Gdybyście zapytali jakąkolwiek osobę z mojego bliskiego otoczenia, jak bardzo macierzyństwo zmieniło Szczeslivą, to powiedzieliby oni, że ” baaaaardzo” zmieniło.
Wyartykuowaliby to stanowczo i z pełną powagą. I bardzo dobrze. Nie jestem już tą samą Magdą, która buntowała się na każdą próbę naruszenia jej suwerenności. Kiedyś słowo team-work było dla mnie obce. To JA byłam liderką opinii, prezesem prezesów i kierownikiem ministrów. Kto by pomyślał, że dosięgną mnie takie zmiany, tym bardziej, że teraz nasza rodzina to DREAM TEAM, a ja już nie próbuję za wszelką cenę grać pierwszych skrzypiec.
Będąc w ciąży usłyszałam o tym, że często dzieci dzielą łóżko ze swoimi rodzicami. Oburzyło mnie to, zagotowało od środka. Pamiętam moje stanowcze veto, które prędko zakomunikowałam mojemu mężowi wraz z przemową dotyczącą mojego kategorycznego sprzeciwu w tej kwestii. Co-sleeping nie mieścił mi się w głowie. Gdzie miała się podziać nasza małżeńska intymność? Nasze wspólne, wieczorne zasypianie, tylko we dwójkę? W co-sleepingowym słowniku nie dostrzegłam ani jednej wzmianki o seksualnym aspekcie tej zmiany i wpływie na oddzielonych od siebie partnerów. Dziecko jako centrum wszechświata? Dziecko w centrum naszego łóżka? Nie, nie i jeszcze raz nie. Tak właśnie myślałam.
Tymczasem urodził się Ivek. W pierwszych dwóch miesiącach życia dzielnie [ekhem…] przesypiał noce w koszu mojżesza, a ja ledwo patrzyłam na oczy. Kilkukrotne wstawanie w nocy, przygotowywanie mleka modyfikowanego, walka z laktatorem i modlenie się o morze mleka sprawiły, że radość matczyna była mi skutecznie przesłaniana przez codzienne zmęczenie. Wkrótce nastąpił przełom! Ivek w okolicach 10 tygodnia życia karmiony był już wyłącznie moim mlekiem. Radość była ogromna!
To właśnie wtedy doznałam olśnienia. A gdyby tak położyć się z nim w łóżku i spróbować przespać razem całą noc? Ten jeden, jedyny raz? Powieki przytrzymywane zapałkami nie oponowały. Ani ja nie protestowałam. Położyliśmy się razem po wieczornej kąpieli i usnęliśmy pierwszy raz razem. Ivek koło mnie, i ja koło Ivka. Ivek, jak zawsze, przebudzał się na karmienie, a ja tylko pomagałam mu dostać się do wodopoju i zasypiałam ponownie. Wtedy odżyłam. Bezsenne noce nie dawały mi już tak w kość. Mój mąż bacznie przyglądał się sytuacji. Nie protestował, tylko ze zrozumieniem patrzył na nas wszystkich, śpiących w jednym łóżku.
Toteż jako dream-team ;-) do teraz uprawiamy pierwszorzędny co-sleeping. To jest nasz rodzinny co-working. Couch-surfing w wykonaniu Iventego, w pięknym stylu :-)
Niewątpliwie wspólne spanie z dzieckiem ma swoje plusy:
- zapewnia dziecku bliskość, zaspokojenie głodu i pragnienia wedle jego życzenia
- w przypadku częstych karmień nie ma konieczności wstawania z łóżka i wybudzania się ze snu
- zacieśnia więź matki z dzieckiem
A także minusy, które doświadczyłam i o których muszę wspomnieć:
- ciasnota w łóżku, do której trzeba się przyzwyczaić [ nie zdecydowałabym się na wspólne spanie z dzieckiem, gdyby nasze łóżko nie było wystarczająco duże. Nie wchodziła również w grę wyprowadzka męża do innego pokoju – to jest jedna z zasad, których się trzymam – dziecko modyfikuje nasz świat, ale nie zapominam o tym, że jestem nie tylko matką, ale także żoną.
- jeśli maluch uzna, że pierś należy mu się o każdej porze nocy co-sleeping może być kołem zamkniętym – zamiast ulżyć matce, będzie powodował uwiązanie dziecka do piersi i niaktywne ssanie, „ciumkaniem” przeze mnie zwane, które nie służy zaspokojeniu pragnienia. Ja po kilku takich nocach wyglądałam jak zombie i wahałam się czy co-sleeping jest dla nas, czy może należy przenieść młodziaka na jego prywatny materac.
Nasz co-sleeping trwa już 10 miesięcy. Ivek skończył rok. Nadal karmimy się w nocy. Pomału zaczynam myśleć o drobnych modyfikacjach i przeniesieniu couch-surfera do swojego łóżeczka. Węszę niemałe opory ;-) Trzymajcie kciuki!
Praktykujecie co-sleeping? Jak przeszliście próby przenoszenia couchsurfera do własnego łóżeczka/pokoju?
18 komentarzy
Przeniesie synka do swojego pokoju okazało się strzałem w dziesiątkę. Ja odzyskałam swoją sypialnię i męża ;) Wik nie odczuł tak bardzo zmiany miejsca spania,być może dlatego, że miał 9 miesięcy i nie był tak świadomy. Osobą którą bała się zmiany pokoju byłam ja:)
Co do wspólnego spania przy pierwszym synku trzymałam się sztywnych reguł – synek ma spać w swoim łóżeczku. Efekt końcowy jest taki, ze 4 latek nie potrafi z nami poleżeć nawet 5 minut. Natomiast z drugim synkiem od razu brałam go do łózka i przystawiałam do wodopoju.Mały zadowolony,a ja wstając rano nie wyglądam jak zombie;)
„Osobą którą bała się zmiany pokoju byłam ja:) ” – ze mną jest to samo!
Kiedy byłam w ciąży po raz pierwszy też zakładałam, ze Tymon (wtedy zwany jeszcze Dominikiem, Kajetanem Remigiuszem lub Ignasiem) będzie spał w swoim łóżeczku. Wytrzymałam cztery noce, podczas których nosiłam go i utulałam do czwartej nad ranem, tylko po to by o piątej znów przebudził się z płaczem. Piątej nocy położyłam się z nim – tak jak Ty – na jedną noc. I (z małymi wyjątkami) tak już zostało.
Teraz mam już dwoje dzieci i wypracowaliśmy sobie podział łóżek. Tymon śpi z mężem, a ja z Agnieszką. Intymność znalazła sobie inne miejsca.
Strzyga, dzięki za komentarz!
„Intymność znalazła sobie inne miejsca.” – gratulacje dla Was. Ciekawa jestem jak będzie z nami przy dwójce maluchów :-) Kto wie, czy nie powielimy Waszego schematu. Czas pokaże.
U nas nie wchodzi w grę, a to z tego względu, że mąż dezerteruje do innego pokoju (za małe łóżko). Także na co dzień mały śpi sam, a kiedy ma gorszą noc (przeziębienie, zły humor, ząbki) – ze mną. Uwielbiam to, ale na dłuższą metę – bałabym się :). Zwłaszcza drzemek w ciągu dnia (że byłabym podczas nich niezbędna – siła przyzwyczajenia), ponieważ teraz zanoszę go do łóżeczka i bardzo ładnie zasypia, a ja w tym czasie mogę co nieco ogarnąć (dom, siebie ;)).
Aha, no i nasz mały jest typem wrażliwca, łatwo się przebudza, dlatego wspólne spanie jest nie dla nas.
U nas do drzemek potrzebna jestem ja [gdy jesteśmy w domu], niestety. Na szczęście na spacerach kimanko jest momentalnie i moja obecność nie jest potrzebna. Uff ;-)
To ma swoje dobre strony, bo możesz odpocząć – to raz. A po drugie: mały pewnie przyzwyczajony do tego, że czasami jesteś czymś zajęta (np. gotowaniem obiadu) i nie robi rabanu? Nasz stety-niestety tak dużo spał przez pierwszy rok, że wszystko wokół domu i siebie robiłam w porze drzemek, a jak nie spał – cała byłam dla niego. Teraz śpi jakieś 1,5 godziny w ciągu dnia, nie zdążę w tym czasie ogarnąć wszystkiego i trwa mozolna nauka, że mamusia musi czasami oddalić się w stronę kuchni, łazienki, itp.
Dokładnie, Ivek przyzwyczaił się, że bywam czasami zajęta innymi sprawami. Trzymam kciuki! Trening czyni mistrza! :-)
Starsza córka (aktualnie 3,5 roku ma) często spała z nami z naszej własnej wygody. Z nami mniej się wybudzała w nocy a jak już wystarczyło przytulenie, pogłaskanie i spała dalej. Na wyprowadzkę męża ze wspólnego łóżka też bym się nie zgodziła. Po drugich urodzinkach dostała swój pokoik i nowe łóżeczko. Obawialiśmy się tych pierwszych nocy ale nie mieliśmy wyjścia pojawiła się na świecie nasza druga córeczka. Mimo naszych obaw obyło się bez problemu. Żadnego! Teraz młodsza (niecałe 2 latka) i starsza zasypiają w jednym pokoju w swoich łóżeczkach ale często teraz młodsza ląduje w naszym łóżku. A starsza co? Dziwi się dlaczego Lenka nie chce spać w swoim łóżeczku :) Jak Ivo wyczuje Wasze zdecydowanie i jednocześnie spokój będzie dobrze. Ale się rozpisałam…
Dzięki za Twoją wiadomość!
” Jak Ivo wyczuje Wasze zdecydowanie i jednocześnie spokój będzie dobrze. ” – podniosłaś mnie na duchu! :*
Bym zapomniała … pierwsze miesiące życia młodszej córeczki też były takie podzielone. Starsza z tata, ja z młodszą. Teraz wszystko znalazło swoje miejsce :)
Widać, wszystko się stabilizuje we właściwym dla siebie czasie :-)
właśnie:teoria sobie, życie sobie :) u nas też tak było. Kołyska w sypialni, łóżeczko w pokoju. A Tomek z nami w łóżku, nie z powodu karmienia, a z powodu ząbkowania i budzenia się co 10 min… od 4 mca życia aż do stycznia tego roku spał z nami (czyli do 27mca) Best time ever! Aspekt seksualny? Istniał w innych pomieszczeniach, lub po przeniesieniu słodko posapującego bąbla. Od stycznia synek ma swoje Łóżeczko Dla Dużych Chłopaków, sam przychodzi nad ranem.
Spanie z nim w łóżku to także był jedyny moment, by tatuś mógł go wyprzytulać ile wlezie.
Mi już chyba wystarczy co-sleepingu :-) Zacznę pracować nad wyprowadzką Mistrza do swojego łóżeczka :-)
U mnie sytuacja wyglądała podobnie, tyle że synek ma prawie 4 lata a wciąż wraca do naszego łóżka… Z córeczką już postępowałam inaczej, ale o tym tu: https://www.sebucja.pl/spanie-dziecka-z-rodzicami/
Hmmm myślę, że do 18stki z tego wyrośnie ;-)
U nas była kołyska, pózniej łóżeczko a ostatecznie ” dorosłe ” łóżko koło naszego ;) Filip nie bardzo lubił spac z nami ale musiał czuć mnie blisko … Ja w naszym łożku a moja reka w jego ;) kolejny krok to przeniesienie łóżka na druga stronę pokoju o wtedy spałam sobie trochę tutaj, trochę tutaj … Od paru miesięcy ( Filip kończy we wrześniu 5 lat) śpi w swoim pokoju i nawet jak jest chory nie chce przyjęć do nas ;( ale ja muszę czasami wstać … Za chwile pojawi sie Zuzia , kupiłam chicco Next to me … Zobaczymy jak sie sprawdzi ;) no i oczywiście w pierwszej ciazy miałam poglądy zupełnie jak Ty? Dziecko ma dość u siebie ;)
Nasz syn odokąd skończył rok spał u siebie. Ale gdy pojawił się braciszek który zamieszkał w z nami w sypialni, starszy zaczął do nas przywędrowywać w środku nocy, po czym oświadczył (mając dwa i pół roku), że on też chce spać z rodzicami skoro Jego braciszek tu śpi! Więc mieliśmy w sypialni już dwa łóżeczka… Skłoniło mnie to do szybszej wyprowadzki malucha z sypialni. Jak miał pół roku wprowadził się do swojego pokoju ale Jego starszy brat ani myślał się przenieść! Zasypiał u siebie a w nocy przydreptywał do nas! I tak przez pół roku… Kominacji było wiele, spokój mamy od tygodnia a pomogło… nowe łóżko! Sam wybrał, zadecydował jak ma stać, stare rozkazał (dosłownie!) oddać młodszemu bratu i śpi u siebie! A rano z dumą obwieszcza, że przespał calutką noc u siebie ;-) ma skończone trzy latka ;-)