A kiedy drugie? A nie za zimno? A kiedy chrzest?
A kiedy? A dlaczego? A już? A braciszek? A siostrzyczka? A osobny pokój? A …? A wierzysz w Boga, nie wierzysz? A dlaczego? A … a…?
A co ich to obchodzi?
Często pytacie mnie, co robić, kiedy inni żyć Wam nie dają.
Widzicie, zaczynamy żyć w świecie, w którym nie tylko dostajemy głupie odpowiedzi, ale także padają głupie pytania. Niektórzy stają się mało empatyczni. Nie myślą zanim wypowiedzą pewne zdania i nie potrafią jeszcze trzymać języka za zębami, bo nie oberwało im się z sierpowego. Jeszcze.
Bywa, że niektórzy mają mentalność wtrącającej się we wszystko baby wiejskiej albo zzafirankowej baby blokowej, która zza tych swoich zasłonek patrzy, czy sąsiad nie depcze po nieswoim chodniku. Bywa także, że ich żywot jest tak nudny, że potrzebują wtrącać się w życie innych ludzi.
Są czasami agresywni. Agresywni słowem. Obchodzą ich sprawy, które w ogóle nie powinny zaprzątać im głowy. I w takim momencie przydałby wtedy się Typowy Bogdan, który rzuciłby od niechcenia:
„Teeee, Krystynaaaa! A ty zamiast nasłuchiwać sąsiada nie masz przypadkiem podłogi do umycia?!”
Bo Krystyna robi wszystko tylko nie zajmuje się tym, czym powinna. Krystyna nie zajmuje się swoim życiem. Nie zajmuje się nim, bo ono jest przewidywalne, nudne, poukładane, schematyczne, nijakie. Typowa Krystyna znajdzie sobie kilka ofiar, które będzie męczyła swoimi pytaniami, wywodami, teoriami, prawidłami. Typowa Krystyna, ginekolog-położnik-psycholog i traktorzystka w jednym, jest specjalistką od ludzi. Typowa Krystyna jak palnie coś od siebie, to zrówna wszystko z ziemią niczym huragan Katrina. Typowa Krystyna równie dobrze może być mieszkanką Warszawy jak i Koziej Wólki, i równie dobrze może mieć na imię Magdalena czy Renata, być profesorką jak i przedszkolanką. Typowa Krystyna jeszcze nie wie, że trafi na kamień i przejdzie szkolenie, na przykład moje. Albo Twoje. Szkolenie, które pokazałoby jej, gdzie jest jej miejsce w szeregu.
Powiedzcie, że daleko Wam do bycia Typową Krystyną. Że nie obchodzi Was kiedy Wasza szwagierka, sąsiadka czy synowa aptekarki zdecyduje się na drugie dziecko. Albo kiedy kupi sobie psa. Albo zmieni samochód na nowszy, szybszy i ekonomiczniejszy. Albo dlaczego szef pojechał na Karaiby a nie na Alaskę.
A czy Typowa Krystyna kiedykolwiek zastanawiała się pytając młodą parę „A kiedy dziecko?” czy ta młoda para dzieci mieć planuje?
A czy pytając szwagra „A kiedy drugie?” zastanawiała się przypadkiem, że to ją zupełnie nie powinno obchodzić – to po pierwsze. A po drugie, że żona owego szwagra mogła dla przykładu poronić kilkukrotnie w ostatnim czasie, a zwierzać się Typowej Krystynie nie zamierza z wiadomych względów?
A czy Typowa Krystyna zastanawiała się kiedyś zagadując nową sąsiadkę, że „Przydałby jej się Mąż na stanie, co tam będzie samotnie spacerować?” , że Męża straciła kilka lat temu?
A czy Typowa Krystyna wzięłaby swoją zacną dupę w troki i zjechała mi z drogi, gdy wózkiem próbuję przejechać przez jezdnię, a jej się zbiera na westchnienia, że mojemu dziecku za zimno bez tej czapki przy 20 stopniach Celsjusza? A kysz!
I pewnie analizowałabym tę sytuację po tysiąckroć próbując nadepnąć tej dziwnej kobiecie na odcisk i udowodnić, że jej słupek rtęci zapewne pękł a mój ma się całkiem dobrze, ale w porę przypomniałam sobie piękne zdanie będące słowami Coco Chanel, które usłyszałam podczas jednej z prelekcji oglądanej przeze mnie online, które głęboko utkwiło w mojej pamięci i zaczynam wcielać je w życie:
Nie obchodzi mnie co o mnie myślisz. Ja nie myślę o tobie wcale. – Coco Chanel
Toteż Typowa Krystyno, którą obchodzi żywot każdego tylko nie jej własny [jeśli czytają mnie Krystyny, to wybaczcie – to imię wylosował komputer] jako, że naprawdę nie obchodzi mnie co o mnie myślisz, to właśnie od tego momentu, dzięki Coco, nie myślę o Tobie wcale. A Ty idź i podlej swoje chabazie na balkonie. Moje mają się całkiem spoko ;-)
25 komentarzy
Możemy sobie podać ręce. W zupełności się z tobą zgadzam. Mieszkając na wsi gdzie każdy o każdym plotkuje już dawno nauczyłam się mieć opinie ludzi głęboko gdzieś. Nie interesuje mnie życie innych. Bardzo podoba mi się ten cytat. Chyba zacznę często go przytaczać :)
Bardzo bolały mnie pytania w stylu „kiedy dziecko” gdy od dłuższego czasu bezskutecznie się o nie staraliśmy. Nie, nie miałam problemu by szczerze odpowiedzieć zamykając co poniektórym buzię, po prostu miałam dość przypominania mi o tym, że dzeci jeszcze nie mamy.
Przybij piątkę nieKrystyno:) I jeszcze zacne uwagi…. Nosi mnie w tym tygodniu w imieniu koleżanki z pracy która wróciła z macierzyńskiego i średnio piec raz dziennie słyszy ,ze sie „poprawiła”, dobrze jej na macierzyńskim widocznie było itp….nosz czysta przyjemność takich rzeczy słuchać!!!
A poza tym masz we mnie nową fankę od tygodnia:) cieszę się ,ze Cię odnalazłam :)
Oj, Coco, na nią zawsze można liczyć ;) Uśmiałam się, czytając Twój post, choć tak naprawdę powinien mnie zasmucić. Ale co tam, nie smuci, swojego się od Krystyn nasłuchałam, bo (o zgrozo!!!) mam trzech synów (jak ja to przeżyłam???), dużego psa i ciągle brudny samochód, który co jakiś czas porysuję, ocierając zacnymi bokami o bramę wjazdową (która też do pięknych nie należy). Mam gdzieś :) I śmieję się do Krystyn, jak wczoraj do pani w krystynowym typie, która wepchała mi się w kolejkę, bo przecież to ładnie wpychać się w kolejkę, na pewno ładniej niż stać w tej kolejce z trójką dzieci (bo jak to tak, ciągnąć ze sobą dzieci do warzywniaka! zgroza, po trzykroć zgroza!!!). Śmieję się do Krystyn, jak do całego zadziwionego swoimi mieszkańcami świata. Zadziwiam się nad pięknem i nie mam czasu zatrzymywać się na tym, że są tacy, którzy zadziwiają się tym, że inni chcą, ośmielają się, mają czelność albo po prostu tak wychodzi, że żyją inaczej, że nie trzymają się zaciśniętych w klapkach ich płytkiej wyopbraźni ramek, tylko wypływają na otwarte morze swojego życia, czasem wbrew swoim własnym marzeniom, bo nie ma wszystko w życiu mamy wpływ (co niektórym nie mieści się w głowie). Czasem tylko smutek gdzieś się wkradnie, kiedy widzę, jak Krystyny (albo Krystiany, czy jak ich nazwać na potrzeby tej sytuacji) wbijają niewidzialne spilki w świeże rany komuś, kto i tak za dużo musiał w życiu znieść :( Świetny post! I trzymam kciuki za Twoje marzenia, jakiekolwiek by nie były :*
Dużo w tym prawdy. Dodałabym jeszcze wzmiankę o ludziach, którzy widzą, że coś Ci się fizycznie stało i reagują „O Boże, co Ci się stało!?” bez zastanowienia.
Jako, że jestem alergiczką, mam rzuty alergii na dłoniach, w przegubach łokci i na szyi, więc generalnie dość to widoczne. Jest to atopowe zapalenie skóry i zaczerwienienia, więc nie wygląda to na wypadek samochodowy, bicie przez Lubego ani nic z tych rzeczy. Wielu ludzi nie ma jednak ŻADNEGO instynktu samozachowawczego i jak mnie zobaczą, reagują właśnie sławetnym „Co Ci się stało?!”. Człowieku, nie mam Ci się ochoty zwierzać z moich problemów, nie sypiam z Tobą, więc co Cię to obchodzi? Zrozumiałabym nawet delikatne pytanie, z ciekawości. Ale reagujesz jakbym przyszła do Ciebie bez zębów. PIPE THE FUCK DOWN.
Zawsze mam ochotę powiedzieć wtedy, że walczyłam z niedźwiedziem, albo, że porwali mnie kosmici i naznaczyli swoim nasieniem.
Love IT :) cudny post!
Atuty mieszkania na wsi na kolonii;] Nikt mnie nie podgląda, mało kogo spotykam;]
Wies wita Was……a mam na mysli Krystyny na emigracji…alez ich bez liku i panosza sie tu calkowicie bezkarnie wiec w slad za Coco nie obchodzi mnie co, komu, jak i dlaczego ….Dzien ma wtedy szanse stac sie jednym z piekniejszych i ciekawszych dni, wierzcie mi :)
Dziekuje szczsliwa.pl
otóż to, Krystyny do zielska! :)
Krystyny wyzwalają we mnie dystans jak stąd do Kuwejtu, i mimnimalizm słowny rodem z haiku.
U mnie nie Krystyna tylko Ciocia Dobra Rada, ale mają wiele cech wspólnych. Właśnie o niej napisałam u siebie :)
O tak. Moje Krystyny pytały mnie, czy „wpadłam”, nie wiedząc, że początkowo miałam w ogóle nie móc mieć dzieci. Pytały kiedy ślub, kiedy było to najmniej na miejscu. Pytały o to, czy mogę jeść określone rzeczy, jakbym była debilem, którego trzeba ciąży nauczyć. Pytały, jak poradzę sobie bez rodziców, bo przecież n-a-l-e-ż-y o to zapytać. I wszystkie te Krystyny okazywały się być moimi byłymi już znajomymi. Dziś Krystyny już nie pytają. Wykopałam Krystyny z mojego życia.
Piszesz świetne artykuły, cieszę się, że udało mi się tutaj trafić. Pozdrawiam!
a mnie Krystyny jakoś omijają szerokim łukiem, może dlatego, że od najmłodszych lat na język nie choruję- moja teściowa próbowała być moją wszystkowiedzącą i zewsząd pytającą Krystyną ale po kilku ripostach i słownych potyczkach stała się po prostu poczciwą teściową Halinką- choć myślę, że jak tylko moje dziecko zacznie mówić znów wyjdzie z niej Kryśka- coś w stylu a na którą godzinę w niedzielę z mamusią do kościółka chodzisz – i wtedy młody odpowie zgodnie z prawdą- bo dzieci są szczere z zasady- na żadną babciu – mamusia nie chodzi do kościółka :)
Po prostu ucinasz takie głupie spekulacje w samym zarodku i nie masz z nimi problemu :-)
<3 uwielbiam te Krystyny- ostatnio nawet jedna w wersji męskiej się trafiła. Czas na braciszka dla Młodej, na co czekacie…już miałam na końcu języka brzydkie stwierdzenie ale powiedziałam tylko a jak będzie siostrzyczka? Koniec tematu ;)
Dobre! Miałam kiedyś w bloku taką sąsiadkę, która lubiła przesiadywać w oknie. I wszystko wiedziała. Łącznie z tym, kto co miał w siatkach z zakupami. Kiedyś, gdy niosłam z piwnicy ogórki kiszone mojej mamy, zagadnęła: Co? Sałatka będzie?… O dziwo, miała rację :)
Mam tylko nadzieję, że za 30 lat nie dojrzeje nam nowe pokolenie Krystyn ..;-)
Ja się od takich Krystyn odcięłam, i mam spokój ;)
Szczerze, zawsze myślałam że Krystyny to starsze panie już na emeryturze i z braku laku czyli nudzą się zaczynają gmerać w czyimś życiu, jakoś nie dane było mi poznać typowej Krystyny, bo cóż mi zawiniła babcia siedząca w oknie i filująca który gdzie i za ile, nawet się cieszyłam bo wykorzystałam taką niejednokrotnie,, a przypilnuje mi sąsiadka wózka,,dziecko mi zasnęło nie poszłaby sąsiadka mi po chleb skarb taka sąsiadka,nigdy nie miałam na pieńku z taką krystyną.Domu przypilnuje przynajmniej,
Jeszcze mi się przypomniało jak Znajoma po kilku poronieniach zapytana przez jedną Krystynę, kiedy w końcu będzie dzidziuś popłakała się i uciekła,na to jej mąż wkurzony mówi że z żoną taka sytuacja i po co się wtrąca
Na co Krystyna oburzona :to trzeba było mówić wcześniej, dodam że Krystyna była sąsiadką
O matko.. Jakbym czytala o mojej przyszlej tesciowej.. Najpierw bylo „kiedy zareczyny” , zareczyny byly „no to kiedy ślub, w ciagu roku sie wyrobicie? ” jak powiedzielismy ze slub za rok to ” za rok tak szybko?” zostal miesiąc do ślubu to juz pyta o dzieci.. Wszystkim zycie chce ukladac tylko nie sobie.. Patrzy na wszystkich w okolo a nie widzi jak jest u niej w rodzinie..
A mnie się Krystyny po prostu boją. Żadnej nawet przez myśl nie przemknie głupie pytanie.
Boskie, bo prawdziwe. Niestety. Durne te baby i bezmyślne, a ekspertki od wszystkiego.
Heh, po tym wpisie zaczęłam głęboką samoanalizę czy aby jakaś część tej Krychy nie siedzi gdzieś we mnie ;) Pozdrawiam Patrycja|PatiCafe.pl
ha! świetny wpis :D Moja dalsza sąsiadka wypytuje się tych bliższych sąsiadów czy jestem w ciąży! ba! Ona nawet prosi ich, żeby się dowiedzieli u nas co z tą ciążą… :D ale jak ją mijam na ulicy to tylko dzień dobry i się chowa. Ręce opadają.. Pozdrawiam serdecznie! :*