Jedna z moich najlepszych decyzji, dzięki której moje dzieci będą miały cudowne wspomnienia!

napisała 08/12/2017 Moim zdaniem, Szczesliva po godzinach

Niedawno rozmawiałam z moją dobrą znajomą, Kasią, która wpadła do nas spontanicznie na kawę i nie mogła nadziwić się jednej rzeczy, o której za moment.

Kasia jest kochaną istotą, ale z zupełnie innym podejściem do życia niż ja. Ona raczej typowa pragmatyczka, która twardo stąpa po ziemi. A ja raczej romantyczka, która prędzej się wzruszy na widok małego bobasa niż zdąży policzyć ile jest 2 x 2 – 2 :D

Kasia wpadła do nas ze swoimi brzdącami i nie mogła uwierzyć, że nasze chłopaki tak bardzo wyrosły. Nie widziała ich ponad pół roku! I w pewnym momencie zadała pytanie:

– Magda, to Twój Teodor nie miał przypadkiem brązowych oczu, kiedy byłam u Was ostatnio? Skąd u niego teraz te niebieszczące oczyska?

– Kochana! On zawsze miał błękitne ślepia! Patrz, pokażę Ci!

I wyciągnęłam z ręki telefon i miesiąc po miesiącu pokazywałam jej, jak nasze najmłodsze chłopczysko się zmieniało, ale oczyska to on zawsze miał niebieszczące się i wyskakujące ze zdjęć :D

Ja jestem z tych „szurniętych” matek nie ma co owijać w bawełnę ;-), które często mają przy sobie telefon i nie uważają tego za zbrodnię na macierzyństwie. Nawet nie dlatego mam ten telefon przy sobie, aby służył on do komunikacji z ludźmi, choć to też jego ważna funkcja. On służy do moich „wyższych” (jak je nazywam) celów! ;-)

Od kiedy urodzili się moi synowie telefon stał się moim głównym narzędziem, którym … robię coś moim zdaniem niezwykle ważnego!

Uwieczniam nim nasze wspomnienia!

Wychodząc z młodymi na spacer czy jadąc w jakieś plenery pamiętam o tym, aby mieć przy sobie „komórkę”, bo obiecałam sobie kiedyś, jeszcze matką nie będąc, że chciałabym, aby moje dzieci miały nie tylko wspomnienia w pamięci, ale mogły również wracać do ich utrwalonej formy :-)

Dlatego zbieram codziennie te ulotne chwile i próbuję je zatrzymać. Zaraz powiem Wam o pewnej mojej tajemnej metodzie ich przechowywania, dzięki której tymi wspomnieniami dzielę się również z najbliższymi. Powiem Wam też szczerze, że czasami nawet żałuję, że nie mam w oczach migawki aparatu, bo tyle momentów umyka mi i już ich chłopakom nie pokażę. Żeby nie było – nie jestem matką, która chodzi z telefonem i kręci każdy ruch swojego dziecka i potrafi wyrecytować, ile mają dni, miesięcy, dni i godzin życia ;-) Oj, nie.

Ja po prostu dbam o to, aby zatrzymywać te ważniejsze dla nas chwile i obiecałam sobie, że będę w tym wytrwała!

Kiedyś dostałam uwagę od pewnej osoby z mojej rodziny. Wiem, że nie miała ona na celu mnie uszczypnąć, ale bardziej była spowodowana ogromnym zdziwieniem.

– A to nie wystarczy zrobić zdjęcia raz na urodziny i raz na święta? Po co Ci tyle fotek?

No właśnie nie wystarczy. Tym bardziej, że dla mnie więcej znaczą te naturalne, codzienne wspomnienia, a nie reżyserowane spotkania rodzinne, choć i one mają swój urok! Dlatego uważam, że podjęłam jedną z najlepszych decyzji, jaką mogłam podjąć w temacie uwieczniania dziecięcych wspomnień, choć widzę, że wiele osób tego nie rozumie:

Zamiast zostawiać robienie zdjęć na nieliczne, pompatyczne okazje, ja je robię zdecydowanie częściej!

Chcę, aby za dziesiąt lat moje dzieci mogły pokazać swoim dzieciom i wnukom, że prababcia Madzia dała radę i uwieczniała ich w najbardzej odlotowych i spontanicznych momentach, zamiast bezczynnie stać i udawać, że foty są „be” ;-)

Do podzielenia się z Wami moją metodą zapisywania ulotnych wspomnień i opowiedzenia Wam, jaki jest mój stosunek do gromadzenia zdjęć z tych małych, ale równie ważnych momentów, zaprosiła mnie marka Canon. 

Miłością wielką pokochałam darmową aplikację na telefon Lifecake od Canon (zarówno na Androida jak i iOs), która pozwala mi nie tylko na zapisywanie zdjęć i przypisywanie ich do konkretnych brzdąców i ich momentów w życiu. Ale też nareszcie znalazłam sposób, jak mogę się w łatwy sposób dzielić tymi zdjęciami z moimi mężem, który nie ma konta na żadnym portalu społecznościowym [dziwak, co nie ;-) ], rodzicami i teściami [dla nich portale społecznościowe to abstrakcja], i wszystkimi innymi, którym chce pokazać fotki, jakie robię chłopakom na bieżąco.

 

Najlepsze w tej aplikacji jest to, że nie tylko świetnie działa na telefonach i można współdzielić albumy z innymi, ale jeśli ktoś nie ma smartfona, jak np. mój Teść, to on może sobie tę appkę odpalić na komputerze stacjonarnym i wtedy ogląda wyczyny wnuka na urządzeniu, które zna dobrze, czyli starym, ale jarym komputerze stacjonarnym ;-) Z telefonem, jak to on mówi, raczej się nie polubi ;-)

Czyli Lifecake jest można powiedzieć takim bankiem zdjęć, do którego dostęp mają Ci, którym na to pozwolimy. Co ciekawe! Dziadkowie mogą np. zostawić wnukom serducho pod takim zdjęciem albo komentarz, z którego założę się za 10 lat nasi synowie będą zrywać boki! :-)

Co uważam za świetną opcję – kiedy dorzucę fotę do albumu wszyscy, którym dałam dostęp do niego, dostaną powiadomienie o tym, że czeka na nich nowe zdjęcie. Idealna opcja dla tych, którzy nie korzystają z social mediów, a chcą być ze wszystkim na bieżąco a także chcą, aby zdjęcia nie traciły na jakości podczas zapisu, jak to niestety robią social media.

W czasach, gdy rodziny oddalone są o setki kilometrów od siebie, jak to ma u nas miejsce, to genialne rozwiązania i nareszcie nie mam wyrzutów sumienia, że zapomniałam teściom albo rodzicom wysłać jakieś zdjęcia mailem (za co kiedyś dostawałam delikatny ochrzan :P), bo dostają je ode mnie na bieżąco! Jak np. nasze ostatnie fotki z inauguracji i pierwszego, świadomego kalendarza adwentowego, do którego zapakowałam chłopakom łakocie na każdy dzień ;-)

Aplikację Lifecake za darmo pobierzecie na telefon z Androidem tutaj, a na system iOS appkę Lifecake pobierzecie tutaj.

I duuuża piąteczka dla szalonych matek, które robią więcej niż jedną fotkę rocznie uważając, że telefon nie służy tylko do rozmawiania :P ;-)

Podobne wpisy

12 komentarzy

  • Reply Kamila Ika 08/12/2017 at 20:54

    Jesteś super!! Też mam manię „chwytania” chwil, mój mężul też. Będzie co wspominać :) dzięki tej appki nie znalam

  • Reply Madlen 08/12/2017 at 22:07

    U nas rzadko kiedy jest dzień żebym fotki/fotek nie cykała ?a to dopiero 5 miesięcy za nami ?

  • Reply Aga 08/12/2017 at 22:50

    Skąd ja to znam :) w końcu jest ktoś kto też uwielbia uwiecznić przelotne chwilę swoich maluszków. Ja i Synkowi i córeczce robie zdjęcia pd kiedy się urodzili, minimum jedno dziennie :)

  • Reply Sylwia B. 09/12/2017 at 14:10

    Dzieki Bogu zyjemy w takich czasach ,ze mozemy spokojnie robic te fotki ile chcemy i kiedy chcemy, kiedy moja najstarsza byla malenka nie bylo jeszcze tego typu telefonow ogolnodostepnych.

  • Reply Daria Kmieć-Brądel 09/12/2017 at 14:12

    Mamą jeszcze nie jestem ale już od bardzo dawno robię dużo zdjęć by uwiecznić przelotne chwilę ?? Uwielbiam później wracać do starych zdjęć i je przeglądać ❤

  • Reply Agnieszka Gasparska 10/12/2017 at 01:04

    Ja oprócz robienia zdjęć, wywołuje je w tradycyjnej formie :) Moje dzieci uwielbiają oglądać zdjęcia w albumach :) Z resztą ja też. To dla mnie bardziej trwałe :)

  • Reply Sabina Tasler 10/12/2017 at 15:52

    To ja specjalnie kupiłam nowy telefon z super wypasionym aparatem żeby w sekundę zrobił zdjęcie, żeby nie przegapić żadnych momentów ;) mój syn ma niecałe 3 latka a zdjęć ma już ok 3-4 tysięcy :P więc jestem matką wariatką hi hi … Uwielbiam uwiecznić każdy moment w jego życiu ;) .Jak złapał ślimaka i tuli go i mówi że kocha.. Jak pierwszy bukiecik mi przyniósł itp

  • Reply Moje Urwisy 11/12/2017 at 09:02

    Ja też mam na tym punkcie fioła, a maja piątka ma swoje osobiste albumy i mnóstwo zdjęć. W końcu co nam pozostanie oprócz ulotnych wspomnień, a wszystkiego zapamiętać się nie da. Rodzinka też się czepiała ale im swoje powiedziałam i teraz nie zwracają na to uwagi ..

  • Reply Tiamciak 11/12/2017 at 15:39

    My naszej Laluni robimy zdjecia codziennie i z tych zdjec z kazdego dnia wybieramy jedno i dodajemy do fotoksiazki. Na kazde 4 miesiace przypada jeden taki album. Wspaniala pamiatka i dla nas i dla niej :)
    Mielismy skonczyc po pierwszym roku, ale tak nam to weszlo w nawyk ze pewnie na 18nastke skonczymy :D

  • Reply Dagmara (Sztuka Codzienności) 12/12/2017 at 05:46

    Nie, no to ja już na głowę upadłam. Nie dość że fotografuje jak szalona, to się jeszcze na kurs zapisałam, żeby robić to lepiej ;-) jestem jednak staroświecka i wolę wywołane zdjęcia. No i teraz album pęka w szwach :-D

  • Reply Ania Kor 12/12/2017 at 14:29

    Bardzo podoba mi się Wasz kalendarz adwentowy. W tym roku mamy już inny, ale zdradzisz mi sekret skąd go masz?

Skomentuj Dagmara (Sztuka Codzienności) Anuluj odpowiedź

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.