Ten moment musiał kiedyś nadejść.
Z fotografią mam tyle wspólnego, co z modą. Czyli modę lubię, co więcej – nie mam problemów z dobraniem odpowiedniego outfitu do okazji, ale szyć nie potrafię [btw, to też się zmieni!]. Przeglądam moje albumy i widzę: brak ostrości, co drugie zdjęcie prześwietlone, poruszone, etc. Mogłabym powtarzać te błędy jak mantrę.
…
Jednak nastąpił pewien przełom! Święty Mikołaj, zwany dalej Świętym M., przyniósł mi lustrzankę. I to nie belejaką! Święty M.przyniósł także obiektywy! I lampę przyniósł! Ba, On nawet przyniósł mi podręczniki do nauki fotografii! I leżały one tak sobie miesiąc nieużywane, zdążyły się zakurzyć, zgubić, aż w końcu się znalazły i trafiły w me zdolne ręce! Ha!
Jestem w posiadaniu Fotografii Johna Hedgecoe oraz Szkoły fotografowania National Geographic. Obiecałam sobie, że nie dam im się zakurzyć! Co więcej, zniszczę je poprzez ciągłe ich kartkowanie :-)
Na miejsca, gotowi, start!
Za rok będę robić poprawne zdjęcia! Cel wyznaczony!
5 komentarzy
powodzenia w nauce.
Dzięki! :-)
O, coś dla mnie :) Mi lustrzankę przyniósł też M. M jak mąż, M jak Marcin :) No może nie Nikona (kiedyś… kiedyś będzie mój :)) ale od czegoś trzeba zacząć. Tylko kurczę- książek nie przyniósł…
eee tam książki. ja już moje w kąt schowałam ;-)
a ja się właśnie wczoraj zapisałam na kurs tu: https://www.akademia-fotografii-dzieciecej.pl/ bo stanowczo muszę poprawić jakość zdjęć :) i zacząć wykorzystywać możliwości aparatu a nie pstrykać na auto :)