4 rzeczy, które robię dla ZDROWIA moich DZIECI❗👧👦🏻 (mimo że niektórzy „krzywo” 😏 patrzą)

napisała 21/02/2022 Reklama.

Mój dzisiejszy post będzie trochę takim grzecznym manifestem. ;-)

Głęboko wierzę, że niektóre tematy są zdecydowanie warte poruszania nie dlatego, aby eksponować swoje (czasami odmienne) zdanie, ale by rozpocząć dyskusję w istotnych kwestiach dotyczących np. zdrowia naszych dzieci.

Jeszcze 7-8 lat temu mogłabym samą siebie określić jako „matkę poszukującą”. ;-) Nieustannie poszukiwałam odpowiedzi na wiele tematów dotyczących zdrowia mojego pierwszego syna, bo wszystko było dla mnie nowością. Dużo czytałam, chłonęłam wszystko jak gąbka, wręcz lubiłam rozmawiać z lekarzami podczas wizyt kontrolnych czy bilansów dwulatka/trzylatka, bo to była dla mnie okazja, aby poznać zdanie specjalistów w nurtujących dla mnie kwestiach. Ja wręcz drążyłam pewne tematy, co nie zawsze spotykało się z aprobatą niektórych. ;-) I tak długo drążyłam, aż wyrobiłam sobie zdanie.

Już przy drugim i trzecim dziecku było mi zdecydowanie łatwiej poruszać się w gąszczu informacji (choć cały czas miałam oczy i uszy szeroko otwarte i byłam ciekawa) bo wiele rzeczy już wiedziałam.

Moja wiedza wymagała wtedy tylko aktualizacji, co zresztą cały czas czynię. Każda dekada wnosi do świata naukowego nowe, ważne informacje, z których warto korzystać.

Dlatego tak bardzo szanuję wszyskich lekarzy, którzy cały czas się szkolą, czytają, aktualizują swoją wiedzę. Dzięki temu mogą właściwe (aktualne) procedury zastosować względem nas i naszych dzieci. :-)

Przechodzę zatem do meritum – jakie są te 4 rzeczy, które robię dla zdrowia moich dzieci (mimo że inni czasami „krzywo” patrzą)? ;-)

1. Do picia daję moim dzieciom wodę.

Nie uznaję dla dzieci żadnych słodzonych napojów czy gazowanych wynalazków. To właśnie wodą moje dzieci gaszą pragnienie. Wodę wlewam im do bidonów, które zabierają ze sobą do szkoły i przedszkola. Kiedy wybieramy się na wycieczkę samochodem, to również wodę dostają ode mnie do picia.

Myślałam, że to już jest powszechne i nie trzeba nikomu tłumaczyć, że woda jest dla dzieci najzdrowsza, ale co jakiś czas jestem uświadamiana, że żyję jeszcze marzeniami. Nie dalej jak tydzień temu wybraliśmy się na obiad do lokalnej jadłodajni. Obok nas siedziała rodzina 2+2, a dwójka dzieci była mniej więcej w wieku mojej Gai i Teośka. Co wjechało na stół naszych sąsiadów w oczekiwaniu na posiłek? Cała czwórka, łącznie z 3-4 letnim dzieckiem piła …colę… Nie zwróciłabym na to uwagi, bo raczej nie uprawiam tzw. „people watching’u”, ale wyręczył mnie w tym mój Junior, który szepnął mi na ucho:

„Mama, patrz. Ta pani nalewa dzieciom kokakolę!”

Wszystko jest dla ludzi, to prawda. Ale napoje gazowane zawierające wręcz łyżki cukru w składzie, to nigdy nie będzie dobre rozwiązanie, w szczególności dla dzieci.

Moje dzieci znają smak soków, uwielbiają te tłoczone, lubią kompot czy herbatę z domowym sokiem malinowym. Jednak to nie nimi gaszą pragnienie. Woda stanowi ponad 90% tego, co piją każdego dnia.

Powiedzcie (błagam…), że myślimy podobnie. Bo ja zaczynam wątpić w to, że ludzie uzupełniają na bieżąco swoją wiedzę… :(

P.S. Da się oduczyć dziecko pić słodkich napojów. Wiem, bo lata temu sama musiałam przebyć tę drogę. Potrzeba do tego konsekwencji. I właściwie … tylko tego. :-)

2. Chronię oczy moich dzieci przed światłem niebieskim, bo już wiem, jaki ma ono wpływ na moje dzieci.

I przed światłem słonecznym też chronię oczy moje i moich dzieci.

Dwa lata temu pani neurolog, do której chodziłam razem z moim synem, wytłumaczyła mi w jaki sposób światło niebieskie wpływa na organizm człowieka, w szczególności organizm dziecka (który to organizm jest bardziej podatny na czynniki zewnętrzne). To była dla mnie niezwykle cenna lekcja, bo to właśnie wtedy znalazłam jeden z powodów, przez który mój syn bywał nadpobudliwy i miał problemy z koncentracją.

Zatem dlaczego światło niebieskie miało taki wpływ na mojego syna i córkę?

W siatkówce oka ludzkiego znajduje się melanopsyna. Czułość melanopsyny na niebieskie światło sprawia, że stanowi ona niezwykle ważny element regulacji rytmu okołodobowego i bardzo mocno oddziaływuje na nasze codzienne funkcjonowanie.

To m.in. od ilości światła niebieskiego zależy nasza zdolność do koncentracji czy samopoczucie. Od niego zależy również to, czy chce nam się spać. Dzieci są jeszcze bardziej wrażliwe na wpływ światła niebieskiego na niż dorośli, dlatego tym bardziej powinniśmy je przed nim chronić.

Jeśli zauważyliście, że Wasze dzieci miewają problemy z koncentracją, bywają nadpobudliwe szczególnie po oglądaniu bajek, grach komputerowych czy lekcjach zdalnych. Miewają problem z zasypianiem i snem, to bardzo mocno rozważcie to, by ograniczyć ich kontakt z ekranami. Wszystkie ekrany emitują bardzo dużą ilość światła niebieskiego.

Natomiast jeśli ten kontakt i tak mają sporadyczny, a nadal widzicie w ich zachowaniu i samopoczuciu, że po oglądaniu bajki czy po lekcjach zdalnych są np. nadpobudliwi, poirytowani, to zaopatrzcie ich w okulary, które chronią oczy przed światłem niebieskim. Ale tylko takie z certyfikatem. To będą dobrze wydane pieniądze.

Moje dzieci od roku mają swoje okulary chroniące przed światłem niebieskim i przyznam, że od razu zauważyłam u moich dzieci diametralną zmianę zachowania. Szczególnie było to widoczne u mojej Gai i Teośka. Ivo zawsze zakłada swoje okulary chroniące przed światłem niebieskim, kiedy ma zajęcia z angielskiego online, bo te zajęcia są interaktywne i sam nawet zauważył, że lepiej się koncentruje, kiedy jest przed monitorem i ma okulary.

W tym roku zamówiłam im dla próby okulary Shadez (tutaj zamawiałam) chroniące przed światłem niebieskim.

Niewątpliwą zaletą Shadez jest to, że one są właściwie nie do zniszczenia. Są zrobione z materiału, który jest bardzo elastyczny i nawet jeśli na nie nadepniemy, bądź usiądziemy, czy wygniemy podczas zabawy, jak to lubią dzieci, to nie widzę tutaj szans, aby pękły. Idealne dla moich dzieci, które potrafią niektóre przedmioty zniszczyć podczas jednego skoku na sofę. :D Jest mnóstwo kolorów i fasonów tych okularów i jest w czym wybierać.

W zeszłym roku mieliśmy okulary chroniące przed światłem niebieskim marki RealShades (tutaj zamawiałam).

W ich ofercie też jest mnóstwo kolorów i fasonów. Zarówno okulary marki Shadez jak i RealhShades są świetne. Dzieciaki bardzo chętnie je noszą przed ekranami. Bardzo dobrze leżą na nosie, są leciutkie i wygodne.

Moja 4-letnia Gaia z okularów chroniących przed światłem niebieskim nosi z marki Shadez: model Blue Ray a z RealShades: model Surf i model Chill. Testowaliśmy każdy z tych modeli, żeby być pewnym, czy są godne polecenia na blogu, i daję im mocne 10/10.

Z kolei chłopcy (Teoś ma 6 lat a Ivo zaraz będzie miał 9 lat, ale obwód głowy i rozstaw oczu mają taki sam) mają z elastycznych Shadez ten model, a z RealShades ten i ten model. Szczerze? One wszystkie bardzo dobrze leżą, trzymają się nosa i nie cisną. Tylko dobrze pomierzcie się i wtedy traficie z rozmiarem idealnie.

Shadez (te elastyczne okulary) są trochę droższe niż RealShades, które mieliśmy w zeszłym roku. Tutaj na ich cenę na pewno ma wpływ materiał, z którego są zrobione (nie zdziwię się, jeśli jest chroniony patentem), i unikalna konstrukcja, która jest trwała, co jest ważne szczególnie w przypadku dzieci, które mają „zdolności” niszczycielskie jak np. mój kochany Teosiek. :D

Z kolei plusem RealShades jest to, że są jednak trochę tańsze, a jeśli mamy zamiar zaopatrzyć w nie trójkę albo czwórkę dzieci, to wtedy to wychodzi na plus. Chociaż mam wrażenie, że te elastyczne okulary Shadez posłużą nam dłużej, bo nawet jeśli z wiekiem odrobinę zwiększy się rozstaw oczu dziecka, to one się łatwo dopasowują i myślę, że moja Gaia w swoich okularach Shadez pochodzi jeszcze min. 2-3 lata.

Jeśli kwestia ochrony przed światłem niebieskim jest dla Was też tak ważna, i chcecie, aby Wasze dzieci były chronione przed nim np. kiedy oglądają wieczorną dobranockę, bądź jak moi chłopcy: gdy mają obiecaną godzinę gry w Minecraft i chcecie, aby Wasze smyki po takim seansie przed ekranami nie były pobudzone i by dobrze spały, to myślę, że będzie to bardzo dobra inwestycja i na lata.

Teraz okulary Shadez (te elastyczne) kupicie aż 25% taniej z kodem: shadez25  do 2.03.2022.

A na okulary RealShades sprawdziłam, że działa kod: okulary2022 i też obniża cenę aż o 25% (i działa do 3.03.2022)

To jest bardzo duża obniżka i raczej na pewno nie kupicie taniej w tym roku okularów tych marek i tej jakości, także śmiało warto się w nie zaopatrzyć już teraz.

Jeśli planujecie zaopatrzyć dzieci też w okulary przeciwsłoneczne (zarówno na zimę jak i lato – wiadomo, zimą promieniowanie słoneczne potrafi być zdradliwe – ja w góry bez okularów się nie ruszam!) to teraz przy tak dużych obniżkach warto skorzystać z tej okazji, bo w sezonie letnim nie sądzę, aby były aż takie rabaty (o ile w ogóle będą).

My mamy kilka modeli okularów przeciwsłonecznych. W zeszłym roku na pewno widzieliście u nas RealShades’y – te, które zmieniają kolor, czyli model Switch. Dzieciaki je uwielbiają. :-) Gaia swoje trzyma w różowej szkatułce ze skarbami i nikomu nigdy nie daje dotknąć. :D W tym roku jak pojechaliśmy w górki na śnieg, to dzieciaki pierwszy raz testowały nowe okulary Shadez, te z polaryzacją. Totalnie skradły moje serce! Są bezkonkurencyjne. Jak to powiedział Teosiek: „Są meeeega!” :D No i jak wszystkie Shadez – są elastyczne, właściwie niezniszczalne.

Cudne są też modele, które testuje Gaia – te „kwiatuszkowe i serduszkowe”, jak to ona mówi. :P Bardzo dobrze trzymają się na nosie i są super wygodne. (model Diva Flower i Diva Heart).

Jak sprawdzałam zarówno marka RealShades jak i Shadez ma w swoich przeciwsłonecznych okularach filtr UV400, co potwierdzono badaniem laboratoryjnym.

Mam jedną zasadą – nie kupuję okularów na bazarach.

Bo nie znam źródła ani podmiotu, który ręczyłby za informacje, które są naklejone na produkcie. Kupuję w miejscach, które odpowiadają za jakość i bezpieczeństwo przedmiotów, które sprzedają.

3. W celu skutecznej ochrony skóry przed promieniami UVA i UVB nie stosuję olejów naturalnych.

Szczególnie latem, kiedy skóra naszych dzieci (i nasza) jest mocno eksponowana na działanie promieni słonecznych, niezwykle ważne jest dla mnie nie tylko osłanianie głowy i karku dziecka przed przegrzaniem, ale dbam również o to, by w przypadku długiej ekspozycji słonecznej stosować krem z odpowiednim filtrem przeciwsłonecznym (chroniący zarówno przeciw promieniom UVB jak i UVA). Ja stosuję u dzieci spf50, gdyż blokuje 98,3 % promieni słonecznych.

Jednak zdecydowanie nie stosuję w tym celu olejów roślinnych. Dlaczego? O tym za moment.

To, że nadmierna ekspozycja skóry na promieniowanie UVA i UVB ma działanie kancerogenne to nie są żadne bajki. To są już potwierdzone naukowo informacje. Powiem jeszcze jedno, właśnie w temacie potencjału ochronnego olejów roślinnych. W 2021 roku naukowcy z Czech i Słowacji udowodnili (również w badaniach in vivo, czyli na ochotnikach a nie na wyizolowanych komórkach), że:

  • żaden olej roślinny nie wykazał większej ochronnej wartości niż spf5. Przykładowo olej z pestek malin ma spf 2,6. Taki sam spf miał w badaniach również olej z nasion dzikiej róży. Olej kokosowy miał zaledwie spf 1,2 …

A w zeszłym roku wielu rodziców chwaliło mi się w mailach, że olej kokosowy świetnie sprawdził się u nich na wakacjach np. w słonecznej Chorwacji, bo mimo że dzieci opaliły się na złoty brąz, to jednocześnie ich skóra była chroniona. Szczerze? Równie dobrze mogli jej niczym nie smarować bądź posmarować olejem słonecznikowym. Ochrona byłaby właściwie podobna, czyli … żadna. :(

Zimą, szczególnie gdy jesteśmy wysoko w górach, a niebo jest bezchmurne, to również smaruję moim dzieciom twarz kremem na zimę z filtrem. Tłustym, najlepiej by woda nie była dominującym składnikiem w składzie.

Tutaj zapoznacie się z tym badaniem naukowym. Warto.

4. Staram się wspierać odporność moich dzieci w sposób naturalny. A antybiotyki to u nas tylko ostateczność.

Dużo ruchu na świeżym powietrzu, dużo warzyw i owoców. Dieta bogata w omega 3, omega 6 i omega 9, witamina D3. Naturalne przyprawy, herbaty ziołowe. Jak najmniej cukru ( moje dzieci znają smak słodyczy, ale nie jedzą ich na co dzień). Aromaterapia. Dbamy o florę jelitową – uzupełniamy dietę o bakterie probiotyczne.

Nie jestem rodzicem, który na dzień dobry prosi lekarza o antybiotyk, a podobno takie sytuacje to wcale nie jest rzadkość w gabinecie pediatry, jak się całkiem niedawno dowiedziałam. Podobno niektórzy rodzice łudzą się, że podając antybiotyk na infekcję wirusową cokolwiek zdziałają. A to nie jest prawda… Na szczęście ja spotykam się już wyłącznie z pediatrami, którzy podają antybiotyk tylko w uzasadnionych sytuacjach.

Jestem zdania, że zdrowie i życie mamy jedno. Warto, abyśmy mieli oczy i uszy otwarte. Ciekawa jestem, czy podobnie patrzymy na temat zdrowia dzieci. A co Wy robicie, co często nie spotyka się z aprobatą Waszego otoczenia, a Wy wiecie, że robicie dobrze? Ciekawa jestem Waszych doświadczeń.

Podobne wpisy

2 komentarze

  • Reply Martyna Wu 23/02/2022 at 15:17

    Witam. Moja niespełna 2.5 letnie córka również pije niemalże samą wode. Czasem otrzyma sok jakiś 100% lub domowy czy też dodatek soku naturalnego do wody, jednak po zrobieniu łyka zawsze sama prosi o wodę. Jeśli chodzi o bajkę, ogląda ich, jak sądzę niewiele. Jeśli jest w żłobku, ogląda wieczorynkę, jakieś 2 odcinki, więc koło 30-40 minut. Jeśli jest w domu chora, wtedy jeszcze przed południem ogląda odcinek ciekawskiego George. Okularów nie posiadamy poki co. Jeśli chodzi o filtry, to takich również używamy w lecie. Antybiotyków również unikamy. Posiadamy różne olejki eteryczne, balsam naturalny pod nosem i na klatkę piersiową. Mamy fajnego prywatnego lekarza pediatrę, który też nie przepisuje antybiotyków, a jakieś syropy czy krople, najczęściej też z naturalnym składem i inhalacje.

  • Reply Ola 25/02/2022 at 09:31

    Wszystko co robisz z myślą o swoich dzieciach i dla ich dobra jest prawidłowe i słuszne. Niech się każdy patrzy jak chce. Też mam dwoje przekonania i dla swojego dziecka będę robiła wszystko co uważam za słuszne. Pozdrawiam

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.