#JaTeż #MeToo . Niestety, ja też. Tak jak wiele kobiet na świecie w ostatnich dniach postanowiłam zmierzyć się z demonami i powiedzieć, że prób molestowania kobiet jest więcej, niż nam się wydaje.
Miałam milczeć, ale zbyt dobrze to pamiętam, a wyrzucanie z siebie tego rodzaju obrzydliwych wspomnień działa terapeutycznie. Koi. Pozwala się zmierzyć z demonami naszej przeszłości. Pozwala się solidaryzować w problemie, który nadal bywa zamiatany pod dywan i spychany pod przykrywką: „prowokowania”, „proszenia się o to”, „bycia życiową ofiarą”.
Wrocław. Rok 1997
Miałam wtedy dwanaście lat. Szłam skwerem od strony Dworca Głównego w stronę ul. Skwierzyńskiej we Wrocławiu. Trening tańca towarzyskiego miał się rozpocząć za 15 minut, a ja miałam przed sobą jeszcze kilkaset metrów. Miałam na sobie seledynowy top, spódniczkę jeansową i zdezelowane już trampki. Na ramieniu niosłam torbę treningową.
Nagle poczułam, że ktoś za mną idzie. Bardzo blisko. Tak, że mogłam poczuć na plecach oddech obcej osoby. Przyspieszyłam kroku. Ta osoba też przyspieszyła. Bałam się odwrócić za siebie. Serce zaczęło mi mocniej bić. W końcu zaczęłam biec. Uznałam, że jeśli ta osoba też zacznie biec, to będę miała pewność, że jestem w niebezpieczeństwie. Ta osoba też zaczęła biec! Pokonałam parę kroków i poczułam obcą dłoń na moim ramieniu.
– Nic się nie bój. Ze mną jesteś bezpieczna.
Milczałam. Szłam dalej próbując strzepnąć tę rękę bezskutecznie, a on cały czas dotrzymywał mi kroku. Torba podróżna, którą miał na ramieniu, obijała się o moją lewą nogę.
– Pokażę Ci coś. Ale musisz przestać się bać. Pójdziemy tylko na chwilę. Widzisz tę bramę?
Zatrzymał mnie. Wskazał mi poniemiecki budynek, w którym były otwarte drzwi, które do dzisiaj doskonale pamiętam.
– Idę na trening, spieszę się. – odpowiedziałam tak, jakby strach mnie sparaliżował i czułam, że muszę się jemu tłumaczyć. Zupełnie jak w szkole, jakbym była przepytywana w szkolnej ławce o to, dlaczego nie odrobiłam zadania domowego.
– Coś Ci tylko pokażę i pójdziesz na trening.
Złapał mnie za ramię i próbował mnie zawrócić.
Wyrwałam się. Wyrwałam się najmocniej jak tylko potrafiłam czując, jakby jego uścisk spalił mi skórę. Biegłam! Biegłam przed siebie nie zatrzymując się ani na moment. Wbiegłam do starego technikum, przebiegłam na drugie piętro, na którym odbywały się zajęcia, przebrałam się w szatni i udawałam, że nic się nie stało. Próbowałam uspokoić oddech. Trening się rozpoczął.
Po treningu wróciłam do domu. Chciałam powiedzieć o tym mamie, ale uznałam, że będzie lepiej jak nic jej nie powiem. Bałam się niezrozumienia, choć tak naprawdę mama zawsze mnie we wszystkim wysłuchiwała. Pomyślałam, że tak będzie lepiej, bo to pewnie moja wina, że zamiast iść prostą drogą wybrałam przejście przez tamten skwer.
Pojezierze Leszczyńskie. Rok 1998
Miałam wtedy trzynaście lat. Wakacje. Godzina 20.00 z minutami. Razem z moim bratem i kuzynką poszliśmy na dyskotekę, na którą szła większość nastolatków spędzających wakacje nad tamtym jeziorem. Mieliśmy jakąś drobną sprzeczkę i mój brat poszedł do swoich kumpli, a ja z kuzynką poszłyśmy w przeciwną stronę. Spotkałyśmy tam naszą koleżankę, która stała koło samochodu z jakimiś mężczyznami o wiele od nas starszymi. Mając wtedy trzynaście lat miałam wrażenie, że oni mieli co najmniej trzydzieści. Udaliśmy się wszyscy na plażę, nad samą wodę, usiedliśmy pod drzewem i patrzyliśmy na pływające w wodzie pary.
Miałam na sobie spódnicę, jeansową katanę i japonki.
On usiadł koło mnie. Maciek z Zielonej Góry. Jak gdyby nigdy nic powiedział, że pięknie pachnę. Kiedy moja kuzynka oddaliła się na moment w stronę swoich znajomych, on położył rękę na moim udzie. Nie wiedziałam, jak mam zareagować. Trzymał tę rękę przez kilka chwil, a ja bałam się, że jak zwrócę mu uwagę, że mi to nie odpowiada, to on zrobi mi w odwecie krzywdę.
Siedzieliśmy pod tym drzewem, a jego dłoń zaczęła wędrować coraz wyżej, a ja sparaliżowana zastanawiałam, gdzie ją zatrzyma. Po chwili wsunął rękę w moje majtki. Odsunęłam się od niego, ale bałam się uciekać, bo myślałam, że jak zacznę uciekać, to zrobi mi coś gorszego. Przysunął się do mnie ponownie i zaczął całować. Wsunął mi w międzyczasie rękę w majtki i zaczął mi z całej siły wkładać do środka dwa palce.
Wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam biec. Biegłam. Biegłam cały czas kilka kilometrów przed siebie, potykając się o własne nogi. Kiedy wbiegłam do naszego domku letniskowego, w którym mój dziadek wtedy już spał, poczułam obrzydzenie do samej siebie. Czułam się brudna. Weszłam pod prysznic i stałam pod nim bardzo długo, aż ciepła woda ze zbiornika skończyła się i zaczeła lecieć tylko zimna. Wycierałam krople wody z ciała próbując zedrzeć z siebie naskórek.
Poszłam spać. Przykryłam się kołdrą trzęsąc z zimna.
Nikomu o tym nie powiedziałam. Dziadek by pewnie nie zrozumiał. Wstydziłam się nawet o tym myśleć. Czułam, że to moja wina, że odłączyłam się od brata i usiadłam z nieznajomym mężczyzną.
Zima. 2011 rok. Prawdopodobnie listopad.
Umówiłam się do lekarza laryngologa, z którym chciałam skonsultować powiększony węzeł chłonny. Weszłam do gabinetu i usiadłam na krześle.
Około 50-letni lekarz pracujący w jednym z krakowskich szpitali, dorabiający sobie w prywatnej przychodni, uśmiechnął się do mnie i zapytał mnie, jaki jest powód mojej wizyty. Powiedziałam, że jestem zdrowa jak ryba tylko niepokoi mnie ta „gulka”, która pojawiła się pod moim prawym uchem.
Sprawdził mi gardło, zajrzał do uszu i nosa. Dotknął mojej szyi i powiedział:
– Nic tutaj nie widzę, pewnie to poinfekcyjnie powiększony węzeł. Ale pokaże mi się pani jeszcze w pełnej okazałości. Proszę się rozebrać. Osłuchamy się i podotykamy.
Skoczyło mi ciśnienie. Podotykamy się?
– Mam ściągnąć bluzkę, bo chce mnie pan osłuchać, rozumiem?
– Tak, bluzkę, staniczek i spodnie. Może być pani w samych majteczkach.
„Majteczkach”. Zadudniło mi w uszach! Kurwa! Majteczkach! Nie miałam już dwunastu lat. Nie miałam lat trzynastu. Byłam dorosłą kobietą, która wiedziała, kiedy przestaje czuć się swobodnie.
– Proszę spróbować mnie osłuchać bez ściągania stanika i spodni, dobrze?
– Pani żartuje chyba.
– Nie, nie żartuję. – dodałam bardzo stanowczo.
– To ja pani tak nie będę badał, jak pani będzie stroiła fochy.
– To ja zawołam pielęgniarkę i zbada mnie pan przy pielęgniarce. – dodałam.
– Proszę nie robić scen. – rzucił. Zbadam panią jak tam sobie pani życzy.
Nagle z sympatycznego do tej pory tonu, wszedł w rolę służbisty. Osłuchał mnie z przodu. Osłuchał z tyłu i stwierdził, że jest czysto i nie ma powodów do niepokoju. Na koniec życzył dobrego dnia.
Nigdy, już nigdy nie pozwolę nikomu przekraczać bariery, którą do tej pory próbowano przekraczać. Już nigdy nie będę bezbronna. Nie będę milcząca.
Już nigdy więcej nie dam sobie wmówić, że mój dyskomfort jest moim wymysłem.
Mój dyskomfort nigdy nie był i nie będzie moim wymysłem. To mój umysł i ciało podpowiadają mi, kiedy ktoś wchodzi w butach do miejsca, do którego nie jest zaproszony i do którego nie ma żadnych praw.
Chcę mieć oczy szeroko otwarte. Chcę mieć otwarty umysł. Nie tylko dla siebie. Również dla moich dzieci, w tym mojej córki, która niebawem przyjdzie na świat. Będą chciała nauczyć ją nazywać rzeczy po imieniu i umieć na nie reagować. Nie milczeniem i bezbronnością, a stanowczością i wyraźnym komunikatem.
Molestowanie to nie jest kobieca fanaberia. To chamskie wtargnięcie na nieswój teren, które powinno być piętnowane i konfrontowane.
13 komentarzy
:(
Ja też mając ok 13-14 lat zostałam bezczelnie zmacana przez pijanego kolegę mojego kuzyna podczas jego imprezy 18tkowej. Po jakiś obleśnych tekstach i śmiechach już więcej się nie zbliżałam do tej grupki chłopaków bo się bałam.
Spoko, kiedy miałaś 12 lat trafiłaś pewnie na zboczenca, w roku 2011 na zdezelowanego pracą lekarza, ale na Boga!!! Czemu winien jest ten chłopak, który wsadzal Ci rękę w majtki? Maciek z Zielonej Góry pewnie sam wkraczal w świat seksu i chciał sprawdzić. Skoro byłaś sparaliżowana strachem, to biedne dziecko nie zauważyło, że Cie krzywdzi swoim zachowaniem. Tak niestety odbieram większość historii – kobiety czuły się napastowane, ale osoba po drugiej stronie wcale nie musiała mieć takiego zamiaru.
Ciekawe, Saro. Że ponad 30 stoletni Maciej, któremu już siwiały włosy na skroniach, wkraczał w tym wieku w świat seksu. Proponuję czytać ze zrozumieniem, wziąć dwa głębokie wdechy a później zamknąć buzię, zanim palnie się głupotę. Myślenie nie boli. Trochę kosztuje, wiem. Ale z pewnością stać Cię na to.
Ta akcja z wpisywaniem ma dla mnie drugie dno. Nagle ileś kobiet sobie przypomniało, że znany aktor, czy piosenkarz je molestował. To po co z nim szły, były/trwały przy nim zamiast odrazu to gdzieś zgłosić?
Podobnie ma się sprawa Billa Cosby’go. Nie pochwalam i potępiam tego typu zachowania, jednak dlaczego nagle ponad setka kobiet przypomina sobie, że ponad 40 lat temu były przez niego molestowane. Wiadomo, że chodzi kasę…
Niekoniecznie o kasę.
Ja myślę, że tu chodzi o pokazanie skali problemu, wyjście ze strefy wiecznego strachu. Takie zachowania należy wspierać. Czy tragedie wojenne też zakopywałabyś pod dywan? One też mają wpływ nie tylko na masy, a szczególnie na jednostkę!
I jeszcze raz zostawisz tutaj komentarz broniący osobę napastującą a wpiszesz się w dość szeroki nurt kobiet, które twierdzą, że to nie napastujący jest winny, a osoba napastowana.
Puknij się w czoło SARO!!! Mózgu nie masz. Ty tak serio czy jesteś aż tak głupia!!! Czemu winien jest ten chłopak, który wsadzal Ci rękę w majtki? A no temu, że wsadzał w majtki rękę 13 letniemu dziecku!!!!
Sorry ale, nastolatek czy nie, to nie zaczyna się znajomości z trzynastolatką (!) od wkładania ręki w majtki. Nawet wkraczając w świat seksu nie ma się prawa do takiego zachowania.
i ja wpisuje się w grupę napastowanych kobiet … jako dziecko bawiłam sie z koleżanką na takim nieużywanym przejściu kolejowym ( mialysmy jakies 8-9 lat) i facet złapal moja koleżankę i nie chciał puścić … dopiero gdy zaczęłam krzyczeć ( a szło mi to z wyjątkowym trudem bo sparaliżowało mi struny głosowe) to ją puścił ; w swoim życiu spotkałam 4 zboczeńców którzy na moich oczach robili sobie dobrze, w tym jeden specjalnie do mnie zawołał bym się odwróciła a drugi ” jechał na ręcznym” gdy z koleżankami wygłupiałyśmy sie na plaży, robiłyśmy fotki zakopując się w piachu tak ze tylko głowy nam wystawały, był wrzesień , bardzo mało ludzi a facet stał na wydmach; gdy go zauważyłyśmy i chciałyśmy wychodzić to on szedł wydmami dokłądnie w kierunku wyjścia z plaży równo z nami; na szczęście z naprzeciwka szli jacyś ludzie i facet się spłoszył ; innym razem zaczepił mnie i koleżankę stary dziad – około 60tki , my jakieś 14 lat miałyśmy a ten dziad chciał nas namówic bysmy poszły z nim do klubu w Sopocie , naturalnie odmawiałysmy ale on był nachalny , na szczęście młody chłopak ( około 22 lata ) zatrzymał sie jadąc rowerem i zapytał sie czy wszystko ok i czy ten pan nas dręczy ; dziad się speszyl i poszedł ; byłysmy bardzo wdzięczne temu rowerzyście ; w SKMce w wielkim ścisku macanko to niemalże norma … i nie wiadomo na kogo sie wydrzeć bo pojęcia nie masz czy to przypadek czy specjalnie, czy ci sie wydaje czy nie i w końcu czyja to do cholery ręka ! ; lekarz dietetyk który chciał mi udzielać darmowych porad w zamian za to że wykonam dla niego taniec brzucha ( trenowałm wtedy troszke ten taniec, jak usłyszal o tym to myslalam ze z krzesła spadnie ) … gabinet obok pracowała jego żona ( albo siostra bo to samo nazwisko mieli ) ; a raz cudem uniknęłam złapania przez 2 pijanych rosjan bo w ostatniech chwili zrobiłam unik i facet nie zdążył mnie złapać .. wykorzystałam moment i uciekłąm … o rety tyle tego że aż sama sie dziwie … i szczerze to moja mama do dziś nie wie o tych rzeczach … nie wiem czemu ale mimo tego że mamy bardzo dobry kontakt nigdy jej nie mówiłam co mi sie przydarzyło … troche przez wstyd a troche by ona sie o mnie nie martwiła ..bo przecież ja sobie dam rade … hmm ale co by było gdybm nie dała sobie rady lub nie miałą po porstu szczęścia ? dzis sama mam córkę i na myśl o moich różnych „przygodach” mam ochotę zamknąć ją w złotej klatce … a powinno być tak, że to tych zwyrodnialców należałoby pozamykać w metalowych klatkach …
W przeddzień mojej komunii w domu został ze mną kolega brata (dorosły, ponad dwudziestoletni). W tym czasie brat stał w kolejce po wódkę. Andrzej siedział w kuchni a ja w pokoju, zawołał mnie. Leżał na łóżku w kuchni z opuszczonymi majtkami i się onanizował (wtedy tego nie wiedziałam, nie potrafiłam nazwać, ale uciekłam w popłochu, schowałam się do szafy).
Jako dorosła już osoba stałam się „ofiarą” dziadka… Zauważyłam go, wypatrzył mnie na przystanku, bardzo mi się przyglądał. W autobusie stanął blisko za mną. W pewnej chwili poczułam jego drgającą nogę między moimi od tyłu. Żałuję że nie skopałam mu krocza, tylko powiedziałam „niech się pan odsunie, bo mnie przewróci” :(
;( okropne, sama mam córkę, mam też cudownego męża i jest świetnym ojcem, tym bardziej nie mogę pojąć co Twój ojciec Ci robił :( strasznie mi przykro.
A co powiecie o tych wszystkich obleśnych spojrzeniach , gwizdach na chodniku , słownych zaczepkach! Ja jestem wysoka blondynka i chcąc nie chcąc jestem dosc widoczna idąc ulica.Myslalam , ze może jak przyciemnie włosy to będę mieć spokój…Nie nosze już sukienek, spódnic tylko spodnie i mało się maluje a nadal jestem zaczepiana! Mam dosc!