Jeśli nigdy nie widzieliście sporego afrykańskiego słonia na żywo, i nie mieliście okazji patrzeć jak rośnie i jak powiększa swoje rozmiary podczas kilku intensywnych miesięcy, to już na wstępie mogę Was zaprosić na ten niebywały spektakl! Bez biletów wstępu, zupełnie za friko i nawet zdalnie [!] będziecie obserwować jak z niczym nie wyróżniającego się zwierzęcia dochodzę nagle do rozmiarów, które utrudniają chociażby zwinne poruszanie się ;-)
A miałam być taka szczuplutka, ćwicząca po 2 godziny dziennie, jedząca same eko roślinki, pijąca hektolitry soków wytłaczanych przez mojego Męża. No mówię Wam! Taka miałam być w tej drugiej ciąży idealna, obrazkowa, zaplanowana, ułożona i co tam jeszcze mogłabym dodać w tym zdaniu. Tymczasem rzeczywistość, jak to z tą rzeczywistością zazwyczaj bywa, zdrowo sprowadziła mnie na ziemię. Okazało się, że ciąża rządzi się swoimi prawami. Tutaj nie ma zupełnie miejsca na to, aby zaplanować sobie np.:
„Okay, to tym razem przytyję max 6,75 kg i do 9 miesiąca będę dziką sarenką, rześką na twarzy, szczuplusieńką jak to sarenki mają w swojej naturze. Ponadto moje libido będzie rosło z tygodnia na tydzień a poród swój wywołam jak bozia zaplanowała właśnie podczas nocnych, gorących harców. „
Bzdury. Druga ciąża to nie jest powtórka z rozrywki. Druga ciąża to jest kolejna, zupełnie nowa przygoda. To taka niewiadoma.
Podczas pierwszej ciążowej wyprawy Twoje 9 miesięcy przypominało pobyt na Majorce. Natomiast podczas tej drugiej ciąży może Ci być wręczony bilet na jakąś survivalową imprezę. Po prostu „be ready!”. Ja, jak to ja, nastawiałam się na totalny lajt, tymczasem ciąża no.2 jest dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem. To takie poznawanie siebie od nowa. Ja czuję się jak taki świeżaczek, któremu wiele spraw trzeba na nowo tłumaczyć.
W mojej głowie pojawiają się tysiące pytań.
„A czy ja sobie poradzę z dwójką?”,
„A co jak zacznę rodzić w środku nocy, a mój Mąż będzie na wyjeździe?”,
„Co ja wtedy zrobię z Ivkiem?”,
„Komu go podrzucę?”,
„Przecież na pewno będzie za mną tęsknił!”,
„A jak to będzie z tym karmieniem piersią?”,
„A może uda mi się urodzić bez cesarskiego cięcia?”,
„A gdyby tak zahibernować się i przeczekać w tym stanie do września?”,
„Czy mogę zjeść odrobinę tatara? Tylko taką ociupinkę? Nikt przecież nie zauważy.”,
„A może po porodzie przyjedzie ktoś na parę dni, aby pomóc ogarnąć mi dom?”,
„A co jak będę musiała zostać w szpitalu aż tydzień, jak ostatnio?”,
„A może warto zapłacić za osobny pokój?”.
Mówię Wam. Tysiące pytań, które kolejkują się w mojej głowie i zawracają mi tyłek. Burzą mój spokój, o który tak bardzo się staram. Taka chyba moja natura, że muszę rozwiać wszystkie swoje wątpliwości, aby spać spokojnie. To analizowanie rzeczywistości doprowadzi mnie kiedyś do marskości wątroby, albo innego dualizmu osobowościowego. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jeśli nie udzielę sobie odpowiedzi na jedno z pytań, to wtedy rodzi to następne, i następne i następne…. Szaleństwo! Ciąża to zdecydowanie zupełnie inny stan skupienia…
Ale są i pozytywne aspekty tego wszystkiego.
No jasne, że są! Jak pomyślę, że już niebawem Ivek będzie miał rodzeństwo i będą się ancymony bawić razem, dogryzać sobie, trzymać za ręce, przytulać o poranku i chichrać bez powodu, to mięknę w sekundę i nie mogę się tego wszystkiego doczekać! Na razie we dwójkę leżymy z Ivkiem na trawie i liczymy chmury na niebie. A już niebawem tych obserwatorów chmur będzie więcej! ;-)
Bilans 26 tygodnia:
- 8kg na plusie
- pajączki na łydkach
- zjedzonych kilka opakowań draży kokosowych na 1 raz! :-D
- i huragan emocji, które funduję mojemu M. [Ile on jeszcze wytrzyma?! Skarbie, wybacz! To niezależne ode mnie!]
Szliśmy wczoraj z moim M. przez plac parkingowy [ ja z lekka się już toczyłam]. Ivo trzymał mężnie wózek zakupowy i podążał za nami. I mówię do mojego M.:
- „Słuchaj, wyobrażasz sobie, że Ivo jeszcze 3 lata temu zupełnie nie był w naszych skonkretyzowanych planach. I nagle się pojawił! A teraz tak mężnie za nami podąża i rośnie w oczach zamieniając się w naprawdę fajnego chłopca?
- „Poczekaj, już niedługo nie będzie szedł sam, a będą razem tuptali trzymając się za rękę.”
Mięknę! Nie mogę się już tego doczekać! :-)
11 komentarzy
Jeszcze nie tak dawno ja miałam taką huśtawkę emocji a teraz druga córcia skończyła już 3 miesiące :) Choć muszę przyznać że druga ciąża obeszła się ze mną łaskawie nie to co pierwsza :) U ciebie widzę jest na odwrót. Ale dasz radę, większą połowę masz już za sobą. Jeszcze trochę i będziesz tulić drugie maleństwo.
Wydaje sie, ze nic w przyrodzie nie ginie – i wszystko znajdzie swoje miejsce. A swieta to prawda, ze kazda ciaza jest inna (przed Toba kolejne inne zadziwienia – jak dzieci tych samych rodzicow moga byc tak rozne? na przyklad. Do potwierdzenia juz wkrotce). Na pocieszenie moge dodac, ze – podazajac konsekwentnie tym tropem, kazde macierzynstwo jest inne – choc w tym wypadku oznacza takze – patrz tu – lepsze. Bo bardziej spokojne, wyciszone, radosniejsze, pelniejsze, dojrzalsze. Zwyklam porownywac pierwsze macierzynstwo z przeprawa przez pole minowe druga zas z wyprawa na grzyby :-) Za pierwszym razem nigdy nie wiesz w co wdepniesz, za drugim wiesz juz mniej wiecej co cie czeka i przyjmujesz to ze zdecydowanie wiekszym spokojem. Za trzecim razem…. moze juz wystarczy – ale gdybys kiedys chciala/potrzebowala sie dowiedziec – sluze spostrzezeniami.
Ciesz sie kazdym dniem, odpoczywaj i pospij dluzej kiedy tylko mozesz :-)
Anna
To fakt, że każda ciąża jest inna. Szkoda tylko, że nikt mi nie powiedział, że drugi poród bez względu na to ile trwa jest strasznym koszmarem. Pierwszy poród trwał 2 godziny i 50 minut od pierwszych skurczy do urodzenia łożyska, drugi zaledwie 32 minuty i to były najgorsze 32 minuty w moim życiu. Myślałam, że tylko ja tak mam, ale rozmawiałam z innymi kobietami, a nawet położną i każda bez wyjątku mówiła- drugi poród- piekło. Spytałam położnej skąd to może się brać, a ona odpowiedziała: wydaje mi się, że pierwszy raz jak rodzimy to nie wiemy jeszcze jakie to piekielnie bolesne, a przy drugim porodzie doskonale wiemy co nas czeka i wtedy własnie boli tak, że modlimy się o śmierć i wyklinamy mężów. Gdybym miała teraz rodzić to tylko przez cesarkę. Po pierwszym porodzie jak karmiłam piersią wszystko było normalnie, po drugim dostałam takich boleści, że wcisnęłam dzwonek po pielęgniarkę, która jak mnie zobaczyła podbiegła do łóżka i wzięła noworodka z moich rąk. Pytam się jej, czy wy na pewno mi wszystko z brzucha wyciągnęliście, bo ja mam skurcze porodowe, tam ktoś jeszcze jest! A pielęgniarka do mnie, że podczas karmienia piersią kurczy się macica i kobiety mówią, że ból jest taki sam jak przy porodzie. Powiedziałam jej, że po pierwszym porodzie nic takiego nie miałam, a ona no tak, ale to drugi poród. Także nie pozostaje Ci nic innego jak cieszyć się byciem kulką, pomyśleć nad cesarką i lepiej, żeby mąż jednak był przy Tobie, bo bynajmniej będziesz miała kogo wyzywać i na kogo psioczyć ;)
Kurcze, ale miałaś przeżycia! Nie zazdroszczę :-(
widziałam oczami wyobraźni wszystko o czym pisałaś :) ja co prawda póki co ani chęci ani potrzeby nie czuje do mnożenia Chibi, ale cichutko liczę,że jeśli los sam zadecyduje to zafunduje mi, w końcu, łaskawą ciąże, bez mieszkania na patologii, krwawień, codziennego stresu o życie dziecka, tak więc liczę,że każda ciąża musi być inna :), a ty sie tocz nadal, choć w te upały to musi być wyzwanie.
Misako, pamiętam, że pisałam kiedyś że ciąża nie była dla Ciebie łaskawa. Współczuję. Mimo wszystko życzę Ci kolejnych bezproblemowych ciąż, i mocno kciuczę za nie! :-)
Będzie jeszcze cudowniej i weselej u Was od września :)
U nas zresztą też :) widzę, że jesteśmy na tym samym ciążowym etapie, ale u mnie to dopiero pierwsza ciąża :)
Wytrwania w wakacje nam życzę ;)
Aaa, teraz Cię skojarzyłam z instagrama! Pięknie wyglądasz w ciąży :-)
Hehehe, dziękuję bardzo, Ty również :)
P.S. A za chwil parę lub parenaście zmieniam nazwę na instagramie na LaMama, czy jakoś tak ;)
Dużo szczęśliwości i radości z tego jakże szybko upływającego stanu! ;) My w 24 tygodniu – leci jak z bicza ta ciąża :) nasza pierwsza więc emocji co nie miara ;) widzę, że z drugą nie mniej ;) Pozdrawiam serdecznie :)
Trzymaj się tam dzielnie! Jak się czujesz? Teraz jesteś w 27 tygodniu, dobrze liczę? :-)