Pamiętacie moje minimalistyczne wyzwanie [KLIK]? Prę do przodu. Serio. Od września nie zrobiłam dla siebie żadnych zakupów ciuchowych. I pisząc „żadnych” mam na myśli „ŻADNYCH”! Dla niektórych to bułka z masłem, a dla mnie to nielada wyczyn.
Miałam większość opchnąć na allegro albo rozdać, ale zmieniłam zdanie. Zmieniłam w momencie, w którym po raz enty stwierdziłam [zresztą błędnie], że nie mam się w co ubrać. Po troszę też byłoby mi ciężko się pożegnać z ciuchami, bo stanowią dla mnie wartość sentymentalną. Historyczną, niemalże. Głupota, wiem. Ale ja tak miałam od zawsze.
- „No jak to nie masz się w co ubrać, Szczęśliva? Do jasnej cholery, a ta druga sypialnia, która ma być pokojem Twojego Syna i nie może nim być przez Ciebie [w której nie da się przejść od drzwi do okna przez Twoje łachy] to przecież istne ciuchowe pobojowisko! Trzy tony bawełny pomieszanej z elastanem, wełną i lycrą! I Ty mi tu kit wciskasz, że nie masz się w co ubrać?”
- „Okej, okej, okej, zastanowię się nad tą moją odważną tezą i spróbuję się ogarnąć. Daj mi tylko trochę czasu.”
- „Nie ma szans na dodatkowy czas. Ogarnij się kobieto! O-gar-nij się!„
Gadam tak czasami do siebie, wysuwam argumenty i kontrargumenty. Taki dialog prowadzony w samotności ma działanie terapeutyczno-oczyszczające ;-) No i się ogarnęłam. Doszłam do wniosku, że będę tworzyła sobie zestawy na różne okazje, z ciuchów które posiadam. Że skoro nie chcę się pożegnać z tą górą rzeczy, to muszę zacząć ją wykorzystywać. I wpadłam na pomysł tworzenia codziennych zestawów, które będę uwieczniać a później będę do nich wracać w ramach braku ubraniowej weny i narzekalnictwa ;-)
Przechodząc do meritum: choruję na lata 70-te. Lubię te zgaszone, jesienne kolory. Lubię kapelusze. Kapelusze z tamtego okresu zdecydowanie trafiają w moje gusta. Moim zdaniem kapelusz robi naprawdę dobrą robotę i dodaje charakteru stylizacji.
Od kiedy jestem mamą muszę zwracać uwagę na wygodę. Odpadają wysokie buty. 4-5 centymetrowy obcas to maximum, które mogę popełnić. Mam do pokonania kilka pięter, biegi przełajowe za moim synem i nie mogę sobie pozwolić na alpejskie kombinacje tudzież wywrotki.
Wybaczcie słabe foty całej sylwetki. Uruchomcie wyobraźnie ;-) Następnym razem będzie lepiej bo i Pan Fotograf mam nadzieję będzie na miejscu ;-)
płaszcz HUCKE – second hand, kapelusz Primark, buty no name – TK MAXX, torebka River Island, apaszka Leonardi
sukienka Promod, narzuta Mango, naszyjnik no name
Mam nadzieję, że udało mi się choć trochę wczuć w klimat tamtych lat :-)
A to garść inspiracji dla Was. Wszystko w klimacie pięknych lat 70-tych …
Czujecie klimat tamtych lat? No i szukam bratnich, kapeluszowych dusz. Są tu takie?
11 komentarzy
Ty jesteś damn hot nawet w pizamie.
Basia, jak Cię kocham tak się z Tobą nie zgadzam. W piżamach wyglądam mniej więcej jak pacjenci z Lotu nad kukułczym gniazdem…
Kokieteria wpisana w życiorys :)
Basia, twardo stąpam po ziemi i wiem co piszę :-)
Mam jeden kapelusz, ale dawno go nie nosiłam. W zasadzie bardzo mało go nosiłam. Pomimo tego myślę, że nawet robiąc gruntowne odgruzowanie szafy, bym go nie wyrzuciła mając nadzieję, że kiedyś się do niego przekonam, bo jest piękny :)
mam kapelusz piękny jesienny. gdy go zakładam w komplecie z trenczem to mąż na mnie woła 'Inspektor Clouseau’ ;)
uwielbiam nakrycia głowy. Kapelusze ostatnio rządzą!
Lubię kapelusze, ale nie na swojej głowie :-) A może jeszcze nie znalazłam tego odpowiedniego?
Kiedyś nosiłam taki fajny, jesienny kapelusz. Szkoda, że przestałam. Zgadzam się, że to dodatek, który jest wisienką na torcie całej stylizacji.
Jestem!!! <3
Bardzo interesuję się modą ,śledzę blogi modowe wielu polskich blogerek ,sama też tworzę zestawy i stwierdzam ,że moda powraca ….;)