7 rzeczy, które bardzo ułatwią życie każdego rodzica.

napisała 26/06/2019 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Należę do grona bardzo specyficznych rodziców, muszę przyznać ;-) Niektórym z tą moją specyficznością nie jest po drodze. Trudno, pogodziłam się z tym ;-) Dlaczego jestem „specyficzna”? Bo jestem typem rodzica, któremu nie da się mydlić oczu i dokładnie wie, czego oczekuje, a także nie boi się ułatwiać sobie życia.

Jestem zwolenniczką sprawnych rodzicielskich rozwiązań. Jeśli coś ma czemuś służyć, to ma po prostu służyć, a nie stanowić atrapę. Dlatego też nie ma szans, żebym popłynęła z tzw. „modą”. Czy moje dziecko musi mieć buty ze świecącą podeszwą? Jeśli są dobrze wyprofilowane i sprzyjają rozwojowi stopy – ok. Ale jeśli nie, to nie pokuszę się o taki zakup. I tak dalej, i dalej. Pewnie doskonale rozumiecie, co mam na myśli :-)

Dlatego dzisiaj przychodzą do Was z moim małym podsumowaniem ostatnich lat, w którym to punkty przydzielam genialnym rozwiązaniom, które zdecydowanie ułatwiają matczyne życie i sprawiają, że nasze dzieciaki mają o wiele lepszy komfort, a my – rodzice, również, a często również znacznie wpływają na bezpieczeństwo dziecka.

Mojemu postowi partneruje marka Pampers oraz firma PKN Orlen – na stałe wpisane w naszą codzienność, a którym przybijam dzisiaj największą piąteczkę, jakiej dawno nie miałam okazji przybić markom komercyjnym! Zaraz wszystkiego się dowiecie.

No to lecimy z moją listą udogodnień, bez których nasz rodzicielski świat byłby trudniejszy! Szczerze? Ja nie wyobrażam sobie bez tych rzeczy życia! :-)

1. Krzesełko do karmienia dziecka w restauracjach.

Kilka tygodni temu poszliśmy całą rodziną na obiad do jednej z krakowskich restauracji. Miejsce nie byle jakie. Obiad zapowiadał się pysznie. Wystrój był bardzo przytulny. Nawet menu dziecięce się znalazło! Ale totalnie zbiła mnie z tropu odpowiedź pani kelnerki na moje pytanie o krzesełko dla dziecka. Pani odparła cytując słowo w słowo:

„Szef powiedział, że krzesełka raczej mieć nie będziemy, bo nie ma na to miejsca. A nie może pani jej po prostu wziąć na kolana?”

Sreberko moje kochane, ależ mogę wziąć dziecko na kolana! Mogę je sobie nawet na szyję zarzucić, czy na barana ;-) Ale skoro macie menu dla dzieci, to to raczej zobowiązuje. Czyż nie? Nie, tak pani kelnerce nie odpowiedziałam, wszak to nie jej wina, że krzesełka szef nie udostępnił. Ale przy regulowaniu rachunku zostawiłam małą notatkę dla szefa, aby jednak pomyślał o takim krzesełku. Jaki problem kupić w jednym z popularnych sklepów składane krzesełko dla dziecka, które kosztuje 5 dyszek a złożone zajmuje malutko miejsca i rozkłada się je w 15 sekund? Wg mnie – żaden problem. Jego brak odpycha rodziców, a obecność przyciąga i … bardzo pomaga!

Na szczęście takich krzesełek jest coraz więcej w wielu restauracjach i za to duży plus. Nie musi to być najdroższe krzesełko, przecież! To za 5 dyszek wystarczy i spełni swoje zadanie, a rodzice małych brzdąców będą zachwyceni, bo będzie szansa, że na chwilę te pociechy odkleją się od rąk rodzica ;-)

2.  Przewijaki w miejscach publicznych!

W naszym kraju jeszcze w wielu miejscach brakuje przewijaków dla dzieci w miejscach publicznych. Ale to się zmienia. Jeszcze 6 lat temu, kiedy urodziłam mojego Starszaka, przewijaków w Krakowie było jak na lekarstwo. Często właściciele miejsc, w których pytałam o ich dostępność, robili wielkie oczy!

„Pani kochana, a gdzie ja mam ten przewijak niby dać? Przy kasie? Weźmie pani dziecko na tę ławkę i tam go przewinie, ja tak kiedyś robiłam i krzywda nikomu się nie stała.”

I to jest przykład ignorancji, której na szczęście coraz mniej! Moim zdaniem przewijak powinien być w każdym miejscu publicznym, dostępny dla rodziców z dziećmi. Czy jest to restauracja, czy przychodnia, czy nawet centrum handlowe, w którym przecież można wydzielić małą przestrzeń w toalecie damskiej i męskiej (tak, tak, tatusiowe też zajmują się dziećmi!), aby przyczepić do boku ściany przewijak.

Skoro świat często oburza się (zupełnie niezrozumiale dla mnie), że matka przewija dziecko na oczach gapiów, to często bywa tak, że ona nie robi tego celowo, aby inni podziwiali zawartość pieluszki. Ja przewijałam moje dzieci w miejscach publicznych po „grubszej sprawie” wtedy, gdy brakowało osobnego pomieszczenia do tego, aby dziecko przewinąć, często również nakarmić, wszak niektórzy podobno nawet dziwią się, że dziecko może być głodne i matka chce je nakarmić. Absurd! Ale temu właśnie służą specjalnie pomieszczenia dla rodzica z dzieckiem, w którym właściciele punktów usługowych mogą udostępnić rodzicom pokój, gdzie jest przewijak, podgrzewacz do butelek czy fotel, na którym mama może w spokoju nakarmić malucha!

I dlatego w tym właśnie momencie przybijam firmie PKN Orlen dużą piątkę za to, że na swoich stacjach paliw we współpracy z marką Pampers tworzą pokoje dla rodziców, gdzie jest nie tylko przewijak, ale również umywalka, kuchenka mikrofalowa do podgrzewania i wygodny fotel, na którym można na chwilę odpocząć i nakarmić dziecko. Miałam okazję być na jednej z takich stacji, gdzie przewijałam i karmiłam moją Gaikę. Serdeczne dzięki za to, że pomyśleliście o nas, rodzicach!

Zrobiłam dla Was zdjęcia, żeby pokazać Wam takie pomieszczenie. Jestem pod wrażeniem. Takich stacji ze specjalną przestrzenią dla rodziców i maluchów będzie coraz więcej. Wypatrujcie ich :-)

3. Wózek typu parasolka

Drogi Mężu, dziękuję Ci dobry człowieku, że stałeś na straży naszego portfela w momencie, gdy na świecie pojawił się nasz pierwszy syn! Dlaczego jestem mu tak wdzięczna? W drugim trymestrze ciąży zewsząd bombardowały mnie reklamy wózków dla dzieci. Pewnego dnia wybraliśmy się w końcu na małe wózkowe testy, aby sprawdzić, jak się te „dyliżanse” prowadzą ;-) Jaki wózek mi się spodobał? Oczywiście, że taki kosmiczny, designerski, podrasowany na wszystkie strony. Ale wyszło na to, że aby kupić ten, musiałabym kupić jeszcze jeden, bo ten nadawał się wyłącznie na równe powierzchnie, najlepiej asfaltowe, a przecież przydałby się jeszcze wózek na większe wertepy, nierówności czy chociażby krakowską kostkę brukową, która gwarantuje niebywałe doznania telepania ;-) My wtedy mieszkaliśmy w małej kawalerce i nie było mowy o tym, abyśmy posiadali aż dwa wózki. Nie zrozumcie mnie źle – takie designerskie cacka są bardzo spoko, o ile trasy spacerowe są równiutkie. Nasze takie nie były ;-) Dlatego też skończyło się na wózku retro, z lat 70-tych, kupionym za parę stówek na internetowej aukcji :D Ogromne koła, super resory. No miodzio, mówię Wam :D

Ale kiedy młody zaczął nam już siadać, to najlepszym zakupem był wózek parasolka!

Składam i rozkładam go jedną ręką, waży maluchno, prowadzi się cudnie. Sprawdza się zarówno na spacerach miejskich, jak i wiejskich. Na lotniskach, w restauracjach. Zajmuje niewiele miejsca i kocham go miłością szaloną! A przy tym jest pakowny i rozkłada się na płasko, co jest super opcją w przypadku, gdy dzieci podczas spacerów drzemkują. Nam nasza parasolka służy już 6 rok, dokupiłam do niej jeszcze jedną, taką samą tylko „ruziową”, bo Gai chciałam zafundować różową zamiast czarnej :D Takie tam fanaberie matki, która ma córeczkę i chce z różem poszaleć :D

Także wózki-parasolki, wielbię Was! Duże spacerowe kolumbryny mi nie są potrzebne, ot co ;-)

4. Fotelik dla dziecka, a nie żaden tam podpupnik zwany podstawką.

Ostatnio zagotowałam się widząc moją znajomą pakującą swoje trzyletnie dziecko na podstawkę do samochodu. Nie sądziłam, że jest zdolna do takich głupot, dlatego następnego dnia już razem byłyśmy w sklepie przymierzać foteliki samochodowe. Ale to dało mi do myślenia, że takich nieświadomych rodziców jest więcej i oni są obok nas. Im po prostu nikt nigdy obrazowo nie wytłumaczył, co dzieje się z dzieckiem, które jest zabezpieczone tylko zwykłym pasem, niedostosowanym do jego wzrostu, a przy uderzeniu nurkuje spod tego pasa pod przedni fotel i tam już dzieje się coś strasznego.

Nigdy, kochani, nigdy nie korzystajmy z podpupników przy małych dzieciach, chyba że mówimy o jakichś naprawdę awaryjnych sytuacjach, ale nie na codzień. Będę to tłukła do oporu, ale zależy mi na bezpieczeństwie małych dzieci szczególnie odkąd prowadzę bloga i mogę wpłynąć na dobre wybory innych rodziców.

Teraz są już nawet foteliki dla dużych dzieci, 6-10 latków, trzeba tylko poszukać.

Bez fotelika nie wyobrażam sobie życia. Bo życie moich dzieci jest dla mnie najcenniejsze, i myślę, że wszyscy myślimy podobnie.

5. Suszarka bębnowa do bielizny!

Dziewczyny, chłopaki, jeśli jeszcze wahacie się czy kupić suszarkę bębnową, to ja Wam coś szepnę na ucho – nie wahajcie się ani chwili! To był zakup dekady. To zmienia całą postać rzeczy. To ułatwia. To sprawia, że oszczędzamy tygodniowo kilka godzin na układanie prania na sznurkach, na jego ściąganie z tych sznurków. A jeśli ktoś prasuje, to nie przesadzając z ilością „wsadu” jesteśmy w stanie wyciągnąć z takiej suszarki pranie już jakby wyprasowane, tzn. wygładzone. I nie trafiają do mnie argumenty, że np. „nie mam miejsca”, „to kosztuje majątek”. Taką suszarkę można postawić na pralce (my tak mamy) i są w jednym pionie, albo możemy kupić pralko-suszarkę.

Co prawda marzy mi się teraz nowa suszarka, ale nasza stara też daje radę, a kupiona była z drugiej ręki za 3 albo 4 stówki, już sama nie pamiętam :-) Jedne z najlepiej wydanych pieniędzy ever! :-)

6. Audiobooki

Wiem, że nic nie zastąpi tego jak rodzic sam czyta bajki dzieciom, wciela się w książkowych bohaterów i sam nadaje tempo i charakter akcji. Ale ja nie będę ściemniać, że mi zawsze chce się czytać bajki na dobranoc. Często bywa, że NIE CHCE MI SIĘ. A pod tym „nie chce mi się” rozumieć można, że nie mam siły, padam na twarz, zasypiam na stojąco, myślę tylko o spaniu i tym, aby w końcu cała moja trójca zasnęła. Tak, tak właśnie bywa, kiedy człowiek przyznaje się do tego (bez wyrzutów sumienia), że rodzicielstwo jest super, ale czasami trzeba dać się wyręczyć. To nic złego!

I tutaj z pomocą w chwilach mojego zmęczenia, padania na twarz i podtrzymywania powiek zapałkami wkraczają audiobooki, które ratują moje wieczory. Chłopcy już nawet mają taki rytuał, że wybija godzina spania, mateczka włącza audiobooka, a oni się wsłuchują. Teosiek często pada po pierwszych 5 minutach, z kolei Ivo zasłuchuje się w nich nawet ponad godzinę w zależności od tego, jaką książkę wybiorę ;-) Polecam Wam audiobooki czytane przez Artura Barcisia –  no w sumie dla mnie Pana Artura Barcisia, wszak nie znamy się osobiście :-) Uwielbiam tego pana! To jak czyta, jest wyjątkowe <3

Audiobooki sprawdzają się też w podróży. Kiedy wyruszamy w Bieszczady, a ostatnio jesteśmy tam 2-3 razy w roku, to audiobooki lecą na okrągło. Jakie to ułatwienie! Jaka wygoda! Docenia to każdy rodzic, którego dzieci podczas podróży dają popalić zamiast spać całą drogę :D

7. Bajki dla dzieci

Taaadaaaam! Pierwsze zdanie powinno brzmieć:

„Cześć, nazywam się Magda i puszczam moim dzieciom bajki.” :D W normalnym świecie wszyscy powiedzieliby coś w stylu: „Spoko, ja też.” albo „Spoko, a ja nie”. Ale ostatnio pod moją deklaracją dotyczącą tego, że moje dzieci oglądają wyselekcjonowane przeze mnie bajki, pojawił się komentarz:

„Jak nie masz teraz czasu dla dziecka, to kiedy niby chcesz go dla niego mieć? Bajki to zło.”

Otóż moja droga (chciałam tak odpisać, ale zostawiłam tamten komentarz bez odpowiedzi, bo nie lubię karmić trolli), tak się składa, że jestem rodzicem z krwi i kości, z ludzkimi słabościami, z chwilami zmęczenia. I w sytuacjach, gdy mam na głowie cała trójkę, a potrzebuję wtedy ugotować obiad, sprzątnąć bajzel albo napisać dla Czytelników post, włączam moim trzem rozrabiakom jedną z tych wyważonych, fajnych bajek. Czy robię źle? Nie. Zapewniam im różnorodność i nie odgraniczam ich od tego, co według mnie jest dla nich ok. Jasne, ja wiem, że można spędzać z dziećmi 100% czasu, ale to nie jestem ja. Ja jestem rodzicem, który sam dostosował sobie model rodzicielstwa tak, aby zarówno służył moim dzieciom jak i mnie samej :-)

Bajki odpowiednio dopasowane do wieku i rozwoju emocjonalnego dziecka są fajną dla dziecka rozrywką :-)

P.S. Ciekawa jestem, czy Wy również nie wyobrażacie sobie Waszego rodzicielstwa bez powyższych rzeczy. A może dorzucilibyście coś do tej listy, drodzy „wyrodno-wygodni” jak ja rodzice? :D Dajcie znać w komentarzach koniecznie! :*

PS. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu.  ❤ Możecie go też udostępnić swoim znajomym. Dziękuję! :*

Partnerem mojego postu a także rodzicielstwa, w którym udogodnienia dla rodziców nie są drogą na skróty, a realną pomocą, jest marka Pampers i firma PKN Orlen.

Podobne wpisy

Brak komentarzy

    Odpowiedz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.