauczony.
    U mnie w domu niestety mama i babcia podkładała bratu wszystko pod nos bo to chłopak tak mówiono. Teściowa nadal teściowi daje wszystko pod nos, typu przynieś, podaj, pozamiataj.
    Naszczęście mąż wszystko potrafi i robi, obiad ugotuje, śniadanko zrobi, sprzątnie jak trzeba, dzieciaki ogarnie, córkom nawet warkoczyki zaplatał jak były małe.
    Dlatego facet musi być nauczony.

  • Reply Monia 12/12/2017 at 07:37

    I tak trzymać! Każdy facet powinien takie „normy” wynieść z domu. Mój mąż od najmłodszych lat garnął się do kuchni, jednak – do czego teściowa sama ostatnio się przyznała – odganiała go od roboty w kuchni. M. korzystał kiedy mamy nie było w domu, a on szybciej wracał ze szkoły i wtedy królował w kuchni.
    Teraz, jako już dorosły człowiek „na swoim” potrafi się ze mną kłócić kto gotuje – największa bitwa jest o naleśniki, oboje lubimy je smażyć :D
    I to on uczy mnie jak dobrze doprawić, czy przyrządzić jedzenie, aby miało „to coś”.

  • Reply Doris 12/12/2017 at 10:43

    A co w tym kontrowersyjnego? Normalne czynności życiowe, które każdy powinien znać, żeby przetrwać. Od nas matek to w dużej mierze zależy jak dziecko przygotujemy do życia.

  • Reply Kasia 12/12/2017 at 22:34

    Mój tata potrafi zrobić niemal wszystko w kuchni, brat też. Ale… Dopiero jak zaczęłam przyjeżdżać z moim już dzisiaj mężem okazało się, jak bardzo sfeminizowana była kuchnia. Zawsze wiedziałam, że to ojciec pomaga mamie w kuchni, a nigdy odwrotnie. Mój mąż nie ma żadnych obiekcji, żeby np. gotować coś, czy zmywać w czasie, gdy ja oglądam telewizję, czy rozmawiam z kimś w innym pokoju. Nagle okazało się, że jeśli któraś z nas tj. mama, bratowa, siostry; jest sama w kuchni od dwóch godzin, to wszystko jest w porządku, a jeśli jest to facet, to nagle wielka afera…

    Mój mąż jest wychowany inaczej, bo w domu sami faceci i mama, która naprawdę nieraz oddaje im dom do wysprzątania i ugotowania, a sama idzie poczytać książkę. Fakt, w tygodniu to ona więcej czasu spędza w kuchni, ale nie ma wyrzutów sumienia, żeby odpuścić sobie w weekend. I to jest jedna z tych rzeczy, które zamierzam przejąć nie z domu rodzinnego, a właśnie od teściowej!

  • Reply Monia27 13/12/2017 at 09:22

    Mój 4,5 latek marzy właśnie o tej frytownicy. Ja tez mam 2 chłopców i trzeci w drodze. ? Popieram w 100%, że nawet chłopcy powinni angażować się w domowe obowiązki typu gotowanie czy zmywanie. A ja ciągle słyszę, że z 3 chłopcami to już żadnej pomocy nie będę miała. A guzik prawda. Wszystko zależy od wychowania. Nawet mój mąż, chociaż nie potrafi gotować to stara sie pomagać w inny sposób. Nigdy nie zostawi brudnych naczyń w zlewie a i kanapki czy jajecznicę przygotowuje pyszne. ?

  • Reply Wioleta Krzywy 13/12/2017 at 11:08

    Mój synek ma 3 latka i od samego początku pomaga mi w kuchni i sprzątaniu i jestem z tego dumna. Od roku ma swoją kuchenkę i wszystkie akcesoria jak ja, jest to jego ulubiona zabawa. Słyszę nieraz że robię z niego „babe”… Cóż w tym złego że lubi gotować i np karmic lalkę??? Tzn ze będzie potrafił ugotować sobie swojej rodzinie i pomagać w wychowaniu dzieci, niektórzy panowie nie potrafią, myślą że jak pracują to to jest najważniejsze…

  • Reply Magdalena Gorzelak 13/12/2017 at 12:19

    I super! Bo nie ukrywam że jestem w posiadaniu takiej istoty,która w kuchni to bałagan tylko umie zrobić. Ale chwała mu za prasowanie sobie rzeczy. ;)

  • Reply JaŚki KaŚki 13/12/2017 at 14:38

    Mój ma już 19lat od trzech miesięcy mieszka sam. Żółtą obieraczkę do ziemniaków (o którą dbał i której tylko on używał) zabrał ze sobą ? Ja też te dwadzieścia lat temu obiecałam sobie, że jak będzie Syn to będzie umiał zrobić to co mi wpajano w rodzinnym domu, że należy do obowiązków Kobiety. Udało się,jestem dumna jak go odwiedzam (zwłaszcza z opuszczonej deski klozetowej ? ) widzę też niedociągnięcia w odkurzaniu, jednak nadal go chwale i nie poprawiam jak widzi ? Więc popieram w 100%

  • Reply Daria 15/12/2017 at 08:29

    Świetne !! Zawsze śmieje się, że udało mi sie uchowac. Mama wychowana w duchu przeświadczenia, ze to ona wszystko musi, praca na cztery.zmiany, trójka dziecki malych. Tata wracał z pracy i leżał. A co się robiło jak obiadu nie było …. !! Zaczęłam dorastac, coś mi nie pasowało i sama zaczęłam z nimi rozmawiać, tłumaczyć. Na szczęście miałam dobry kontakt z tatą bo jako dziewczynka bliżej mi było do narzedzi, skrecania mebli, reperowania i żniw niż do kuchni czy sprzatania :) trochę dało się tate „wychować” w tym temacie ale ciężko. Wiec zaczynajmy od.najwcześniejszych.lat, bo później juz trudno ! Ps. Dwóch braci też uswiadamialam w tym temacie :)

  • Reply Ja 15/12/2017 at 11:58

    Dorosłej kobiecie też ciężko zdobyć taką wiedzę i takie umiejętności, mąż broni, koledzy też. A sama kobieta się nie nauczy, bo to za ciężkie, tamto hałasuje a inne śmierdzi i od razu migrena. Może warto napisać post o tym, jak przekazać taką wiedzę córce lub jak się ma tego nauczyć dorosła kobieta?

  • Reply Kinga Piotrowska 15/12/2017 at 12:47

    Wreszcie ktoś mówi moim językiem. Jestem mama 2 chłopców w wieku 7 i 3 latka. Wciąż powtarzam jak ważne jest by pomagali w domu. To czego ja ich nauczę i jak ich wychował takim oni będą kiedyś mezami i ojcami! Ale jakoś do tej pory nie znalazłam odzewu mojej teorii.

  • Reply tess 15/12/2017 at 15:56

    To zależy od tatusia i córki, mój mnie nauczył męskich rzeczy, drobne awarie domowe naprawić, samochód uwielbiam prowadzić dzięki tacie, który mnie trenował i wszędzie kazał mi jechać, gdy razem jechaliśmy, w ogóle jestem inżynierem (praktykującym) z wykształcenia. Cieszył się bardzo gdy zdałam prawko, dostałam indeks aghu i po obronie. Co nie znaczy że nie lubię babskich rzeczy, gotować kocham i to moje hobby. Mój mąż został świetnie wychowany, do roboty goniony i damskiej i męskiej. Uzupełniamy się w obowiązkach domowych. Przegląd samochodu i zmiana opon robimy kto ma w danym momencie więcej czasu, skosić ogród, no problem, piękna mam kosiarkę z odpowiednim napędem, więc i jogging mam za darmo? a jak dzieciaki zostaną z ojcem same nawet dłużej kilka dni to wiem że nie umrą z głodu i nie będą jechać tylko na jedzeniu na telefon i fast foodach, bo spokojnie zrobi dzieciakom jeść a i one lu pokorą. Nie jakiś poziom master chef ale nie ma obaw o otrucie. Wszystko zależy od ojca, no i może od tego czy ma syna, mój miał dwie córki, więc…ale mój mąż ma brata i tak samo wychowani. A mamy ponad 35 lat, więc nasze wychowanie przypadało na okres, gdy tak się tym równouprawnieniem nie gorączkowano. I z tego co wiem, nie była jedyną, za naszych czasów dzieciaki się wychowywało, nie tylko zarabiało na nie. Poświęcało się dużo uwagi, mimo tego ze samemu się pracowało, prowadzili dom. My generalnie byliśmy gonieni do wszelkiej roboty i się nami aż tak nie przejmowani, teraz dzieciaki niestety ale się wychowuje w przeświadczeniu że są naj..bo są, należy im się od razu wszystko, nie uczy się pracy. Tak rośnie kolejne pokolenie nieprzygotowanych do życia ludzi. Wchodzi to pokolenie Nie do firm i zakładów pracy i to jest problem. A i tak podobno najgorzej nie ma, za paręnaście lat będziemy mieć nieciekawie na starość, niestety ale może jakiś cud?

  • Reply Paweł Kary 15/12/2017 at 22:13

    Co to za tatuś, który nie chce nauczyć córek takich rzeczy?

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.