Ostatnio na blogu zrobiło się damsko-męsko. Odkąd za Waszym pozwoleniem inspiruję się Waszymi historiami, dostaję lawinę maili dziennie dotyczących wielu aspektów związku, rodzicielstwa i bycia kobietą w ogóle. Za wszystkie bardzo Wam dziękuję. Muszę od razu zaznaczyć, że zaczynam mieć poważne problemy z odpisywaniem na te wiadomości – momentami muszę liczę je w grubych dziesiątkach.
Z tej ogromnej masy maili wyciągam równie wiele wniosków. Część z nich pozwolę sobie zostawić dla siebie, a na część tematów może uda nam się tutaj porozmawiać?
Dostałam kilka tygodni temu maila od Moniki [imię zmienione], która na dniach będzie rodzić. Poprosiła mnie o poruszenie tego tematu, aby spróbować przestrzec inne kobiety przed podobnym losem. Ojcem Moniki dziecka jest człowiek, którego poznała na domówce zakrapianej alkoholem. Monika, pracownica jednego z warszawskich korpo, zazwyczaj racjonalnie myśląca kobieta, poleciała po bandzie, bo po czwartym drinku już nic z tamtej imprezy nie pamiętała. Trudny okres w pracy, mnóstwo stresów i odreagowała to wszystko właśnie tamtego pięknego wieczoru. Marek był gwiazdą imprezy. Rolex na ręce, fajna fura w garażu i uśmiech taki, że pewnie wszystkie laski we wsi widząc go kolokwialnie sikały. Monika bije się w pierś i przyznaje, że i ona „sikała”. Pomimo że rozsądek podpowiadał jej trzymać się od takiego typa z daleka, to kręcił ją taki typ faceta. Spontaniczny, zabawny, niezależny. Pamiętnego wieczoru uśmiechnął się do niej, a cała reszta poszła już bardzo szybko. Obudziła się rano w jego łóżku, kiedy on właśnie dopinał pasek spodni. Rzucił szybki uśmiech w jej stronę i powiedział, że musi szybko spadać, bo za chwilę zaczyna pracę. „Klucze zostaw pod wycieraczką.” powiedział na do widzenia i wyszedł.
Monika poczuła się jak taki imprezowy odpadek. Wstała, ubrała się i wybiegła z jego domu. Po tej imprezie spotykali się jeszcze przez 2 miesiące. Zazwyczaj zabierał ją z pracy, jechali do niego a tam klasyczne: film, seks i poranne do widzenia. Było miło, jednak bez żadnych deklaracji miłości. W sumie jej to na początku odpowiadało, chociaż miała wrażenie, że pomału się w nim zakochuje. Na moje pytanie zadane Monice: „A co sprawiło, że Ci imponował i zaczynałaś się w nim zakochiwać? Bo ja nie bardzo ogarniam.” odpowiedziała, że „Madzia, był taki męski, pachnący i silny. Taki jaki powinien być facet. Tak mi się wtedy wydawało…”
Schody zaczęły się po dwóch miesiącach, kiedy Monika zrobiła w końcu test ciążowy, bo do tej pory zatrzymany okres zwalała na stresy w pracy.
Dwie kreski. Ciąża. Zabrzmiało jak wyrok. Jedyne co przyszło jej wtedy do głowy to klasyczne „Kurwa!”. To musiało się zdarzyć podczas tamtej domówki pomyślała, bo kolejne ich seksualne podboje już kontrolowała i za każdym razem przypominała mu o prezerwatywie. Świat jej się zawalił, kiedy zobaczyła na teście wynik. Nie planowała ciąży tak wcześnie, ale zaczynała się łudzić, że dziecko ich do siebie jakoś zbliży. Że z zimnego typa uda jej się sprowadzić Marka na ziemię i może będą tworzyć fajną parę, rodzinę? Ona teraz doskonale wie, że jej naiwność i głupota nie miały wtedy granic. Po dwóch tygodniach zdecydowała się powiedzieć Markowi, co się stało i że spodziewają się dziecka.
Przyjechała do niego z zaskoczenia w sobotni poranek. Otworzyła jej drzwi jedna z dziewczyn, które były na tamtej pamiętnej domówce. Za chwilę Marek pojawił się w drzwiach i zapytał ją, po co przyjechała tak wcześnie. Monika wydukała z siebie:
– „Jestem w ciąży, rozumiesz?”
– „Ze mną nie jesteś.”
– ” Z Tobą jestem. To już trzeci miesiąc.”
– „To zrób coś z tym!” wygarnął i trzasnął jej przed nosem drzwiami.
To właśnie wtedy do niej doszło, że jakiekolwiek jej wyobrażenia o tym człowieku, to były jakieś mrzonki, które ona sobie w głowie na siłę ubzdurała. Do dzisiaj nie wierzy, że tak łatwo wplątała się w sytuację, z której nie ma już wyjścia. Jest teraz pogodzona z sytuacją, że będzie matką samotnie wychowującą dziecko, przynajmniej na razie. Skrycie marzy o tym, aby stworzyć jeszcze kiedyś szczęśliwą rodzinę, czego z całego serca jej życzę. Obecnie jednak jest zdana na siebie i ma tego świadomość. Jednocześnie nie może doczekać się dziecka, bo te 7 miesięcy przewartościowały całe jej życie. Jedynym plusem obecnej sytuacji jest fakt, że Marek od kiedy Monika postraszyła go sądem zadeklarował się co miesiąc dokładać do jej utrzymania. Na pytanie, czy chce zobaczyć dziecko po urodzeniu, odpowiedział zdawkowe:
– „Daję Ci dwa tysiaki i tyle z mojej strony. Nie mieszaj mnie w to.”
Sytuacja fatalna, jednak Monika przyznaje, że to na własne życzenie i z własnej głupoty zafundowała sobie los samotnej matki. Czas pokaże, jak potoczą się jej losy. Ja trzymam mocno za nią kciuki!
Kiedy próbuję analizować tę sprawę a znam kilka innych podobnych historii, to trochę zaczynam wątpić w nasz kobiecy instynkt przetrwania i umiejetność dbania o to, aby nie pakować się w maliny. Wiem, wszyscy popełniamy błędy. Jedni mniejsze, drudzy większe. Sytuacji, w którym matki zostają z ręką w nocniku jest bez liku i wiele z nich nie jest spowodowanych tylko ich winą. Przychodzi mi tylko do głowy jedno pytanie a właściwie sugestia. Nie chcę moralizować, liczę jednak skrycie, że może przeczytają ten post przyszłe matki, przed którymi jeszcze wiele sytuacji, z których czasami warto jednak spierdzielać, bo…
zanim zdecydujemy się stworzyć rodzinę z drugim człowiekiem, cholernie ważne jest go najpierw dobrze poznać. Nie tylko z jednej strony. Dajmy sobie czas, który da nam względną pewność, że wiążemy się z człowiekiem, na którego będziemy mogli liczyć. Który będzie naszym przyjacielem i życiowym oparciem, a nie tylko wymuskanym kolesiem z fajnym uśmiechem, któremu do twarzy z pilotem w ręku leżąc na sofie i grając na konsoli. Zanim popełnimy jakiekolwiek deklaracje, sprawdźmy drugą stronę na wielu polach, po to abyśmy w życiu nie miały pod górkę. Rodzinne szczęście polega na poczuciu wspólnoty i tworzeniu czegoś stałego, wartościowego przy pomocy każdego z członków. Nie dajmy się zwieść pozorom. Piękne oczy, fajna fura i męska sylwetka, które kiedyś zbledną i nie zapewnią nam poczucia bycia kochaną i szczęśliwą przez całe życie…
Wiem, że te rady mogą się okazać zabawne dla niektórych dojrzałych, świadomych i przewidujących kobiet. Dla mnie są to oczywiste oczywistości, wiem jednak że grono dziewczyn będących w tego typu tarapatach powiększa się. Mimo że „Siła jest kobietą” i wychodzimy z życiowych opresji z tarczą, warto pamiętać o tym, że
ewentualnego kandydata na męża i ojca dziecka zdecydowanie lepiej jest najpierw cholernie dobrze poznać.
Piona! :*
10 komentarzy
Nie będę moralizowac. Trzymam kciuki za Monikę – dasz radę i jeszcze będziesz szczęśliwa. Są na świecie mężczyźni, którzy potrafią zająć się kobietą i jej dzieckiem
O matko !!!
Mi się udało, jak ślepej kurze ziarno. Mój mąż, ojciec mojego dziecka, to zły chłopiec był. Kręciło mnie strasznie. Wiedziałam, że spotyka się ze mną i nie tylko, że „się spotyka, żeby było miło” . Każda wolna chwila to imprezka, festiwale, punck rock i anarchia.
Płakałam złościłam się, a potem biegłam jak głupia gęś, bo kiwnął palcem. W końcu się wkurzyłam tupnęłam i poszłam w cholerę. Wtedy się zreflektował i od tego czasu nie opuszcza już NAS na krok.
„Monia” życzę Ci siły, energii, samozaparcia, odwagi. Maluszek da Ci to wszystko i wynagrodzi wiele.
W chwilach słabości płacz, krzycz w łazience, drap ściany, albo pisz, dzwoń cokolwiek. To Ty wygrałaś. Powodzenia :*
Los samotnej matki nie musi być wcale taki zły, nie demonizujmy. Jestem samotną mamą z wyboru, bo wyrwałam się z toksycznego związku i jestem z tego powodu szczęśliwa. Pisałam z resztą niedawno o tym na swoim blogu (https://www.krolowa-karo.pl/narzekam-inni-maja-gorzej/) Może nie takie życie sobie wymarzyłam, ale dziś jestem szczęśliwa, stoję na swoich nogach, nikt się nade mną nie pastwi i nie upokarza, a tego, że mam Juniora nie zamieniłabym na nic na świecie. Nie traktuję ciąży w kategorii życiowego błędu, choć przydarzyła mi się po pół roku znajomości i pewnie trochę za szybko. Ale czasu bym nie cofnęła.
Smutna historia do czasu aż nie urodzi się babelek, wtedy mama będzie szczęśliwa ze go ma. Jak się cieszę, ze mam faceta, jakiego mam. :)
czasami samo poznanie nie wystarcza, moja koleżanka starała się o dziecko z narzeczonym z którym była od kilku lat. Gdy w końcu im się udało, zostawił ją, z dzieckiem kontaktu utrzymywać nie chciał, wyparł się, że nie jego i po kilku miesiącach od ich rozstania był już mężem innej.
Niedlugo zostane samotna mama z wyboru. Bardzo chcialam miec dzidziusia z facetem ktorego kocham ale nie jestesmy i nie bedziemy razem. Jesli sytuacja finansowa nie jest dramatyczna to dziecko moze dopenic kobiete, a z czasem przyjdzie moment na poznanie tego wlasciwego mezczyzny i zalozenie z nim rodziny. W opisanej sytuacji ciaza jest dzielem przypadku, ale tym bardziej lepiej zobaczyc szklanke do polowy pelna. Facet wspomoze finansowo te kobiete, nie wywodzi sie z jakiejs patologii etc a to ze nie chce byc ojcem to jego wybor i strata.
Niestety, jak sama się przekonałam na własnej skórze – czasami przez lata można żyć u boku mężczyzny i go nie poznać. Gdy dowiedziałam się o tym, że jestem w ciąży, byłam w 5-letnim związku. Wiadomo jak w każdym związku – był czas na miłość, na sprzeczki i na godzenie się. Bardzo się kochaliśmy, byliśmy dla siebie przyjaciółmi, kochankami, partnerami. Mogłoby się wydawać, że to idealne połączenie. Jednak gdy „mój Misiu” dowiedział się, że w naszym życiu ma zajść tak radykalna zmiana, jak pojawienie się dziecka – nagle grunt zapadł mu się pod nogami. Nie twierdzę, że ja zachowałam w tej sytuacji stoicki spokój. Byłam przerażona, nie wiedziałam czy jesteśmy gotowi na dziecko, czy sobie poradzimy, gdzie będziemy mieszkać, z czego będziemy żyć. Było nerwowo, oj bardzo! Ale byłam przekonana, że jak już ten nerwowy stan opadnie – będziemy się wspierać wzajemnie i cieszyć z tej sytuacji. I tak jakoś z dnia na dzień ja zaczęłam coraz lepiej przyswajać myśli o dziecku, a mój ukochany wręcz przeciwnie – coraz gorzej to znosił. Jak zakończyła się ta historia? Przez następne 5 lat naszej relacji – oddaliliśmy się od siebie, zaczęły się konflikty, wzajemne oskarżanie się o wszystko. Niestety nie potrafiliśmy już w tym odnaleźć dawnych uczuć, zrozumienia i partnerstwa, którym tak długo się darzyliśmy. I tak 2 miesiące po porodzie zostałam samotną mamą. Po 3 latach mijania się, rozmów i mieszkania osobno – znowu spróbowaliśmy życia razem. Myśleliśmy, że uda nam się ponownie, że może w końcu oboje dojrzeliśmy do tej decyzji. I znowu przeleciały nam 2 lata pełne chwil dobrych i złych, miłości i kłótni. Obecnie znowu zostałam sama z synkiem. Jest bardzo ciężko. Znowu na moich barkach muszę udźwignąć ciężar codzienności, który w związku dźwigają dwie dorosłe osoby. Ciężaru tego nie umniejsza ciągle odczuwany żal, rozgoryczenie, smutek po rozstaniu. Mimo wszystko kocham moją rodzinę. Kocham mojego synka całym sercem. Ale i kocham mojego partnera, chociaż obecnie już z nim nie jestem. Jednak nie żyję już nadzieją na kolejny powrót, na kolejne szanse, bo to tylko wywołuje mętlik nie tylko w mojej głowie, ale przede wszystkim w głowie dziecka. Najwyraźniej aby stworzyć rodzinę, nie wystarczy dobrze się poznać i darzyć się miłością. Nie każdy związek można nazwać partnerstwem i nie każdą relację dwojga ludzi, w której pojawia się dziecko można nazwać rodziną w rozumieniu czysto mentalnym. Miłość nie wystarczy do stworzenia rodziny, jeżeli w parze z nią nie idzie wzajemne wsparcie, zrozumienie, szacunek, poczucie obowiązku, umiejętność rozmowy i wspólnego stawiania czoła problemom, a także umiejętność uzewnętrznienia swoich uczuć, nie tylko tych dobrych, ale przede wszystkim tych złych. Uważam, że każdy powinien mieć szansę być radosnym i uśmiechniętym, ale także móc pozwolić sobie na bycie słabym – na smutek i płacz, ale najważniejsze aby w tym wszystkim mógł liczyć na wsparcie rodziny.
Musimy miec twarde tylki zeby uniesc wszystko to czego mezczyzni nie sa w stanie udzwignac. Ja tez zle wybralam. Znalismy sie dwa lata. Bylo pieknie poki jego matka nie dowiedziala sie z jestem w ciazy. W jednej chwili z czulego romantycznego i dbajacego o mnie mezczyzny stanelam na przeciwko ubezwlasnowolnionego chlopca ktory kazda najmniejsza czynnosc uzaleznia od zdania swojej matki, a sam nie potrafi podjac decyzji nawet co do koloru koszulki ktora chcialam mu kupic, musial do niej zadzwonic i zapytac o jej zdanie. Wiedzialam ze jest nadgorliwa, ale przez te dwa lata myslalam, ze on to widzi, tylko po prostu jedym uchem wpuszcza drugim wypuszcza a i tak robi to co on uwaza… Baaaaaardzo sie mylilam… On mi sie jeszcze nie oswiadczyl a ona juz mi kupila suknienke i buty do slubu bez zadnej rozmowy i konsultacji ze mna, bo skoro dziecko to slub i to juz teraz natychmiast a my nie mamy wogole prawa glosu!!! Paranoja po prostu… To byl dla mnie ogromny SZOK!!!!! Mimo wszystko chcialam walczyc. Pomijajac wszystkie awantury, obelgi, jej chore insynuacje, a nawet intrygi stanelo na tym, ze odeszlam, po tym jak przy nim powiedziala ze skoro nie chcemy slubu to mam usunac ciaze, a on nie pisnal nawet slowem… Po prostu nie mialam juz sily walczyc o kogos kto tego nie chce, z kims kto za cholere nie wypusci go ze swoich szponow. Dziecka nie widzial na oczy ani razu. Zero zainteresowania do tej pory. Bylo bardzo ciezko bo pierwszy rok po porodzie spedzilam w domu samotnej matki bo nagle okazalo sie ze nie mam kompletnie nikogo. A teraz?? Moj syn ma juz ponad 4 lata, mieszkam od 3 lat z chlopakiem ktory dba o mnie a mojego syna traktuje jakby byl naprawde jego prawdziwym nie ojcem a tata :-) jego rodzina akceptuje ta sytuacje i nie pospiesza nas przed oltarz mimo ze mieszkamy razem. Jest dobrze tak jak jest i doceniamy te chwile ☺ zycze Ci z calego serca zebys tez trafila na takiego faceta o zlotym sercu ktoremu nigdy w zyciu nie przejdzie nawet przez mysl „to nie moje dziecko” ?
Masakra skończony dupek… (za delikatne określenie)szkoda dziecka?
Przepraszam bardzo, ale to nie Monika zafundowała sobie los samotnej matki. Ten los zafundował jej kutas, który nie stanął na wysokości zadania i jest tylko ojcem, a nie tatą. Ona zafundowała sobie tylko bycie matką, samotność dał jej ogier rozpłodowy.