Ja jestem totalnie internetowym zwierzęciem! No raczej nie jest to dla nikogo niespodzianką, wszak bloguję, facebookuję i instagramuję na potęgę. :P Dodam jeszcze, że mój telefon stety-niestety musi zawsze być „dobrym modelem”, gdyż jest moim narzędziem pracy. Wysyłanie maili, nagrywanie video, robienie zdjęć, aplikacje wszelkiej maści. Nie może się zawieszać i musi udźwignąć te wszystkie pliki, które trzymam na nim i trudno jest mi się z nimi rozstać. :P
Ale do brzegu! A propos aplikacji właśnie. Otóż jest aplikacja, która od mniej więcej dwóch miesięcy „weszła za mocno” w moją codzienność. :P Tak by powiedział mój M. :D Ja natomiast twierdzę, że to aplikacja, która ma ogromny potencjał dla każdej mamy i to zarówno jako kupująca osoba jak i sprzedająca, i ja korzystam z niej bardzo intensywnie. Najlepiej jednak korzysta mi się z niej jako kupująca i to wtedy gdy M. nie patrzy! :P
I po tym zdaniu już pewnie każdy z Was wie, o czym piszę! :P A może jeszcze kogoś zaskoczę? Ten tekst nie powstaje przy współpracy tej aplikacji, choć jak to niektórzy piszą: „czasami po swoich postach powinnaś się zgłosić po wynagrodzenie do tych, których polecasz!” :D
VINTED! Moje absolutnie odkrycie tego roku! Co prawda z aplikacji korzystam już znacznie dłużej, ale to dopiero w tym roku się do niej przekonałam i jest jedną z kilku aplikacji, które odpalam zawsze rano, gdy reszta domowników jeszcze śpi. :-)
Przy pomocy tej aplikacji można:
– kupić rzeczy używane – począwszy od ciuchów dla dzieci, dla siebie, dla psa czy kota, po książki, zabawki, perfumy, zasłony, itd.
Ja w tym tygodniu kupiłam genialne zasłony z weluru, bez żadnych oznak używania, za całe 30 złotych. Z wysyłką wyszło 38 złotych. Szaleństwo. :D Regularnie jako kolekcjonerka perfum i ich totalna miłośniczka kupuję również unikalne, często wycofane już perfumy, które ktoś chce sprzedać. I to nie tylko z Polski, ale również z Czech, Litwy, Szwecji, Słowacji bodajże też? Niedawno kupiłam cudny sweterek i szedł do mnie z Wilna. :-) Zapłaciłam za niego razem z wysyłką niecałe 28 złotych!
– kupić nowe rzeczy! – kosmetyki, nawet nierozpakowane, które okazały się dla kogoś nietrafionym prezentem, nowe buty, akcesoria. Często w cenach znacznie, znacznie niższych cenach niż te nawet z największej promocji!
Kilka dni temu kupiłam Starszakowi buty na zimę, na które polowałam online, ale rozmiar został wykupiony. A tutaj ktoś dokładnie takie buty sprzedawał, gdyż w zeszłym roku jego dziecko nawet nie zdążyło ich założyć. Taka sytuacja. :-) Kupiłam również krem do twarzy, który ktoś dostał w prezencie, a okazało się, że woli ten prezent spieniężyć, bo nie do końca jest trafiony. :P
– kupić rzeczy bardzo, bardzo vintage, sprzed lat. Czaję się na jeden projektor na klisze z lat 70-tych i planuję kolekcjonować bajki, które można wyświetlać dzięki niemu. :-)
– kupić rzeczy handmade – właśnie idą do mnie cudne skarpety wełniane, które sprzedała mi je Pani z Czech, przy granicy z Niemcami. :-)
– sprzedać rzeczy po Waszych dzieciach i po sobie! To jest opcja, z której zamierzam niebawem korzystać, bo pomału segreguję, co mi zostało i co warto puścić w świat. Dzieci zasilają skarbonkę na wyjazd do Legolandu i powiedziałam, że jeśli będą mi pomagali przy pakowaniu i wysyłaniu, to kasa pójdzie m.in. do ich skarbonki. :-)
A wszystko jest tak banalnie proste i wszystko można zrobić z telefonu. :-)
Ja uwielbiam przeglądać zakładki, które sobie zapisałam (czyli np. można dodać do konkretnej zakładki daną kategorię przedmiotu i np. rozmiar) i ta zakładka będzie nam się wypełniała nowymi produktami, które inni dodają. :-)
No dobra. To koniec moich wywodów! :P A teraz przyznajcie się, co Wam się udało ostatnio kupić na Vinted albo sprzedać! :P
P.S. Jeśli Facebook pokazał Wam mój dzisiejszy wpis, to będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie ślad na FB – każdy kciuk w górę czy serducho, robi mi dzień. :-)
Brak komentarzy