Początki mojego blogowania były owiane wielką tajemnicą. Posty na blogu pisałam w ukryciu i wstydziłam się komukolwiek powiedzieć o istnieniu niejakiej Szczęślivej. Moglibyście domniemywać, że jedyną osobą, która wiedziała o moim wirtualnym alter-ego był mój Mąż. Bylibyście jednak w błędzie.
Moja druga połówka, w przypływach złości „moją ćwiartką” zwana, została poinformowana o istnieniu bloga swojej żony dopiero w drugiej połowie 2013 roku [a blog miał swoje początki już w 2012 roku…, czyli w epoce dinozaurów i latających kurczaków].
*zalecane jest lekkie przymrużenie prawego oka w trakcie czytania tego tekstu
Nie radzę zaglądać do starych archiwalnych wpisów. Część z nich została już zdjęta ze strony, a część z nich czeka jeszcze na korektę [lub cenzurę.] To chyba żadna tajemnica, że każdy od czegoś zaczyna i swój warsztat szkoli przez lata ;-)
Gdy jednak zebrałam się w sobie i zmierzyłam z moimi demonami, doszłam do wniosku, że nie mogę już dłużej ukrywać mojego drugiego życia. Wydusiłam z siebie te słowa:
„Wiesz, Skarbie, hmm no jakby Ci tu powiedzieć, jest jeszcze coś bardzo ważnego w moim życiu, o istnieniu czego nie masz pojęcia. Prowadzę bloga. Taką stronę, na której zostawiam swoje ślady istnienia. Egzystencjalne pieczątki. Odciski naszych chwil. Rozumiesz?”
„Aha. To super. A co robimy dzisiaj na obiad?”
Tą oto wypowiedzią podciął mi na chwilę skrzydła, aby za chwilę zacząć czytać archiwalne wpisy i … cholera rzucać uwagami niczym kulomiot! Cenzor jeden niedobry – pomyślałam w duchu ;-) Z czasem chyba polubił mojego bloga. Kilkukrotnie sugerował pewne zmiany, zauważał literówki. Czasami nawet wyrażał dezaprobatę i prosił o kasowanie pewnych zdań. Oczywiście, że mu nie uległam! :-D To jest moje miejsce, w którym ja rządzę. Lubię drobne uwagi, ale nigdy już nie pokażę nikomu tekstu przed jego publikacją. To osłabia ten entuzjazm dzielenia się z Wami wpisem, który jest w 100% mój.
Na dniach wystartuję w konkursie Blog Roku 2014 i chciałabym zgłosić swoją skromną kandydaturę w kategorii Tekst Roku. Wiem, że są tysiące lepszych tekstów, którymi mogą szczycić się inni blogerzy, jednak ja traktuję blogowanie jako pewnego rodzaju terapię a ogromnym dopingiem byłaby możliwość podzielenia się moimi myślami z jeszcze szerszą publicznością. Który Waszym zdaniem post powinien zostać przeze mnie zgłoszony? Pomożecie?
Oto 10 tekstów ze stronic Szczęślivej, w które próbował ingerować mój Mąż. Uważam również, że są to jedne z lepszych tekstów, które opublikowałam w ostatnim roku. „Practice makes perfect”. Ćwiczenie czyni mistrza – zdecydowanie im więcej piszę, tym lepiej mi się pisze. Tym lepsze teksty popełniam i chętniej do nich wracam.
Nie obchodzi mnie co o mnie myślisz. Wiesz dlaczego? [klik]
„Krystyna? Dlaczego akurat Krystyna? Sugeruję inne imię głównej bohaterki…”
10 powodów, dla których zaczęłam ćwiczyć [klik]
„Przecież nie mamy wcale tak ciemno w sypialni…”
Jak wygląda poranek Matki Polki Blogerki Parentingowej? [klik]
„Naprawdę pozwalasz Ivkowi grzebać w bidecie?”
„Nigdy sobie tego nie wybaczę…” [klik]
Przy tym poście mój Małżonek przyznał, że się wzruszył. Ja zresztą też, jak go pisałam. Podobno powinnam do niego załączać paczkę chusteczek…
Wszędobylska bylejakość. [klik]
„Zdecydowanie za dużo przekleństw. Zdecydowanie.”
Szuflada, w której trzymam diamenty. [klik]
Kolejny z postów, przy którym mój Małżonek przyznał się do wzruszenia. I znowu zapomniałam dołączyć do niego chusteczki…
Nie będzie dokładek. [klik]
Nie dostałam komentarza na temat tego tekstu. A ja naprawdę go lubię. Brak komentarza to taka trochę potwarz. Jeśli wiecie co mam na mysli ;-)
Złamał się. Za to co zrobił, już nie dam mu drugiej szansy. [klik]
To jedyny tekst, w którym pozwoliłam mojemu Mężowi maczać paluchy przed jego publikacją. I nie żałuję. Poskreślał kilka zdań. I dobrze zrobił :-)
[A]seksualne macierzyństwo. [klik]
„Postuluję o całodniowe przechadzki po domu w nocnej bieliźnie, a nie tylko doraźnie. Można to jeszcze zmienić?”
Wyjątkowa więź matki i Syna. [klik]
„A gdzie w tym wszystkim jestem JA?”
Moja walka o kobiecość [klik]
Zdjęcia, które wybrałam do tego postu zupełnie nie pokrywały się z potencjalnymi wyborami mojego Męża. To ciekawe jak postrzegamy siebie i jak inni widzą nas na zdjęciach.
Pamiętacie któryś z tych tekstów? Macie wśród nich swojego faworyta?
Który z nich Waszym zdaniem mogłabym zgłosić do konkursu?
5 komentarzy
Nigdy sobie tego nie wybaczę:)
Jak dla mnie to ten, który jest pierwszy na liście :)
jak dla mnie wszystkie! Mój głos masz!
U mnie było podobnie – kilka miesięcy pisania w tajemnicy:-)
Dla mnie Złamał się lub Szuflada.
J.