Cholera jasna. Znowu herbata na kolację, kanapki z serem, ciepłe kapcie i sru pod koc przed telewizor, a nóż widelec uda się zawiesić oko na jakimś filmie.
Zaczynam odliczanie. Położyłam ich spać piętnaście minut temu. Kolejny kwadrans zajęło mi ogarnięcie tego mieszkalnego syfu, tak na szybko, byle rano obudzić się bez wkurzenia. Wszędobylski bajzel z rana osłabia moje siły witalne, niczym PMS, dlatego wolę chociaż pochować po kątach porozrzucane zabawki, brudne ciuchy walnąć do kosza z praniem, a brudne talerze sprytnie schować do zmywarki. Tak sobie myślę, że taka zmywarka pełni funkcję kojącą moje wątłe nerwy – naczynia zamiast piętrzyć się na wierzchu to leżą sobie i pleśnieją w takiej zmywarce ;-)
Wracam jednak do meritum. Dobra, no to 15+15= 30. Minęło już pół godziny od kiedy śpią. Aaaa, jak mogłam zapomnieć! Pranie gnije w pralce od rana. Jeszcze tylko powieszę pranie. Dobra, pięć minut mnie nie zabije. 35 minut mięło. Fuck! Sąsiad puka. Lecę ubrać stanik. Przecież nie pokażę mu się w takim rozchwianym cyckowym negliżu. Jasny gwint, nie mogę znaleźć stanika. Jest polar mojego M.! Uff. Zakładam na siebie.
„No hej, co tam?” – otwieram drzwi i pytam sąsiada.
„Słuchaj, jest M.?” – i spuszcza wzrok na moją klatkę piersiową. Albo tylko mi się wydawało, ze tam spuszcza ten wzrok. Wiedziałam, że brak stanika źle wróży i stawia mnie w złym świetle ;)
„No jest, ale ma teraz video konferencję więc nie pomoże. Może ja wystarczę?”
„…. …. ….”
W rezultacie wychodzi po kolejnym kwadransie a moja wizja oglądania filmu oddala się jeszcze bardziej. Patrzę na nianię elektroniczną. Te wkurwiające zielonkawe diodki zaczynają niepokojąco migać. Chyba się uduszę, jeśli junior zaraz się obudzi. To by było jak zły sen.
Miałam rację, nie mogło być inaczej. Ryczy. Przybiegam do niego na palcach i otwieram mleczny bufet. Je, je, je, ciumka. Ok, śpi. Chowam bufet. A jednak. Nie chowam go. Chyba niedociumkany kolega Teodor. Zostaję z cyckiem na wierzchu kolejne 5 minut. Dobra. Skończył. Wychodzę na palcach, bo ten typ tak ma, że jak usłyszy za duży szmer to obudzony od razu. Zamknęłam drzwi. Uff. Idę do salonu. Włączam film i próbuję na nowo wdrożyć się w całą akcję. Przypominam sobie kto był kim, gdzie dzieje się akcja i dlaczego ja to w ogóle oglądam. Kiedy dochodzę do tego dlaczego to oglądam słyszę z drugiej sypialni kaszel starszaka. Spoko. To był tylko mały kaszel. Niegroźny mały kaszel równie małego człowieka. Próbuję uspokoić się w duchu bo kolejna infekcja byłaby wąglikiem na moje nerwy. Hmmm. Cholera, dalej kaszle. Dobra, idę do niego. Przykrywam z lekka i kładę jego głowę jeszcze wyżej. Może pomoże. Oby. Wracam do salonu.
Wtem przypominam sobie, że nie wysłałam jednego mega ważnego maila! Miałam czas do 14.00. Dobra, szybko odpiszę – mówię sobie. Piszę, piszę. Załączam niezbędne załączniki, robię skan umowy, dołączam go i wracam na sofę. Patrzę na zegarek. Godzina. 23.15. What?! Czyli pisałam prawie 45 minut. Masakra. Chyba jednak tego filmu nie obejrzę. Oglądnę. Obejrzę. Nie wiem już sama jaka jest właściwa forma. Za późno żeby ogarniać takie niuanse ;-) Okay, nie obejrzę tego filmu, ale chociaż wejdę sprintem na fejsa.
O nieee! Widzę fotę. Jak oni mogli! :D Tym to dobrze! Wylegują się w Grecji. Ich dzieci na zdjęciach grzecznie bawią się przy basenie. Same! Podkreślam, same się bawią. Nie ryczą. Same zasypiają i w ogóle. No tak. Nie dziwota, już chodzą do szkoły. Kurde! Tamci bawią się na Santorini. Leżą beztrosko na piasku i robią dosłownie NIC. Zaraz zejdę. Kurde, a tamci! Zabiję ich! ;-) Właśnie opublikowali fotę jak sączą wino na pomoście. On i ona, ona i on. Sami. Romantyczni. Beztroscy. Kuuu…aaaa! I po co ja wchodziłam na tego fejsa :D
Dlatego ja tak sobie to tłumaczę: jeszcze rok, ewentualnie dwa lata. No dobra, niech będą trzy. I ja sobie wtedy odbiję te wszystkie sprzątaniowe wieczory, te wieczory na paluszkach, te herbatki. Te bezsenne noce, te nie kończące się choroby, te niedopite kawy, te kłótnie z Mężem o byle pierdołę, bo każdy ma prawo zwariować przy niesfornych maluchach. Zaraz ktoś się obruszy, że ja kiedyś za tym zatęsknię i mam nie marudzić. Ależ ja wiem, że zatęsknię! Wiem też, że marudzę! Poczekamy, zobaczymy – jakby to powiedział mój dziadek. Im zachce się kolejnego bąbla a ja będę się bawić :D
No dobra, wszyscy to sobie kiedyś odbijemy! ;-) I na nas przyjdzie czas i będziemy trzymać te koktajle przy pomoście, wyleżymy się na wszystkie czasy nad Morzem Egejskim i będziemy liczyć gwiazdy!
Do zobaczenia kiedyś tam wśród tych par na pomoście! ;-)
20 komentarzy
Do zobaczenia ;-)
Co ja bym bez Ciebie zrobiła…bo czasem mi się wydaje, że tylko ja tak mam…
Aż mi się lżej na sercu zrobiło :) Tekst mega
Fajny tekst..Mój młodszy syn ma już 4,5 roku i są jeszcze babcie…Więc udaję nam się wyrwać na randkę. A czasem randka jest w domu ,jak dzieci śpią. Pozdrawiam
też mam taką nadzieję, ale przede mną jeszcze zajście, ciąża itd z drugim dzieckiem
Jeszcze będzie przepięknie:)
Masz u mnie mistrza koleżanko, świetnie podsumowane, aż mi się zaraz lżej zrobiło na duchu, bo widzę, że nie tylko ja mam takie dnie lub wieczory jak opisałaś wyżej. Co do joty, jak u mnie :-) A zmywarka fakt, gary brudne, ale przynajmniej schowane i nie kolą oczu :-)
Ja mam dwójkę, tak w ogóle. Jedno ( synek ) ma 6 lat i już w sumie odchowane „z najgorszego:, ale żebym nie miała za wygodnie, to jest jeszcze córa 1,5 roczna, więc też jeszcze trochę biegania i wkręcania jest.
U mnie synek (za 3 miesiace skonczy 4 lata) i córcia (6 miesiec). tak, jest wesoło :) ale tez sobie to ciągle powtarzam. W czasie gdy moi rowiesnicy ceszyli sie studenckim zyciem i imprezami, jak zmienialam pieluchy (mialam 21 lat). teraz, za niedługo wskoczy 25. I tak sobie licze, ze gdy oni, postudiuja, zaczna kariere, i beda myslec o dzieciach ( ok 30tki) ja bede miała już 9 letniego mezczyzne, i 6 letnia panienke, i cały świat przed soba :)
Tylko oni mieli czas na naukę, szaleństwo i zabawę zanim postarali się o dzieci. To ich lata beztroski, których posiadając dzieci nie da się przeżyć.
Utożsamiam się z Twoim wpisem, mam dwójkę dzieci (3 i 1,5 roku), także co roku marzę o wyjeździe za granicę na plażę, co roku powtarzam sobie „już niedługo”… Faktycznie z mężem ciężko nie zwariować przy dwójce dzieci…kiedyś wieczorem kłóciliśmy się szeptem, żeby dzieci nie obudzić, młodsza wstała, napiła się wody a my zapomnieliśmy o jaką „pierdołę” chodziło :))) oj jak ja to rozumiem! :))) pozdrawiam ciepło i do zobaczenia za 2-3 lata… Grecja, Włochy..hmmm..?:)
Och jak bliski mi twój wpis…za trzy lata to dopiero będzie zbijanie bąków, hehe
Ty to Jo? tylko ja mam jedna robiaca rumoru za trzech. Tak wiec za dwa moze trzy ewentualne 10 lat spotkamy sie gdzies tam ?
tekst strzał w dziesiątkę, jakbym siebie widziała, mam dwóch synków 2 i 3,5. Czasami koleżanka , która ma jednego ułożonego i spokojnego syna, daje mi do zrozumienia że przecież życie matki jest takie lekkie i bezproblemowe- kurde staje na rzęsach żeby jakoś było dobrze, nie koniecznie dla mnie. Powinnam być dumna z tego, co dokonuję,a wciąż czuję,że robię za mało… na dobre
owoce trzeba ciężko pracować, a matki powinny dostawać medale i szacunek do końca swoich dni, to dlaczego kurde tak nie jest?
Oj ja też o tym marze bo jak przy dzieciach niedać się zwariować i nie wykłocić sie o byle pierdołe. Siedzenie w domu z dziećmi ro praca 24/7 ale nie któży mężowie nue wiedza i jacy to oni nie zmeczeni po racy a my za to wypoczete bo całymi dniami w domu siedzimybi”nic nie robimy”
Ja co dzień mówię to samo – mama synka lat 2 i córki 10 m-cy. Jeszcze rok, no może dwa…. kiedyś odeśpię :)
Już zapomniałam jak to było ?
Syn już 12 lat. Raj na ziemi, nikt ode mnie nic nie chce. Uwielbiam robić to NIC ;)
Hehe, tylko tutaj widzę że nie każdy ma kolorowo:) to pomaga, już myślałam że jestem jedyna) jestem mamą prawie 6miesiecznej dziewczynki. Nie przespalam z młodą ani jednej całej nocy, wiecznie jestem zmęczona i z niczym się nie wyrabiam ale przynajmniej się staram:) wieczór wygląda podobnie:p chyba że mam zjazd to idę spać z młodą. Dla mnie od początku było ciężko, zamknięta w chacie bo gdzie z taką maluda… Itd ale wystarczy że wejdę na fajna albo porozmawiam z koleżankami… ” ”Przecież przy takim dziecku nic nie trzeba robic leży śpi i je… A moje całe noce przesyłka… A z moim od urodzenia wszędzie jeździmy…a my byliśmy z 10 miesięcznym w Azji… Przesadzasz… ” i to człowieka dobija. A dla mnie te pierwsze 6 miesięcy to dramat… Z miesiąca na miesiąc lepiej… Czekam aż skonczy kka lat :)
Hahaha ja tak co miesiac mowie „jeszcze pol roku” I te pol roku sie nie konczy;) super tekst, utozsamiam sie ze wszystim co napisalas. Pozdrawiam;)- mama dwojki brzdacow (2lata I 9m-cy)
A ja nie narzekam Máz pracuje a ja w domu z dwojkà. Jedna 4 lata a mlodsza 8 misiecy. Kiedy starsza miala dwa latabylismy w Grecji. ROK pozniej na Majorce. W tym roku pojechalismy do Polski na dluzej (mieszkamy w UK,) zeby ochrzcic mlodsza core. A w przyszlym roku zarezerwowalam juz dla nas Portugalie. Dziecu take samo mecza w domu jak I na wakacjach tylko na wakacjach nie sprzatasz po nich I nie gotujesz a Máz jest caly czas dostepny I wyspany. Jest super.