Sytuacja sprzed tygodnia. Idę do szkoły po mojego Juniora. Od bramy szkoły dzieli mnie niespełna 10 metrów, czekam na Juniora cierpliwie i widzę mamę z dzieckiem w wózku, która gawędzi sobie z napotkaną po drodze kobietą. Z sytuacji wynika, że znają się całkiem dobrze, ale słychać w głosie jednej i drugiej, że raczej ze sobą spokrewnione nie są, bo zwracają się do siebie formalnie.
Stoimy obok siebie. Nie dzieli nas nawet metr. Napotkana kobieta zachwyca się dzieckiem w wózku. Dziecko w dobrym nastroju, ubrane adekwatnie do pogody. Za moment mają się żegnać, ale na odchodne owa kobieta postanawia jeszcze sięgnąć swoją ręką w stronę ręki malucha. I w rezultacie chwyta dziecko za rękę.
Mój Junior w tym momencie wychodzi właśnie ze szkoły, ale słyszę jeszcze, że nagle z ust tej drugiej kobiety pada zdanie:
– Ale rączki to ma jednak chłodne.
A mi w tym momencie krew uderza do mózgu… :D
Rozbijmy sobie tę sytuację na czynniki proste. A następnie rozbijmy sobie to zdanie na czynniki proste. :-)
Dwie dorosłe kobiety spotykają się w centrum krakowskiego miasta. Gawędzą sobie o dziecku, którego matka stoi obok. Mama jest w dobrym nastroju. Dzieli się z ową kobietą szczegółami na temat swojego dziecka. Dziecko też wygląda na zadowolone.
I nagle pada zdanie:
– Ale rączki to ma jednak chłodne.
„ALE” – czyli że jak? Wszystko jest super z dzieckiem, ale coś jej w tej sytuacji nie grało, było zwyczajnie zbyt pięknie, aby było to prawdziwe, dlatego musiała chwycić dziecko za rękę, aby przekonać się, że mama czegoś jednak nie dopilnowała? Nie założyła dziecku rękawiczek przy 15 stopniach Celsjusza? Czy że co? Można było rzucić czymś w stylu: „dzieci mają taką gładką, mięciutką skórę”. Ale nie. Trzeba było rzucić uwagą…
„JEDNAK” – to słowo ewidentnie wskazuje mi na to, że kobieta chwyciła dziecko za rękę, bo miała wcześniej gotową tezę, którą chciała udowodnić, a później głośno ją wygłosić, w obecności mamy dziecka rzecz jasna. :-) Nie mogła tego zostawić dla siebie. Musiała powiedzieć to na tyle głośno, aby jeszcze przechodnie to usłyszeli… Czyli robiła za Panią Sympatyczną, która musiała się do czegoś dopierdzielić, bo nie byłaby sobą…
Przecież można bez uwag. Czy już nie można porozmawiać bez uwag rzucanych mimochodem? Ja rozumiem, że uwagi mogą być rzucane w dobrej wierze, ale może dałoby się bez nich? :-)
To prawie tak, jakbym ja podeszła do psa tej kobiety (o ile go w ogóle posiada), zachwycała się jaki jest słodziutki, i nagle otworzyła mu pysk i sprawdziła, czy pies ma usunięty kamień na zębach. :D A następnie wygłosiła zdanie w stylu:
– Ale kamień na zębach to ma jednak nieusunięty.
I pożegnała się grzecznie. :-) Czujecie klimat? ;-)
Widać było po mamie, że odnotowała tę uwagę, ale przełknęła ślinę i puściła to mimo uszu. I prawidłowo. Pewnie była zaprawiona w boju. Ale znam mamy, które biorą takie uwagi sobie do serca i traktują je jako kolejne szpilki wbijane w ich stronę przez kolejną osobę. Bo takich uwag kierowanych w stronę świeżo upieczonych mam jest naprawdę mnóstwo. Kojarzę je doskonale. :-) I mam do nich teraz pewnego rodzaju dystans, ale kiedy przypominam sobie czasy, gdy miałam tylko jedno dziecko, to momentami tych „Złotych Rad” i szpilek było naprawdę aż nadto.
Szkoda czasu na stawanie w kontrze, jeśli to jakaś dawna znajomość i przypadkowe spotkanie. Najlepiej olać, pożegnać się i zapomnieć.
Ja tylko próbuję zrozumieć mechanizm, który zmusił tę kobietę do złapania nieswojego dziecka za rękę i wygłoszenia stwierdzenia, którego nie miała sił zostawić dla siebie. I to wszystko zapewne z troski. :D Jeszcze jestem w stanie zrozumieć potrzebę dotyku dziecka (głaskania ciężarnych po brzuchu bez ich zgody natomiast nie zrozumiem nigdy :D), ale wygłaszanie uwag? Już gorzej.
Widzicie. Myślę sobie, że zdecydowanie puszczajmy takie teksty mimo uszu, ale jeśli mamy w naszym otoczeniu takie damy na co dzień, które uwielbiają komentować nieswoją „własność”, to dajmy im do zrozumienia, aby zajęły się sobą, a nie szukaniem dziury w całym. ;-)
I na koniec: przy 15 stopniach Celsjusza nie ma powodu dziecku zakładać rękawiczek. Chyba że dziecko samo chce je założyć bądź mama wie, że przy takiej pogodzie i np. drzemce w wózku lepiej, by dziecku było bardziej w rękawiczkach komfortowo. ;-)
Uff. :D
Brak komentarzy