Powiem tak: doskonale sobie zdaję sprawę, że wielu z Was może się w tym względzie ze mną nie zgodzić. Co więcej, dla niektórych sprawa, którą poruszę, okaże się wyjątkowo niewygodna i wielu z Was prawdopodobnie znajdzie jakieś wytłumaczenie na swoje zachowanie.
Ja jednak dorzucę coś jeszcze do tego kociołka, który mam nadzieję da do myślenia chociaż niektórym osobom. Mam głębokie przeświadczenie, że nie jest to tylko wieczorny obowiązek każdego rodzica, choć wieczorem chyba najłatwiej to zachowanie usprawiedliwić. Moim zdaniem jest to obowiązek każdego rodzica również za dnia, a niestety znam przykłady, które zupełnie przeczą zdrowemu rozsądkowi w tej materii.
Do napisania tego postu zainspirowały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze: życie, to znaczy uściślając – dzisiejsze niespodziewanie „oświadczenie”, które wydał mój mąż podczas jazdy samochodem. A także Marta, która opisała mi sytuację, w której razem z mężem znaleźli się w bardzo niewygodnym położeniu, nie przesadzając – zagrażającym życiu ich dziecka. Bardzo dziękuję Marcie, że zechciała się ze mną podzielić swoją historią tym bardziej, że wspomniała, że bierze na siebie winę i nie zdziwi się jak zostanie zmieszana przez Was z błotem. Ja jednak zachęcam do niemieszania Marty z błotem. Mam wrażenie, że wielu z nas ma niestety takie lub podobne zachowanie na sumieniu :( I ja kiedyś popełniłam ten błąd…
” […] Jak w każdy piątek kiedy A. zjeżdżał z trasy położyliśmy K. do spania, otworzyliśmy wino i włączyliśmy Netflixa. To jedyny moment w tygodniu że ja mam wolny wieczór a A. jest już w domu. […]
Zaczęliśmy kolejny odcinek serialu i coś mnie tknęło, ściszyłam telewizor i poszłam do pokoju córki sprawdzić, czy nie spadła z łóżka i w pokoju ma nie za zimno.
Madziu, to było najgorsze co może usłyszeć matka dziecka! Kiedy otworzyłam drzwi usłyszałam jak nasza pięciolatka próbuje bezskutecznie złapać oddech. Zapaliłam światło, zaczęłam nią potrząsać a ona cała purpurowo sina dławiła się swoimi wymiocinami. Krzyczałam do A. że ma dzwonić na pogotowie. […] On wypił już kilka lampek wina i nie mógł znaleźć żadnego z naszych telefonów. Wrzeszczałam na niego, że ma mi pomóc ją reanimować i ma biegnąć odpalić auto i przypomniałam sobie, że i ja i on wypiliśmy sporo wina i żadne z nas nie powinno prowadzić. […]
Więcej szczegółów nie potrzebujesz, ale powiem Ci, że udało nam się opanować sytuację chociaż traumy tamtej nigdy nie zapomnimy a nasza córka nie mogła na nas liczyć w 100%. Zawiedliśmy nasze własne dziecko bo nie byliśmy gotowi mu pomóc. […]
Nikomu z rodziny nie powiedzieliśmy o tym, bo wstydzimy się tego. […] To był ostatni raz kiedy oboje sięgnęliśmy po alkohol w tym samym czasie! Od tamtej pory albo A. pije alkohol albo ja wypijam lampkę wina, nie więcej. Nigdy więcej razem. […]
Madziu, nigdy już nigdy więcej nie dopuszczę do sytuacji, że żadne z nas nie będzie w 100% trzeźwe. Powiedz to rodzicom u siebie. Nie pisałabym tego pewnie, gdybym myślała, że jesteśmy jedynymi idiotami w tej kwestii. Nasi znajomi robią to samo a zapominają o tym, że ktoś z rodziców musi być trzeźwy, żeby móc ocenić każdą awaryjną sytuację, gdy się ma maluszka w domu. Oni twierdzą, że mieliśmy pecha i tyle i że przesadzamy. […] „
Marta, nie przesadzacie! Ja też jestem zdania, że mając dzieci i biorąc odpowiedzialność za ich życie i zdrowie jedno z rodziców musi być trzeźwe. Inaczej pozbawieni bylibyśmy możliwości reakcji na sytuacje niespodziewane, które nie raz mnie już zaskoczyły, jak choćby drgawki mojego dwulatka, które kiedyś przyprawiły mnie w nocy o palpitacje serca niemalże.
Cieszę się też z tego, co powiedział mój mąż z racji tego, że jestem już w trzecim trymestrze i wszystko może się zdarzyć:
„Magducha, nie wiem, czy wiesz, ale wczoraj to była ostatnia lampka wina, którą wypiłem aż do Twojego porodu. Teraz muszę być gotowy. O każdej porze dnia i nocy.”
Tak. My rodzice musimy być gotowi. O każdej porze dnia i nocy. Jak nie jedno z nas, to drugie. Taki jest nasz obowiązek, jako kochających opiekunów naszego dziecka. To my mamy być gotowi do podjęcia działania, kiedy sytuacja tego będzie wymagała.
Nikt inny, jak właśnie my.
P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Możecie też go podać dalej. Dziękuję!
15 komentarzy
Amen.
Odkąd w drugim trymestrze zaczęły się problemy mąż powiedział że do porodu nie wypije nic, bo musi być w gotowości. Dzięki Bogu Mały ma już dwa miesiące prawie, a ukochany Tata sporadycznie napije się piwka
Witam tez jestem szczęśliwa mama półtora roczne wspaniałej Natalki i od momentu kiedy dowiedziałam się że bede mama mój swiatpoogląd bardzo się zmienił . Nigdy nie byłam wrogiem alkoholu ale od kiedy mamy dziecko to tez uważam ze skoro byliśmy na tyle odpowiedzialni żeby je sprowadzić na świat to teraz musimy dać mu poczucie bezpieczeństwa o każdej porze dnia i nocy i zawsze troszczy i opiekować . I u nas taka zasada jest ze zawsze jedno z nas jest całkowicie trzeźwe choćby sam papierze prosile o wypicie …. to nikt się nie wylamuje . A wiadomo ze nigdy nic nie można przewidzieć ze coś się wydarzy . Odkładając mała spać potrafię kilkakrotnie do niej zaglądać i sprawdzać czy wszystko ok i wtedy śpię spokojnie i czystym sumieniem
A my z mèzem wogóle nie pijemy alkoholu. I kropka.
Asieńka, weź czytaj ze zrozumieniem. Obowiązkiem rodzica jest zapewnić mu opieką osoby trzeźwej, najlepiej jednego z rodziców.
Po prostu niefortunnie jest sformułowany tytuł. Ale najważniejsze jest przesłanie w tekście. I wydaje mi się, że wystarczy odrobina logiki żeby zrozumieć przekaz. U nas też tego pilnuje, żeby przynajmniej jedno z nas było w gotowości na wszelki wypadek.
Dla mnie wszystko powinni mieć zdrowy rozsądek. My z mężem od czasu do czasu wypijemy lampkę wina czy dwie nie czuję z tego powodu wyrzutów sumienia. Fakt jak jest w domu maluszek to też jest inaczej. Alkohol jest dla ludzi jest duża różnica między byciem pijanym a napiciem się trochę alkoholu.
Tak… to prawda. Takie coś się zdarza. Współczuje Marcie przeżycia….ja sama czytając jej historie przeliczyłam ile razy nam sie to zdarzyło. Ja staram się nie pić dużo bo nie lubie ale lubie mieć kontrole.
Aska jestes bezczelna, troche, jak tak możesz pisać, ze jest pijana to piszac, to właśnie bardzo dobrze napisane, a moze ty masz problem z piciem i sama pijesz, dlatego cie sumienie dręczy. Autorka bapisala mega post haj zawsze, wiec brawo i nie ma tu czego sie wstydzic, bo czasem tak sie dzieje, ja naszczescie z tych abstynentów, wiec nie muszę sie bac,dzięki, Bogu, ze piszesz takie posty, bo one pokazują, ze jednak mam racje w wychowaniu swojego cuda, dziękuję i trzymaj się, KOMPLETNIE, ALE TO KOMPLETNIE sie nie przejmuj glupimy odpowiedziamy, ppzdrawiam „Matka Po 30-ce” zapraszajac na moja stronę na facebooku. :)
Swieta racja.
Obowiązek rodzica żeby być trzeźwym gdy mamy w domu dziecko. Prawda!
Przyznam sie szczerze, ze zasada albo on pije, albo ja byla w moim domu od zawsze. Nawet jako nastolatka pilnowalam by jedna z naszej paczki byla trzezwa i uwazala na pozostale. Generalnie przy od poczatku pierwszej ciazy az do ukonczenia przez corke 3 lat nie wzielam alkoholu do ust. I mysle ze teraz w drugiej ciazy bedzie to samo. Rodzic mam na poczatku lutego, a jedyny alkohol jaki pilam to lampka szampana na sylwestra i 2 piwa 0% jakies kilka miesiecy wstecz, z odstepem kilkunastodniowym jak cieplo bylo :-) Mysle ze to obowiazek rodzica byc trzezwym.
Mój maluszek ma już dwa miesiące. Pamiętam jak gdzieś miesiąc przed porodem mąż oświadczył że też już nie będzie pił albokoholu, a że lubi jedno lub dwa dobre piwka wypić w weekend do telewizora zastępował te alkoholowe bezalkoholowymi ;-) i wszyscy byli zadowoleni. Od urodzenia syna chyba ze dwa razy wypił po jednym piwku :-) za to ja racze się karmi:-)
A co z rodzicami którzy nie maja prawa jazdy ? Samochodu ? Wg mnie nie wolno doprowadzić do sytuacji w której rodzice nie będą mogli zareagować i udzielić pomocy dziecku
My zrobiliśmy dokładnie to samo Zawsze jest trzeźwa osoba dorosła która sprawuje opiekę nad dzieckiem. Niestety w naszym kraju standardem nie jest nawet nie picie przed wsiadaniem za kółko a co już mówić o opiece nad dziećmi. Nie umiem sobie wyobrazić co by było gdyby przez mój stan i brak pomocy z mojej strony dziecko jakoś ucierpiało nie darowała bym sobie… Bardzo dobrze że poruszasz ten temat.