Dostałam wiadomość od Ani R., która miota się i ma trudność w podjęciu pewnej decyzji. Ania zapytała mnie, co bym zrobiła na jej miejscu. Ponieważ jednak nie czuję się wystarczająco reprezentacyjną jednostką, która może na podstawie wyłącznie swojego przykładu wyrokować i sugerować drugiej kobiecie, jak bym postąpiła na jej miejscu, postanowiłam Wam zadać to pytanie. Zróbmy małą burzę mózgów i zastanówmy się, co Wy byście zrobiły na miejscu Ani. Bardzo jestem ciekawa, jaką byście podjęły decyzję.
Mail od Ani został przeze mnie skrócony:
„Madziu, poradź mi proszę. Chyba pierwszy raz w życiu naprawdę nie wiem co robić i od miesięcy mam związane ręce. […]
Mamy dwójkę cudownych dzieci. Bystre, wrażliwe i bardzo uczuciowe dzieciaki. Sześcioletnią córkę mam z pierwszego związku a dwuletni synek jest naszym wspólnym dzieckiem. Kochamy ich ponad życie i dlatego mam taką trudność z podjęciem decyzji. […]
Od ponad roku D. ma problem ze znalezieniem pracy. Został zwolniony ze swojego zakładu półtora roku temu. Nasza sytuacja finansowa z miesiąca na miesiąc jest coraz gorsza. D. od roku próbuje rozwinąć swoją firmę, ale co chwilę rzucane nam są kłody pod nogi. Ukradziono nam samochód, który był narzędziem jego pracy, D. pół roku temu złamał nogę. Mogłabym tak wymieniać bez końca, ale nie w tym rzecz. Ze względu na moją niepełnosprawność mam duże problemy ze znalezieniem pracy w moim miasteczku i jest mi ciężko dokładać się do domowego budżetu. Trochę szyję, trochę robię bukietów, ale to wszystko to kropla w morzu wydatków. […]
Rok temu dobry znajomy zaproponował D. pracę w Holandii. On prowadzi tam firmę budowlaną i szuka pracowników. Zapewnia dobre warunki finansowe, ubezpieczenie. Wszystko legalne. Od roku się cały czas wahamy. D. już dawno bym pojechał, bo powiedział, że nareszcie byśmy się odbili od dna a jeśli wszystko by poszło zgodnie z planem, to po roku by nas do siebie ściągnął. Ja z kolei boję się sama zostać z dziećmi w Polsce. On miałby pracować dwa miesiące w Holandii i miałby zjeżdżać na tydzień-dwa do kraju. I tak cały czas. […]
Boję się, że rodzina nam się rozwali. W tym roku nie dałabym rady od razu z nim tam być ze względu na moją chorą mamę, którą muszę się opiekować po zawale. Dopiero za jakiś rok brat przejąłby opiekę nad nią, bo wraca na stałe do kraju. […]
Co robić, Szczęśliwa? Mamy postawić wszystko na jedną kartę? A co jeśli ta nasza rodzina się rozpieprzy przez ten pierwszy rok? Dzieci nie będą widziały taty a ja nie będę miała wsparcia męża? […]
Wczoraj D. wieczorem posadził mnie przy stole. Przez chwilę milczał i w końcu znowu to z siebie wydusił. Zapytał, czy zgodzę się w końcu na to, żeby pojechał do Holandii żeby nas ratować. A ja się poryczałam bez słowa, bo na myśl o rozłące mnie paraliżuje […]
Co Ty byś zrobiła na naszym miejscu? […]
A co Wy byście zrobiły na miejscu Ani? Jakie są Wasze doświadczenia w temacie związków na odległość i pracy za granicą? A może nie macie doświadczenia, jednak wiecie, co byście zrobiły w tej sytuacji?
Co ja bym zrobiła? Anula, kochana! Ja bym ratowała rodzinę! Rok rozłąki to nie wieczność. Żyć z czegoś trzeba. Wegetacja i ciągłe problemy, o których napisałaś, trwają już u Was długo. Oszczędności stopniały do zera. Warto by było podjąć poważniejsze kroki. Rok czasu – dasz radę! Nie będzie łatwo, ale to spokojnie da się ogarnąć. Nauczysz się organizacji, ekwilibrystyki i przekonasz się, jak wiele jesteś w stanie zrobić sama. To da Ci wewnętrzną siłę! A po roku rozłąki z silnym postanowieniem przeprowadzasz się z dziećmi do D. i … żyjecie już razem! :-) Z perspektywy czasu wiem, że wszystko da się przetrwać, jeśli nie mamy innego wyjścia.
A miłość, wierność i cierpliwość zwycięży wszystko! Naprawdę :-) Uściski!
P. S. Jeśli udało się Wam zobaczyć dzisiejszy post, zostawcie po sobie ślad na Facebooku czy w komentarzu ❤ Dziękuję! :*
42 komentarze
Ja podpisuję się pod komentarzem na koncu. Myślę Tak samo jak W przedostatnim akapicie.
Warto spróbować takiego rozwiązania, mam męża wojskowego i w ciągu roku nie ma go ok 5-6 miesięcy, a na codzien jest poza domem od 4.30 do 18… Początki rozstania są trudne, ale z czasem napewno uda się ułożyć wszystko tak aby móc normalnie funkcjonować… Zawsze w momencie gdy oboje stwierdzą że taka rozłąka nie dla nich mąż Ani może wrócić do domu, ale myślę że pół roku mogli by dać sobie na próbę… A wiem że takie rozłąki często bardziej wzmacniają związek niż go rozwalić. A żeby dzieci mocno nie tęskniły zostaje Skype i telefon
Jeśli wiesz, że wasza miłość jest prawdziwa i wszystko przetrwa, ufasz mu to puść męża. Zwłaszcza, że piszesz, że sytuacja finansowa z miesiąca na miesiąc jest coraz gorsza. Życie jest drogie, zakupy, dzieci macie. Czas szybko leci, dasz radę a potem będziecie razem. Mój mąż pracuje zagranicą i przyjeżdża co 4 mies na 2 tygodnie bo tylko tyle ma urlopu. Ja z 3 dzieci w Polsce. Da się.
Mogę podzielić się swoim doświadczeniem. Nie mieliśmy wtedy jeszczecdziecka, ale za to poważne problemy finansowe. Ja, bez pracy, zdecydowałam się na wyjazd do Holandii na parę miesięcy. Mąż pracował i dołączył dopiero po pół roku. Do dziś drżę na wspomnienie tego strachu, gdy wsiadałam do busa. Fakt, było ciężko, przepłakane noce, ściśnięte gardło podczas rozmów przez telefon. Ale przetrwaliśmy. Bo wiedzieliśmy że się kochamy, że to tylko przejściowe. Po tym doświadczeniu wiem, że przetrwamy wszystko. Staliśmy się silniejsi, pewniejsi swoich uczuć.
Mam znajomych którzy się na to zdecydowali kontrakt na 3 lata nie ma go 2 miesiące wraca na tydzień. Zdecydowali się żeby kupić mieszkanie jest ciężko ale jak sami przyznają nie mieli wyjścia wynajmowali mieszkanie trzecie dziecko pojawiło się na świeci i zdecydowali się. W marcu koniec kontraktu i juz zostaje w kraju bo będzie miał pracę. To zależy od ludzi oni maja jasny cel mieszkanie i bezpieczeństwo dla nich i dzieci . Ale to decyzja każdego z osobna i musi być wspólna.
Cóż… ja bym spróbowała.
Jesteście silnie związani, co daje duże cierpienie z rozłąki, ale też informuje, że rozstanie nie pogłębi jakiegoś istniejącego rozpadu.
Pół roku to nie tak dużo, a Holandia nie Stany – w sumie teraz nie liczy się realna odległość, ale czas, jaki poświęcamy na dotarcie. Ostatnio z Katowic do Ustki jechałam 16 godzin … a do Londynu w sumie dotarłam w 3.
Jest internet, można rozmawiać przez telefon, nie będziesz się czuła zupełnie sama.
Problemem jest to, że jesteś niepełnosprawna i możesz się obawiać jak sobie sama dasz radę. Dużo masz…siebie, dzieci, mamę… Może jest ktoś, kto mógłby Cie wspomóc w najbardziej potrzebnej chwili – przyjaciółka z mężem, sąsiadka?
Jesteś bardzo silna – dasz radę, choć pewnie bardzo się boisz. Każdy się boi takiej zmiany, ale wierzę, że tak silna rodzina, jak Wasza wyjdzie silniejsza i szczęśliwsza.
Mojego męża w ciągu ostatnich trzech lat gdyby pozbierać święta i jakieś tam weekendy widziałam może z miesiąc. Mój M. pracuje jako kierownik projektu na budowach, praca dla niego jest najważniejsza, była ważniejsza niż moje problemy w ciąży (zagrożona, mnóstwo wizyt w szpitalu i takie tam perypetie); ważniejsza niż poród, bo przecież sama sobie poradzę; ważniejsza niż moje zdrowie po porodzie nie mogłam ruszać nogami przez kilka tygodni. Jednym słowem mój M. poświęcił dla pracy rodzinę, od kilku tygodni zastanawiam się gdzie mam się wyprowadzić, mam dosyć takiego życia.
Przykro mi bardzo …
Nie zgadzam się, że takie wyjazdy umacniają … Tak, jeśli przetrwa się to, to może związek się umocni. Jednak wszystko zależy, z czym zostaje partner(ka) … Z czasem można mieć dość takiego życia … Też mam dość, bo czasu nic nam nie zwróci … Wyjazd mojego męża miał(ma) miejsce w bardzo trudnym momencie dla całej rodziny … Nigdy już nie będzie jak przed wyjazdem. Zapewne wiele zależy od tego, czy obie strony podobnie akceptują zaistniałą sytuację … Mam od początku świadomość, że dla mnie jest to trudniejsze niż dla męża … Wiem też, jakie są jego powody, argumenty i że to dla rodziny …
Współczuję bardzo i trzymam kciuki za porozumienie, bądź conajmniej dobrą przyszłość Pani, Oluśka ?
Ja z mężem żyjemy tak od 5 lat. Nie mamy dzieci. On jest za granicą 3-4 tygodnie, potem wraca do Polski na 1-2 tygodnie. Do wszystkiego da sie przyzwyczaić, nie jest łatwo, takie związki nie są dla każdego ale jeśli masz cel, wiesz po co to robisz, wiesz że to na chwilę to warto. Poza tym, cudownie jest jak wraca!! Przez ostanie 5 lat ja stalam sie samodzielna, zdecydowana, ogarniam wszystko i na wszystkim siłą rzeczy sie znam – samochody, pralki. Jako.kobieta czuję sie znacznie lepiej. Ja bym w to szła, rok to nie wieczność a jak pozwoli wyjść na prostą i spędzać czas nie.martwic się i długi to zdecydowanie dobra opcja. ;)
Kurczę to nabyłaś wiele fajnych umiejętności i cech
Ja mieszkam teraz z mężem w Austrii ale budujemy dom w Polsce bi nie wyobrażamy sobie zostać tu na stałe, chcemy żeby nasze dziecko wychowywało się z dziadkami i prawdopodobnie ja zjade do Polski a mąż będzie do nas dojezdzal co 3 tygodnie. Wiem że damy radę, ja już kilkakrotnie jechalam na dłużej z synem do Polski a mąż zostawal i nie było tragedii. Mamy sąsiada który prowadzi firmę w Austrii i jest tu od poniedziałku do piątku a co weekend zjeżdża do Polski a z racji tego że pochodzimy z Podkarpacia to ma do pokonania ok 800km a w Polsce ma żonę i 4 synów. Nie będę udawać że zostać samej to bulka z masłem jednak wszystko jest do przejścia, moim zdaniem warto spróbować. Życzę Ani powodzenia by wszystko im się poukładalo
Mój P. pojechał do pracy do Niemiec jeszcze przed naszym ślubem. Teraz mamy już dwóch rozrabiaków Karola(3 lata) i Olafa (7,5 miesiąca). Mieszkam u teściów i często nie jest kolorowo… ale pociesza mnie myśl, że już niedługo wprowadzę się do NASZEGO nowego domu, który budujemy tylko dzięki temu, że P. pracuje za granicą. Jak wyjeżdża, to nie ma go od 2 do 5 tygodni. Nie zawsze ma dostęp do Internetu, ponieważ jeździ po całych Niemczech. A czasami trudno porozmawiać przez telefon bo brak zasięgu i P.musi jechać kilometr lub dalej, od hotelu, żeby choć zamienić kilka słów- a to po całym dniu na budowie(do 8 lub 9) i jeszcze musi ugotować sobie obiad, umyć się i wyspać, a od 6 znowu praca. Nie jest łatwo. Czasami bardzo ciężko- szczególnie jak chłopcy są chorzy… Ale jakoś daję sobie radę. Muszę. A P. jak przyjeżdża to całymi dniami buduje nasz dom i tak jakby dalej go nie ma… Ale stara się mi pomagać jak może- pomyje gary, odkurzy, zajmie się chłopcami, da mi odetchnąć. Tylko kiedy On odpocznie? to mnie martwi. ale kochamy się i żyjemy budową, bo później to mój P. wraca do Polski, bo ma już dość.
Odkąd jestem z moim mężem to co rok wyjeżdża na 3 miesiące w roku. 6 lat jesteśmy razem z tego 3 małżeństwem. Mamy 2 letnią córeczkę. W zeszłym roku kupiliśmy dom do remontu za oszczędności. Żeby teraz móc coś w nim zrobić mąż wyjeżdża nadal. Jest Skype, telefony. Dacie radę przeżyć:) Wiadomo-są dni że rzuciło by się wszystko i pojechało byle być razem ale wszystko da się przeżyć o ile obydwoje tego chcecie i macie takie same priorytety.
Ja póki co zrobiłam prawo jazdy, aktualnie zaczynam prowadzić prace budowlane w naszym domu i remont w domu rodziców.
Rodzina pomoże a wy odbijecie się od długów. Ja bym ryzykowała :)
Jestem w podobnej sytuacji z tym że my z mężem żyjemy już tak dwa lata. Ja jestem osobą niepełnosprawną i też mam problem z znalezieniem pracy więc takie rozwiązanie było dla nas jedynym żeby żyć z jednej pensji i odłożyć coś na keedyt. Nie jest łatwo tym bardziej że mamy dwuletnie dziecko. Mąż przyjeżdża średnio co 2-3 miesiące głównie na około tydzień ale zdarza się że są to 4 a nawet 6 tygodni. Wiem że będzie tak jeszcze przez ok 5 lat ale świadomość tego że odkładamy na naszą przyszłość jakoś nam pomaga. Wiem że jak wróci do Polski to będzie już z nami na 100%. Jest ciężko ale pomaga nam Skype i codzienne rozmowy o wszystkim i o niczym. Dziecko jest bardzo przywiązane do taty i zawsze cieszy się na jego widok nawet przez Skype. Jeżeli rodzina się kocha to nawet taka rozłąka jej nie zniszczy. Pozwól mu jechać i jedź do niego skoro ma być wam lepiej. Mój mąż zawsze mi powtarza że jak przetrwamy tą rozłąkę to później już przetrawmy wszystko ☺
Droga Aniu, pół mojej rodziny to związku, w których facet wyjechał do pracy za granice lub jeździ tirem i… wszystkie te związku są szczęśliwe. Przyznaję, że dzieciaki tęsknią i wolałby mieć swoich tatusiów na miejscu i to jest jedyny problem w małżeństwach moich kuzynem.
Kochana my kobiety jesteśmy silne i zawsze dajemy sobie radę! Jeśli będziesz to sobie powtarzać to będzie łatwiej: )
Rok w skali całego życia to niewiele i jeżeli postawicie sobie twardy warunek, że albo wy jedziecie do niego albo on wraca to wszystko na pewno się ułoży!
Życzę powodzenia!
Problemy finansowe są o wiele gorsze. Żal, rozgoryczenie, złość i bezsilność…a na końcu rozstanie. To że mąż chce dać Wam szansę i ratować Wasze wspólne życie jest pełne podziwu. Jemu też nie będzie „lekko, łatwo i przyjemnie”. Trzeba wziąć się w garść, zacisnąć zęby i po prostu przetrwać. Organizacja dnia jest przy tym istotna ale wszystko napewno będzie dobrze. Napiszę po młodzieżowemu że trzeba”pochytać” sobie wszystko i wszystko będzie ok. Powodzenia i pozdrawiam:-)
Ja uważam, że powinni spróbować. Takie rozstania tylko wzmacniają. Mojego Męża też nie ma bardzo często w domu. Jest kierowcą ciężarówki więc tydzień, dwa w trasie, potem dzień, dwa w domu. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ja stałam się bardziej samodzielna i wiem, że taka jest jego praca. Na pewno będzie na początku ciężko ale dla Rodziny wszystko.
Powinna mu pozwolić wyjechać. Od 2 tygodni mój mąż podjął pracę za granicą. Jest mi ciężko bo to początki a wcześniej był cały czas z nami. Dzieci tęsknią i ja też, ale musimy dac rade i mężowi to samo powtarzam. Rok albo dwa i staniemy na nogi finansowo i wróci do nas. Jednak wiem że to trudna decyzja, ale są telefony, jest internet i to dużo pomaga. Niestety brak kasy to też ciężka sprawa i przez to tworzą się w rodzinie problemy i klotnie, a rozłąka jest do wytrzymania,tym bardziej że planuje do niego dojechać.
Myślę, że sytuacja w jakiej się znalazła Ania jest naprawdę bardzo trudna i szczerze jej współczuję. Jednak uważam, że życie które teraz prowadzą, te wszystkie porażki, koniec końców doprowadzi do tego, że rodzina się rozpadnie. W końcu zaczną się wspólne pretensje, wypominanie, itd. Moim zdaniem Ania powinna pozwolnić D. wyjechać do Holandii. W końcu jak sama zauważyła co dwa miesiące miałby zjżdżać i to na dwa tygodnie, a to przecież wcale nie oznacza rozłąki na cały rok. Rozumiem, że się boi. Będzie nie raz ciężko, nie raz będzie miała dosyć, ale jak każda babka jest silną kobietą i uważam, że na pewno sobie poradzi. Pozwól Aniu swojemu mężczyźnie o Was zadbać, pomóc Waszej rodzinie. Trzymam za Was kciuki!
Witam. U nas taka sytuacja ze maz od 3 miesiecy pracuje teraz w delegacji tak jest co roku ze wiemy ze czeka nas dluzsza rozlaka tyle ze nigdy nie wiadomo kiedy to bedzie i na jak dlugo teraz jest juz 3 miesiace i konca pracy takiej nie widac maz przyjezdza zazwyczaj w piatek w nocy albo sobote w poludnie i jedzie juz w niedziele w nocy ? ale coz lepiej wcale nie jest jak jest na miejscu bo pracuje po 12 godz plus dojazdy czyli nie ma go okolo 14 godz wraca miedzy 19-20 i idzie spac kolo 22 czyli z meza duzego pozytku nie ma nawet gdy jest w domu dodam ze mamy syna i obecnie jestem w 17 tyg ciazy ale cos za cos albo zyjemy tak albo nie starcza na godne zycie . Taka opcja pracy za granica nie jest zla to jest do wytrzymania sa tel mozecie sie widziec na skype codziennie wiadomo ze nie jest lekko ale czas szybko leci warto sie poswiecic i sprobowac wrocic zawsze szybciej moze gdyby bylo tak zle
Widzę, że jestem w mniejszości;-) w naszym przypadku związek na odległość nie wchodzi w rachubę. Nie wiem może miesiąc maksymalnie bym wytrzymała. Rok niby nie wieczność, ale jednak wcale nie tak krótko. Zastanowiłabym się na Pani miejscu czy przynajmiej za 3 miesiące nie mogłaby Pani dołączyć do męża. Niestety ustalenia, że to tylko na rok jest mi bardzo znane jest w moim otoczeniu dużo jest takich małżeństw. Z roku z robiły się lata. Pisanie, że prawdziwa miłość przetrwa jest trochę jak dla mnie śmieszne. Związek przetrwa gdy ludzie dbają o siebie interesują i mimo wszystko, że mamy skype itd to nie zawsze jest to usłane różami. Faceci zagranicą mają też załamania, że daleko od rodziny, że tęsknią, że nie zawsze wszystko układa się po ich myśli. Nikt za was decyzji nie podejmie. Bardziej bym się martwiła czy jeśli podejmiecie decyzję o wyjeździe czy napewno jest to na dany okres czy apetyt nie zacznie rosnąć w miarę jedzenia. Pisanie, że związek nabiera pikanterii na odległości niestety nie jest 100 % prawdą wiele małżeństw się rozluźnia. Rozmowa przez skype nie zastąpi przytulania czy bycia ojca w życiu dzieci. Jednak to jest moje zdanie i ja to tak widzę. Każdy mimo wszystko ma prawo do podejmowania swoich decyzji a czasami z biegiem czasu człowiek dochodzi czy to była słuszna decyzja. Pozdrawiam
Popatrz na to z innej strony , samą swoją obecnością dzieci nie nakarmią
Zgadzam się.
Oczywiście, że nie jednak opisałam swoje odczucia i moje zdanie i dla mnie rok czasu to bardzo dużo. Z resztą z mężem mieliśmy też kryzys finansowy i propozycji o wyjeździe były kuszące. Decyzja była jednoznaczna albo jedziemy razem albo nikt. I mimo wszystko sytuacja nam się zdecydowanie poprawiła i nigdzie nie wyjechaliśmy. Nie żałujemy swojej decyzji. Decyzja mimo wszystko należy do wyżej opisanej rodziny.
Kochana! Tez jestem z niepelnosprawnoscia stopien 2
Mamy dziecko 2 letnie, ktore jezdzi co tydzien na wizyty do osrodka wczesnej interwencji miala problemy z asymetria kregoslupa
Nie mam prawka jezdze komunikacja
Maz moj mimo iz jest na miejscu pracuje na 2 etaty bo ja zajmuje sie dzieckiem
Wychodzi o 4:30 wraca o 20:00
I nie ma swiat wolnych ani weekendo
W miesiacu ma max 3 dni wolne
I szczerze tak jakby go nie bylo jak na delegacjach
Ja spie z mala ma zaburzenia integracji sensorycznej i wymaga mega opieki
I daje rade jest ciezko wiadomo ale da sie wszystko ulozyc
Na spokojnie
Jak dzis nie posprzatam to zrobie to jutro i przestalam chciec byc perfekcyjna bo sie nie da
Ja bym pozwolila mu jechac
Pomoze to Wam i finansowo i zatesknicie za soba i moim zdaniem umocni to Was!
Wszystkiego dobrego Ci zycze!
Moj mąż pracuje w Niemczech. Mamy 2 corki. Zuza 13 msc Hania 3,5 roku. To trudne sie rozstawać… Oboje odliczamy dni do powrotów. Jest ciężko. Ale żebyśmy mogli zyc tu w Polsce „na poziomie” musi wyjeżdżać. W okolicy ktorej mieszkamy jest praca slabo platna. Wystarczyloby na wynajem i rachunki… W przyszlym roku jade z corkami za mężem. Wyprowadzamy sie do Hamburga;)
Nie będę się rozpisywać , miłość przetrwa wszystko , a powiedzenie „co nas nie zabije to nas wzmocni” tym bardziej tyczy się miłości .. dzieciaki są na tyle małe ze szybko przywykną do nowej sytuacji , a Ty w natłoku obowiązków nawet nie zauważysz kiedy zleci ten rok .. także śmiało parkuj mężowi walizki i zaznaczaj w kalendarzu dzień waszego wyjazdu do niego :)
Ja jednak puściłabym Męża/partnera do Holandii. A czy nie jest Wam ciężko psychicznie bez funduszy? To też są czasami kłótnie i wieczne kompromisy. Tak też związek może się rozpaść. Będzie Wam lżej na sercu. Pytając o zdanie już udowodnił, że Cię kocha i jesteś dla niego ważna. Ja np. nikogo nie mam i też czasami jest mi smutno ale przecież nie rozpaczam i nie zamykam się w domu na klucz. Co prawda nie mam dzieci. Jednak jest mi smutno.
Mój mąż jeździ na sezony do Holandii. Zanim przyszedł na świat nasz syn to jeździliśmy razem.Jak jedzie w styczniu to wraca zawsze na Wielkanoc i drugi raz jak jedzie to przeważnie lipiec jego połowa,albo koniec i wraca koniec września bądź początek października. Żyjemy na jakimś poziomie,remontujemy,możemy sobie pozwolić na godne życie bez wyrzeczeń.Często rozmawiamy itp. Chciała bym przenieść się tam,ale mąż nie chce zostawić domu… :(
Mój mąż wyjechał do Niemiec jak zaszłam w ciążę, miał nagrany wyjazd jak jeszcze nie wiedzieliśmy ze będzie dzidzius.Także zostałam sama w ciąży, która znosił fatalnie, na początku przyjeżdżał rzadko i na krótko. Minęły 4 lata i lada dzień będziemy mieli drugiego maluszka a mąż nadal pracuje zagranicą. Także, miłość wszystko zniesie…..jest ciężko ale mimo tych kilometrów wiem ze jesteśmy rodzina i się kochamy. Wszystko można wytrzymać. Dlatego myślę, że warto spróbować, taka rozlaki nie zawsze niszczy związek, czasami wręcz odwrotnie. Powodzenia
Jest to pewne ryzyko. Mam w sąsiedztwie takie małżeństwo które tak żyje od kilkunastu lat. Dla mnie to nie rodzina, żyją na odległość, widzą sią co kilka tygodni na kilka dni. Rozumiem, żeby się odbić, spłacić długi – jest to rozwiązanie, ale żeby nie przesadzać.
Byłam w takiej sytuacji, że także myśleliśmy o długiej rozłące związanej z wyjazdem. Jeżeli nie ma wyjścia to trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Teraz mąż też na wyjazdach ale wraca co weekend lub dwa. Dacie radę, później już będzie tylko lepiej. Powodzenia.
Mój mąż też pracował za granicą a ja byłam z dziećmi w Polsce. Było trudno ale daliśmy radę i dzięki temu dziś mamy swoje mieszkanie. Jeśli sie chce to można.
W pierwszej ciąży maz wyjechał do Holandii podreperować nasz budżet. Zostałam sama z rosnącym brzuchem i strachem co zrobię jak mi sie cos stanie czy sama zdążę zadzwonić na pomoc. Wracał co dwa miesiące na jeden weekend a w sumie to na 24h. Daliśmy radę. Przetrwaliśmy choć było ciężko. Znajomi natomiast w Polsce sie rozstali ale jak on wyjechał i co jakiś czas wracał o odwiedzał dzieci to sie zeszli. Po 3 latach osobno i rozwodzie ponownie sie zeszli. Przenieśli sie do Holandi wzięli ślub i żyją szczęśliwie. U nich pierwsze rozstanie nie wynikało z odległości ale z innych prywatnych problemów. Uwierz w siebie. Co dwa miesiące będziesz miała go na tydzień lub więcej ja mialam tylko 48h i niepewność czy zdąży wrócić na poród. Nie zapomnę nigdy jak w nocy w 7 miesiącu dostałam silnego bolo w boku. Noc, panika co sie dzieje, samotność, ledwo zeszłam do taksowki ktora mnie zawiozła na pomoc a do domu wracałam piechota, o 3 w nocy, bo żadnej taksówki nie mogłam złapać
Mój mąż wyjeżdża od ponad dwóch lat pierwszy raz pojechał jak byłam w ciąży z córką córka ma dwa lata a synek 3 miesiące i jestem sama z dziecmi.Maz pracuje w Szwecji 5 tyg tam tydz rzadko 2 tutaj i dajemy rade ale codziennie rozmawiamy przez skypa wiem że to nie to samo ale zawsze cos.Dacie rade trzeba w to mocno wierzyć.Pozdrawiam
Mój jest aktualnie na półrocznej misji w Kuwejcie… ?lekko nie mam przy dwóch brzdącach-jeden ma 2 i 8 miesiecy a drugi 15 miesięcy. Kupiliśmy dom od dewelopera(na kredyt) dlatego po wielu dyskusjach zdecydowaliśmy wspólnie że wyjedzie dorobić. Także kochana czasami trzeba dokonać trudnych wyborów ale zawsze wspólnie. Pozdrawiam
Ta…. wiem ze to niezbyt miłe ale uważam że znudziło mu sie małżeństwo i chce się wyrwać od żony i dzieci.. albo się nie wyszalał i teraz chce. Uważam że albo wszyscy razem albo wcale. Znam wiele małżeństw które zakończyły się przez taki wyjazd rozwodem. Wiem też że kilka przetrwało ale słyszałam że dochodziło do licznych zdrad zarówno z jednej jak i drugiej strony. Małżeństwo powinno być razem albo od razu weźcie rozwód bo w czystości (głównie mężczyźni) bez opieki i pomocy (kobiety), za długo nie wytrzymają. Większość kobiet nigdy się nie dowiaduje że mąż ma kochankę i udają że jest super. Radzę przemyśleć wszystko. W Polsce za mniejsze pieniądze ale też da się żyć jak się chce a przede wszystkim razem.
Mysle, ze jednak nie wiesz o czym piszesz….
spakowac siebie i dzieci i jechac z mezem!!!!!!! ja tak zrobilam , gdy wyjezdzalismy byla 2 malych dzieci, teraz juz jest 4 dzieci……i narazie nie myslymi o powrocie do kraju, chociaz teskno jest troche, ale przynajmniej nie mamy rozlaki ze soba i dziecmi….
Byliśmy w podobnej sytuacji…ja na studiach, z rentą po rodzicach, mój chłopak na stażu za 800zl. Zaszłam w nieplanowaną ciążę, nasza córeczka urodziła się chora. Z braku perspektyw zdecydowaliśmy się na to że on wyjedzie do pracy. Wyjeżdżał łącznie dwa lata, było bardzo ciężko ale w międzyczasie skończyłam studia i zaczęłam zarabiać w zawodzie, bez jego pomocy musiałam zacząć jeździć autem i wyrobiłam się! Dużo cierpieliśmy, każdy wyjazd był opłakiwany, ale w końcu się ułożyło i znalazł pracę w Polsce i wzięliśmy ślub. Jesteśmy razem już 7 lat i bardzo go kocham? jeśli mogę coś doradzić to niech jedzie, ale staraj się jak najszybciej do niego dołączyć, jeśli wyjedzie i zerwie kontakt to znaczy że nigdy Cię nie kochał. Bądź odważna!
Bylismy w podobnej sytuacji…. Maz od dluzszego czasu zastanawial sie nad wyjazdem, az w koncu klamka zapadla.. Wyjechal 2 miesiace po slubie, kiedy nasze dziecko mialo 9 miesiecy. Nie bylo Go 3 miesiace. Potem zmienil prace ze Szwecji na Danie. W sumie nie bylo Go 2 lata.. W tym czasie zaszlam w druga ciaze odchowalam 2 dziecko i maz wrocil do nas juz na stale w lipcu tego roku.
Codziennie rozmawialismy przez tel i poprzez komunikatory zeby sie widziec i zeby mogl widziec dzieci. Latwo nie bylo,ale dalam, dalismy rade. I nie zgadzam sie z twierdzeniem, ze od razu musi dochodzic do zdrad. Zalezy od czlowieka….. Zanim bylam w takiej sytuacji,gdzie po prostu zostalismy doatawieni do muru i wyjscia nie bylo tez myslalam, ze jesli wyjazd to albo wszyscy albo wcale. Zycie niestety pisze rozne scenariusze. Rok to nie duzo, dasz rade! Gorzej byloby, gdyby nie bylo skad wziac pomocy. A nie oszukujmy sie zycie w tych czasach w dodatku z dziecmi duzo kosztuje…..
Ja powiem tak, znam wiele rodzin które funkcjonują takim systemem – 2 miesiące z granicą, 2 tygodnie w Polsce. Więc teoretycznie nie będzie sytuacji, że przez rok czasu się nie będziecie widzieć! Dwa tygodnie 24h na dobę to wcale nie tak mało ;). Więc wydaje mi się, że trzeba zaryzykować, zwłaszcza, że jak czytam macie ciężką sytuację materialną. a tak jak pisze Szczęśliva, rok czasu to nie znowu taki długi okres, wzmocni tylko Waszą rodzinę, bo potem znowu będziecie razem. Ja tam bym zaryzykowała, dla dobra rodziny i lepszego jutra! Trzymam za Was kciuki!