Są takie dni, w których patrzę na świat przez pryzmat mojego pustego żołądka, który dopomina się o coś wyjątkowego.
Mam na mojej kulinarnej krakowskiej liście kilka miejsc, do których wchodzę na pewniaka i wiem, że mnie nie rozczarują. Wiem, gdzie w Krakowie zjem najlepszą pastę z grzybami i kurczakiem, bruschettę z kozim serem i kurkami, wiem gdzie podają rozpływające się w ustach burgery i wiem także, gdzie warto zatrzymać się na tatara.
Do Studia Qulinarnego nie wybieramy się często. W moim przekonaniu to nie jest miejsce, w którym warto zatrzymać się na klasyczną bułkę z prądem. Ja potrzebuję okazji, aby tam zjeść wyjątkowy posiłek. Zostawiam sobie tę miejscówkę na specjalne okoliczności i dobrze mi z tym ;-)
Tym razem wybraliśmy dość klasyczny, czyli wybitnie mięsny zestaw: ja wybrałam tatara jako przystawkę i pastę z kurkami a mój Gość wybrał foie gras i kaczkę ;-)
Tatar rozpływał się w ustach. Zresztą, nie tylko tatar. Każde z dań, które mieliśmy okazję spróbować było takie jak nasze dawne wspomnienia o nich. Zawsze powtarzam sobie, że muszę mieć w sobie coś z wampira, który patrzy na świat przez pryzmat dobrego mięcha, które mu się podstawi pod nos. Nie mogłam narzekać tym razem ;-)
Duży plus dla Studia Qulinarnego za nienachalną, ale uprzejmą obsługę; krzesełko do karmienia oraz wnętrze, w którym zawsze czuję się wyjątkowo.
Niedawno zastanowiła mnie nazwa: „tatar”. Dumałam nad tym czy wywodzi się ona od sosu tatarskiego, serwowanego często do dań rybnych, czy też od Tatarów – grupy ludów tureckich. Moja pierwsza myśl okazała się trafna – tatar wywodzi się od określenia dania: à la tartare, czyli „z sosem tatarskim” – gdyż tak właśnie podawano to danie z surowego mięsa w XIX-wiecznej Francji. Później zaniechano podawania go z sosem tatarskim [którego głównym składnikiem są omen nomen ugotowane żółtka ], a następnie zastąpiono go surowymi żółtkami i innymi przyprawami.
Jeśli będziecie w okolicach krakowskiego Studia Qulinarnego, koniecznie wpadnijcie tam na tatara. Nie pożałujecie :-)
3 komentarze
zdjęcia piękne, Ty piękna, ale tatar to ostatnia rzecz w życiu na jaką bym miała ochotę :)
A ja bym mogła go jeść na śniadanie, obiad i kolację ;-P
Mam takie same uczucia dla tatara co ty ;) a on był siekany czy mielony? I zawsze myślałam, że tatar wziął sie od Tatarów właśnie, którzy słynęli ze zjadania koniny na surowo. A tu taka niespodzianka ;)