Przyznaję bez bicia, że pierwszy raz od dwóch lat planujemy nasze najprawdziwsze wakacje. Pisząc najprawdziwsze mam na myśli takie, podczas których mój M. nie tknie komputera, bo dostanie oficjalny urlop, a ja kontakt z komputerem ograniczę do niezbędnego minimum.
To luksus w dzisiejszym świecie móc pozwolić sobie na nicnierobienie przez 2 tygodnie. Mam na myśli luksus nie finansowy, a taki wewnętrzny spokój i poczucie, że jak sobie odpuszczę, zwolnię, zamknę się na świat i otworzę tylko na potrzeby rodziny, to nic się nie zawali.
Kiedy tydzień temu mój M. wrócił z wojaży, usiedliśmy wieczorem pod kocem i przegadaliśmy o tym, jakie są nasze wakacyjne plany. Wiem, dość późno się zorientowaliśmy, że lato tuż tuż. My jednak z tych, co to nie przepadają za zbyt odległym planowaniem a raczej wolimy skupić się na najbliższych tygodniach. Toteż, gdy tak sobie usiedliśmy i zaczęliśmy nasz małżeński dialog, to pomału zaczęło się nam klarować czego chcemy, a na co zupełnie nie mamy ochoty. Bo moim zdaniem to jednak wyjątkowo ważne, aby wiedzieć co nam nie pasuje i wykluczyć to zawczasu.
Ponieważ nasze dzieciaki to jeszcze pisklaki, którym loty za ocean i dalsze wyprawy nie do końca służą odpoczywaniu, to wykluczyliśmy nasze chcenia zobaczenia tego czy siamtego oddalonego tysiące kilometrów od nas. Przeżyłam z naszym Ivkiem loty na inny kontynent i muszę powiedzieć z ręką na sercu, że podczas tego typu eskapad nie wypoczęliśmy. Już sam lot okazał się dla obu stron bardzo męczącą sprawą. A dokładając do tego jetlag w jedną i drugą stronę, skutkujący pogorszonym nastrojem i męczącą za dnia sennością, to wiem już, że takie wycieczki zostawimy sobie na kiedy indziej. Mogliby zaraz odezwać się Ci, którzy z dzieckiem zaliczają Azję, Ameryki, Australię i świetnie się bawią. Spoko. Trzeba pamiętać tylko o jednym: jeśli wyściubiamy z naszego napiętego kalendarza dwa tygodnie, podczas których chcemy się zresetować, odpocząć, walnąć na trawie i słyszeć dziecięce chichoty, to dalekie wycieczki nie do końca będą tym, co można nazwać 100% odpoczynkiem.
Postanowiliśmy w tym roku bawić się lokalnie. Wygodnie, w jakimś sielankowym miejscu, gdzie maluchy będą mogły biegać na golasa, najmłodszy Teodor będzie wsadzał sobie do buzi co tylko popadnie, jak to ma w zwyczaju, wśród śpiewu ptaków i swawolnych podmuchów wiatru ;-) I nikt nam tego nie będzie wytykać. Chcemy postawić na swobodę i maksymalny możliwy reset. Może być na wsi, wśród traw i zapachu obornika. Bo dlaczego nie? Ja w takim miejscach najczęściej najlepiej odpoczywam. Albo w mniejszych górskich miejscowościach, gdzie jest miejsce na spacery, i dobre ruskie ze śmietaną podają. I zjem lody świderki, co to w tyłek nie wchodzą, i męża złapię za rękę i powiem: „O! Patrz, to jastrzębie! One jednak istnieją!” ;-)
A Wy planujecie w tym roku reset czy może jednak stawiacie na aktywne wakacje w jakimś odległym zakątku globu?
Przy okazji urlopu, często pytacie mnie w mailach, jak powinniście się spakować na wakacje z dzieckiem. Zagraniczne, po Polsce, w dziczy, na wsi, nad jeziorem. Czy brać kartony pieluch, tysiące zabawek, miliony przekąsek.
Jeśli i Wy postawicie w tym roku na minimalizm, to przybijam piąteczkę. Zjeździłam kiedyś kawał świata i w trakcie jak nabierałam doświadczenia w podróżowaniu to zauważyłam, że mój bagaż zaczyna coraz mniej ważyć. Mój M., który ma na koncie zaliczone wszystkie siedem kontynentów i pół życia spędził w podróży, na wyjazd pakuje się jedynie w ważący 8 kilo bagaż podręczny. I to niezależnie czy leci na miesiąc na Alaskę czy w sprint dookoła świata po różnych strefach klimatycznych.
Poniżej pobierzecie bezpłatny PDF do wydrukowania, który warto przykleić na lodówkę, aby nie zapomnieć co w wakacjowaniu się jest najważniejsze. I z jego pomocą napełniać walizki ;-) Wystarczy kliknąć na grafikę :-)
A więc nasze rady? Spakujcie przede wszystkim: spokój ducha, spokojem wodza zwany, dobry humor, małą walizkę, podręcznego banana, życzliwość dla partnera i umiejętność zagryzania zębów, optymizm. Dobrą książkę, a nóż-widelec dziecko Wam zaśnie i zdążycie przeczytać wstęp i chociaż dwa akapity ;-) Przydałby się jakiś krem z filtrem UV, nakrycie głowy dla małego szkodnika. Jeśli zaś to chorowitek, jak ostatnio mój najstarszy, albo bąbel wkładający wszystko do buzi, jak mój Teodoro, to zabierzcie również małą apteczkę z podstawowymi lekami, w której niech również nie zabraknie synbiotyku Multilac® Baby, który utrzymuje równowagę flory bakteryjnej w przewodzie pokarmowym. 9 szczepów żywych kultur bakterii probiotycznych pomaga m.in. przy infekcjach, zaparciach, biegunkach, antybiotykoterapii. Zdecydowanie lepiej wrócić z wakacji bez jelitowych sensacji – coś wiem na ten temat, stąd dzisiejszy post, który przygotowałam dla Was razem z Multilac® Baby.
I pamiętajmy o jednym: to nie wydane olbrzymie sumy świadczą o najlepszym wypoczynku. A często bywa, że jest dokładnie odwrotnie! Można spędzać wakacje za grosze i lepiej się bawić niż w niejednym pałacu!
Brak komentarzy