To 7 rzeczy, jakie robię dla moich dzieci do jedzenia odkąd jesteśmy zamknięci❗

napisała 04/05/2020 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Jeszcze 3 miesiące temu nie przypuszczałabym, że tak może wyglądać nasza codzienność. Chciałabym, żebyśmy się dobrze zrozumieli —  jestem daleka od narzekania na obecną sytuację. :-) Razem z moim M. doszliśmy do wniosku, że jedyne, co możemy zrobić w obecnej sytuacji, to zaadoptować się do obecnych warunków i wyciskać z nich jak najwięcej potrafimy.

A że wieczorami padamy jak muchy, to jeszcze inna para kaloszy! ;-) Przejdźmy jednak do rzeczy. Kilka dni temu zamieniłam na Skype’ie kilka słów z moją dobrą znajomą i obie doszłyśmy do tego samego wniosku —  może i jest to wymagający czas, bywają dni, że cierpliwość i siły witalne nas opuszczają, jednak nie da się zaprzeczyć, że w końcu zaczęliśmy dbać o nasze zdrowie przyglądając się naszej diecie. Ja cieszę się przede wszystkim z tego, że nareszcie przeprosiłam się z wieloma urządzeniami kuchennymi i zaczęłam na potęgę piec, gotować. Mówię Wam — kucharka ze mnie rośnie, a mój Mąż przeciera oczy ze zdumienia. :D Zresztą on też złapał bakcyla na pieczenie i gotowanie, co tylko nam wyjdzie na zdrowie! Dzieci też się zajawiły i chętnie dołączają do wspólnego gotowania, z czego bardzo się cieszę —  nie tylko spędzamy ten czas w kuchni rodzinnie, ale i zwiększa się wtedy prawdopodobieństwo, że to, co wspólnie ugotujemy, wyląduje również w ich małych brzuszkach. :-)

W temacie dbania i zdrowie i dietę — mam dzisiaj dla Was same konkrety, a także refleksje z ostatnich kilku tygodni, + przepis, który jest tzw. petardą”! ;-)

Czyli kto zrobił go raz, ten będzie go robił już przez całe życie. ;-) Idealna opcja okołoobiadowa i zero waste”, bo można do niej wrzucić cokolwiek nam tylko się nawinie pod rękę, aby nie marnować jedzenia. W dodatku zawiera ulubione składniki moich smyków, czyli pomidory, które oni kochają w każdej postaci, i ser żółty Hochland Gouda, którego spore zapasy zawsze muszę dla nich mieć w lodówce. :P

Tak na marginesie — ile ja już pysznych rzeczy zrobiłam odkąd kultywujemy akcję #zostańwdomu, to wiem chyba tylko ja! ;-)

No to lecimy z listą 7 ważnych rzeczy, które robię dla zdrowia i diety mojej rodziny, odkąd jesteśmy zamknięci w domu.

 

  1. Mocno dbam o to, co jedzą moje dzieci, a słodycze zostawiam tylko na tzw. słodkie soboty”.

Nasza odporność kształtuje się w jelitach, co potwierdzi to wielu lekarzy. To, co jemy, ma ogromne znaczenie dla prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu. Dlatego między innymi tak bardzo się cieszę, że są już nowalijki! Że nareszcie małymi krokami zbliża się wysyp sezonowych warzyw i owoców, które będzie można pałaszować bez opamiętania! Nie mogę doczekać się truskawek, pomidorów i ogórków!

Ograniczamy słodycze przede wszystkim dlatego, że cukier zmniejsza siły obronne organizmu poprzez to, że obniża ilość leukocytów we krwi — komórek odpowiedzialnych za siły obronne naszego organizmu. Po drugie — słodycze zmniejszają apetyt u moich dzieci na inne rzeczy.

  1. Wspólnie komponujemy posiłki i pozwalamy dzieciom decydować o ich ulubionych dodatkach.

Ja wiem, że można przecież zrobić coś na szybko bez udziału dzieci i podstawić im to pod nos. Jeszcze do niedawna właściwie tylko tak robiłam, bo szkoda mi było czasu tracić czas na sprzątanie po rodzinnym gotowaniu. Wiadomo, jak to wygląda, gdy dzieci dojdą do tego procesu. ;-) Doszłam jednak do wniosku, że odkąd pozwalam im decydować o tym, czym przyprawić sałatkę albo pozwalam im na dorzucenie ich ulubionych warzyw, to oni o wiele chętniej ten posiłek jedzą!

I tak dla przykładu Ivo nie przepada za ogórkiem zielonym, ale zje pomidora ze szczypiorkiem. Teosiek z kolei zje ogórka i pomidora, ale za szczypiorkiem nie przepada. ;-) Dlatego też sami sobie dorzucają do sałatki to, co lubią najbardziej. Ostatnie „bułeczki pizzowe” (jak my je nazywamy) robiliśmy wspólnie! I tak okazało się, że ja do tej pory robiłam je tylko z dodatkiem sosu pomidorowego i ich ulubionego sera żółtego Hochland Gouda, tymczasem mój Starszak otworzył lodówkę i dorzucił do tego jeszcze pieczarki, a Teosiek zerwał świeże oregano z naszego zielnika i zażyczył sobie dodatkową porcję oregano. ;-)

Nie przypuszczałabym, że porwą się na dodatkowe smaki, tymczasem wyszło odwrotnie! Oni lubią eksperymentować. ;-)

Wiecie, jak zrobić najpyszniejsze na świecie roladki pizzowe, czyli inaczej bułeczki pizzowe? ;-)

 

Składniki na ciasto:

2 szklanki mąki

1 łyżeczka soli

1 łyżeczka suchych drożdży

1/2 łyżeczki cukru

Wszystkie powyższe składniki mieszam, a następnie sukcesywnie dolewam 200-250 ml ciepłej wody i 1 łyżkę oliwy lub oleju. Wyrabiam ciasto do momentu, w którym ciasto przestaje być lepkie i nie będzie się już mocno przyklejało do rąk. Ja preferuję wyrabianie ciasta w maszynce do chleba, mój M. z kolei woli robić to ręcznie. ;-)

Uzyskane ciasto przykrywam folią lub ściereczką i odkładam do ciepłego miejsca na 30-45 minut, aż odrobinę urośnie. W tym czasie zabieram się za zrobienie sosu do bułeczek/roladek pizzowych.

 

Składniki na sos:

1 szklanka passaty (albo zblendowanych pomidorów z dodatkiem 1 łyżki koncentratu pomidorowego)

1 płaska łyżeczka oregano

1 płaska łyżeczka bazylii

1 łyżeczka soli

2 szczypty pieprzu czarnego

1 łyżka oliwy

1 pokrojony drobno ząbek czosnku (jeśli lubicie)

Wszystko mieszacie razem i odstawiacie.

 

Składniki na wsad roladek:

– do wyboru: pieczarki, papryka, kukurydza — najlepiej to, co Wam zalega, aby się nie zmarnowało. :-) #zerowaste pełną parą! Niech nic w lodówce się nie marnuje :-)

– ser żółty gouda Hochland w plastrach ( muszę tylko uważać, aby dzieci nie zjadły go wcześniej, bo ja mam w domu małych fanów sera żółtego :P) — ten ser lubimy najbardziej. Świetnie smakuje zarówno do kanapek, jak i do np. roladek pizzowych. Zawsze to porcja wapnia, której potrzebują dzieci.

1. Urośnięte ciasto rozwałkowujemy na lekko oprószonym mąką blacie.

2. Rozwałkowujemy je tak, aby stworzyło nam prostokąt (niski prostokąt o długiej podstawie).

3. Sos rozsmarowujemy równomiernie na cieście zostawiając przy tym ok. 1 cm zapasu z każdej strony.

 

4. Na sos wysypujemy pokrojony ser żółty. W naszym przypadku gouda z Hochland. Ma delikatny smak i świetnie się rozpuszcza w tych roladkach. Kroję go na paseczki, a następnie dzieci układają go na pizzę.

5. Dorzucam pokrojone pieczarki. Możecie dorzucić również inne warzywa, które lubicie w pizzy. Super komponuje się papryka, liście szpinaku.

6. Zaczynam zwijanie ciasta od długiego boku, aby stworzyć roladkę. Ciasto uda Wam się zwinąć ok. 1,5 – 2 razy.

7. Następnie kroimy roladkę na kawałki ok. 3-4 cm i delikatnie układamy je na blasze z papierem do pieczenia tak, aby „ślimaczek” z warstw ciasta widać było na górze. Końce roladki sklejamy ze sobą.

8. Wkładamy blachę do nagrzanego do 250 stopni piekarnika i pieczemy ok 7-10 minut, aż ciasto będzie pięknie zarumienione.

I gotowe!

  1. Nie marnujemy jedzenia.

Ostatnie tygodnie nauczyły mnie, że niemalże wszystko można wykorzystać albo … zamrozić! Mrożę takie nieoczywiste produkty jak chleb, świeże drożdże, ser. A latem mrozić będę np. winogrona, które idealnie nadają się do chłodzenia napojów nie rozcieńczając ich przy tym! To najlepsze „kostki lodu” ever ;-) Ograniczamy wyjścia do sklepu do niezbędnego minimum, a przy tym nie chcę, aby to odbiło się na naszej diecie i jej monotonii. Dlatego mrozimy również ananasa, mango i dodajemy je później do smoothie, które robimy codziennie (pół a pół ze świeżych owoców i mrożonek.) Polecam Wam też robienie domowych sorbetów! Porcja witamin i przyjemność dla dzieci w jednym :-)

  1. Planujemy posiłki z wyprzedzeniem.

Pierwszy miesiąc „kwarantanny” był u nas chaotyczny pod kątem planowania posiłków, ale od tygodnia dzięki planowaniu nie tylko nie dopuszczamy do marnowania jedzenia, ale również jemy zdrowiej i nie spędzam już w kuchni tak dużo czasu.

  1. Stawiam na świeże produkty, ale przeplatam je również z tymi, które mają dłuższy termin, a są niezbędne dla zdrowia.

Ponad wszystko najważniejsza jest moim zdaniem dobrze zbilansowana dieta. Suplementację zawsze uzgadniam z naszym pediatrą. Mam to szczęście, że moje dzieci mogłyby jeść owoce kilogramami, nie mamy problemu też z ilością wapnia w diecie, bo nabiał, który jest jednym z najlepszych źródeł wapnia, moja trójka uwielbia.

W naszej lodówce właściwie dominuje kilka kategorii jedzenia: jedna półka to warzywa, druga owoce, trzecia to ser gouda żółty w plastrach w ilościach hurtowych :D, czasami Edamski albo Tylżycki próbują go wyprzeć, jednak Gouda się nie daje. ;-) Na kolejnej półce jest zawsze domowej roboty pasta jajeczna, którą mój Starszak uwielbia i „pasztety warzywne”, no i rzecz jasna mleko i jogurty.

  1. Zioła, zioła i jeszcze raz zioła! ;-)

Odkąd mamy nasz zielnik na tarasie, odtąd nie muszę się martwić o zioła. Bazylia, oregano, mięta, tymianek, rozmaryn. Wszystko sobie rośnie i zrywamy tego tyle, ile potrzebujemy. Zioła nie tylko dodają smaku potrawom, ale zawierają mnóstwo mikro i makroelementów. Gdyby nie ten cały wirus, to nie wpadlibyśmy na pomysł posiadania zielnika, tymczasem uczymy się ziół i sprawia to zarówno nam jak i dzieciom ogromną frajdę. A dzieciakom szczególną frajdę sprawia ich podlewanie! :D

Nie mamy domku i ogródka, nad czym ubolewam, ale pod ogrodowe rośliny zaadaptowaliśmy taras  —  mamy małe, plastikowe szklarnie i niebawem będziemy mieć w nich własne nowalijki. Cieszę się z tego jak dziecko!

  1. Naturalne „leki” zawsze mam w domu!

Miód, który jemy na kanapce, to samo dobro (bez obróbki cieplnej, bo przez nią tracone są właściwości miodu). Dodajemy go również do herbaty, jednak pamiętamy, aby temperatura płynu nie była wyższa niż 35 stopni. Kiszonki, które mamy jeszcze od babci Marysi rządzą u nas — to bogactwo bakterii probiotycznych! Niebawem robimy swoje. ;-) Jogurt naturalny, który ponownie zaczęłam robić samodzielnie i dodaję do niego owoców mrożonych — pycha!

Mówi się, że jesteśmy tym, co jemy, i ja się z tym zgadzam — pokarm może być dla nas lekarstwem. :-)

Nie byłabym sobą, gdybym nie poprosiła Was o Wasze kulinarne pewniaki, czyli przepisy, które umilają Wam ostatnie tygodnie i zapełniają z powodzeniem te małe brzuszki. ;-)

Każda inspiracja na wagę złota w naszym przypadku! ;-) Gusta kulinarne młodziaków zmienne bywają, a ja wolę być przygotowana na każdą ewentualność. A która mama nie woli, prawda? ;-)

W tym wymagającym czasie życzę nam wszystkim dużo spokoju, cierpliwości (oj przyda mi się ona :P), odkrywania nowych smaków w kuchni, w której nic się nie marnuje, czyli inaczej #zerowaste. Tymczasem pamiętajmy, że najbezpieczniejsi jesteśmy w domu! Mam też wielką nadzieję, że wypróbujecie naszego przepisu na roladki pizzowe! ;-)

Uściski!

P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu  Możecie go też udostępnić. Dziękuję! 

Podobne wpisy

Brak komentarzy

    Odpowiedz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.