To było dokładnie 2 dni temu. Wybiła godzina 19.00 z minutami. Kończyliśmy dla Was nagrywać pewne video, przy którego produkcji świetnie się bawiliśmy tak przy okazji. Przy okazji nasmażyłam się również racuchów z jabłkami, bo apetyt mojej trójeczki był nieokiełznany akurat tego dnia.
Kiedy kończyłam smażyć jedną z ostatnich partii zrobiłam sobie nawet pamiątkową fotkę z tego procesu skrzętnie zasłaniając swoją osobą prawie cały bajzel na kuchenny blacie. ;-)
Człowiek (czyt. matka) z wiekiem nabywa umiejętności, których jeszcze 10 lat temu nie posiadał, jako macierzyński świeżak z jednym dzieckiem na stanie. ;-) Ćwiczenie czyni mistrza, jak to się mawia. ;-)
Jeszcze 10 lat temu zanim zrobiłam jakąkolwiek fotę musiałam najpierw zrobić porządek w całym pomieszczeniu. ;-) Z tamtego pedantyzmu zostało nawet nie 10%. Teraz albo zasłaniam cały galimatias swoją osobą albo spycham go z kadru. :D Nie samobiczuję się próbując być Matką Idealną, Panią Domu na Wysokości Matczynego Perfekcjonizmu. I dobrze mi z tym.
Pod koniec naszych kulinarnych nagrań wpadłam nawet na pomysł, że przecież mogłam założyć mój ulubiony fartuch kuchenny, kupiony niecały rok temu w jednym z krakowskich lumpeksów, którego już niestety nie ma na mapie Krakowa. Swoją drogą – kocham lumpeksy miłością wielką i nie zmieniło się to od ponad 20 lat.
Ale wracając do owego fartuszka. Nawet wystąpił w tym naszym video przez kilka sekund. Ale nikt, ale to absolutnie nikt z ekipy filmowej (w której skład wchodzi mój mój mąż i tylko on :D) nie zauważył, że owy fartuszek ma pewnego rodzaju „defekt”. Defekt, który zauważy prawdopodobnie tylko wprawne kobiece oko i to najlepiej, aby to było oko chodzące do lumpeksów. :D
Jeszcze 5 lat temu taki fartuszek z owym defektem nie wszedłby do żadnej produkcji ani foto ani video, bo ja po zauważeniu owej „wtopy” jak bym ją nazwała, kazałabym powtarzać wszystkie ujęcia! :D
Rany, ale człowiek dojrzewa z wiekiem! Czy już ktoś z Was zauważył ten defekt? :D Polecam dobrze się przyjrzeć, bo jak widać mój lumpeksowy kuchenny fartuszek nie był nawet prany przez ten rok, od czasu, gdy go nabyłam za całe 16 złociszy. :D Ja owy defekt zobaczyłam dopiero podczas przeglądania fot myśląc, że mam na ekranie telefonu jakiś duży, biały paproch. :D
Kto nie zauważył sterczącej białej metki z fartuszka, na prawym ramieniu, tuż przy pasku, ten trąba! :D A ujęć powtarzać nie będę. :P Fartuszek z metką czy bez – spełniał swoją rolę w kuchni przez 1 rok pierwszorzędnie! :D
P.S. A Wy też się już zdążyłyście oduczyć matczynego perfekcjonizmu? I dobrze Wam z tym? Bo mi z tym cudnie. :D :* Ściskam!
2 komentarze
Oczywiście żem zauważyła ten fartuszkowy defekt od razu😉 Mnie on nie przeszkadza jednak, co do perfekcjonizmu, zawsze uważałam, że bałagan to nie problem, łatwo i szybko można go usunąć, mam jednak nieustannie fioła, pomimo 49 lat, na punkcie czystości, podłoga musi być zmywana 2x w tygodniu🙂
Przy pierwszym dziecku zamiast odpocząć, to sprzątałam. Przy drugim nie mam czasu odpocząć, nie wspomnę o pedantycznym podejściu do prowadzenia domu. O.trzecim już z Mężem nie myślimy ^^
Pozdrawiam