Czasami, gdy obserwuję niektóre małżeństwa, szczególnie te dużo starsze ode mnie, to otwieram oczy ze zdumienia.
Szanuję ich wybory, choć myślę, że w niektórych przypadkach są one pokoleniowo narzucone i nikt nigdy nie próbował niczego zmieniać pomimo faktu, że wielu kobietom nie do końca owa sytuacja pasowała. Cieszę się jednak, że ta kwestia zaczyna się zmieniać. To wybitnie krzepiące, bo widzę, że zarówno kobiety jak i mężczyźni widzą potrzebę zmian w tym temacie i rozumieją, że nic już nie jest czarno-biało.
Że obecnie warto wypracować kompromis, przyjemny kompromis!
Sytuacja miała miejsce kilka lat temu. Razem z moim mężem i starszakiem odwiedziliśmy pewną rodzinę. Cudowne małżeństwo, które przeżyło ze sobą ponad 40 lat. Kobieta była ciepłą i serdeczną panią domu. Jej mąż należał raczej do niewiele mówiących mężczyzn, i był oszczędny w słowach i gestach. On większość zimowego dnia spędzał siedząc w fotelu czytając gazetę, a kobieta w tym czasie niemalże od rana do wieczora zajmowała się gotowaniem dla siebie i męża, i sprzątaniem domu oraz ogrodu.
Po naszej wizycie okazało się, że kobieta na drugi dzień zasłabła. Winą były prawdopodobnie problemy z sercem. Miała co prawda zalecenie oszczędzania się i nieforsowania organizmu, jednak nie odpuszczała gotowania dwudaniowego obiadu, codziennego odkurzania i doglądania ogrodu. Widać, w tym wieku było to ponad jej siły. Raczej nie mogła liczyć na pomoc męża, który nie miał w zwyczaju udzielać się w kuchni czy sprzątaniu.
Kiedy kobieta wylądowała w szpitalu na obserwacji i spędziła w nim ponad dwa tygodnie, w domu, w którym został mąż, nastąpił PARALIŻ!
Totalny paraliż nie tylko domu, ale również i owego mężczyzny. Okazało się, że mąż nie tylko zapomniał, jak się własnoręcznie przygotowuje śniadanie, obiad czy kolację, ale przez pierwsze dni nie przygotował dla siebie do jedzenia nic ponad to, co było w puszkach czy słoikach. Z opowiadań małżeństwa, które z tej sytuacji teraz się trochę śmieje i pozwolili mi na przytoczenie tej historii, wiem że pan domu nie wiedział nawet, jak włączyć kuchenkę gazową i nie miał zielonego pojęcia, gdzie żona trzyma w domu herbatę!
Podobno podczas trwania ich małżeństwa nie było sytuacji, w której żona kiedykolwiek dostała od męża herbatę czy śniadanie „do łóżka” i nawet w czasie choroby nadal zasuwała koło siebie i męża ledwo trzymając się na nogach…
Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie przytoczyła Wam szczęśliwego finału tej historii!
Otóż kiedy wnuczka, którą znam osobiście, przyjechała do dziadka mu pomagać, zrobiła mu szkolenie pierwszego kalibru i … po tygodniu postawiła dziadka na nogi! Nie tylko nauczyła go obsługiwać czajnik i kuchenkę, ale również zrobiła mu instrukcje gotowania rosołu i na przyjazd babci ze szpitala jej mąż przygotował dla niej … rosół!
Da się? Ano się da! Tylko czasami nie warto chować faceta pod kloszem, by zrobić z niego życiowego melepetę! ;-)
Mega jestem ciekawa, jak sytuacja wygląda u Was. Jest ścisły podział ról i tylko Wy gotujecie, czy facet w kuchni chętnie czasami przejmuje stery?
Do opowiedzenia Wam tej historii i podzielenia się tym, jak u nas wygląda podział kuchennych obowiązków, zaprosiła mnie marka Gerlach. Zaproszono mnie do akcji #ZróbSobieŚwięto pytając mnie o to jak ja, robię sobie święto.
Jak ja robię sobie święto? Szczerze?
Ja czuję, że mam święto wtedy, kiedy nie muszę wchodzić do kuchni i wszystko samo się robi za mnie! :D Dlatego ja mam święto zawsze, gdy mój kochany małżonek, zdecydowanie bardziej utalentowany ode mnie kulinarnie, ogarnia wszystkie posiłki dla całej rodziny. Ba! I on zupełnie wtedy nie narzeka w przeciwieństwie do mnie, co ciekawe. On czuje się w tym jak ryba w wodzie!
Dlatego ja korzystam bezczelnie z okazji, włączam dzieciakom bajkę i udaję, że mnie nie ma :D Jedni powiedzą – Wyrodna Matka Polka, na szubienicę z nią! Ja jednak dochodzę do wniosku, że nikomu się krzywda nie stanie, kiedy matka na chwilę rozprostuje nogi i przestanie udawać, że jest niezastąpiona!
Ostatnie popisy mojego małżonka w kuchni postanowiliśmy uwiecznić na zdjęciach, i możecie obczaić, co facet przygotował. Zapytał mnie rano, na co mam ochotę. Ja odparłam, że na wszystko i na czekoladę, dlatego miał pełne pole do popisu :D
Kiedy ja leżałam do góry brzuchem (dosłownie i w przenośni), mój M. posługiwał się garnkami, nożami i akcesoriami marki Gerlach.
Jeśli szukacie czegoś nowoczesnego i na lata (a wystarczy obczaić ich wykonanie i łączenia elementów, to wszystko będzie jasne) to nie musicie szukać dalej. On tego dnia korzystał z zestawu garnków z serii Superior ze stali nierdzewnej ( nadają się do mycia w zmywarce, do używania w piekarniku, nie rysują się, mają wewnętrzną miarkę, a pokrywki mają odpowietrzniki!) i zestawu noży Ambiente ze stali nierdzewnej z dodatkiem chromu (jeśli szukacie czegoś, co ukroi Wam wędlinę albo pomidora wchodząc w nie jak w masło, to to będzie strzał w dychę).
Chłopcy szamali jajecznicę ich pierwszymi, nie plastykowymi, prawie dorosłymi sztućcami z pieskami i kotkami Gerlach z serii Pychotki :D W tym roku to będą ich pierwsze święta ze sztućcami na wypasie ze stali nierdzewnej. Cieszę się mega, że możemy nasze obgryzione plastykowe sztućce odstawić dla ich siostry, która je już doszczętnie zmęczy ;-)
Na śniadanie dla mnie i chłopców wyczarował jajecznicę z kurkami. Pierwszy raz jadłam taką jajecznicę na świeżych kurkach i się rozpłynęłam! O dziwo chłopcy też jedli, chociaż stawiałam na to, że nie tkną tego palcem. A tu i kurki im posmakowały, i szczypiorek. Zaskoczenie.
Z kolei na obiad zaserwował sałatkę z łososia w przyprawach. Na maluteńkim ogniu, bardzo długo smażony na patelni i pod przykryciem, rozpływał się w ustach. My zawsze marynujemy łososia przez 2-3 godziny w przyprawach z olejem. On nie traci wtedy na sprężystości.
Ogarnął nawet kompot z jabłek i śliwek, a myślałam, że temat odpuści. Ciekawe, że śliwki i jabłka były same w sobie tak słodkie, że nie trzeba było ani grama cukru, aby kompot był wybitnie słodki.
I ja się czasami nauczę czegoś od faceta, bo do tej pory nie byłabym sobą, gdybym nie dodała do kompotu 2-3 łyżek cukru…
Czyli da się zmobilizować faceta do gotowania?
No pewnie, że się da! Warunek jednak konieczny – on musi poczuć, że ma z tego frajdę, wychodzi mu to, nie jest to czynność wstydliwa, zarezerwowana dla kobiet, a on ma pole do popisu i zebrania pochwał. Co więcej – przy okazji pokaże też swoim dzieciom, że facet w kuchni to nie melepeta, który nie wie, jak ugotować jajko. To często zdolny kucharz, który może odciążyć swoją kobietę i dać jej na chwilę zapomnieć o walce z tłuczkiem i patelnią! ;-)
P.S. Panowie, wszystko się da, tylko trzeba chcieć! Niech kobieta #ZrobiSobieŚwięto i odpocznie brzuchem do góry, a Wy w tym czasie zrobicie, co maestro kuchni potrafi najlepiej!
Pssst! Razem z marką Gerlach mam dla Was 5 zestawów sztućców ze stali nierdzewnej dla najmłodszych! Wystarczy, że odpowiecie kreatywnie na pytanie:
„Jakie jest ulubione danie Waszej pociechy?”
a my wybierzemy najciekawsze wypowiedzi. Bawimy się do 25.10.2017. Regulamin tutaj. Powodzenia!
Partnerem postu jest marka Gerlach.
49 komentarzy
Mała Martynka to jest niejadek,
Rzadko się zdarza, że zje cały obiadek.
Najlepiej smakują z rana kanpeczki,
Które podaje dla mojej córeczki.
Owocki i jogurcik panience smakują,
Ciasteczka i chrupki im miejsce ustępują.
To wszystko Martynka w ciągu dnia podjada,
Jednak jest coś jeszcze o czym chce zagadać.
Miłością największa mojej córeczki,
Nie są kotleciki ani ogóreczki.
Mała Martynka ponad wszystko kocha,
Wiem, ze kocha, bo bez niej szlocha.
Z rana i do snu pełna buteleczka.
A czego? Oczywiście mleczka.
Moniko, serdeczne gratulacje! Zostałaś wyróżniona w konkursie na Szczesliva.pl! :-)
Czekam na Twoje dane teleadresowe (tel. + adres) pod adresem: szczesliva@gmail.com
Pozdrawiam!
Magda
Mój wie, że lubię (no dobra kocham) gotować i mało kiedy go do tego dopuszczam, ale jak jestem chora czy wracałam z pracy czy po prostu coś to zawsze szykował dla mnie jedzonko. Pewne rzeczy robić sam mnie uczył, bo za czasów u mamusi nie chciałam się uczyć(nie umiałam się dogadać z mamą w tej kwestii, bo coś pokazała na zasadzie rób to i to bo tak sie robi nic wiecej).
Mlodsza (roczek) uwielbia wszystko w czym jest szpinak, starsza (3,5 roku) wszelakie ryby na parze. Razem? Razem mogłyby rosół wcinać cały tydzień. Na drugie danie nie ma jak kluseczki z białym serem, albo racuchy z rodzynkami i syropem z agawy ?? a my wycinamy takie pyszności razem z nimi ??
Moja 3 letnia córka Hania i praaawie 2 letni synek Kubuś uwielbiają najbardziej kaszkę z owocami i jogurtem ?
Na szczęście nie mam, i nigdy nie miałam problemów z proszeniem :)
Na szczęście albo i nieszczęście nigdy nie należałam do grupy
perfekcjonistek. Nie wszystko muszę robić sama w przeświadczeniu, że
nikt nie zrobi tego lepiej niż ja. Jak dla mnie, zadanie które pierwszy
raz komuś wydelegowałam może to zrobić „jakoś”. Za pierwszym razem może
być niezdarnie, za drugim nie najlepiej, za trzecim w miarę. Przy
kolejnych próbach, będzie tak jak powinno być
Trzeba tylko pozwolić komuś spróbować. Bez gmerania, że nie jest tak
jak zwykle. Wiecie bez czego nie wyobrażam sobie mojego dalszego życia, a
już zwłaszcza z drugim dzieckiem? Bez pomocy domowników
Nasz Synek uwielbia makaron. Bez różnicy, czy ten wyłowiony z rosołu, czy ten wdeptany uprzednio w dywan ?? Ważne, że makaron. Boję się zadawać pytanie: „Synuś, co chcesz jutro na obiad?” Bo odpowiedź przez 7 dni wygląda tak samo: „Makaronik!”. Najlepszy „suchy”, świeżo ugotowany. Na bogato: ze szpinakiem. Po włosku: z pomidorami, koniecznie bez mięska (bleee, fuuuj, mamusia, tu jest mięsko) ? Na słodko: z owocami. Innymi słowy: pod każdą postacią. ?? #makaronlover
Agnieszko, serdeczne gratulacje! Zostałaś wyróżniona w konkursie na Szczesliva.pl! :-)
Czekam na Twoje dane teleadresowe (tel. + adres) pod adresem: szczesliva@gmail.com
Pozdrawiam!
Magda
Jasiu (jedenaście miesięcy) próbuje wielu nowych potraw ale dwóch rzeczy nie odmawia nigdy: mamusiowego cycuszka i chlebka ?
W ulubionym menu obiadowym moich szkrabów (lat 2 i 3,5) kroluja kotlety jako danie samo w sobie, bez zbędnych dodatkow w postaci surówki czy ziemniaczka. Tylko drob, wieprzowinka jest ble, tylko smażony na masełku klarowanym, w panierce z dodatkiem sezamu bo bez sezamu to tez już jest inny kotlecik…taki ble, niejadalny ;) Porządnego kotleta znacznie miłej byłoby zjeść porządnymi sztućcami, młodszy synek jeszcze nie ma swojego „dorosłego” kompletu :) Pozdrawiam!
Ja mam to szczęście, że mój mąż lubi gotować więc praktycznie obiady robimy wspólnie, albo raz ja raz on :) wiem że w razie niedyspozycji nikt w domu z glodu nie umrze :) co do gerlacha, mam ich noże i niestety nie polecam… Dwa ulubione, te najmniejsze, szybko się stępiły i wręcz uszczerbily (gdzieś po dwóch miesiącach uzytkowania) dodatkowo po myciu w zmywarce dostają rdzawych kropek więc muszę myć je ręcznie…dalej niby są ostre, ale szybko przestały wyglądać jak nowe.. Kusza mnie ich garnki, ale po przygodach z nożami nie wiem czy chce ryzykowac…:(
ulubione danie mojego synka robi jego dziadek (nie ja niestety) ziemniaczki, surówka z marchewki i jabłka, mięsko: pulpety lub schabowe . Swoją drogą mój ojciec wcześniej raczej nie tykał garnków, ale po przejściu na rentę stało się to jego codziennym zajęciem. Lubi to i robi super, także nawet starsze pokolenie bywa reformowalne :P
Mój prawie 2 letni szkrab ma kilka swoich ulubionych dan, w tym łososia w soku pomarańczowym z kasza, czy zapiekankę ze szpinakiem ale naj naj są kluski z klipsikiem i palmezanem!
(czyt. Makaron z klopsikami i parmezanem) ☺
Ulubione danie mojej pociechy to… to z podłogi ?
Ulubione danie mojej córci to… mleko z piersi! ? Ma niecałe 5 miesięcy, więc to jedyne co dostaje hihiii… sztućce Gerlacha byłyby świetnym prezentem na rozpoczęcie rozszerzania diety ?
Ulubione danie mojego synka to DANIE CZADU :) mój czterolatek tak daje czadu że czasem po całym dniu mam ochotę lecieć na Marsa. Sama. Na conajmniej tydzień :) :) :)
Dzieci jeszcze nie mam, ale moja siostra ma. Mała dama zajada się racuchami z jabłkiem. Prawdę mówiąc, to i moje ulubione danie z dzieciństwa, ale tylko gdy robiła je babcia. W tym przypadku jest to samo, uwielbia racuchy z jabłkiem, ale w wykonaniu swojej babci :)
Ulubione danie mojego szkraba jest rybka zapiekana w piekarniku z warzywami z sosem szpinakowym. Popisowe danie mojego Meza.robimy zawsze wieksza porcje
, poniewaz synek zjada podwojna porcje. Gdy synus ma gorszy dzien I nie chce jesc, wtedy przyrządzamy mu rybkę ze szpinakiem.
Moja córka (obecnie 16 miesięcy) od samego początku rozszerzania diety była tatkiem niejadkiem. Jeżeli wcisnęłam w nią 2-3 łyżeczki czegoś to był sukces. Nic jej nie smakowało. Kiedy skończyła 9,5 miesiąca a moja cierpliwość się kończyła postanowiłam jej dać to, co według opowieści mojej mamy, my jako dzieci uwielbialiśmy. Upiekłam mięsko, zrobiłam ciemny sos z cebulką, do tego ziemniaki i marchewka. Można mnie okrzyknąć wyrodną matką, ale zadziałało. Córka zaczęła wcinać, aż jej się uszy trzęsły. Od tamtej pory sos z mięsem + warzywo+ ziemniaki/kasza/ryż= zdrowie psychiczne mamy w normie, zdrowe i najedzone dziecko. Wtedy również przestałam męczyć ją tymi dziwnymi paćkami dla dzieci i zaczęła jeść to co my. Więc wszyscy jemy delikatnie, teraz z niewielką ilością naturalnych przypraw. Da się, da się :)
Ulubione danie mojego pierworodnego to bigos dziadka i „jajo” ? A bliźniaki póki co uwielbiaja swoje paluszki ?
dużo zależy od nas samych. Jeśli chowamy mężą/kochanka/narzeczonego pod kloszem, chuchamy na niego jakby był noworodkiem, największym skarbem, wyręczamy go z niemal każdego zajęcia domowego, podsuwamy kolacyjkę to nie bedzie trzeba długo czekać! Więc nie narzekajmy po latach, ze wszystko my musimy. Bo kto ich do tego przyzwyczaił? I tak jest również w drugą stronę. Ja na przykład odzwyczaiłam się totalnie i na zawsze robienia kolacji. Kto mnie do tego przyzwyczaił? Mój ślubny! :) za to ja zawsze i wyłacznie kładę dzieci spać. Taka kolej spraw wieczornych, którą razem wypracowaliśmy i dobrze nam z tym.
Ulubione danie Lili to… marchewka… co widać po wszystkim co jest w zasięgu Jej malych rączek. Z kuchni słychać głośny śpiew,
to Lilianna chce znów jeść.
Marchew Mamciu proszę daj,
szybko, szybko łyżkę podaj.
Będę sama zaraz jeść,
Ale zaraz, co to jest?
Widzę, że jest moja marcheweczka,
Ale Mamciu co to za łyżeczka?
Jakaś plastikowa czy silikonowa,
A ja przecież jestem już gotowa, aby była już stalowa…
Pisz proszę do Pani Szczęśliwej komentarz, może uda Ci się wygrać zestaw.
Firma Gerlach i Pani Szczęśliwa zestawy sztućców dla Maluchów przygotowali, byśmy wszyscy się starali, bo nagroda- to jest gratka, będzie prezent dla niejadka.
Lili Lilianna, serdeczne gratulacje! Zostałaś wyróżniona w konkursie na Szczesliva.pl! :-)
Czekam na Twoje dane teleadresowe (tel. + adres) pod adresem: szczesliva@gmail.com
Pozdrawiam!
Magda
moja córka uwielbia chlebek smażony w jajku- zje nawet 3 pojedyncze skibki chleba ?? a ma 3 latka oraz uwielbia „jajeczko do picia” czyli jajko smażone z płynnym żółtkiem- za żółtko dała by się pokroic ?? do tego kapusniak, surówka z pora i wiosenna… ooo i budyń! Budyń w każdej ilości…?? chyba nie ma takiego dania którego by nie zjadła ??
My niedawno zaczęliśmy rozszerzać dietę Emilce i jak na razie wygrywa dynia :D ale ostatnio tez jej bardzo posmakowala potrawka: ziemniaczki ugotowane z ząbkiem czosnku, zblendowane z połową tego ząbka i do tego oczywiście dynia, wcześniej upieczona i zblendowana ze słoiczka (w zeszłym tygodniu zaszalalam i mam w zapasie 4 dynie = 32 słoiczki :D wiec sezon dyniowy będzie u nas trwał i trwał…).
Łatwiej chyba napisać czego mój 8-letni pasierb nie lubi (szpinaku). Z niejadka i miłośnika zupek chińskich zamienił się w miłośnika zup, surówek i makaronu. Przez 3 lata odkąd zamieszkał ze mną i swoim tatą nauczył się jeść znienawidzone buraki, sałatę i paprykę. Jednak ukochaną jego potrawą jest makaron w każdej postaci. Suchy, z sosem, w zupie. Oby jego młodszy brat też tak bezproblemowo w przyszłości zajadał to wszystko co ugotuję.
Ulubione danie? Ku mojej wielkiej radości, po trudach nierównej i morderczej walki z „niejadztwem” mojego Synka, spowodowanego różnymi problemami zdrowotnymi, TO, KTÓRE WŁAŚNIE PODAJĘ (na 99%) :) Ekstra, nie? Tylko mamy niejadków zrozumieją o co chodzi. Pozdrawia mama byłego niejadka, która teraz ledwo wyrabia z przygotowywaniem kolejnych posiłków, bo „Mamo! Ja chcę coś zjeść!” pojawia się nad wyraz często, moim zdaniem, w Jego ustach :) A nasz wynik: 3 lata i ok. 11kg żywej wagi mimo „ton” konsumowanego jedzenia. Psst: 3 lata kończymy na koniec zabawy- 25.10 :)
U nas to różnie :) ale pierwszy sprawdzian to miał jak trafiłam na 3 dni do szpitala w drugiej ciąży:) nasza córka nie padła z głodu no i nie musiałam szykować dokładniej instrukcji obsługi domu :) ale staram się by podział naszych obowiązków był równy :) a ja nie zawsze robie obiad. Mąż gotuje w drodze do domu ;)
Do niedawna była pomidorowa. Ale koniecznie gęsta z ryżem. Chyba się przejadła zupa i teraz kalafior jest nr 1. A młodsza zaczyna swoją przygodę z jedzeniem. Póki co próbowała brokuły. Zaskoczyła mnie jej reakcja ;) pozytywnie!
U nas to ja mniej czasu spędzam w kuchni, a więcej partner – i gotuje na prawdę pysznie:) A ulubione danie mojego trzylatka? Hmmm…. Nie wiem czy jest jedno… Zje każdą zupę, uwielbia warzywa – szczególnie zielony ogórek – mógłby zjeść całego wielgachnego na śniadanie i nic więcej! :) Lubi na zakupach wkładać do koszyka pomidorki koktajlowe ostatnio… Zjada leniwe, racuchy a także gulasz z kaszą… Trudno mi powiedzieć czego to moje dziecko NIE je… W wieku 3 miesięcy interesował się jak jedzą rodzice, od 4-tego smakował słoiczki, a nieco później tatuś gotował mu obiadki a’la słoiczki.. I do dziś lubi jeść konkrety, bo mleko wchodziło słabawo ;) i choć jest chudzinka drobna i trza gaciom wciągać dodatkowo gumki – zjeść lubi. Aż miło się patrzy ;)
Ulubionym daniem Laurki jest to co zrobi razem z mamą w kuchni. Ten sposób naprawdę działa, własnoręcznie zrobione pierogi, czy sałatka smakują dużo lepiej i o dziwo znikają z talerzyka ekspresem. A kanapki dekoruje lepiej od innych domowników pomimo swoich niepełna 3,5 lat. :)))
Ulubionym daniem mojego synka są naleśniki z jabłkami lub marmoladą (tak nazywa nutelle ) które dziarsko przegryza utartymi jabłkami z cukrem i cynamonem,czyli podane musi być następująco:naleśniki z nadzieniem
na talerzu plus talerz z utartymi jabłkami i łyżeczka :) to już jest sztandarowe danie,które przygotowuje jak mały musi zostać w domu i cieszę się bardzo bo to ti
aki symbol naszego dnia spędzonego razem ?
Artykuł wysłany z palca feministki. Facet najczesciej nie wtrąca się żonie do tzw. garów, to prawda. Ale to nie znaczy że bez niej umrze z głodu.
Kochane Panie, praca, którą wykonujecie w domu, jest ciężka (nawet fizycznie), żmudna, nudna i niezbędna! Ale nie jest na tyle skomplikowana żeby przeciętny facet, o IQ większym od 10 nie potrafił wykonać.
A mój Kubuś lubi właśnie,
Jeść jajeczka zanim zaśnie.
W jajecznicy, na sadzono,
Gdy na chleb je położono.
Oprócz tego naleśniki,
z dżemem cudnym jak barwniki.
Ciasta również On uwielbia
Zwłaszcza gdy są piękne jak oczy gołębia.
A na koniec rymowanki,
Która jest autorstwa Dianki
Przyznam szczerze,
Że w moc jajek mocno wierzę.
Ulubione danie mej pociechy?
Nic nie sprawia jej takiej uciechy
jak… Kiełbasa.
Zasuwam więc po nią na obcasach,
by przyjemność sprawić mojej córeczce
– choć najpewniej wysmaruje nią swą nową kieckę… ?
Pozdrawiam, Madzia
Przepis na ulubione danie moich 2,5 letnich bliźniąt Mikołaja i Zuzi :
Składniki :
– 1 uśmiechnięty tata ( chef kuchni ;) )
– 1 uśmiechnięta ( jeśli nie jest uśmiechnięta to za chwilę będzie ) mama ( nadzór )
– 1 Mikołaj (pomocnik)
– 1 Zuzia (pomocnik)
– 1 wielka miska
– 2 lub więcej trzepaczek
– mąka ( lepiej mieć pod ręką całe opakowanie bo nie wszystko wyląduje w misce :) )
– 2 jajka + kilka dodatkowych na wszelki wypadek :)
– mleko
– woda
– twaróg
– śmietana
– cukier ( na zdrowe ząbki lepszy jest ksylitol )
Wykonanie w naszym stylu (technika jest dowolna ):
Mikołaj w pierwszej kolejności rzuca się na mąkę i już jej część ma na twarzy bo rączkami wrzuca ją do miski. Zuzia z kubkiem w ręku gotowa do wlewania wody i mleka. Tata ze stoickim spokojem próbuje wbić jajka i ubić pianę. Pianę ubija Mikołaj strofując tatę , że mu przeszkadza. Zanim mama zdążyła to Zuzia wtarła jedno jajko w kapcie( tu następuje mycie i czyszczenie Zuzi). Tata, w miarę swoich możliwości ,stara się wydzielać poszczególne składniki dzieciom. Bliźniaki uzbrojone w trzepaczki mieszają ciasto , które w twórczy sposób ozdabia nasze ubrania. Mama dostaje wymieszane ciasto i smaży naleśniki. Tylko dlaczego niektóre z nich już mają dziurki ? Hmm , no nie wiem :). Reszta ekipy przygotowuje nadzienie. Paluszki i buzie brudne od próbowania. Tata chciałby ładnie posmarować każdego naleśnika ale Zuzia i Mikołaj robią to o wiele ciekawiej. Jak już tata, wyćwiczony w refleksie, złapie w całości kilka naleśników to podsmaża je i obtacza w cukrze waniliowym z cynamonem.
Efekt : I to jaki :). Mordki uśmiechnięte i najedzone. A mama odpoczywa bo to chef kuchni ogarnia ten nieziemski bałagan.
Naleśniki z serem w takiej okrasie smakują najlepiej :).
Justyno, serdeczne gratulacje! Zostałaś wyróżniona w konkursie na Szczesliva.pl! :-)
Czekam na Twoje dane teleadresowe (tel. + adres) pod adresem: szczesliva@gmail.com
Pozdrawiam!
Magda
Makaron z brokulem i piersią z kurczaka. Najchętniej 7 razy w tygodniu, 3 razy dziennie :)
Ulubionym daniem mojego synka jest zupka pomidorowa z ryzem….jak widzi, ze ja gotuje to nigdy nie moze sie doczekac obiadu. Nawet jesli w domu zje obiadek to jak pojedziemy np: do babci, ktora akurat ma jego ulubiona zupke to tez musi zjesc :-) :-) :-):-) :-) synek ma 1,5 roczku ale juz dokladnie wiem co lubo zjesc a czego za zadne skarby nie ruszy.
Pozdrawiam
Ulubione danie moich dzieci to makaron z pesto a la genovese, no i leniwce, których nikt nie robi w domu lepiej od mojego męża. Zresztą w gotowaniu jest bezkonkurencyjny ???
Moj maluch uwielbia makaron w sosie pomidorowym z ziolami. Moglby to jeść orawie codziennie. Na pewno codziennie musi dostac do zjedzenia jogurt naturalny z owocami. Jak widzi, ze kroje owoce to aż skacze z radości :)
Moje córy uwielbiają proste potrawy więc robimy najczęściej, na zmianę z żoną, podsmażony, wcześniej ugotowany aldente,makaron” rurki”, podgotowany brokuł, rozdrobniony czosnek, a całość posypujemy żółtym serem (najlepiej podlaski, jest dość słony). Gdy ser się rozpuści, całość trafia na talerze i znika szybcie niż przygotowanie dania :)
Mój 11-sto miesięczniak uwielbia wszystko ? zdecydowanie należy do „jadków”. Ostatnio dostał na obiad kurczaka z ryżem i pieczonymi jabłkami. Zajadał pysznie, aż mu się uszy trzęsły. Ale nie pogardzi też makaronem ze szpinakiem i kurczakiem – oczywiście czosnek musi być w daniu i o dziwo – on go lubi – to po mamusi ? a i pulpety w sosie pomidorowym wcina z apetytem. Ogólnie chłopak dba o swoja wagę i wszystko robi w myśl, że najpierw masa, później rzeźba ? Niedawno u dziadków po raz pierwszy jadł wafelka czekoladowego … mina na chrupnięcie wafelka – bezcenna. Szkoda tylko, że tak szybko się skończył. A na spacerach pałaszuje chrupki kukurydziane. Niby takie nic, a jaka radość na twarzyczce. W końcu ma już 6 zębów, ma czym je ugryźć.
Mam 2 synków, trzylatek oraz 20 mcy. Starszy nigdy nie miał kłopotów z jedzeniem, jednak jego podniebienie ostatnio zrobiło się nieco wybredne i nie wszystko już tak smakuje. Jego ulubione danie to jajka na miękko, które móglby jeść w ilościach hurtowych. Natomiast młodszy to fenomen. Gdy miał 6 miesiecy nie chciał w ogóle zaakceptować zupek. Mieliśmy z nim nie lada kłopot, zapowiadał się straszny niejadek. Okazało się, że problem tkwił gdzie indziej. On chcial jesc ale nie papki, tylko kawałki warzyw, owoców, mięsa itd. Chciał sobie poprostu pogryzc swoimi dwoma ząbkami,pomamlac dziąsłami. ?? W tym momencie to mały „odkurzacz”, zje wszystko co zobaczy na oczy. Uwielbia dania mięsne jak i warzywne. Ale chyba podał się do dziadka bo najbardziej lubi salceson, kiszke czy kiełbasę wiejska. Drogie mamy pamiętajcie ze problemy z jedzeniem nie zawsze wynikaja z braku apetytu, czasem wystarczy zmienić technikę karmienia ??U mnie pomogło. A teraz u nas królują sztucce, chłopaki radzą sobie jak mogą. Dlatego nowe sztućce bardzo by się nam przydały !!!
Moja córcia je praktycznie wszystko. Mięsiwa, dania jarskie, warzywa i owoce zjada chętnie . Jednak jej ulubionym daniem jest bardzo wykwintna… zupa pomidorowa! ? Nie ma co tu koloryzować – „pomidorówkę” jadła by na okrągło. ?
Troje dzieci, troje smakoszy. Akt pierwszy. Najstarszy syn Mikołaj, lat 6. Staram się jak mogę gotować zdrowo i smacznie. Bezsolną stosujemy głównie ze względu na nadciśnienie męża, ale używamy mnóstwo przypraw i ziół, żeby bez tej soli jakoś ogarnąć. I tak któregoś, pięknego dnia, po nieprzespanej nocy, milionie spraw do załatwienia, wkurzona samym faktem egzystowania wyżywałam się na tych cholernych, duszonych, bezsolnych kotletach jednocześnie starając się załagodzić ciężki konflikt zbrojny rozgrywający się za ścianą. Przekonana, że wyłączyłam ogień pod patelnią (przecież przekręciłam kurek od gazu) sprawdzałam stan ofiar. Po kilku minutach poczułam smrodek spalenizny – ognia nie wyłączyłam, tylko zmniejszyłam, a moje kotlety samo zdrowie zwyczajnie się przypaliły. Gotując się w środku podałam to przypalone mięso, gotowa zagryźć każdego, kto śmiałby zwrócić mi uwagę. Mikołaj: „mamo, ja nigdy w życiu nie jadłem tak dobrego dania!”. Zatem ulubione danie mojego syna to przypalone mięso. Kurtyna.
Akt drugi. Jowita, lat 3. U babci na wsi zażyczyła sobie jajecznicę ze szpinakiem na śniadanie. Bardzo proszę, szpinak zdrowy, jajka świeże, a matka na tyle doświadczona, że dołożyła jeszcze pewien zapas dla siebie w nadziei na szybki posiłek. Córa zjadła ze smakiem, zażądała dokładki i tyle było z matczynej zaradności. Po skończonym posiłku otarła usta i poszła się bawić. Niedługo potem babcia dopytywała o pochodzenie zielonych plam na firance. To oczywiste, że młoda dama nie mogła wytrzeć ust w rękaw, posłużyła się firanką. A jajecznica ze szpinakiem to niewątpliwy hit. Kurtyna.
Akt trzeci. Aniela, lat liczonych w latach brak, miesięcy 9. Jeść uwielbia. W jej pojęciu nie ma rzeczy niejadalnych. Odkąd przekroczyła pół roku i legalnie wstąpiła w świat smaków, to nie znalazła jeszcze substancji, która w jej opinii nie nadawałaby się do konsumpcji. Czasem jak potrzebuję mieć na około 5 sekund wolne ręce, to uciekam się do podawania jej suszonych gron, rodzynkami zwanych. Zjada je chętnie i z prędkością światła, więc nie zawsze nawet te 5 sekund jest realne. Jednak jesteśmy szczęśliwie nieszczęśliwymi posiadaczami zwierzęcia domowego, które jest przeuroczym pasztetem w pierwszym stadium obróbki, potocznie zwanym królikiem. Otóż córa najmłodsza ma w swym zwyczaju polować na rodzynki, które ów pasztet w kuwecie swojej zostawia i trzeba z tak niesamowitą bacznością śledzić jej zapędy konsumpcjonistyczne, że momentami przydałyby się nie tylko dodatkowe oczy w ilości spotykanej u pająków, ale także tyle samo chwytnych odnóży. Kurtyna.
Koli Berek, serdeczne gratulacje! Zostałaś wyróżniona w konkursie na Szczesliva.pl! :-)
Czekam na Twoje dane teleadresowe (tel. + adres) pod adresem: szczesliva@gmail.com
Pozdrawiam!
Magda
Kasza manna jak śmietana
Wchodzi mi z samego rana
A na drugie jem śniadanie
Co w lodówce nam zostanie
Kabanosik, paróweczka
I do tego jest bułeczka
Moja mama nam gotuje
Co na obiad wyczaruje?
Bardzo, bardzo pragnę kaszy
Marzy mi się jak dla Maszy
Czy jęczmienna czy gryczana
Nawet może być jaglana
Kaszy! Krzyczę. Kaszy dajcie!
I na nosie mi nie grajcie
A do tego jest gałeczka
Ulubiona suróweczka
Podwieczorek to wyzwanie
Znów dostanę ja kazanie
O tej porze nie ma kaszy
Ja wam mówię, co za czasy!
Zjem natomiast ja owoce
Co smakują jak łakocie
Na kolację jem w zwyczaju
Tak jak nikt nie jada w raju
Bo tu wybór mam ja wielki
No i nie są to serdelki
Są kopytka lub pierogi
Co postawią mnie na nogi
Albo pizza – wyrób własny
I do tego sosik jasny
Ale co najbardziej lubię?
Kaszę kocham! Kaszę lubię!
Bardzo dziękuję wszystkim za udział w konkursie! :* Zaczerpnęłam wiele inspiracji dla moich brzdąców :-)
Postanowiliśmy wyróżnić następujące wypowiedzi:
1. Monika Sawicka
2. Koli Berek
3. Agnieszka Łuczon
4. Lili Lilianna
5. Justyna Bartnik-Juniewicz
Dziewczyny, czekam na Wasze dane teleadresowe (tel.+adres) pod adresem: szczesliva@gmail.com
Raz jeszcze gratuluję! Uściski! :-)
Magda