Ja też miałam kiedyś takie dni, że szukałam narzędzia.
Tak, tego narzędzia.
Narzędzia, które miało rozwiązać wszystkie moje problemy.
Bo wydawało mi się, że przez te problemy ja już jestem skończona.
Że już sobie nie poradzę.
Że nie dam rady. Kurrrwa!
Że pech chciał, że znowu trafiło na mnie!
Że jak długo można tak ciągle pod górkę!
„Życie. Jebane kurwa życie!” – myślałam.
„Nie dam już dłużej rady. Japierdolękurwamać!”
„Ileż można!”
Ty masz pewnie też już dosyć.
„Zabić się. Zabić. Zabić. Zabić.” – wibrują te słowa w Twojej głowie jak płot pneumatyczny.
Bezboleśnie. Szybko skutecznie. Już. teraz.
„Samobójstwo.” – powtarzasz to słowo po raz setny w swoich myślach.
Nie dziwię Ci się.
Każdy ma swoje granice.
Ale wiesz co. Pomyślałam właśnie sobie, że to byłoby zupełnie bez sensu tak się poddawać.
Bo ja wiem, że Ty kiedyś wszystkim pokażesz, na co Cię stać.
Dokładnie tak jak ja pokazałam co potrafię i wygrzebałam się z gówna, w które kiedyś weszłam.
Tak po prostu.
Bo Ty naprawdę jesteś silniejszy niż się innym wydaje.
I to co czujesz właśnie w tym momencie jest tym szczytem, z którego zejdziesz o własnych siłach i staniesz dumnie przed lustrem i powiesz: „Warto było walczyć. O siebie.”
Chcę Ci jakoś pomóc.
Nie wkurwiaj się na mnie.
„Znowu, kolejna osoba, które pierdoli od rzeczy i myśli, że jest matką teresą i zbawi mnie od wszystkiego”.
Tak pewnie sobie teraz myślisz. I masz prawo tak myśleć.
Pamiętaj, że ja w Ciebie wierzę.
Teraz pewnie wyda Ci się to głupie, co zostawię parę linijek niżej.
Ale to nie jest głupie.
Zaufaj mi.
„Zaufaj? Łatwo Ci, kurwa, powiedzieć.” – tak pomyślałeś teraz?
To samo bym pomyślała.
A jednak, jestem teraz po tej zajebistej stronie mocy i piszę do Ciebie.
Tak, właśnie do Ciebie.
Pokazuję moim paluchem w Twoją stronę.
Dasz radę.
Uwierz w siebie. Choćby to miał być ten ostatni raz.
Samobójstwo?
To nie dla Ciebie.
To nie dla mnie.
Zaufaj mi.
Odebrać sobie życie jest łatwo.
Ale to niczego nie kończy.
To zostawia innych z ciężarem, którego mogą nie unieść.
Nie możesz im tego zrobić.
Sorry.
Zresztą, po co? To nie byłoby w Twoim stylu.
Ja w Ciebie wierzę.
Bierz telefon i dzwoń do nich.
Po prostu bierz do ręki telefon.
To pomaga. Serio.
Wiem coś o tym.
Zajebiści ludzie.
Oni pewnie też byli kiedyś w ciemnej dupie.
Jak każdy.
Jak ja.
Jak Ty.
116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej
Trzymam za Ciebie kciuki.
Wiem, że wyjdziesz z tego.
Ja to po prostu wiem :-)
41 komentarzy
popłakałam się. ale post podnosi na duchu. trochę tak jakoś mi lżej. po samobójstwie brata często takie myśli mnie nachodziły… psycholog, psychiatra. pomoc rodziny, narzeczonego.. codzienna walka ze sobą. wczoraj minęło 9 tygodni jak nie ma go z nami.. miał 19 lat.. :( ale jakoś daję radę, muszę. jest cholernie trudno , chciałabym mu skopać d*pę za to co nam zrobił. ehh..
Aga. Bardzo Ci dziekuje, ze zechcialas się ze mna podzielic swoimi emocjami.
Nie potrafie sobie wyobrazic co czujesz. Co czuja Twoi rodzice. Ten ból jest przecież nie do opisania. Siedzę i ryczę.
Trzymaj się. Jesteś dzielna :* I za nic mnie nie musisz przepraszać.
tu nie ma już co płakać ;) trzeba się tylko za niego modlić .. hah łatwo powiedzieć ” nie płakać”.. ciężki to jest temat. najgorszemu wrogowi nie życzę takiego czegoś. żałuje że nie zadzwonił.. nie przyszedł.. jak to mój narzeczony powiedział ” odważny tchórz”… w razie co służę radą.. może komuś będę mogła pomóc.
:*
Chciałabym kiedyś już tego nie czuć…nie myslemyśleć jakby to zrobić, żeby zniknąć…na codzień uśmiech, w środku pustka.. Ale kiedy wali się wszystko….Aga współczuję i podziwiam za siłę
marz81 po śmierci brata przez ponad półtora miesiąca dzień w dzień o tym myślałam.. jak to jest po tej drugiej stronie, jak to jest odejść stąd, co się wtedy czuje. miałam wgl jakieś halucynacje wszędzie widziałam mojego brata.. takiego jakiego go widziałam ostatnio (jak wisiał). bałam się cholernie ciemności. nikt o tym nie wiedział dusiłam to w sobie. agresja sie we mnie wzbierała z dnia na dzień do tego niesprawiedliwego świata, do mojego brata, że zrobił coś takiego. nie raz miałam nóż w ręku.. przygotowane tabletki.. ale wiesz o czym pomyślałam?? pomyślałam co by przeżywali moi bliscy.. najpierw mój młodszy brat, później ja.. załamaliby się.. mam narzeczonego, siostrę i ojca jeszcze tutaj. wiem, że muszę być silna żeby im pomóc.zaczęłam sobie analizować czego bym już nie zobaczyła, dotknęła, posmakowała. jestem na III roku pedagogiki specjalnej.. na koniec miesiąca się bronie. wiem, że muszę się „ogarnąć”. nie wytrzymywałam już z tym wszystkim. poszłam na cmentarz wygarnęłam mojemu bratu wszystko co mi na sercu leżało. powiedziałam mu, że jestem bardzo na niego zła że zrobił nam coś takiego, że nie przyszedł do mnie chociaż tyle razy się umawialiśmy. przyznaję się bez bicia że prze tym wydarzeniem nie modliłam się.. omijałam Kościół. juz od ponad miesiąca codziennie dziesiątek różańca. i jest mi powoli lepiej. juz tak nie płacze, tak często o tym nie myślę.poszłam do psychologa, jednego drugiego, później psychiatra. dostałam tabletki uspokajające. już tylko na sen biorę jak czuję niepokój. musisz zobaczyć sama na sobie co Ci pomoże. Może rozmowa z kimś bliskim, może wizyta u psychologa . nie ma się czego bać ani wstydzić. oni sa po to żeby nam pomóc a nie zrobić krzywdę. jeśli potrzebujesz i masz chęć z kims popisać śmiało prosze do mnie napisać. zostawiam maila : aga-nieszka1@wp.pl.
Bądź dzielna. ;)
przepraszam, że to napisałam. ale jest mi jakoś lżej.
łzy mi w oczach staneły. pamietam gdy w czasie epizodu depresyjnego mialam takie mysli. to bylo straszne. nawet mysli o corce nie byly w stanie mnie od tego odciagnac… nigdy wiecej nie chce tak czuc!
Kasia, cieszę się, że jesteś po dobrej stronie mocy! :-) Sciskam mocno! :***
Ja również właśnie kończę podobny post. Świetnie napisałaś, dzięki! :)
Też chcę umrzeć żona mnie zostawiła zabrała dzieci nie mam nic
W ciągu pół roku odeszło dwóch moich znajomych, w tym bliski przyjaciel mojego narzeczonego. Do dziś nie potrafimy zrozumieć, dlaczego to zrobił… Nikt, kto go znał nie przypuszczałby nigdy, ze może go gnębić coś tak strasznego, co mogłoby go popchnąć do samobójstwa. Mój narzeczony bardzo przeżył Jego śmierć… Dobrych kilka tygodni nie mogliśmy rozmawiać na ten temat bez łez napływających do oczu… Odbierając sobie życie człowiek rani nie tylko siebie, ale i swoich najbliższych. To oni pozostają tutaj z tą pustką w sercu i mnóstwem pytań bez odpowiedzi. Nie potrafię zrozumieć decyzji tych, którzy sami siebie pozbawiają życia. A życie jest piękne, trzeba tylko dać sobie szansę, aby to odkryć.
A co,gdy wlasnie dlatego ze zraniłam wszystkich swoich najbliższych to lepiej bym umarła???
Ewa, najbliżsi wybaczają. Uwierz w moc wybaczania. Ściskam.
nie rozumiesz bo życie jest piękne dla ciebie, nie dla tych którzy to robią. Czasami tak jest że wszystko się wali i przyszłość nie maluje się w żaden sposób kolorowo. Nie chodzi o chwilowe porażki ale o dosłownie wszystko, strata pracy, odejście żony, ogromne problemy finansowe itd. Może da się z tym wszystkim walczyć nawet jeśli wszystko razem się wydarzy ale pamiętaj proszę że samobójstwo często jest decyzją chwili być może wcześniej planowanej i przemyślanej ale jednak chwili, w której nie zdąży się w odpowiednim momencie wyhamować. Dlatego ważne jest żeby starać się dostrzec to że ktoś jest samotny, nie umie sobie z czymś poradzić albo ma inny problem bo często ludzie o tym mówią tylko nikt ich nie słucha za to później bardzo często słyszy się „Nie rozumiem jak on mógł to zrobić” … szkoda
dzięki temu komentarzu zrozumiałem że nie mogę popełnić samobujstwa.
Na stronie WIkiVid również pojawił się materiał wspierający akcję, ale – co ciekawe – w postaci video https://bit.ly/1Lfr3jd
Samobójstwo nie jest takie proste. W tym problem. Tyle przeszkód.
myślisz że to mi pomoże ? szukała oddawana dobrego sposobu, kilka znalazłam ale chce mieć pewność że mi się uda. Dla mnie na pomoc jest za poźno, może i jestem młoda, ale nie robię tege przez chłopaka (bo pewnie tak myślisz), sama nie wiem czemu, mam bardzo trudną przyszłość. Wiele osób próbowało mi pomóc i chciałam tej pomocy.. a teraz? teraz chce umrzeć w spokoju sama.
Pewnie dla wiekszosci to nie jest duzy problem ale dla mnie jest duzy i nie mam juz sily wiecej z tym zyc. Moj chlopak ktorego kocham nad zycie zdradzil mnie i nie moge ani od niego odejsc ani zostac. On caly czas blaga o wybaczenie a ja ? Jak z nim jestem to placze bo se to wszystko wyobrazam jak oni to robili jak ona u niego spala.. Wgl nie myslal wtedy o mnie czy co ? A jak z nim zerwe to czuje taka pustke ze tylko chce skoczyc z okna bez niego moje zycie nie ma sensu nie odnajduje sie bez niego.. Nie wiem co robic moja psychika juz wysiadla tylko becze i chudne w oczach nie daje rady nie ma w tej sytulacji wyjscia..
Ja tez mam dosc… Przekonalam sie ze nie ma co liczyc na cud. Ludzie sie nie zmieniaja. Jesli zawiodles sie kilka razy na tych samych osobach dla ktorych pieniadze.. To niepojete ze zyjesz pod jednym dachem z osobami, ktore dzien po dniu probuja cie dobic psychicznie a dookola stwarzaja aure, ze wszystko jest w porzadku. Ze czekaja tylko, zebys zrobila cokolwiek co bedzie swiadczyc na twoja niekorzysc. Ze ciagle szukaja tylko pretekstu, zeby cie zniszczyc ale w taki sposob, ze to ty masz sie sama wykonczyc, zeby inni nie poznali nigdy prawdy o tobie jaka jestes naprawde. Nie sadzilam, ze az tak moglam byc slepa. Teraz nie mam szans wydostac sie z tego w co mnie wpakowali. A jesli jest Cos to z pewnoscia ma mnie gdzies. Nigdy wiecej wiary w to, ze cos zmieni sie na lepsze. W moim przypadku tylki ich …… .
Jakbym czytała o sobie! Moja własna rodzina przez całe moje życie tak mnie pogrążała… Potem mąż się pojawił i zaczął to samo robić, bo zauważył że w ten sposób można mnie „mieć w garści” – całe moje życie i szczęście spuścili do kanału…
To było tylko złudzenie że człowiek być zadowolony z życia, wiecznie musiałam innych uszczęśliwiać dookoła i skakać pod ich zachcianki… Jedyna osoba, która mnie rozumiała, kochała i przede wszystkim wychowała na dobrego człowieka to już niestety nie żyje. Brakuje mi tej osoby. Przez to jestem samotna i chęć odebrania życia jest coraz większa, bo znikąd pomocy, wsparcia – nawet zwyczajnego przytulenia i wsparcia słowami. Ta osoba umiała mnie umiejętnie wesprzeć, dobierała takie słowa, że człowiek wierzył w to że warto żyć i walczyć o siebie… Wszystko szlag trafił… Nie potrafię sobie już pomóc, chce tak samo odejść i mieć już spokój od życia, bo to życie mnie wykańcza… Z dnia na dzień jest coraz gorzej – i tak od ponad 17 lat po nieudanej próbie samobójczej
Pier takie głupoty że aż żal czytac, człowiek nie ma pracy, wykształcenia, rodziny, żadnego znajomego, a pod te numery nie da się dodzwonić
facet zostawil mnie jak dowiedział się ze jestem w ciąży… a tak chciał tego dziecka
Ty kurwo, chciałem znaleźć sposoby żeby się zabić, a ty jakieś pierdolenie, że „nie zabijaj się. życie jest piękne”
Spierdalaj. Weź się w garść cioto a nie tracisz czas na pisanie do mnie wiadomości.
Ja sie non stop bije z tymi myslami, czlowiek robi w zyciu glupoty ktorych potem zaluje… Do tego rodzina? Rodzina uwaza ze ze takie cos jak depresja nie istnieje, chcieliby zebym pomogl, a ja po prostu boje sie jezdzic do Nich, zawsze wypunktuja bledy potkniecia, siostra, myslalem ze moze zrozumie problemy ale nie, dla nich jestem nierobem, problem ze znalezieniem pracy to po prostu, nierobstwo, chociaz prece znalazlem tylko niestety pozno… Z jednej strony chce to wszystko zakonczyc alee boje sie konsekwencji (Przyjaciel dzieki ktoremu pare lat temu tego nie zrobilem teraz chyba ma nerwice i dolki, boje sie ze jak to zroie to On sie zalamie, ale chyba juz nie ma do mnie sily, przed ostatnio jak rozmawialismy, to sie mnie pyta czemu ja do Niego dzwonie tylko jak jest totalnie zle i dlaczego ciagle mnie musi pchac, ostatnio wiec sile sie na to zeby robic dobra mine do zlej gry. U rodziny jestem rzekreslony wiec jak nie skoncze ze soba, to bede mial „fajne” relacje, jesli to zrobie, to to dla Nich bedzie trauma, a ja juz nie widze nadziei, chociaz ojciec z tego co mowi, sam sobie jestem winien, do tego depresja-chyba-od kilku lat plus inne problemy). Znajomi mnie namawiaja na pojscie do psychologa, mowia ze jestem wartosciowy a ja czuje do siebie zupelnie co innego… Rodzice chcieliby wiedziec co sie u mnie dzieje, ale nie jestem w stanie im zaufac, wiec jak przed ostatnio ich odwiedzilem to na poczatku chcieli wiedziec co u mnie dokladniej i ze szczegolami, jak nie mowilem zaczely sie znow wyzwiska awantury, po ktorych po owrocie od nich sie zbieralem miesiac albo nawet dluzej, dopiero na koniec pobytu chyba w akcie desperacji sie zaytali jak mi pomoc, ale zaufanie… Jedna decyzja-tyle problemow…
Weszlam dzisiaj tu i czytam…Boże…co się dzieje, moj ukochany syn ,radosny ,mądry chłopak .uwielbiany przez kolezanki i kolegow,mogacy liczyć na radę, pomoc,w domu…popełnił samobojstwo w wieku 16 lat…szukam Odpowiedzi od wielu lat…i nie znajduję…odeszłam od Boga,rozwiodlam się z mężem, straciłam przyjaciół, i stanęłam nad
przepaścią…dalej nie ma już dokąd pójść. .ściana. Myslę o tym samym od lat…a miało być lżej,prościej. ..szukam ostatniej nadziei,ale jej nie znajduję. ..pustka,przede mną nic nie ma. Upokorzenia,znosiłam 35 lat i nigdy wiecej. ..ucieczka ,tylko dokąd? Na zawsze….czy to dobre wyjscie dla samotnej starej kobiety?
jedyne co mnie od tego powstrzymuje to strach
Juvia!
Też a
Mam ochote się zabić…
Teraz zadzwonił do mnie tata powiedział mi że nie chce się już ze mną widywać że mnie nie kocha, 29.01.2018 ww moje urodziny rodzice już na stałe się rozeszli ja podejżewam że mam guza w muzgu info tego teraz Juszcze mam zapalenie jelita grubego. Moja mama teraz jest lezbijką i Juszcze ja już od dziecka mam atopowe zapalenie skóry moja najlepsza przyjaciółka już się że mną nie chce bawić a jej mam uwarza mnie za lobuziare i jestem w tym sama myślę już o tym żeby się zabić 2 latające się boję przy życiu trzyma mnie mój pies i 2 świnki morskie. Wszystko straciło sens życia dla mnie nie wiem czy mam dalej się męczyć czy iść dalej na siłę ale problem w tym że ja już nie mam siły nie mogę. Od pewnego czasu widzę jakieś postacie których nikt inny nie widzi pomóżcie mi prosze nie wiem co mam zrobić.
Hej, jak tam? Wiem, że troche czasu minęło, ale jak jest?
Hej, jak tam? Jeśli dalej masz problemy, pamiętaj, że istnieją ludzie, którzy mogą ci pomóc.
Hej, jak tam? Jeśli masz dalej problemy pamiętaj, że są ludzie, którzy ci pomogą. Trzymaj się
Tak… Ja na cud czekam dwa lata tak cud! Bo nic innego już mi nie pomoże, dochodzę do kresu sił. Jestem młoda ale czuję się zmęczona życiem.
Marzę tylko o tym żeby zasnąć i się nie obudzić.
Ale wiem że to nic nie pomoże… kiedyś byłam osobom bardzo religijną wierzyłam w Boga i niby mi to pomagało.
Teraz na niczym mi nie zależy… w całym znaczeniu tego zdania na NICZYM.
Kiedyś miałam pasję i swoje hobby.
Zawsze też marzyłam o psie w kącu go sobie kupiłam.
Nie da się pewnych rzeczy opisać.
Zawsze bałam się metra czy tirów.
Pewnego dnia zauważyłam że nadjezdza metro A ja idę i wcale nie chce się zatrzymać.
Chce po prostu pod nie wskoczyć i kompletnie się tego nie boję. w cale mnie to nie przeraża, przeżyłam tyle że nic mnie już nie przeraża, do niczego się już nie mogę prywiązać nikogo już nie kocham.
Żaden psycholog nie potrafi pomóc.
Nie to że czuje się niezrozumina choć wiele osób chciałbym mi pomóc nikt nie potrafi.
Ja już czymam sznur w ręku moja córka ma prawie dwa lata mam już dość życia jedna petla i po mnie mam dość życia mam dość wszystkiego
Wypieprz ten sznur, pogłaskaj córcię po twarzy, bo zapewne już słodko śpi i obiecaj jej, że będziesz przy niej bez względu na wszystko.
Zbyt łatwo jest odejść, wie to niejedna osoba. Tymczasem powiem Ci jedno – dasz radę bez względu na to, przed jakim problemem obecnie stajesz. Powodzenia!
Mam dość wszystkiego mam sznur w ręku moja córka ma dwa lata już nie daje się rady mam 23 lata mam dać życia
Mam 14 lat. I chcę się zabić. Przez całą podstawówkę byłam zupełnie sama. Moja matka jest przemocowa i fizycznie i psychicznie. W jej oczach jestem kurwą, pizdą, syfem, leniwą dziwką, tylko dlatego że nie pościelałam łóżka, nie umyłam naczyń czy dostałam gorszą ocenę. Nie mam znajomych, nie mam przyjaciół. Jestem sama. Zupełnie sama. Nie wiem co mam robić. Nie wiem czy wytrzymam więcej w tym piekle. Ostatnio założyłam mojej matce niebieską kartę. Za parę dnie się o tym dowie. Bardzo boję się jej reakcji. Boję się że popełniłam błąd dzieląc się moimi problemami z dorosłymi. Przecież jakoś wytrzymałabym te 4 lata do dorosłości. A co jeżeli nic się nie zmieni, ba, pogorszy się?
Przyszłam tu po to żeby się szybko i bezboleśnie zabić. A nie…
Nie wiem co ja robię źle.
Cześć Dorota! Jesteś mega Dzielna! Dobrze zrobiłaś. Musisz chronić siebie. Pamiętaj – już niedługo będziesz dorosła. Uwolnisz sie w 100% od toksycznej matki i odetchniesz z ulgą. Rób swoje. Przyj do przodu. Twoje doświadczenie będzie kiedyś Twoja największa siła. Podziwiam Twoją odwagę i wierzę, że przyjdzie czas, że będziesz sama sterem i okrętem. Ściskam! Magda (ja też kiedyś miałam 14-lat. Nie było łatwo. Ale teraz z perspektywy czasu widzę, że warto było zaciskać zęby.) Teraz żyje SWOIM życiem. Ciebie też to czeka. Czas zapierdziela jak nie wiem co. To będzie naprawdę niedługo. Trzymaj się!