O tym, co robię, że za 4-6 miesięcy dojdę do UPRAGNIONEJ WAGI❗🔥 ⚖️

napisała 13/06/2023 Post sponsorowany, REKLAMA

Choć właściwie tytuł powinien brzmieć inaczej czyli ” …i dojdę do upragnionego zdrowia!”, bo i w mojej głowie zaszły w tym roku duże zmiany, z których bardzo się cieszę. Spadek wagi jest tutaj po prostu nieodłącznym efektem procesu, który niecałe 2 miesiące temu świadomie rozpoczęłam i z sukcesem w nim trwam. 🙏

W tym wpisie znajdziecie same konkrety. Choć nie ukrywam, że w kolejnych wpisach w najbliższych miesiącach, będę je na bieżąco uzupełniała.

Ważna rzecz – dlaczego nie będę posługiwać się tutaj konkretnymi liczbami, czyli dla przykładu – nie napiszę Wam, ile aktualnie ważę i ile dokładnie kilogramów chciałabym schudnąć? (Co dla wielu osób może być rozczarowaniem, ale … niepotrzebnie!)

Robię to z pełną odpowiedzialnością, by żadna moja Czytelniczka nie miała potrzeby się do mnie porównywać.

Porównywanie do innych to najgorsze, co możemy zrobić dla siebie. Takie myślenie wpędziło mnie kiedyś w poczucie bycia „niewystarczającą”, „gorszą od innych”, „nieefektywną”, „niekonsekwentną”. Szkoda życia na porównywanie się.

Pod koniec marca tego roku doszłam też do punktu, w którym powiedziałam sobie:

„Magda, DOŚĆ!”

A to „dość” tak naprawdę znaczyło dla mnie tyle co: „Magda, CZAS – START!”.  Poczułam wewnętrzną potrzebę, by zawalczyć o moje zdrowie, które od czasu „wybuchu pandemii” zaczęło pogarszać się z miesiąca na miesiąc. Miałam co prawda swoje wzloty, jednak nie wystarczało mi energii i samozaparcia, by powalczyć o siebie dłużej niż 1-2 miesiące. Zbyt wysoko sobie stawiałam poprzeczkę! Przy okazji też z powodu migren musiałam odstawić leki, które miałam przepisane. Z miesiąca na miesiąc przybywało kilogramów, z miesiąca na miesiąc ograniczałam moją aktywność fizyczną. Psychicznie też czułam się kiepsko. Aż doszłam do punktu, który ja nazywam w mojej głowie pewnego rodzaju potrzebnym dołkiem, z którego już … mogłam się tylko odbić! Poczułam też GOTOWOŚĆ (jakże ważną! a ta gotowość dla każdego przychodzi w innym momencie, trzeba o tym pamiętać) i poczułam, że:

„Tak, teraz mam zasoby energii (ale też przede wszystkim psychiczne!), by ruszyć z miejsca i zawalczyć o siebie”.

Znalazłam w sobie motywację i siłę, by być konsekwentną. Nie przez miesiąc. Nie przez rok. Ale przez całe już życie! Bo jak nie teraz, to kiedy niby?! Z roku na rok będzie mi coraz trudniej. Chcąc nie chcąc nasz PESEL co rok jest starszy, prawda? ;-)

I ruszyłam! Wiedziałam, że nie zrobię tego samodzielnie, bez pomocy lekarza. Nie mam wiedzy, by połączyć wszystkie kropki. Dlatego moje kroki skierowałam do lekarza, którego specjalizacje były ukierunkowane na moje problemy, czyli „problemy z gospodarką cukrową” (mam insulinooporność) i problemy z wagą. Tym sposobem wyszukałam w internecie lekarza, który od dwóch miesięcy mnie prowadzi, i … nareszcie czuję się zaopiekowana!

(Tak na marginesie – 4 lata temu, gdy zgubiłam wtedy ok. 25 kg ale po jakimś czasie wróciły, też byłam pod opieką lekarza,  jednak teraz nie wróciłam do niego. Z perspektywy czasu widzę, że to dla mnie nie były dobre drzwi. Zbyt szybko, z mnóstwem leków, i kieszenią co miesiąc uszczuploną o baaardzo wysokie kwoty.)

Odkąd na nowo zaczęłam o siebie dbać, to czuję, że nareszcie mam moje zdrowie pod kontrolą swoją i specjalisty, który nie zaleca pośpiechu, nie zapisuje tysiąca leków a tylko te ukierunkowane. Jaka to jest ulga! To poczucie zaopiekowania, bycia pod kontrolą było mi tak bardzo potrzebne…

Wiecie, że podczas mojej pierwszej wizyty u lekarza po raz pierwszy od 3 lat stanęłam na wadze?!

Nie miałam wcześniej odwagi tego zrobić. Panicznie bałam się liczby, którą zobaczę na wyświetlaczu. Nawet w gabinecie lekarskim zasugerowałam mojej lekarce, że nie chcę znać wyniku. Jednak w pewnym momencie doszło do mnie, że dopiero jak zobaczę tę liczbę, to stanę twarzą w twarz z problemem, który rozwinął się u mnie w ostatnich latach. To było dla mnie jak spojrzenie w oczy wrogowi. Zrobiłam to i kiedy to zrobiłam, to poczułam niewyobrażalną ulgę. Nawet mój Mąż zauważył, że wróciłam po tej pierwszej wizycie odmieniona, z nową energią.

Tak dokładnie było.

I teraz pewnie zapytacie mnie, co dokładnie przyjmuję i robię, że co tydzień na wadze jest mnie mniej o ok. 1 kg. No to konkrety! KAŻDA z tych rzeczy jest bardzo ważna, a pierwsze 3 kwestie są najważniejsze. To one napędzają te zmiany.

1. Codziennie robię 10.000 kroków.

Jeszcze 3 miesiące temu szukałam wymówek, by nie pójść na spacer. Prosiłam o drobne zakupy mojego męża zamiast samodzielnie wyjść po nie z domu. Teraz jest odwrotnie. Każdego dnia dążę do tego, by zrobić te symboliczne 10.000 kroków. :D Liczy je za mnie zegarek, ale takich urządzeń za grosze liczących nasze kroki każdego dnia, jest na rynku mnóstwo. 10.000 kroków to w moim wypadku zaprowadzenie dzieci do szkoły i przedszkola i powrót z nimi + spacer do paczkomatu. :P Albo wyjście na zakupy + powrót do domu oraz wizyta z dziećmi w bibliotece. Zdarzają się sytuacje, gdy tego nie osiągam (jak ostatni weekend, gdy sprawy żołądkowe zmiotły mnie i moją rodzinę z planszy), ale poza tego rodzaju wyjątkowymi sytuacjami dbam o to, by wyrabiać 10.000 kroków każdego dnia.

Teraz lato się zbliża. Okazji do „robienia kroków” jest mnóstwo. Dlatego uważam, że miesiące letnie to idealny czas na to, by zawalczyć o swoje zdrowie. :-) Podejmiecie ze mną to wyzwanie? ;-)

2. Wypijam 2,5 l wody dziennie. Bez wyjątku!

W te 2,5 litra wliczam też herbaty ziołowe, które pomagają mi w dobijaniu do 2,5 litrów, bo za samą wodą nie przepadam. Moją ulubioną herbatą jest ta z owocem kopru. Czyli są to po prostu nasiona kopru włoskiego, które kupuję na wagę. Uwielbiam ich smak i zapach. :-)  Bez cukru, oczywiście, ale tego nie muszę chyba dodawać. ;)

Lubię też parzyć korzeń lukrecji, białą i zieloną herbatę (ale te piję do południa, bo później mam problemy ze snem).

Kolejny z moich arcyważnych aspektów to…

3. Codziennie biorę Insuresin.

To preparat, który bardzo mocno wspiera mnie w mojej insulinooporności. Uwrażliwia komórki na insulinę no i przy okazji wspiera mój proces chudnięcia. Znacząco zmniejsza moją ochotę na słodkie i bardzo mi pomaga w napadach wilczego głodu, które trudno opanować. Rozumie to każdy, kto miewa ochotę na słodkie i czasami, by po nie nie sięgać wybiera szybsze położenie się do łóżka wieczorem, by nie ulec pokusie sięgania po słodkie.

Sprawia też, że w końcu nie mam problemów z koncentracją (jeszcze 3 miesiące temu miałam po posiłkach ogromny problem, by koncentrować na czymkolwiek moją uwagę, a senność po posiłkach była u mnie dramatyczna! Totalna mgła mózgowa…).

Daje mi też energię – czuję po nim zastrzyk energii z rana. Daje mi kopa, którego bardzo potrzebuję. Wiecie, w trakcie procesu odchudzania nietrudno o spadki energii i senność, i trzeba się wspomagać.

Jak popatrzyłam na skład Insuresinu to jest idealny. Mam na niego mocną okejkę od osoby, która przyglądała się mojemu jadłospisowi. Mio-inozytol, inulina, berberyna, cynk, imbir, witamina B12, witamina D. Mioinozytol, który należy do grupy witamin B, usprawnia transport glukozy do komórek, które są wrażliwe na insulinę. Z kolei imbir i berberyna normalizują poziom glukozy i też usprawniają jej transport do komórek. Cynk pomaga w utrzymaniu właściwego metabolizmu węglowodanów i kwasów tłuszczowych a witamina B12 pomaga w redukcji zmęczenia i znużenia, które często towarzyszą osobom z insulinoopornością.

Po 2 miesiącach stosowania wiem, że zostanę z nim na dłużej. Raz, że widzę efekty, nawet wcześniej niż zaleca producent, który sugeruje, że by efekty było widać, to suplementacja powinna trwać co najmniej 3 miesiące. Nie mam też po nim żadnych problemów jelitowych, a to dla mnie kluczowe. Nie wyobrażam sobie latania do łazienki co chwilę. No i smak jest super. Smak to u mnie ważna kwestia, bo jestem wrażliwa na preparaty, które ciężko się przyjmuje. Insuresin jest pyszny w smaku, lekko cytrusowy.

Jedno opakowanie wystarcza mi na miesiąc. Opakowanie jest podzielone na saszetki (30 sztuk) i kapsułki (60 sztuk, 2 dziennie). Codziennie rozpuszczam w ciepłej wodzie 1 saszetkę i przyjmuję 2 kapsułki. Saszetkę i pierwszą kapsułkę przyjmuję w trakcie śniadania, a druga kapsułkę w trakcie obiadu.

O istnieniu Insuresinu na rynku dowiedziałam się we wrześniu od mojej znajomej, która zaczęła go przyjmować i była z niego bardzo zadowolona. Swoją drogą Aga dalej go przyjmuje. :-) Chyba myślami ściągnęłam do siebie wtedy firmę Nutropharma, która jest producentem Insuresinu (to jedna z wiodących firm farmaceutycznych, której preparaty są najwyższej jakości i są mocno ukierunkowane na skuteczne działanie), bo miesiąc później dostałam maila z propozycją współpracy przy projekcie wspierającym osoby z insulinoopornością. :-)

Pierwsze dwa opakowania Insuresinu, by sprawdzić jego skuteczność, kupiłam „za własne dolary”. :-) Bardzo byłam ciekawa preparatu. Nie zawiodłam się i wiem, że zostanie ze mną na długo. Trzy opakowania otrzymałam od marki w prezencie przed paroma dniami. Piszę to, by być z Wami transparentna w tej kwestii. Myślę, że jest to ważne, byście wiedzieli, że polecam produkt nie po tygodniowym teście, a po dłuższym jego przyjmowaniu.

Udało mi się też zdobyć dla Was kod rabatowy. Jeśli też czujecie gotowość, by zawalczyć o swoje zdrowie, to polecam Wam rozpoczęcie starań właśnie teraz, gdy jest ciepło, spaceruje się z przyjemnością a pogoda sprzyja. No i warzywa i owoce są teraz lepiej dostępne, a wtedy i nasz talerz też będzie zdrowszy. :-)

Kod rabatowy to: SZCZESLIVA i jest do wykorzystania w oficjalnym sklepie Nutropharma

Kod rabatowy (ważny jest do końca 2023 roku!) upoważni Was do zakupu dowolnej ilości opakowań Insuresinu z 20% rabatem. 👌 Dodatkowo jeśli ktoś z Was po 3 miesiącach stosowania miałby ochotę podzielić się opinią na temat produktu poprzez opublikowanie opinii na swoim profilu social mediowym oznaczając post i zdjęcie #insuresin i/lub wysyłając swoją opinię w wiadomości prywatnej na profil FB marki Insuresin i Miohasin ( https://www.facebook.com/insuresin) to otrzyma w nagrodę niespodziankę – suplement diety marki Nutrique by Nutropharma – Twój szybki metabolizm. :-)

Nie mogę pominąć bardzo ważnej kwestii:

4. Nie przekraczam przyjmowania więcej niż 1600 kalorii dziennie. Tej granicy się trzymam i została ona dokładnie wyliczona przez lekarkę, która mnie prowadzi.

Ale w internecie znajdziecie też kalkulatory online, które Wam to zapotrzebowanie dokładnie wyliczą na podstawie Waszego wzrostu, wagi i aktywności fizycznej w ciągu dnia.

1600 kcal to liczba, która zapewnia mi odpowiedni deficyt kaloryczny. Bez deficytu kalorycznego nigdzie nie zajdziemy, jeśli zależy nam na tym, by zgubić nadprogramowe kilogramy. Co to jest ten deficyt kaloryczny? To jest sytuacja, w której zjadamy mniej kalorii niż spalamy. Aby oszacować swój deficyt kaloryczny, musimy znać takie wartości jak podstawowa przemiana materii (PPM) i całkowita przemiana materii (CPM). Następnie mnożymy wynik PPM przez współczynnik aktywności fizycznej i otrzymany wynik jest naszym deficytem kalorycznym.

Powiem Wam, że odkąd mocno postawiłam na zjadanie dużej ilości warzyw, to bywają dni, kiedy mam problem, żeby dobić do tych 1600 kalorii! Spożywanie dużej ilości warzyw, w szczególności tych zielonych wiele zmieniło w mojej diecie.

Trzymania się tych 1600 kalorii pomaga mi aplikacja, w której codziennie notuję dokładnie to, co zjadłam. Tych aplikacji jest mnóstwo. Każdy może wybrać sobie taką, której interfejs najbardziej jej odpowiada. Zapisywanie tego, co zjadam, jest dla mnie ważne. Jeszcze nie mam tej łatwości liczenia tych kalorii w głowie. Ostatnio złapałam się na tym, że zjadłam orzechy włoskie, ale jak zabaczyłam, że ta garść, którą zjadłam, miała aż 700 kalorii, to byłam w szoku. :D Dlatego na razie uczę się tej kaloryczności z pomocą aplikacji. Podobno po jakimś czasie człowiek już nie musi tego liczyć tak skrupulatnie, bo już w głowie wie, ile co ma kalorii i wie, na ile może sobie pozwolić. :-)

Trzymam się 4 posiłków dziennie. Śniadanie, drugie śniadanie, obiad i kolacja. Jem je co 3 godziny +/-. Nie rezygnuję z żadnych produktów. Po prostu trzymam się tego, by nie przekroczyć 1600 kcal dziennie i staram się jeść duuużo warzyw. Nie unikam nawet chleba, choć staram się wybierać produkty pełnoziarniste, by zawierały więcej błonnika i by na dłużej mnie syciły.

Polecam Wam też wybierać produkty o niższym indeksie glikemicznym. One nie powodują takich wzrostów i nagłych spadków energii, dlatego bardzo służą szczególnie osobom zmagającym się z insulinoopornością jak ja.

5. Sen

Wiecie, co moja pani doktor wpisała w moje zalecenia na tej dedykowanej kartce, którą dostaje się po wizycie? Dbanie o odpowiednią higienę snu, gdyż odpowiednia dawka snu to element niezbędny do tego, by w zdrowy i holistyczny sposób zadbać o zdrowie i usprawnić proces odchudzania.

Dopiero niedawno zgłębiłam się w ten temat i naukowcy zajmujący się higieną snu i metabolizmem człowieka potwierdzą to, że osoby zaniedbujące sferę swojego życia związaną ze snem, tyją dwa razy szybciej od tych, które się wysypiają. Z kolei każda godzina “niedospania” sprawia, że w dłuższej perspektywie czasu mają one o ok. 3% więcej tkanki tłuszczowej.

Mój Mąż bardzo lubi operować dokładnymi danymi i od jakiegoś czasu monitorujemy nasz sen (przy pomocy zegarka i aplikacji), w tym procentowo to, ile trwa nasz głęboki sen, jakie mamy tętno podczas snu i czy osiągamy niezbędne minimum, by się wyspać. Jakie są wnioski? Kwestia snu u mnie „kwiczy”, kolokwialnie to ujmując. Bardzo łatwo się wybudzam, budzę się nawet na dźwięk zsuwanej kołdry przez jedno z moich dzieci (serio…). Problem upatruję w tym, że muszę zadbać o mój spokój, o brak nerwowości na co dzień, kontrolę nad moim zamartwianiem się. W każdej pierdółce upatruję potencjalne źródło wielkich problemów, którym chciałabym od razu zaradzić. Techniki mindfulness mi w tym pomagają, szczególnie przed snem, ale nie zawsze o tym pamiętam i często padam na łóżko nieprzytomna zupełnie zapominając o tym, by się wcześniej wyciszyć, uspokoić myśli. Czas na nowo zadbać o wyciszanie się przed spaniem i powstrzymanie tej maszynki w głowie, która planuje już, co będę robić dnia następnego…

Nie zapominajmy i czymś bardzo ważnym:

6. Indywidualne leki dopasowane pod konkretne problemy.

Każdy z nas może mieć problemy metaboliczne, które mogą wpływać na to, że mamy nadwagę czy otyłość. Dlatego mocno zachęcam Was do tego, by wybrać się do lekarza, który zleci Wam odpowiednie badania, by następnie mieć twarde dane, by „wyregulować” Wasz organizm i pomóc Wam w pozbyciu się kilogramów, które Wam ciążą.

Tutaj mój mały apel. Nie przepisujcie sobie leków na własną rękę bez konsultacji tego z lekarzem. Zbyt łatwo otrzymać w obecnych czasach receptę na coś przez internet. Ja dla przykładu, przed przyjęciem leku przepisanego przez mojego lekarza, musiałam dokładnie sprawdzić moje nerki, trzustkę, wątrobę, by mieć pewność, że dany lek mi nie zaszkodzi a i tak nie obyło się bez pewnych skutków ubocznych.

7. Zrozumienie, że nie dążymy do tego, by tylko schudnąć. Musimy zadbać o to, by zmienić wszystkie nasze wcześniejsze nawyki, by nie mierzyć się z efektem jojo za jakiś czas.

Tylko zmiana nawyków (czyli ruch, odpowiednia dieta, sen, picie wody) i trwanie przy nich są w mocy utrzymać nasze ciało i głowę w zdrowiu na długie lata. :-)

Dlatego ja już to zrozumiałam, że nie powinnam oczekiwać szybkich rezultatów. U mnie spadek wagi wynosi obecnie 0,5 – 1 kg na tydzień i zdecydowanie lepiej dla mojego organizmu, by ten spadek był wolniejszy, by mój organizm mógł się do tych zmian adaptować bez pośpiechu. Już spadek 1kg na tydzień wydaje się być szybki, no ale już taka moja natura, że te początki utraty kilogramów są u mnie szybsze a później to lekko wyhamowuje.

P.S. W najbliższych dniach zamierzam wrzucać na blog zdjęcia i opis posiłków, jakie zjadam. Będę też pisała o moim progressie, zmianach.

Skrycie liczę, że taki dzienniczek zmotywuje mnie jeszcze mocniej a może przy okazji zmotywuje też jeszcze inne osoby, które czekają na ten główny bodziec, by zacząć zmiany u siebie. :-)

Partnerem mojego dzisiejszego postu jest Nutropharma – producent preparatu Insuresin wspierającego osoby zmagające się z insulinoopornością. 

Podobne wpisy

4 komentarze

  • Reply Cath4 07/08/2023 at 21:36

    Dzień dobry.
    Czy mogę prosić o nazwę aplikacji do liczenia kalorii.

  • Reply Ania 17/08/2023 at 18:06

    Witaj szczęśliwa. Trzymaj kciuki, bo niedługo zacznę przygodę z Insuresinem. Mam nadzieje, ze w końcu zacznę chudnąć i poprawia mi się wyniki cukru.

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.