post archiwalny
Często karmię Was na FB albo Instagramie zdjęciami mojego Syna, który wcina rosół, albo buraczki, albo inne smakołyki. Niech Was nie zmylą te zdjęcia – Ivo nie należy do dzieci wszystkożernych. Jest zaledwie kilka produktów, które zje bez szemrania, jednak o skonsumowanie całej reszty muszę go błagać na kolanach. Tak naprawdę wcale nie błagam go o to na kolanach, tylko codziennie kombinuję jakim sposobem go podejść, aby zjadł porządny posiłek, nie dzieląc go na tysiąc części, nie wyrzucając większości z talerza albo nie grymasząc przy nim przez cztery kwadranse.
Rodzice, w tym ja również, często zastanawiają się, jakie są sposoby na małego niejadka. Co takiego można robić, gdy dziecko nie chce jeść i jak temu przeciwidziałać.
Mam w zanadrzu kilka trików dzięki którym moje dziecko chodzi po świecie z względnie wypełnionym brzuszkiem. Oto one:
1. Nie ma „dobrotki” bez głównego posiłku. Czyli nie ma przekąski jeśli śniadanie, obiad albo kolacja nie są tknięte. Nie dokarmiam między posiłkami żadnymi zapychaczami. Jeśli mój Syn odmawia zjedzenia i kręci nosem, staram się cierpliwie czekać aż mu ten dziwny nastrój przejdzie i zazwyczaj przechodzi po około godzinie.
2. Staram się, aby to co podaję mu na talerzu było wizualnie atrakcyjne. Gram kolorami, robię rozmaite szlaczki. Często inspiruję się pracami Samanthy Lee, która wyczarowuje cuda na talerzu. Możecie śledzić Samanthe na FB albo Instagramie. Jednak nie oszukujmy się, nie dorastam jej do pięt, ale wystarczy że dobrze się przy tym bawię :-)
Wbrem pozorom niektóre z jej prac nie są takie trudne do powielenia.
3. Szmugluję owoce i warzywa w świeżo wyciskanych sokach. Zarówno marchewkowy jak i jego mieszanki z jabłkiem, burakiem, winogronami są w naszym przypadku strzałem w dziesiątkę. Gdy używamy do tego wyciskarki ślimakowej, a nie tradycyjnej, to zachowujemy także moc witamin w takim soku przez to, że nie ulega on niepotrzebnemu podgrzaniu. Niedawno wpadłam na genialny post dotyczący pewnych prawideł, których powinniśmy się trzymać przy podaży świeżych soków. Wiedzieliście, że nie powinniśmy pić soku świeżo po posiłku? Najlepiej to robić na czczo albo 2 godziny po jedzeniu. W tym poście [KLIK] z bloga o zabawnej nazwie: Surojadek dowiecie się wielu ciekawych rzeczy na temat soków. A w tym [KLIK] przeczytacie o prawidłowym myciu owoców. Pozycja godna uwagi wszystkich rodziców, uważam. Zresztą, cały blog jest kompendium wiedzy bardzo przeze mnie pożądanej ostatnio.
4. Zachęcam do samodzielnego jedzenia.To nic, że połowa nie trafi bo buzi. Zakładam pancerny śliniak, zabezpieczam go ręcznikiem kuchennym od spodu i życzę udanego wiosłowania.
5. Nie piekę dużo, jednak jeśli zdarzy mi się popełnić coś słodkiego staram się, aby miało warzywny dodatek. Takie ciasto z buraków [przepis: KLIK] albo marchewkowe [przepis: KLIK] to naprawdę super sprawa! Przy okazji nie mam wyrzutów sumienia, że karmię mojego Syna słodkościami bo to są zdro-we słod-koś-ci! [zdrowsze, chciałam powiedzieć] ;-)
6. Dbam o to, aby się chłopaczysko naganiało. Ruch fizyczny przyspiesza przemianę materii i szybciej stajemy się głodni. Za każdym razem, gdy wracamy z aktywnego spaceru nie mam problemu z Ivkiem, aby wszamał obiad. Coś w tym jednak musi być!
7. O ile to możliwe wspólnie zasiadamy do śniadania, obiadu i kolacji. Młody widząc, że i my ucztujemy chętnie sięga wtedy po swoje smakołyki. Często też wymieniamy się zawartością talerza. W rodzinie nic nie zginie ;-)
8. Nie bombarduję mojego dziecka ilością produktów, które na raz miałoby zjeść i pilnuję, aby inni go nie dokarmiali. Pamiętam sytuację, w której Ivo dostał ode mnie do ręki banana i za chwil parę przybiegła życzliwa osoba z brzoskwiniami. Dziecko było zdezorientowane. W rezultacie i banan i brzoskwinie wylądowały na dywanie. Nie rozpraszajmy uwagi malucha kolejnymi przysmakami. Jeśli smakuje mu jedna rzecz pozwólmy mu ją skończyć.
9. Dbam o stałe pory posiłków. Rytuały i pewien schemat sprzyja regularności. My śniadaniujemy o 9tej. Jemy obiad ok.13-stej. A zasiadamy do kolacji ok.18-19.00. Od kiedy się trzymam tych godzin łatwiej jest mi przekonać Ivka do zjedzenia całych porcji.
10. Kombinujemy z różnorodnością potraw. Mimo, że rosół to nasz no.1 Ivek uwielbia także makaron z pesto, medaliony warzywne, łososia, brukselkę gotowaną na parze, buraczki. A to wszystko to rezultat naszych prób w ostatnich 6 tygodniach. W kwestii kulinarnyhc inspiracji często sięgam do blogów: JADŁONOMIA, OLGA SMILE oraz SMAKOTERAPIA. Dziewczyny mają genialne propozycje, które nie tylko są smaczne ale przede wszystkim zdrowe.
11. Jeśli „NIE” to nie. Ivkowe niewyraźne „Nieeeyyyeee” bądź odwracanie głowy uznaję za odmowę. Krzywda się nikomu nie stanie, gdy zamiast całej porcji skonsumowana zostanie tylko połowa dania. Przyjdzie koza do woza, albo i nie ;-)
12. Nie jestem TYRANEM PUSTEGO TALERZA. Każdy ma prawo mieć gorszy dzień, mniejszy apetyt czy brak ochoty na naleśniki ze szpinakiem. W takich chwilach odpuszczam i czekam na lepsze czasy. Bo to chodzi m.in. o to, aby stworzyć dziecku warunki do jedzenia z przyjemnością a nie jedzenia pod przymusem…
Jak na poniższym obrazku ;-)
A jak Wy zachęcacie swoje dzieci do jedzenia?
11 komentarzy
Mam trochę podobnie. Mój Borys jest jadkiem, ale tylko tego, co smakuje słodko i jest mączne :) I weź tu podaj mu coś, co jest zgodne z jego dietą [bezmleczna, bezjajeczna, bez orzechów, cytrusów, bezcukrowa, do niedawna bez drożdży, z ograczniczeniem skrobi, owoców i bezglutenowa]. Stosuję większość tych samych trików co Ty, ale mam jeszcze jeden, bardzo dla mnie cenny. Przykrywam wizualnie to czego nie lubi tym co lubi :D Np. awokado ukrywam w formie pasty [miksuję z pietruszką zieloną – bomba witaminowa] smarując kromkę i przykrywam ulubioną wędliną lub pomidorami, które lubi. Warzywa takie jak bakłażan, cukinia, brokuł, kalafior,strączki, natka miksuję na pastę i zagęszczam tym zupę warzywną, w której pływa to co lubi, czyli marchewka, pietruszka biała, makaron czy ziemniak. Awokado czasami też kroję na malusieńkie kawałeczki, ledwie dostrzegalne i np podaję z równie drobno pokrojoną gruszką jako deser. Za żadne skarby nie zorientuje się, które to które, zjada wszystko. Borys generalnie nie lubi warzyw, szczególnie w kolorze zielonym :) Mam z tym problem okropny, ale też już tak bardzo nie świruję, wcześniej wariowałam.
inne „dobre” produkty jak np słonecznik albo pestki dyni czy sezam rozdrabniam w moździeżu lub miksuję na proszek i dosypuję do kasz albo posypuję desery. Sporo rzeczy przemycam, aczkolwiek widzę, że czasami już nie wszystko mogę przemycić bo gość im starszy tym bardziej kumaty :)
Mądra mama :) Super, że masz tyle zapału do zdrowego żywienia przy takiej diecie. Rozumiem cię doskonale, też mam dokładnie tak samo. Bez glutenu, mleka, jaj, drożdży i wiele innych bez :) Avokado jest genialne bo neutralne i można z niego zrobić wszystko. U nas hitem jest mus z avokado z zaparzonym kakao. Przypomina konsystencją i smakiem serek czekoladowy. Dziewczyny wylizują miseczki. Albo z kiwi i wanilią, też lubią. Mielę też warzywa z rosołu i robię z nich farsz do krokietów albo pierogów. Aż im się uszy trzęsą. Pozdrawiam
Dziękuję :* Zawsze powtarzam, że każde miłe słowo w moim przypadku, gdy czasami zahaczam już o poziom depresji kulinarnej, jest na wagę złota, dlatego tym bardziej jest mi miło w związku z komplementem :) Muszę wypróbować jeszcze ten sposób z miksowaniem warzyw z rosołu i dodawaniem ich do farszów. Dzięki !
Przyjemność po mojej stronie :)
Mój egzemplarz jest bardzo wybredny i trudno mu dogodzić a najgorsze w tym wszystkim jest to, że jednego dnia uwielbia marchewkę a drugiego ją pluje. Generalnie staram się nie przejmować. Daję dużo owoców (chociaż przyznam, że w zimie to nie jest proste) i robię dużo zup (aktualnie jest faza na zupy). Zawszę staram się dać mu wybór. Jako przekąski daję zdrowsze rzeczy: suszone owoce, ciasta upieczone przeze mnie, chrupki. I tak jakoś staramy się nie wariować ;-)
ad.punkt 10 – też inspiruję się tymi blogami :) pozdrawiam!
Eh, musisz koniecznie Iva „spiknąć” z moimi Kurczakami. Pani przedszkolanka ostatnio do mnie: 28 lat pracuję w zawodzie, ale tak jedzących dzieci, to ja jeszcze nie miałam. Ale to temat długi i szeroki. Czasami zazdroszczę mamą niejadków. Ale oczywiście wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma…U nas największą furorę robią pulpety drobiowe z dużą ilością warzyw i kurczak gotowany w jarzynach i koperku :)
U nas selekcja niestety się zaczęła. Jak wcześniej raczej wszystkożerna to odkąd chyba poszła do żłoba zaczęły się fanaberie. Ale stosuję podobnie jak ty „nic na siłę”, chociaż czasem szału dostaję, gdy cały dzień najchętniej by jadła kanapki z masełkiem i popijała mlekiem zagryzając pokrojonym jabłkiem ;)
moje dziecko było mega niejadkiem, każdy posiłek był u nas istnym koszmarem- po 3 łyżeczkach młody odwracał głowę, zaciskał usta i nie było mowy, że cokolwiek więcej zje. Strasznie się tym stresowałam, bo był taki moment kiedy jadł tylko słoiczki z hippa i to tylko wybrane 3 smaki na okrągło, przy innych rzeczach płakał, wyrzucał je na podłogę, pluł. Byłam załamana. Problem zaczął się mniej więcej w 8 miesiącu czyli po około 1,5 miesiąca rozszerzania diety- najpierw chciał jeść wszystko- potem już nic- apogeum było koło 13 miesiąca- jak moje dziecko siadało do posiłków tak ja myślałam, że mnie zabiorą do psychiatryka na sygnale. I co się okazało- dwa dni po tym jak młodemu przebiły się cztery czwórki na raz zaczął po prostu jeść wszystko- dosłownie wszystko- i morał z tego taki, że młody nie chciał jeść przez zęby. Nigdy nie było problemu żeby zjadł kaszkę z butelki albo deserek ze słoiczka ale już coś co wymagało pogryzienia niestety było nie do przejścia.
Mam takie oto szczęście, że moje dziecko uwielbia wszelkiego rodzaju kasze więc jemy najczęściej pęczak z czymś lub kuskus z czymś. Młody ma 15 miesięcy i nienawidzi ziemniaków, frytką poczęstował psa ( musiałam sprawdzić czy zje- bo ponoć wszystkie dzieci lubią frytki), za makaronem razowym też przepada więc odpowiednie dodatki i obiadu nie ma, choć nie ukrywam przy cięższym asortymencie talerza, np. brukselce albo marchewce wspomagam się bajką.