Zawsze znajdą się tacy, którzy będą Cię chcieli oceniać. Ba. Nie tylko będą Cię chcieli oceniać, ale jeszcze będą wiedzieli lepiej od Ciebie, co jest dla Ciebie właściwe. Nie zapomną o tym, aby próbować wpłynąć na Twoje decyzje. Oczywiście, wszystko [jak zawsze] w dobrej wierze, z głębi ich pojemnego serducha, z największej troski i w towarzystwie innych osób, które będą przysłuchiwały się tym dyrdymałom z klasycznym wyrazem przejęcia i ze wzrokiem typowej bolączki i współczucia dla Ciebie…
Nie wiem jak Wy, ale ja nie należę do osób, które obchodzi coś więcej ponad własną rodzinę, najbliższe otoczenie i sprawy, które są bliskie mojemu sercu. Nie żyję życiem innych i mam w głębokim poważaniu co moja sąsiadka albo ciotka ciotki je na drugie śniadanie, gdy jest po operacji wyrostka. Nie mam ani czasu ani ochoty na to, aby rozszerzać krąg moich trosk na innych ludzi. To jest wbrew mojej naturze i totalnie w sprzeczności z tym, czym kieruję się w życiu.
Życie jest zbyt krótkie, aby tracić czas na dawanie innym dobrych rad, o które nas nie proszą. Życie jest także zbyt krótkie, aby oceniać kogokolwiek za to, co wyprawia ze swoim żywotem. Mogę się wkurzać na mojego młodszego brata o to, że nie uczy się do egzaminu. Mogę się wkurzać na mojego Tatę o to, że nie dba o swoją dietę. I ponieważ na ich szczęściu i zdrowiu mi bardzo zależy zdarza się, że rzucę jakąś uwagę w ich stronę, gdy widzę, że sami sobie szkodzą. Ale nic ponad to. Nie daję im wykładów profesorskich na temat ich zachowania i nie oczekuję, że moje pomysły wdrożą w życie. Po prostu ufam, że dzięki zdrowemu rozsądkowi mój mały bodziec słowny rzucony mimochodem przerodzi się kiedyś w zmianę kierunku, który obrali. Ale jeśli tak się nie stanie, nie zrobię z tego krucjaty! Helllouuuu…
Poruszam ten problem, bo ostatnio się odrobinę zagotowałam. Ponieważ jestem totalnym freakiem social mediów, zdarza mi się korzystać z ich dobrodziejstw aż nadto. Jestem typem laski, która czasami nazbyt afiszuje się ze swoim życiem i porusza na forum problemy, które powinny zostać wg niektórych [i wg mnie czasami także] za drzwiami mojego domostwa. No ale jak to w życiu bywa, czasami napiszę za dużo i rozpętam trzecią wojnę światową na mojej skrzynce mailowej.
6 lat temu urodził mi się syn. Miał się on wyśmienicie. A ja miałam się chyba jeszcze lepiej. Zupełnie serio czułam się przednio i nie miałam najmniejszego zamiaru pisać inaczej. Prawda ponad wszystko. Mało mnie obchodzi to, że niektórych to boli, o czym napiszę za chwilę.
I właśnie w związku z tym, że czułam się tak wspaniale, a moje dziecko cudownie przybierało na wadze. I także w związku z tym, że mam cudownego Męża, który nie robi w portki na myśl o tym, że mogłabym chcieć go zostawić samego z 3 tygodniowym maluchem na cały dzień, zdecydowałam że jest to wspaniała okazja do tego, aby uczestniczyć w pewnym wydarzeniu, na które dostałam zaproszenie. To blogowa konferencja [Blog Forum Gdańsk], na którą postanowiłam się wybrać.
No właśnie. I gdy powiedziałam szerszemu gronu o tym, że wybieram się na tę imprezę, to okazało się po komentarzach, że „zwariowałam”, „że powinnam siedzieć w domu i sił nabierać.” albo „że mnie pogięło” i parę innych prywatnych wiadomości, których treści mi nie przystoi cytować. Wg tych osób jestem „egoistyczną świnią” zapatrzoną w siebie jak w obrazek i „jak mogę nie mieć sumienia, aby zostawić takiego okruszka w domu z niedoświadczonym facetem, który może zrobić dziecku więcej krzywdy niż pożytku”. I może jeszcze jeden kwiatek: „czy ja w ogóle kocham to moje dziecko, które jest takie wychuchane i bezbronne?”.
I wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że uważam takie komentarze zupełnie nie na miejscu. Nie dlatego, że nie darzę tych osób sympatią, bo jest zupełnie przeciwnie, ale dlatego, że do jasnej cholery: nie można mierzyć innych swoją miarą!
Narodziny dziecka to wielkie wydarzenie. Ale nie przesadzajmy, proszę. I nie dawajmy temu wydarzeniu mistycznej rangi, która wiąże się z uwięzieniem matki w domu na najbliższe miesiące i zrobi z niej aspołeczną kreaturę, zastanawiającą się czy nie postawić w domu ołtarzyka ze sztucznymi kwiatami i świeczkami w kolorze amarantowej szaty księdza.
A z ojca dziecka nie róbmy inwalidy, który nie jest w stanie przejąć opieki nad maluchem, wymagającym tylko kilku czynności powtarzanych ze sporą częstotliwością. Przewijanie, karmienie, odbijanie, mycie, tulenie i śpiewanie kołysanek nie wymaga sprawności kaskaderskich i jeśli facet ma głowę na karku i jest w stanie przejąć te obowiązki na godzin naście, to jest to doskonała okazja do tego, aby próbować tworzyć rodzinę, która w obliczu wyzwań stawianych przez życie, nie pęka i nie robi w portki na myśl o czymś, co innym nie mieści się w głowie!
Dlatego z pełną świadomością i bez większych obaw odwiedziłam Gdańsk, tym samym trzymając kciuki za mojego Męża, który poradził sobie wtedy w obliczu tamtej sytuacji śpiewająco! Dziecko było nakarmione i przewinięte, a ja wróciłam do domu pełna pozytywnej energii, której potrzebowałam wtedy jak tlenu, po to aby nie zwariować w tym macierzyńskim zgiełku. Bo łatwo jest się zatracić w macierzyństwie a później za wszelką cenę próbować szukać balansu i wrócić na właściwe tory.
Dlatego teraz wybieram świadome macierzyństwo na dużym chillu. Bo kocham moje dzieci. I kocham moje życie, w którym balans jest podstawą do tego, aby nie stracić siebie i mieć energię do walki o lepsze jutro.
PS. Jeśli zgadzacie się z moim przesłaniem i udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu. ❤ Dziękuję!
33 komentarze
Magda Kocham Cię za ten wpis:-)
Ja urodzilam 3 tygodnie temu córkę i ostatnio odwiedziła nas moja babcia i dziadek. Babcia totalnie zabiła mnie pytaniem „Czy daje mężówi ponosić małą?”, bo ona by się bała i nie dawała… Oczywiście skwitowałam, że to tak samo jego dziecko jak i moje i nie mam prawa mu niczego zabraniać. Dobrze, że męża nie było w domu, bo babcia by padła widząc co maz wycznia z córką ;)
Wielkie TAK! Tylko nie wiem czy jest sens się tłumaczyć ze swoich decyzji, jeśli ktoś „wie lepiej” to tłumaczenie mu i tak nic nie da. Twoje życie i żyj nim Dziewczyno pełną parą! A szczęśliwa matka = szczęśliwe dziecko!
dokładnie a tym bardziej starszym ludzia nie da się przemówić matka to matka powinna siedzieć ciągle w domu komuna i ludzie starej daty a facet może wszystko
Ja zostawiałam mojego synka odkąd skończył 2 miesiące nawet na całe dnie ze względu na studia, małemu nic sie nie stało. Jednak ja żałuję tych dni, tego straconego czasu. Przeczytałam gdzieś o 4 trymestrze ciąży, że dziecko do 3 mc potrzebuje cały czas matki tak jak w brzuchu , lubi byc przy piersi itd. Jak będę kiedyś miała drugie to chciałabym z nim być cały czas , ale wiadomo że będzie już starszak i sytuacja bardzo sie zmieni.
Pięknie napisane! Ja spodziewam się dopiero maluszka w listopadzie ale mam podobne myśli i odczucia jak Ty! Jak sama z siebie nie zwariuje na punkcie mojego dzidziusia i nie będę odganiać od niego ludzi to owszem jestem za takim zachowaniem swojej wewnętrznej równowagi! Nie dajmy się zwariować, Przecież szczęśliwa mamusia to szczęśliwsze dziecko :-)
Super artykuł,uważam podobnie. Fakt przy pierwszym synku chciałam być wciąż blisko niego, krok w krok za nim. Mój mąż wiele mi pomagał,ale mimo wszystko uważalam ze swietnie radze sobie sama..jednak przy drugim synku mam zupełnie inne spojrzenie.Kocham go równie mocno jak jego Braciszka,ale dałam sobie trochę luzu,zapisałam się na warsztaty i teraz spedzam trochę czasu poza domem,robie coś dla siebie i jestem bardzo szczesliwa.Wracam do domu pelna dobrych emocji mysle o rodzinie w zupelnie nowy sposob.Jestesmy jednak wielką całoscią,ale i dwojgiem dorosłych ludzi,która tez powinna miec swoją przestrzeń..tak jak wspomniała Paula-Szczesliwi rodzice,szczesliwe dziecko;-)
Powodzenia i 3maj tak dalej;-)
Dokładnie: odpowiedni balans, czyli inaczej złoty środek, to coś, co niestety obce jest ogółowi. Zresztą, jeśli ktoś chce zamknąć się w czterech ścianach z dzieckiem i poświęcić mu cały czas – proszę bardzo, ale niech nie poucza tych, co wybierają inną drogę. W końcu pozostawienie dziecka pod opieką ojca nie równa się porzuceniu.
Masz święta rację! Ołtarzu Ci nie postawię, ale podsumuję ten post słowem „amen!”. Ja mam pierwsze dziecko, też każdy mówił jak żyć i co robić, głupia byłam i usłuchałam, a teraz od nowa uczę się radości życia – a mój partner opieki nad dzieckiem -_- z tego też powodu zastanawiam się, czy, nawet mając dobre warunki, chciałabym drugie dziecko
Dobrze powiedziane! Ludzie maja to do siebie, ze lubia doradzac innym, przy czy rzadko kiedy aplikuja swoje „dobre rady” w stosunku do samych siebie. W tym wypadku nie ma reguly. Kazdy ma prawo zycia na wlasny sposob, ktory sie sprawdza w jego rodzinie. Przeciez Ty nikomu nie narzucasz robic tak samo! Poza tym nikt inny nie zna swojego dziecka lepiej niz wlasna matka, ktora na pewno nigdy by sie nie zdecydowala na cos co mogloby mu w najmniejszym stopniu zaszkodzic (w wiekszosci przypadkow przynajmniej, a juz na pewno w Twoim). Poza tym, kto powiedzial ze ojciec jest mniej wazny, potrzebny, czy tez odpowiedni w codziennej opiece nad dzieckiem, nawet takim malutkim? Na tym etapie dzidzius jest happy jesli ma sucha pieluche, jest nakarmiony i jest mu cieplo. W czym tutaj ojciej nie jest w stanie podolac?
Niestety są faceci, którzy mimo prób i próśb i gróźb nie mają ochoty zająć się swoim dzieckiem :/ ok zostaną z nim ale np nie zmienią pieluszki i dziecko będzie chodziło brudne aż mama nie wróci- np cały dzień. .. Co robić w takim przypadku? ;/ nie mogę więc zostawić z nim dziecka na dłużej, nawet jeżeli bardzo chcę.
co to znaczy nie mają ochoty? zmień męża
Porażka. Załóż mu porządnie uwaloną pieluchę i niech pochodzi chociaż z godzinę. Może coś pojmie.
Tak, jasne… Bo taki stary koń da sobie ją założyć ? ?
Masz absolutną rację! Ja Zrobiłam z mojego męża inwalidę i ciotę. Teraz tego żałuję… Z wykształconej, pięknej dziewczyny, pracującej kobiety zrobiłam kurę domową z podkrazonymi oczami, wypryskami, nerwową i brzydką. Proszę tego nie zrozumieć źle, kocham mojego dziecko nad życie. Czasami udowadnianie innym o swojej idealności (idealna Pani domu, idealna kucharka, wyrozumiała żona, idealna mama) doprowadza do koszmaru, w którym jesteś Ty i Twoje więzienie.
Pokazując mężczyźnie, że wszystkim się zajmiesz skutkuje tym, że oczekiwania rosną a jego rola maleje (bo przecież on nie umie, bo przecież on się nie zajmie jedz do rodziców) i tak pozostajesz ze wszystkim sama….a obowiązków dochodzi. I tak wyreczasz cwaniaka a z siebie robisz wieczne yooo!
Prawda jest taka, że dzieci są takie same nasze jak naszych mężów/partnerów. W takiej samej mierze są za dzieci odpowiedzialni, mają taką samą moc prawną, mają ręce i nogi, głowę i mózg i nie wolno im pobłażać! Amen
To już kolejny super głos stający wreszcie w obronie ojców, z których ostatnimi czasy robi się posiadaczy dwóch lewych rąk, szczególnie w kwestiach dziecięcych. Do licha, pora zrozumieć, że żyjemy w czasach, kiedy nasi synowie jako dorośli ludzie być może powiedzą, że mieli lepszy kontakt z ojcem niż z matką. Bo wreszcie ten ojciec przestał być odległy i zapracowany. Cieszmy się z tego!
kurde, przecież faceci to zadaniowcy – włączasz tryb ” opieka nad dzieckiem”, dajesz wskazówki i …to dziala;) Dziecko bezpieczne, najedzone, przewinięte az nadto, bo „a nuż już trzeba”;) Faceci są swietni! Często powtarzam, ze mój starty jest lepszą matką niż ja;)
świetny tekst ! ja jestem fotografem ślubnym i drugiego syna urodziłam przez cc 7 tygodni temu – i podobnie jak Ty jestem przepełniona wręcz nadludzką siłą :) po 7 dniach od zabiegu byłam już na pierwszej sesji plenerowej, teraz regularnie wyjeżdżam na 3-4 godziny do pracy w terenie i świetnie sobie radzimy – a karmię synka piersią i to też przy odrobinie fantazji da się pogodzić. To co mówią ludzie nie jest ważne, ważne żebyśmy My i nasi mężowi czuli, że wszystko gra. 3mam kciuki i powodzenia. Aga
Juz komentowalam ten wpis, ale dzisiaj wpadlo mi w oko cos, co dokladnie podsumowuje temat, no wiec dziele :)
no w szoku jestem!! serio ….naprawdę, nie mogę uwierzyć, że tyle negatywnych opinii usłyszałaś …… sorry ale reakcja adekwatna to tego jakbyś oświadczyła nagle , że pakujesz rzeczy i wybierasz się na miesiąc na biegun północny …ale ciemnogród :)
Popieram! Sama urodziłam pierwszą córeczkę prawie 4 mce temu (matko, to juz?) i już na początku tj. gdy mała miała 3 tygodnie wyszłam pierwszy raz z domu sama (a wyjście do sklepu też się liczy?:)) Na 1,5 godzinki co prawda ale Mąż sam namawiał, widział, że ciągłe siedzenie w domu trochę mi zabiera siły. Został, nakarmił, utulił. Wróciłam stęskniona, z małymi tylko wyrzutami ale jak zobaczyłam, że dali sobie radę to już się nie mogłam doczekać następnego wyjścia. Zdrowy rozsądek – dlaczego Mąż może wychodzić na rower, biegać itp, gdy ja siedzę w domu z noworodkiem? Nigdy mu tego nie zabraniałam, gdy były gorsze chwile, płacze. kolki, a jego nie było wystarczyło, że zadzwoniłam. Poza tym już w szpitalu karmił (mm), przewijał i to on ją trzymał podczas pierwszej kąpieli!!!! Stale przypominał, aby wyszła z domu, nawet kiedyś wyrwałam się na cały dzień. to jest dziecko tak samo jego jak i moje, dlaczego opieka ma głównie spoczywać na moich barkach? Przecież zajmowanie się własnym dzieckiem to nie kara, ale sama przyjemność!!!!!!
Jestem 2 tygodnie po 2 cc. Czytając Twój tekst czułam jakbym czytała o sobie. Z tym, że po 1 cc też szybko doszłam do siebie, ale psychicznie byłam w rakiem człowieka. Nie mogłam się pozbierać, ani odnaleźć w nowej sytuacji. Obecnie czuję się świetnie fizycznie i psychicznie. Czuję, że mogłabym góry przenosić i mam chęć do działania. Szczerze nie rozumiem komentarzy w stylu „wygodna matka” bo chce dziecko z ojcem zostawić. Mam naprawdę wspaniałego męża… jak poszłam do szpitala to zajął się naszą 15sto miesięczna córką i mogłam być spokojna, że wszystko będzie, jak należy. Teraz też nie waham się zostawić dwójki dzieci z tatą. Może jeszcze nie na cały dzień, ale 3 godzinki to spokojnie… czy uważam się za złą matkę??? Absolutnie nie. Dzieci też mają tatę i mama też ma prawo wyjść z domu i „odetchnąć”. Czy uważam się za egoistke??? Oczywiście, że nie. Egoistka byłabym gdybym nie dała mężowi nawiązać lepszego kontaktu z dziećmi i sama wszystko robiła. Dlatego jak najbardziej popieram, że mama dzidziusia ma prawo wyjść z domu, rozwijać swoje pasje, naładować „baterie”, a tata w tym czasie ma swój czas z dzieckiem :)
Mam 1,5 miesieczna córeczkę i również zostawiam ją z tatą! Fakt jest to zaledwie kilka godzin, ale dlaczego nie? Przecież Mąż nie zrobi jej krzywdy! Jest to nasze pierwsze dzieciątko i oboje uczyliśmy sie wszystkiego od podstaw…nigdy nie miałam styczności z takim maleństwem i uważam że świetnie daje sobie radę. Tak samo jak Ty po porodzie czułam się rewelacyjnie. 4 dnia po porodzie (naturalnym) wyszłam na zakupy dla córci i spotkałam koleżankę, która powiedziała mi że powinnam leżeć w łóżku a nie chodzic po sklepach? Wtf??? Nie byłam obłożenie chora przecież, nikogo nie zarazalam choroba. Jedyny dyskomfort jaki czulam to ciągnące szwy :) i tyle.
Podpisuję się pod tym rękoma i nogami :) Sama staram się promować zdrowy styl życia lecz świata na siłę nie uzdrowię i odkąd zdałam sobie z tego sprawę, życie wydaje się prostsze :)
Co do dalszej części tekstu uważam, że każdemu należy się relaks. Tutaj tez się podpisuję rękoma i nogami i mam nadzieję, że wyjazd udany :)
Zgadzam się z Toba w 100 %.
Niejednokrotnie slyszalam tego typu rzeczy jak chcialam wyjsc, ze jak tak moge, ze jestem egoistka, ze nie wypada. Ludzie nie dajmy sie zwariowac. Mam wspanialego meza, ktory mi pomaga jak tylko moze i jesli mam okazje wyjsc gdzies bez mojego malego okruszka to korzystam, tymbardziej ze to sie zdarza bardzo rzaaaaadko.
Kiedys dziewczyna napisala, ze ona wychodzac z domu ma wyrzuty sumienia bo zostawia dziecko, no ale nie zostawia to dziecko samo! tylko z partnerem. Napisala tez ze co to za matka ktora wychodzi na godzin nascie zamasiat siedziec w domu, (ona zbyt teskni by wychodzic.) Bzdura, wydaje mi sie ze nie ma takiej mozliwosci by wyjsc, zrelaksowac sie i odpoczac. Dla mnie wyjscie do kosmetyczki fryzjera czy z kolezankami to jest rarytas ostatnio hahaha :) i zdarza sie moze raz n 2 miesiace. Wiec dlaczego nie?
Niestety takich krytykujacych ludzi jest w naszym otoczeniu bardzo wielu. A potem zdziwienie ze wszystko jest na glowie kobiety. Same do tego doprowadzaja. Szczególnie odczuwa się to wszystko w małych miasteczkach. Uwazam ze ojciec jest równie ważny dla dziecka jak matka. Nie umniejszajmy jego roli. W niektórych sytuacjach myślę że mężczyźni radzą sobie o wiele lepiej niż my.
Cudownie ,popieram w pełni.Też mam męża cudownego który świetnie sobie radził z dziećmi jak były małe.Miałam w nim zawsze ogromne wsparcie po dzień dzisiejszy .I ma Pani rację ,że nie ,ma co robić z mężczyzn nieudaczników czy też biedaczków którzy przez wyrodną matkę dziecka a ich żonę mogą zrobić dziecku krzywdę i nie poradzą sobie z obowiązkami .Bzdura totalna.Każda zna swojego męża czy partnera i wie czy może jemu zaufać i beż lęku zostawić z dzieckiem.Jeżeli się obawiamy to wiadomo ,że nie pozostawimy samego z dzieckiem ale to jest inna bajka.Nie dajmy się zwariować i zaufajmy mężom którzy są świetnymi opiekunami i cieszą się gdy im ufamy.Taka forma działania też daje ogromne pokłady miłości dziecka i ojca wzajemnie bo bardzo ich zbliża.To my kobiety często psujemy te możliwości i okradamy zarówno męża jak i dziecko z tych wspaniałych momentów.pozdrawiam
szczerze to prosta sprawa jak nie karmisz piersią to nawet nie musi być ojciec tylko ogarnięty opiekun gorzej jak karmisz to dzień to już nie kilka godzin a dziecko w tym wieku je średnio co 2 godziny
Niestety niektóre Kobiety nie chcą dać się wykazać facetowi prawdopodobnie z obawy że mogą poczuć konkurencję, bo przecież stereotypem jest to że to matka jest wyjątkowa i tylko ona może poradzić macierzyństwu. Dużo Kobiet ubolewa nad tym że samotnie wychowują dzieci, dużo z nich robi to na własne życzenie, jednocześnie pokazując własne cierpienie, w ten sposób drwiąc sobie z osób które im współczują
zgadzam się faceci to nie kaleki
Ja również mam cudownego męża, który tak jak Twój został z naszym maleństwem na dłużej jak mała miała 3 tygodnie. Ba został z całą naszą trójką i dodatkowo że swoim siostrzencem. Po powrocie dzieci były najedzone a dodatkowo dom był posprzątany.