3 produkty, które ZAWSZE mam w domu, kiedy dzieciom zaczyna się INFEKCJA❗🦠🤒

napisała 05/10/2023 Post sponsorowany, REKLAMA

#współpracareklamowa

Gdy czytam Wasze komentarze na blogu i Facebook’u, to wiem bez dwóch zdań, że infekcje już rozhulały się w przedszkołach i szkołach na dobre. Część z Was nawet dodała, że licząc od września, to Wasze dzieci więcej dni opuściły w przedszkolu i szkole niż faktycznie były na zajęciach. Znam ten temat z autopsji z lat poprzednich i powiem Wam jedno:

coś w tym jest, że dzieci muszą „złapać swoje” w pierwszych latach ćwicząc w ten sposób układ odpornościowy, by później mogły cieszyć się lepszą odpornością.

Jeśli wszystkie parametry zdrowotne Waszych dzieci są w porządku, co roku sprawdzacie poziom wit. D w organizmie i jest w górnych granicach normy, to słowo klucz to teraz jedynie: cierpliwość.

Z czasem dochodzi się do takiej wprawy jak u mam starszych dzieci, że już będziecie miały swoje tzw. „protokoły” postępowania w przypadku infekcji dzieci! :-) Mój mąż zawsze się śmiał, gdy rozpoczynał się katar u któregoś z naszych dzieci, a ja na chwilę znikałam i po chwili przychodziłam z „pudełkiem awaryjnym”, czyli tak zwaną apteczką domową, w której mam absolutnie wszystko to, co sprawdza się u nas od lat. :D Jeśli ktoś czyta mojego bloga od lat, to wie doskonale, że jestem „stała w uczuciach” jeśli chodzi o preparaty dla zdrowia i produkty, które mam w lodówce na wypadek infekcji. :) Skupiam się na składzie produktów, ich działaniu a potwierdzeniem ich działania jest zawsze poprawa zdrowia, którą widzę u moich dzieci.

Przykład z brzegu – nie dalej jak trzy dni temu mój Teodor zaczął się skarżyć, że mu cały czas jest chłodno. W domu ciepło, od trochę porozbierany, ale nie jakoś szczególnie. Zapaliła mi się lampka alarmowa w stylu: „Oho! Czyżby przeziębionko się zaczynało?!”. Mi od razu wtedy podnosi się ciśnienie i włącza tryb” MATKA”. :D Robię szybki zryw do pokoju, w którym trzymam moje „pudełko awaryjne” i działam.

1. Na pierwszy rzut: ciepła herbata malinowa! Do niej obowiązkowo dodaję IMBIR! Och, imbir tak cudownie rozgrzewa!

Jeśli Wasze dzieci nie przepadają za imbirem, to polecam Wam przemycać go powoli i im go więcej w herbacie, tym ociupinkę więcej dawajcie syropu z malin. Ja mam jeszcze ostatnie słoiki domowego soku z malin, który robiłam 2 lata temu. Mam nadzieję, że wystarczą nam do końca sezonu jesienno-zimowego! :-)

Zasługą leczniczego działania imbiru jest jego wybitny skład – zawiera mnóstwo antyoksydantów i związków przeciwzapalnych z grupy polifenoli, takich jak gingerol, szogaol i zingeron. A cudownie rozgrzewa organizm od środka dzięki olejkom eterycznym, jakie zawiera. Jeśli macie wyciskarkę do warzyw i owoców, to warto pokusić się o samodzielne wyciskanie soku z imbiru. Robię tak od dwóch lat i na bieżąco uzupełniam słoiczek świeżym sokiem, który trzymam zamknięty do 7 dni w lodówce. :-)

Oprócz imbiru dodaję również inne „cuda”. :-) Mam w planach nawet wpis na blogu dotyczący naparów, które przygotowuję w domu i pijemy wspólnie z dziećmi. Oprócz imbiru i maliny, cudownie działają również: bez czarny, kwiat dzikiej róży, korzeń pelargonii afrykańskiej.

2. Liść podbiału, kwiat bzu czarnego, kwiat lipy i kora wierzby.

Kiedy u któregoś z moich dzieci pojawia się stan podgorączkowy (czyli temperatura oscyluje wokół 37-37,9) bądź widzę, że dziecko robi się „niewyraźne” (i mam już pierwsze podejrzenia wiadomo jakiej natury), to w ruch idzie: liść podbiału, kwiat bzu czarnego, kwiat lipy i kora wierzby. Najlepiej w jednym preparacie i najlepiej w postaci leku. Tutaj warto sięgnąć po Pyrosal, który zawiera tylko naturalne składniki i nie ma konserwantów. To świetna pomoc w stanach zapalnych i wsparcie organizmu w trakcie gorączki. Ja podaję go 3 razy dziennie, przez cały okres występowania gorączki, a gdy ona opada, to kontynuuję podawanie Pyrosalu jeszcze przez jakiś czas, zazwyczaj 2-4 dni.

Pyrosal przeszedł aż 2 badania kliniczne IV fazy, co oznacza, że potwierdzone zostało nie tylko bezpieczeństwo jego podawania, ale również skuteczność, a to dla mnie jest bardzo ważne szczególnie w sytuacjach, gdy chcę pomóc dziecku jak najskuteczniej i zarazem bezpiecznie.

Naturalne składniki potrafią działać cuda. Kwiat lipy świetnie działa napotnie, pomagając podnieść delikatnie temperaturę ciała. Z kolei np. kwiat bzu czarnego ma tak szerokie spektrum działania, że warto, abyście sami o tym poczytali w wolnej chwili, jeśli jeszcze się z nim nie spotkaliście. Działa m.in. wykrztuśnie, napotnie, pomaga rozrzedzić katar, ma też działanie antywirusowe i wzmacnia błony śluzowe dróg oddechowych.

Pyrosal stosujemy go od wielu lat i to jest element naszej apteczki domowej, który zawsze na początku września sprawdzam, czy jest obecny. Muszę go mieć zawsze na podorędziu, gdy coś „bierze” któreś z moich dzieci, a każda mama potwierdzi, że te symptomy niemalże za każdym razem zaczynają być widoczne wieczorami, gdy apteki pobliskie pozamykane… Klasyk! :-) U moich dzieci takie pierwsze symptomy przeziębienia najczęściej występują wieczorami, w dni w które dzieci mają w szkole basen. Myślę, że takie czasowe ochłodzenie organizmu może osłabiać niektóre osoby i wtedy trzeba szczególnie zadbać o to, by dziecko po takich zajęciach było dobrze wysuszone i odpowiednio ubrane, gdy temperatury na zewnątrz czy w pomieszczeniach nie są „letnie”.

3. Miodunka płucna i szałwia – cudownie działają podczas inhalacji!

Jak wiecie – bardzo mocno stawiam na aromaterapię, o czym wielokrotnie Wam pisałam, i ziołolecznictwo. Zioła stanowią sporą część naszej domowej apteczki wspierającej. Miodunka płucna, szałwia, lipa, tymianek, majeranek, rumianek, babka lancetowata, młode pędy sosny i wiele innych.

Jak tylko widzę, że któreś z moich dzieci zaczyna „kręcić” w nosie, zaczyna się kichanie, to oprócz powyższych pierwszych dwóch punktów, które wdrażam, wyciągam również z szafki nasz inhalator do ziół (to plastikowy pojemnik na gorący napar ziołowy, zakończony takim podwyższeniem, w którym umieszczamy usta i nos) , ale równie dobrze sprawdzi się po prostu garnek z przygotowanym naparem i ręcznik, który narzucimy na głowę, by ta para nie uciekała na wszystkie strony. :-)

W zioła zaopatruję się zawsze przez internet i kupuję je na wagę. Zazwyczaj po 200-250 gramów. Do przykładowego naparu daję: 1 łyżkę miodunki płucnej, 1 łyżkę szałwi, 1 łyżkę tymianku i jedną majeranku. I następnie wdychamy do momentu, w którym para wodna zaczyna być minimalna.

Myślę, że w najbliższych tygodniach wrócę do Was z dokładniejszymi proporcjami naszych naparów do inhalacji. To mieszanki, które tworzę nieprzypadkowo na podstawie działania ziół i dobroczynnych właściwości.

Tymczasem życzę Wam i Waszym smykom duuużo zdrowia! Przetrwany ten sezon infekcyjny! 💪🏻

P.S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu   

Post powstał przy współpracy z Herbapol Wrocław. 

Podobne wpisy

Brak komentarzy

    Odpowiedz

    Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.