Jeśli pozwolisz się wyspać matce swojego dziecka, to możesz tylko zyskać.

napisała 14/06/2016 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Mam wrażenie, że żyjemy w świecie, w którym kobiety muszą niektóre sprawy załatwiać pazurami. Jak sobie nie wydrapiemy czegoś tam, to tego nie dostaniemy.

Jeśli się nie upomnimy, to nie będzie nam dane. Jak nie zawalczymy, to biedny nasz żywot. Pisząc to dochodzę jednak do wniosku, że to nie jest tak, że my bidulki jesteśmy poszkodowane a cała reszta świata walczyć nie musi. Cholera, wszyscy muszą walczyć, tylko nam się trochę zmieniła perspektywa i położenie, w którym jesteśmy, i o to wszystko musimy walczyć odrobinę prężniej od innych. Co w sumie przyda nam się nie tylko teraz, ale zostanie również jako umiejętność nabyta i się kiedyś przyda, bo się przyda, prawda? ;-)

Nie chcę zboczyć jednak z tematu, dlatego przyłożę się do tych kilku następnych akapitów. Do niedawna myślałam, że jestem tak poszkodowana, że pozamiatane. O ja biedna, słomiana wdowa, sama zostająca na domowym posterunku, walcząca o każdą godzinę snu niczym przedszkolak walczący o zakopanego w piaskownicy lizaka. O ja cierpiętnica krakowska! Niedoceniana, zostawiona na macierzyńską pastwę przypadkowości i dostająca w twarz wskazówkami zegara, bo nie posiadająca ani odrobiny chwili dla siebie.

Ostatnio zaczęłam się skarżyć temu mojemu kochanemu Mężowi. Ale wiecie. Nie tak skarżyć z d..py strzelając, tylko rozmawiając z nim. Jak człowiek z człowiekiem, a nie jak pyskata żona z momentami irytującym mężem. Usiedliśmy kiedyś na sofie, on na tej swojej hotelowej kalifornijskiej, a ja na naszej umazanej od masła, chrupek i bananów. I rozpoczęliśmy dialog.

„No bo wiesz, Skarbie. Ja już serio nie wydalam. Fizycznie, czaisz? Pal licho psychiczne przemęczenie i tę tęsknotę. Chodzi mi bardziej o to, że nie mam momentami siły powłóczyć nogami, bo Teodoro Pomidoro budzi się x razy w ciągu nocy, a ja próbując po nocach nadgonić z pracą, wstaję w rezultacie po 4 godzinach snu. Bo jaśnie pan najmłodszy rodzynek budzi się o 4.50. Udusić go to mało!”

„No to jaki problem? Jak przyjadę, to Ci pomogę.” – rzekł mój Mąż a ja nie za bardzo mu wierząc i myśląc, że to tylko czcze gadanie, zmieniłam temat.

Pierwszy raz tak naprawdę rozmawiałam z nim o tym zmęczeniu bez pretensji do niego. Tylko tak jakby to była rzecz, która mnie boli i przeszkadza w tym, aby być super mamą naszych stworów, fajną i miłą żoną i jeszcze fajniejszą kochanką. Bo powiedzcie mi, jak tu wydalać i wyrabiać na wszystkich zakrętach, skoro nie ma się siły, aby tyłek z krzesła podnieść od samego rana. A oczy w lustrze przypominają wzrok ćpuna, który jedzie na oparach resztek, czy resztkach oparów, jakkolwiek.

Aż do dzisiaj zupełnie zapomniałam o tej naszej telefonicznej rozmowie przez oceany aż do dzisiaj, kiedy uświadomiłam sobie coś bardzo ważnego, do czego zaraz dojdę.

Mój Mąż od trzech dni jest w domu. Pomimo, że zmiana czasu wyżyma go jak starą ścierkę i robi z niego momentami majaczącego szympansa, to on od dwóch dni spełnia moje marzenie, które wydawało się być kiedyś niemożliwe do spełnienia!

Bez żadnych moich ponagleń, przypominajek, bez narzekania ani nawet wspominania o moim niewyspaniu, tak sam z siebie, chyba z potrzeby serca, i litości połączonej z ogromem miłości, a także sympatii do tej swojej żony ….  słysząc o piątej rano przebudzającego się Teodora już drugi dzień z rzędu go ode mnie zabiera!

Zamyka za sobą drzwi drzwi sypialni i do dziewiątej, [rozumiecie to!] do dziewiątej się nim zajmuje i daje mi spać! A ja korzystam z tego ile wlezie! Śpię jak królewna. Śnią mi się jakieś zamki, torebki, delfinki i pierścionki. Szaleństwo. Budząc się kilka godzin później nie wierzę, w to czego jestem świadkiem!

I cholernie mu za to dziękuję. Że zrozumiał i mu zależy. Że nie myśli tylko o czubku własnego nosa i dba o mój stan fizyczno-psychiczny! Sam przyznał, że żona mu odżyła. Nie marudzi. Przytuli się znienacka. A to pocałuje. Ja natomiast nauczyłam się nie wyrzucać potoku narzekactwa z prędkością karabinu maszynowego, tylko staram się rozmawiać. Komunikować swoje potrzeby jak przyjaciel przyjacielowi, a nie spisywać faceta na straty, wytykać błędy i stawiać krzyżyki.

Czyli da się! Wszystko się da. Trzeba tylko chcieć. Dostrzec czyjąś potrzebę i postawić ją wyżej od swoich słabości. Chcieć znaczy móc. Chcieć znaczy kochać i wspierać! Bo gramy w  tej samej drużynie ♥

Podobne wpisy

12 komentarzy

  • Reply czytam, kiedy mogę 14/06/2016 at 22:02

    0oj deficyt snu to jedno z trudniejszych doświadczeń dla mnie, jako mamy … swego czasu zombie – mamy ;-)

  • Reply Basia Szmydt 14/06/2016 at 22:40

    No i kurde musiałam zadzwonić i przeprosić Tomka, tuż po tym jak wystrzelilam z pretensjami jak karabin maszynowy.

  • Reply Monika 15/06/2016 at 10:19

    Fajnie poczytac o takich facetach. Ja nie śpię od 15 miesięcy, mój mąż jest w domu każdego ranka (chodzi do pracy po południu) i nie wiem czy na palcach jednej ręki mogłabym policzyć takie poranki kiedy mi pomógł :-( Przestalam tłumaczyć i prosić po roku. Hmm… My raczej już nie gramy w jednej drużynie. Szkoda :-/

    • Reply Kinga 19/06/2016 at 16:14

      miałam to samo…mimo że chodził na 14 do pracy, to w domu… spał do południa. W nocy – filmy oglądał. Nie pomagał w niczym! Skończyło się rozstaniem

  • Reply Kinga 17/06/2016 at 18:14

    Choć deficytu snu nie mam, to czasem czuję się jak samotna mama – zostawiona z dzieckiem. Partner jest, ale nie dla mnie i nie dla dziecka.

  • Reply paulina 19/06/2016 at 23:13

    Mi niestety też snu brakuje. Partner tylko na weekendy w domu i te „mile” komentarze coś się ostatnio zaniedbalas.

  • Reply Ania 22/06/2016 at 21:27

    Ja pierdziele do 9!!! też bym tak chciała, chociaż raz w tygodniu :D

  • Reply Joanna Abelska 04/09/2016 at 12:28

    Fakt, że córka sama z siebie (za tydzień rok kończy) pozwala pospać aż do 8:30 :D to zgadzam się tu ze wszystkim co napisałaś. I zawsze dookoła powtarzam, że spokojna rozmowa zawsze (no poza małymi wyjątkami) czyni cuda, tak jak w Twoim przypadku ;)

  • Reply Ana 04/09/2016 at 15:01

    Sama niewiem jak ja to robię , ale wszyscy pytają jak …. mój młody (1.5 roku ) praktyczne od zawsze spi do 8.30 :)
    Kładę go 8.30 wieczorem i spi te 12 godz plus 1,5-2,5 w dzień
    Myśle ze ważna jest tu systematyczność i konsekwencja ( u nas jak w zegarku ) a poważna rozmowa z partnerem jest na wagę złota , chiciaz osobiście uważam ze mój syn jest tak samo synem mojego partnera jak moim wiec dlaczego niby on ma pomagać mi w opiece , moze to ja powinnam pomoc jemu ?:)

  • Reply mmmama 04/09/2016 at 18:05

    ja wysypiałam sie przy całej mojej trojce :D no jedynie w czasie choroby to wiadomo róznie.
    A moj sposób jest taki, ze spalismy z dzieckiem poki karmiłam piersią,czyli do srednio dwóch lat (mamy szerokie łózko i nie było problemu. Dzieckosie budziło przystawiałąm je i zasypiało, często ja wczesniej :D Pozniej mieli swoje łózko i przesypiali noce.

  • Reply tarapatka 04/09/2016 at 21:11

    4 h snu…gratuluję! Chciałabym, aby mój tyle spał :P tymczasem budzi się średnio co 3 h. Owszem, ma na swoim koncie rekord – 6 h, ale to było dawno i mam wrażenie, że nieprawda ;) wciąż czekam na dzień/noc kiedy prześpi ją dłużej…a wsparcie męża to cudowna sprawa, też coś o tym wiem :)

  • Reply m 05/09/2016 at 07:59

    Tylko gorzej jeśli dzieciak nie chce być z tatą tylko mama i mama?

Skomentuj Kinga Anuluj odpowiedź

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.