5 rzeczy, dzięki którym moje DZIECI nie mają co chwilę KATARU❗🤧 ❌

napisała 24/11/2023 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

#współpracareklamowa

Listopad to jest czas, gdy w mojej skrzynce mailowej coraz częściej pojawiają się wiadomości od Was, w których drżycie na myśl o tym, co przyniosą kolejne dni pod kątem przeziębień u Waszych smyków. Doskonale Was rozumiem. Nie będę ukrywać, że wraz z nadejściem chłodnych dni ja również jestem w stanie „podwyższonej gotowości” i mam uszy i oczy otwarte. ;-)

To naturalne, że dzieci spotykając się z rówieśnikami w szkole mają również kontakt z większą ilością patogenów niż podczas wakacji, podczas których spotykały się z innymi głównie na świeżym powietrzu, a nie w zamkniętych pomieszczeniach. Dlatego wietrzenie sal w szkole i prośby o to, by naprawdę chore dzieci zostały w domu, są w stanie zmniejszyć skalę wzajemnego zarażania się.

Są jednak kwestie, które uważam za wręcz obowiązkowe do wdrożenia dla tych dzieci i rodziców, którym zależy na lepszym zdrowiu i odporności swoich smyków. Sprawdzone przeze mnie i niemalże gwarantujące, że te infekcje nie będą tak częste. Wiem, że wielu z Was również wdrożyło to w swoich rodzinach, i super!

1. Zmniejszenie podaży cukru w diecie dziecka.

Mam tutaj na myśli nie cukier naturalnie występujący w warzywach czy owocach, a ten, który jest obecny przede wszystkim w słodyczach. :( Ograniczenie słodyczy u moich dzieci i „zarządzenie” słodkich sobót (a nie słodkiego całego tygodnia) zmieniło u nas naprawdę wiele zarówno pod kątem odporności jak i stanu zębów. Wielu rodziców nie jest skłonnych do ograniczenia cukru w diecie swoich dzieci, bo wg nich nie ma zależności między chorowaniem a jedzeniem słodyczy, tymczasem już wiele lat temu udowodniono w licznych badaniach naukowych, że duże ilości spożywanego cukru negatywnie wpływają na zdolność białych krwinek do odpierania ataków patogenów.

Odkąd trzymamy się naszych „słodkich sobót” i słodycze nie są obecne u nas na co dzień, zauważyłam nie tylko rzadsze infekcje u dzieci, ale dzieci nie są też hiperaktywne i łatwiej im się skupić na zadaniach domowych czy czytaniu książki. Ograniczenie słodyczy przynosi naprawdę wiele plusów! Jeśli diametralna zmiana w tej kwestii nie jest możliwa, to te zmiany można wprowadzać małymi krokami stopniowo zmniejszając udział cukru w diecie. Warto. :-)

Bardzo dbam również o dwie kwestie:

o to, by przyjmowane przez moje dzieci preparaty również nie zawierały dodanego cukru oraz by dziadkowie i babcie respektowały fakt, że nasze dzieci jedzą słodycze tylko w jeden dzień tygodnia, którym to dniem jest sobota. ;-) Początki wprowadzenia tych zasad u nas były dla wszystkich dziadków i babć dość trudne do zrozumienia ;-), ale z czasem przybili nam piątkę i rozumieją, że gramy w jednej drużynie. Za to bardzo dziękuję. :-)

Niezwykle ważne jest również:

2. Zwiększenie ruchu u dziecka (również tego na świeżym powietrzu) szczególnie w jesienią i zimą.

Kiedyś nasza pediatra wytłumaczyła mi, jakie wg niej są powody tego, że dzieci częściej chorują jesienią i zimą. Oprócz tych oczywistych wspomniała również o tym, że dla wielu dzieci nadejście jesieni i zimy a co za tym idzie drastyczne zmniejszenie tego czasu, który dziecko spędzało na świeżym powietrzu w ciągłym ruchu czy to na spacerach z rodzicami czy na placach zabaw, jest pewnego rodzaju SZOKIEM. Gdyż nagle wraz z dniami chłodniejszymi i deszczowymi w niektórych rodzinach wypady na plac zabaw zamieniane są na statyczne siedzenie przed telewizorem, gdzie jedyną ruchomą częścią ciała jest u dzieci palec, którym zmienia kanały telewizyjne. Tymczasem nasze ciało potrzebuje ruchu do tego, by uruchomić procesy naprawcze i „dotlenić” każdą komórkę naszego ciała. Czasami „rzuca żabami” tak, że rzeczywiście wyjście z domu do najrozsądniejszych nie należy, ale kiedy jest mżawka, to spacer po lesie jest cudną odskocznią od czterech ścian w domu.

Już samo wybieranie schodów na rzecz windy jest dobrą zmianą, którą polecam nie tylko dzieciom, choć nie będę ściemniać, że schody ruchome czy winda nie kuszą. Kuszą, a jakże! ;-) Co ciekawe – mój Starszak gdy widzi schody ruchome i schody tradycyjne zawsze wybiera te tradycyjne, bo to pozwala mu osiągnąć daną ilość kroków, którą mierzy mu zegarek każdego dnia. I świetnie. Każda motywacja jest dobra, by zmobilizować nas do ruchu.

Jeśli macie możliwość zapisania dziecka na zajęcia sportowe, to nie wahajcie się ani chwili. Moje dzieci, dla przykładu, trzy razy w tygodniu chodzą na półtoragodzinne treningi judo. Dodatkowo chłopcy mają w szkole również W-F i basen, a do szkoły chodzą pieszo. To wszystko ma pozytywny wpływ na ich zdrowie a co za tym idzie również odporność. Obawiam się, że bez ich codziennej dawki ruchu chorowanie byłoby na tapecie u nas na porządku dziennym…

Dodatkowo:

3. Stawiam na naturalne wspieranie organizmu i przyjmowanie preparatów o bardzo dobrym składzie, bez cukru.

Jestem zdania, że nasze dzieci nie potrzebują tysiąca preparatów dla swojego zdrowia. One potrzebują właściwych preparatów, z dobrym, przemyślanym składem, bez dodatku cukru szczególnie, gdy są przyjmowane codziennie. Oprócz kwasów EPA i DHA ważnych w diecie, dochodzą również: suplement diety z cynkiem i witaminą C od marki Naturell oraz witamina D z alg w formie kropli. Suplement diety Witamina D z alg od Naturell jest moim ostatnim odkryciem i moja Gaia przyjmuje ją z przyjemnością. Przyznam, że w ostatnim półroczu zaczęły się z moją Gaią „schody” w kwestii przyjmowania witaminy D. Odrzuciła większość preparatów, które jej podawałam tłumacząc mi, że mają smak, który „nie pasuje brzuszkowi”. Zresztą, schody pojawiły się również w wielu innych kwestiach, ale ja ten etap doskonale kojarzę u chłopców, gdy byli w jej wieku. Pięciolatki miewają swoje humory, nad którymi trzeba zapanować. ;)

Na witaminę D3 z alg od Naturell trafiłam w czerwcu, gdy kompletowałam naszą apteczkę podróżną na moją i Iva podróż do Norwegii. Wiedziałam, że musimy zaliczyć kąpiel w lodowatym oceanie :D więc głowiłam się, co zrobić, żeby Ivo wrócił do Polski zdrowy. Już od początku wyjazdu brał Cynk z Witaminą C dla dzieci od Naturell, a po powrocie z kąpieli w oceanie podawałam mu szklankę z Immuno Kids od Naturell, rozpuszczonym w ciepłej wodzie.

Przed wakacjami dostałam zapytanie od marki Naturell, czy miałabym jesienią przestrzeń, by opowiedzieć Wam o preparatach dla dzieci dla wsparcia sił obronnych organizmu, bez cukru i z czystym składem. Postanowiłam, że najpierw zaopatrzę się w te produkty, by mieć kilka miesięcy na sprawdzenie ich działania. Zdały u nas egzamin pod każdym względem. Uważam, że Immuno Kids oraz Cynk z Witamią C dla dzieci od Naturell wsparły odporność mojego Iva i sprawiły, że te kąpiele w lodowatym oceanie skończyły się dla niego happy end’em! Na pewno zostaną u nas na sezon jesienno-zimowy, jako stałe wsparcie domowej apteczki.

Suplement diety Naturell Immuno Kids w Norwegii rozpuszczałam Ivowi w ciepłej wodzie po każdej takiej kąpieli morskiej, z której wychodził totalnie przemarznięty (ale szczęśliwy :D) . W swoim składzie ma: ekstrakt z owoców czarnego bzu, ekstrakt z kwiatów dzikiej róży, betaglukany z drożdży, ekstrakt z korzenia pelargonii afrykańskiej, cynk oraz miód. Ostatnio dostała go przez trzy dni z rzędu Gaia, która uparła się, że na nasz wieczorny spacer pójdzie w samej bluzie. Zmarzła i przyznała po przyjściu do domu, że „czasami trzeba słuchać swojej mamy”… Powiedziałabym, że nie tylko czasami. :P

Z kolei suplement diety: Cynk + Witamina C dla dzieci od Naturell Ivo brał codziennie rano po śniadaniu. Są to tabletki do rozgryzania i żucia, o smaku pomarańczowym. Bez cukru, bez laktozy i bezglutenowe. Jak pewnie wiecie witamina C i cynk pomagają w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego.

Świetna jest też witamina D z alg w formie kropli, o której wspomniałam Wam wcześniej. Dla przykładu – u mojej Gai wystarczy jedna kropla dziennie zawierająca 1000 j.m. witaminy D. Ma waniliowy aromat i jest bez cukru. Moja Gaia ją uwielbia. Myślę, że dzieci, które są wrażliwe na smaki, polubią się z nią na 100%. :-) Wystarczy na 75 dni przy podawaniu jej każdego dnia po 1 kropli. Jak pewnie wiecie witamina D powinna być podawana dzieciom codziennie, gdyż ma wiele, niezwykle ważnych funkcji:

  • pomaga w prawidłowym wchłanianiu oraz wykorzystywaniu przez organizm wapnia i fosforu
  • pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu mięśni
  • wspiera budowę zdrowych kości i zębów
  • i pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego, co udowodniona w wielu badaniach naukowych.

Kolejną kwestią, o którą dbam, jest:

4. Picie przez moje dzieci co najmniej 2 – 2,5 litra wody każdego dnia.

Odkąd zaczęłam „liczyć” ile moje dzieci wypijają wody, to zrozumiałam, że muszę zacząć to kontrolować, aby wyrobić w nich jeszcze silniejszy nawyk. Nie mam kontroli nad tym, ile wody wypijają w szkole, jednak w piórniku mają zawsze karteczkę ode mnie z symbolem wody, by pomóc im w tej kwestii. Łudzę się, że to pomaga choć trochę. ;-)

Myślę, że kwestia picia niewystarczającej ilości wody nie dotyczy tylko garstki ludzi. Z kim nie rozmawiam, to problem ten pojawia się w wielu rodzinach, tymczasem, by nasz organizm mógł w pełni i prawidłowo funkcjonować, musimy się odpowiednio nawadniać każdego dnia. Odkąd mój mąż kupił kiedyś wagę, która w przybliżeniu po zeskanowaniu naszego ciała określa, czy jesteśmy właściwie nawodnieni, zrozumiałam, że jestem mocno poniżej normy. Z kolei mój M., który wypija co najmniej 3 litry wody dziennie jest idealnie w normie w tej kwestii.

Polecam Wam również rozpoczęcie dnia od wypicia szklanki ciepłej wody. To świetny start. Można uzupełniać to naparami ziołowymi. Ja uwielbiam napary z owocem kopru włoskiego, do których dodaję sok z imbiru. Cudownie rozgrzewa. Dzieciom sok z imbiru i miód dodaję do ciepłej herbaty. Staram się, by taki napar wypijali przed wyjściem do szkoły.

Do takiej herbaty można dodać świeżą miętę, melisę (ja od września piją ją coraz częściej :D). Od trzech lat dodaję do naszych kanapek i sałatek bardzo dużo świeżych ziół. Ich wpływ na nasze zdrowie jest bardzo pozytywny. Jak tylko przychodzi wiosna, to na naszym tarasie mamy dużo ziół, które dzieci samodzielnie zrywają do swoich kanapek. :-) Mamy listopad a u nas nadal zielono pod względem ziół – ta jesień jest pogodowo wyjątkowo łaskawa.

 

5. Warto też pomyśleć o tym, jak komponujemy zawartość dziecięcej śniadaniówki.

Ponieważ drugie śniadania i obiady moje dzieci jedzą w szkole, ja staram się urozmaicać je w świeże owoce, warzywa, orzechy i nasiona. Coraz częściej zjadają w szkole całą zawartość śniadaniówki. Jeszcze 3 lata temu orzechy w śniadaniówce mojego Starszaka nie przeszłyby. Małymi krokami udało się nam dojść do punktu, w którym je je ze smakiem. :-) Na przedszkolne wycieczki mojej Gai też staram się komponować dla niej zdrową zawartość śniadaniówki. Ona z kolei ma swoje ulubione orzechy włoskie, orzechy laskowe, jagody goji i pomidorki, bez których nie wyobraża już sobie żadnej wycieczki.

Nawyk mycia rąk po przyjściu do domu to standard, o którym pisałam już wielokrotnie. Myślę, że o tym nie trzeba przypominać. Wiem, że w ferworze przyjścia ze szkoły, zrzucenia z siebie tornistra i rzucenia się na obiad łatwo o tym zapomnieć, ale co by się nie działo, to ja już machinalnie odsyłam całe towarzystwo do mycia rąk, gdy tylko staną w drzwiach, nie ma zmiłuj. ;-) Tymczasem życzę Wam duuużo zdrowia tej jesieni! Damy radę! :-) Tymczasem życzę Wam duuużo zdrowia tej jesieni! Damy radę! :-)

Post powstał przy współpracy z marką Naturell.

#reklama #suplementdiety

Podobne wpisy

Brak komentarzy

    Odpowiedz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.