Co jakiś czas odkąd pokazuję Wam moją „przemianę” na Facebooku i Instagramie (zachęcam Was do zaobserwowania mnie na Instagramie, gdyż on aż tak nie ogranicza zasięgów moich postów jak Facebook i tam będziecie widzieć prawdopodobnie wszystko, co publikuję, a nie tylko 10% jak na Facebooku ostatnimi czasy) pojawiają się pytania momentami przeradzające się w „zarzuty” typu:
„Jakim niby cudem tyle schudłaś?!”
albo
„Jak pokażesz swoje zdjęcia przed, to lepiej będzie porównać”.
To są zazwyczaj komentarze od przypadkowych obserwatorów, którzy chyba nawet niespecjalnie oczekują ode mnie jakiejkolwiek konkretnej i merytorycznej odpowiedzi, tylko puszczają pytanie w eter mając prawdopodobnie na celu podważyć wiarygodność tego, co pokazuję. :-)
Powiem tak – ja też jestem pod wrażeniem tego, że to co sobie zaplanowałam pod koniec sierpnia 2024 roku udało mi się „dowieźć”, a mówiąc mniej potocznie: „osiągnąć” rok później. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu nie patrząc na boki, tylko przed siebie, zgodnie z nabytą (a właściwie to „nabywaną”) na studiach dietetycznych wiedzą parłam do przodu.
I jestem tutaj, gdzie jestem. A powiem Wam, że jestem w naprawdę dobrym i ważnym dla mnie miejscu i to nie dlatego, jak niektórzy mogliby insynuować, że wchodzę w rozmiar 38, a dlatego, że:
- wchodzę na 3 piętro bez najmniejszej zadyszki
- jestem w stanie grać z dziećmi w koszykówkę przez bitą godzinę i to one padają a nie ja ;-)
- nie mam problemu, aby podbiec do autobusu i wskakuję do niego „niczym kózka”, jak to określił niedawno mój znajomy
- pożegnałam jakiekolwiek infekcje (w tym te intymne)
- nie miałam zapalenia zatok od roku a wcześniej miewałam je średnio raz na dwa miesiące
- moje libido (p̶r̶z̶e̶p̶r̶a̶s̶z̶a̶m̶ ̶z̶a̶ ̶o̶t̶w̶a̶r̶t̶o̶ś̶ć̶,̶ ̶a̶l̶e̶ ̶ to też kwestia, która jest istotna) poszybowało w górę – i jak zasugerowała w komentarzu Czytelniczka Marta – koryguję ten fragment i nie mam zamiaru przepraszać za poruszanie kwestii seksualności – mamy wszakże 2025 rok! ;-)
- moje samopoczucie poszybowało w górę
- moje wyniki badań są wzorowe
- …..
I naprawdę mogłabym wymieniać bez końca, jakie korzyści przyniosła moja redukcja masy ciała. Zmiana BMI z ponad 33,1 na poniżej 22.0 w ciągu roku to coś spektakularnego pod kątem poprawy zdrowia i ja już teraz wiem, że jest to proces, który naprawdę można rozsądnie zaplanować, wdrożyć w życie a następnie uznać za osiągnięty, ALE z gwiazdką „*” że będzie już kontynuowany całe życie. Bo to o to chodzi w tych zmianach, by nie były tylko tymczasowym sukcesem, a … planem na całe życie, który przynosi wymierne efekty i …radość!
I kiedy ktoś zadaje mi pytanie zaczynające się od „Jakim cudem tyle schudłaś?!”, to ja powiem jedno:
Tutaj nie było ŻADNEGO CUDU. Ta zmiana była odpowiednio przeze mnie zaplanowana, następnie wdrażana i adaptowana pod zmiany zachodzące z tygodnia na tydzień i miesiąca na miesiąc. Może to zabrzmieć nieskromnie, ale chcę napisać ważną dla mnie rzecz:
Jestem wdzięczna samej sobie, że w lipcu 2023 roku zdecydowałam się, by aplikować na studia na kierunku Dietetyka i wytrwałam w tym moim postanowieniu, bo po drugim roku studiów już wiem, że to była najlepsza decyzja, by pomóc samej samej, a następnie by móc w niedalekiej przyszłości pomagać również innym.
Jest takie szumne twierdzenie: CHCIEĆ ZNACZY MÓC, i ja się z nim zgadzam, ale tylko w części – bo chcieć znaczy móc, ale tylko jeśli mamy odpowiednie wsparcie obok, czy to właściwego specjalisty, czy to w postaci zdobytej wiedzy i sprzyjającego nam otoczenia, które trzeba sobie samodzielnie zorganizować.
Nie chcę nawet liczyć, ile razy w ostatnich 5 latach podchodziłam do redukcji masy ciała. Tych nieudanych prób były dziesiątki i kończyły się fiaskiem średnio po 1 miesiącu… a pod dwóch miesiącach wracałam do poprzedniej masy ciała i to z solidną nawiązką i brakiem nadziei na poprawę. Za każdym razem traciłam nadzieję i zastanawiałam się, czy ja kiedykolwiek jeszcze będę po tej „zdrowej” stronie mocy, z prawidłowym BMI, radością w trakcie jedzenia…
Gdy zaczęłam kilka tygodni temu tworzyć szkice serii postów na temat mojej redukcji masy ciała, a następnie rekompozycji ciała (bo właśnie w takim procesie jestem aktualnie), to zorientowałam się, że taka seria postów nie ma racji bytu, bo by zaplanować to zgodnie z etyką zawodu, który niebawem będę miała „w ręku” a właściwie to „w głowie” przede wszystkim, to musi to być kompleksowa publikacja, która nie liźnie temat po wierzchu i to w kawałeczkach w rozbitych postach blogowych, a wprowadzi chętne osoby w proces KOMPLEKSOWO, ODPOWIEDZIALNIE i zgodnie z najnowszą wiedzą.
Cieszę się, że mogę powiedzieć jedno:
już niebawem, mam nadzieję, że na początku najbliższego kwartału będę mogła podzielić się z Wami e-bookiem, w którym opowiem o moim procesie i krok po kroku wyjaśnię, jak możecie samodzielnie wprowadzić zmiany u Was, byśmy mogły wspólnie w odpowiednim czasie przybić sobie piątkę, że o siebie zawalczyłyśmy i dopięłyśmy swego. :-)
I tak właśnie będzie! :*







