Ach! Mam wielką przyjemność pokazać Wam co stoi za MIMI&FOX, czyli Madzią, która zaczarowała mnie swoimi włóczkowymi tworami!
Nie wiem czy Wy już czujecie wiosnę i lato, ale ja, za każdym razem gdy otwieram drzwi tarasowe o poranku, słyszę ptaków śpiew i zastanawiam się kiedy jeden z tych ćwirków podczas nauki latania nieopatrznie właduje nam się do salonu ;-) Dumam też nad tym, kiedy wreszcie bez obaw będę mogła ubrać jedne z moich ulubionych espadryli, w których stopa mi oddycha i nie narzeka na odciski! Ach!
Narrreszcie temperatura oscyluje powyżej 10’C! Odgrzebałam już część mojej wiosennej garderoby. Odgrzebałam także moje stare pół-sportowe buty i … zamarłam! To nie były już buty, to były buty-denatki! Zmartwiłam się, łza w oku się zakręciła.
Pamiętacie moje minimalistyczne wyzwanie [KLIK]? Prę do przodu. Serio. Od września nie zrobiłam dla siebie żadnych zakupów ciuchowych. I pisząc „żadnych” mam na myśli „ŻADNYCH”! Dla niektórych to bułka z masłem, a dla mnie to nielada wyczyn.
Gdy Ivo był jeszcze w brzuchu wyobrażałam go sobie jako blondyna z wybitnie kręconymi włosami, takimi jakie ma mój Tato. O śniadej karnacji i błękitnych oczach. [Tiaaa, ciekawe tylko po kim miałby mieć ten błękit w oczach ;-)]
Nie jestem typem kolekcjonerki pamiątek wakacyjnych. Zupełnie nie kręcą mnie pocztówki, figurki, muszelki i inne mini monumenty, które możnaby przywieźć z wojaży. Ja stawiam na praktyczne rozwiązania, ot co. Nie kupuję niczego na siłę. Jeśli coś skradnie moje serducho, a najlepiej aby było vintage, retro i za grosze, to ja wchodzę w to jak w masło. Czasami zdarza mi się przywieźć przedmioty, których w Polsce nie uświadczymy, a znalazłoby się kilka takich marek, których bardzo mi brakuje.
To była jedna z lepszych lekcji, jakie otrzymałam od mojego Męża w kwestii fotografii. Postaram się opowiedzieć o niej zwięźle.
Niespełna miesiąc temu wraz z gospodarzami Przytulnego Siedliska zorganizowaliśmy konkurs. Do mnie należała jego oprawa graficzna, tzn.m.in. pomysł na plakat, który byłby jego wizytówką zarówno na blogu jak i na Facebooku. Przeglądając różne zdjęcia, które były własnością Gospodarzy, nie mogłam zdecydować się na żadne z nich. Nie pokazywały one pewnych emocji, pragnień, które mogłyby zostać zrealizowane podczas pobytu w tym miejscu, na których mi zależało.
Na początku listopada trafiło mi się aparacisko. I to niebelejakie! Musiałam się pochwalić tym na szczesliva.pl , bo ja jestem chwalipięta. Opowiadanie o tym mojej rodzinie mi nie wystarcza. Ja muszę to robić na szerszym forum. Publicznie i głośno ;-) Tyle w temacie. Najwyżej zostanę oskarżona o materializm, chwalipięctwo i zostanie mi przyklejona cała reszta przywar ludzkich. Internety wszystko łykną. Internety oskarżają. Internety w naszym pięknym, nadwiślańskim kraju zajmują się ostatnio sądownictwem. Zapewne dlatego, że sądownictwo kuleje. Ale ja nie o tym.